środa, 23 lipca 2014

Rozdział 19

Nie wiedziała jak długo tak siedziała, trzymając jego głowę na własnych udach, czekając aż się wybudzi. Czas się wydłużał, ale nic się nie działo. Widziała już rozjaśniające się niebo na wschodzie. Słyszała miasto powoli budzące się do życia. Zdała sobie sprawę, że nie może tak tu zostać. Ktoś mógłby się przerazić, widząc zakrwawionego mężczyznę, bezwładnie leżącego na chodniku i głupio wesołą dziewczynę przy nim. Od razu zabrali by ją do psychiatryka. Odgarnęła ręką włosy z twarzy. Chciała wstać, kiedy nagle Chris zaczął się trząść. Nie wyglądał jakby miał się przebudzić. Jeszcze bardziej zbladł i drżał, jakby było mu zimno. Alison wcale tego nie wykluczała, bo leżał na zimnym betonie, ale jej nie było chłodno. Ponownie zaczęła się bać, kiedy zobaczyła oczy nerwowo poruszające się pod zamkniętymi powiekami. Mocno zacisnął dłoń wokół jej nadgarstka i coś jęczał. Nie była pewna, ale chyba rozpoznała imię „Drake”.  
Podniosła głowę, kiedy usłyszała rumor silnika. Żółta taksówka jechała w ich stronę. Zauważyła włączony migacz, oznaczający skręcanie w lewo. Wyrwała się Chrisowi i szybko wstając, wybiegła na ulicę, tuż przed samochód. Rozległ się pisk opon kiedy kierowca zahamował. Już opuszczał szybę by na nią krzyknąć.
- Przepraszam. - uprzedziła go, zerkając na tylne siedzenie, które było już zajęte, przez jakąś schludnie ubraną kobietę. - Musi mnie pan podwieźć. Mój chłopak za dużo wypił. Nie dam rady go donieść do domu. Zasnął. - wskazała dłonią na Chrisa.
Brodaty mężczyzna zerknął ponad jej ramieniem na chodnik.
- Jadę na południe. - burknął.
- Poza tym nie widzisz, że jest zajęta. - wtrąciła kobieta na tylnym siedzeniu, w śmieszny sposób zadzierając nos.
- Gdzie dokładnie pan jedzie? - spytała nie zwracając na nią uwagi.
- Do banku „Synovus”.
- Świetnie. - rozpromieniła się – Mam tyle drobnych. - sięgnęła do kieszeni spodni i wysypała ostatnie oszczędności na kolana kierowcy. - Podwiezie mnie pan na Home Street. To zaledwie przecznica dalej. - spojrzała na niego błagalnie
- Tylko jeśli klientka się zgodzi. To ona opłaciła przewóz.
- Błagam. - szepnęła Alison do kobiety.
Ta zmierzyła ją ostrym wzrokiem, potem na moment spojrzała za okno i wysiadając z auta, westchnęła.
- W porządku, ale ja nie będę ryzykować, że zwymiotuje na moje ubranie. - poprawiła jak się okazało spódnicę i otworzyła przednie drzwi.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się i biegiem wróciła do Chrisa.
Z wielkim trudem podniosła go z ziemi i opierając na ramionach, podciągnęła do samochodu. Kierowca najwyraźniej nie zamierzał jej pomóc, ale postanowiła tego nie komentować. Za tak niewielką zapłatę, była skłonna nawet pochwalić jego rozczochrane i przetłuszczone włosy. Niezbyt delikatnie wrzuciła Chrisa na tylne siedzenie i sama wepchnęła się do środka. Trzasnęła drzwiami, a taksówka niezbyt szybko ruszyła do przodu, przekraczając długi most. Alison spojrzała na nieświadomego Chrisa i odetchnęła z ulga, odchylając głowę do tyłu.

* * *

Kevin smacznie spał, kiedy usłyszał jak coś tłucze się o ściany jego czaszki. Przetarł oczy i uniósł głowę, niemal od razu tego żałując. Pokój przed nim zaczął wirować, poczuł ostry ból w skroniach. Wiedział, że przesadził. To było już dla niego za dużo. Nie wiele pamiętał z nocy. Jedynie kilka faktów, o których wolał zapomnieć. Gorąco w baru, przyćmione zmysły i jakby Główny Dom. Czy on był w rezydencji stada? Pokręcił głową, jakby to pomogło mu pozbyć się zamazanych wspomnień.
Znowu usłyszał głośne bębnienie i zdał sobie sprawę, że ktoś dobija się do wejściowych drzwi. W pół śnie wsunął się w podziurawione spodnie leżące na podłodze i nieprzytomny wyszedł na korytarz, głośno ziewając. Jego usta zastygły w połowie ruchu, kiedy zobaczył kto stoi na zewnątrz. Alison z zakrwawioną twarzą i rękoma. Na jej ramionach bezwładnie wisiał jakiś mężczyzna.
- Kevin! - warknęła – Co tak długo? Myślałam, że cię nie zastanę.
- Nie jestem przyzwyczajony do wstawania o czwartej nad ranem, chociaż zadając się z tobą chyba powinienem. - burknął, ściągając z niej srebrnowłose ciało. - Kto to jest do cholery?
Przemknęła się między jego ramionami i szybkim krokiem weszła do salonu. Podążył za nią i położył rannego na kanapie.
- Nie wiem co mu jest, dokładnie.
- Co jest z jego twarzą? - przeraził się kiedy zobaczył, krew, teraz już zaschniętą, pokrywającą jego skórę cienkimi strugami.
- Powstrzymał przemianę w zaawansowanym stadium. - wydyszała słabo – Naprostował sobie rękę. Potem upadł na ziemię.
- Naprostował sobie rękę?
Alison machnęła dłonią i otworzyła lodówkę. Z zadowoleniem wyciągnęła butelkę mleka i wypiła kilka łyków.
- Był zdenerwowany, ale nie chciał się zmienić w środku miasta. - zaczęła go bronić.
Kevin niczego jej nie zarzucał poza faktem, że znowu w nocy robiła jakieś głupoty i szlajała się z obcymi.
- Alison on nie jest z naszego stada. - zauważył – Znowu byłaś w północnej części? Przecież ustaliliśmy, że to niebezpieczne.
Miał problemy z koncentracją, a jego słowa wcale nie zabrzmiały jak nagana, mimo że starał się być surowy. Przetarł twarz, chcąc się rozbudzić.
- Coś jest z nim nie tak. - zignorowała jego uwagi i podeszła bliżej do kanapy.
- Skąd go w ogóle znasz? - nie ustępował
Alison się zawahała. Widział niepewność pojawiającą się na jej twarzy.
- Nie bądź zły...
- Już jestem.
Zacisnęła zęby, i niewinnie się uśmiechnęła.
- To przyjaciel Drake'a.
- Co? - osłupiał – Przecież miałaś...
- Wiem. - przerwała mu. - Nie będę ci tego wyjaśniać. Po prostu wyszłam z domu by z nim porozmawiać, ale nie zastałam go w domu.
- W domu? - był coraz bardziej zdenerwowany – Wiesz gdzie mieszka?
Alison opadła na fotel stojący za nią. Odgarnęła włosy z twarzy, nagle zmęczona.
- Tak wiem gdzie mieszka. - poddała się – Jego też znam. Nazywa się Chris. Wiem to, bo tamtej nocy nie byłam u Kelly. Skłamałam. Przez przypadek przedostałam się na drugą stroną. To naprawdę był wypadek. Złapał mnie patrol. Można powiedzieć, że mnie uratował. Zabrał do siebie i przetrzymał. Nie wiem, ale chyba nie chciał zaprowadzić mnie do Alfy. Następnego ranka Drake odprowadził mnie do granicy, a ja wróciłam tutaj, mówiąc, że spędziłam noc u Kelly.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy? - czuł się zawiedziony. Ufał Alison i myślał, że ona jemu również. Zabolało go, że coś przed nim ukryła. Z drugiej strony on wcale nie był lepszy.
- Nie chciałam cię martwić. W sumie nic takiego się nie stało.
- Alison. - mówił już spokojnym tonem – Drake potem pojawił się u twojej matki. Następnego dnia. To raczej nie był przypadek.
- Gdyby był niebezpieczny już dawno coś mogło mi się przydarzyć. Oni są dla siebie jak bracia. - wskazała na nadal śpiącego Chrisa – Gdyby chcieli zrobić mi krzywdę, to mieli już mnóstwo okazji.
- Więc o co w tym wszystkim chodzi? - załamał mu się głos.
Było zbyt wcześnie by zastanawiać się nad takimi rzeczami. Był zmęczony i jeszcze nie do końca przytomny. Słyszał wszystko co Alison mówi, ale nie mógł skoncentrować się na jej słowach. Jakby przelatywały koło jego uszu.
Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Cisze przerwał cichy okrzyk. Oboje spojrzeli na Chrisa. Ręce mu drżały, głowa miotała się po poduszce.
- Drake. Nie rób tego. Nie potrafię ci pomóc. - majaczył. Palce zacisnęły się na materacu kanapy, niemal przebijając materiał. - Drake!
Jego klatka uniosła się wysoko, kręgosłup wygiął w łuk, jakby jakaś niewidzialna siła podnosiła go do góry.
- Co się dzieje? - Alison od razu wstała
Ponowny krzyk pełen agonii. Z jego gardła wydobywały się wrzaski tak głośne, że drażniły uszy.
Kevin podbiegł do niego i złapał za ramiona, mocno przytrzymując. Z dłoni Chrisa wyrosły pazury. Było za późno zanim spostrzegli co się dzieje. Ręka Chrisa uniosła się do góry i momentalnie opadła orając pazurami skórę na piersi. Koszulka mu się rozdarła z ran pociekła krew.
- To koszmar? - przeraziła się Alison
- Nie do końca. - szepnął Chris. Już widział wcześniej takie ataki, choć nie aż tak brutalne i nagłe. - On próbuje się obudzić. Tak jak ty to robisz.
- Co?
- Mówiłem ci o twoich nocnych atakach. Mniej więcej tak to wygląda.
Zauważył, że Alison się cofa, omal nie przewracając o stojący za nią fotel.
- Musimy coś zrobić, zanim...
- Zanim zabije się we śnie? - dokończył załamany
Chris spał, ale nadal był silny. Kevin ledwo dawał radę, trzymając jego ręce. Szaleńcze ataki złagodniały, ale nadal miał drgawki. Oczy pod zamkniętymi powiekami, nerwowo poruszały się na wszystkie strony. Krzyki zamieniły się w ciche syczenie, jakby powstrzymywał się przed wydawaniem jakiegokolwiek dźwięku, świadczącego o bólu.
Nagle wszystko ustało. Ciało Chrisa rozluźniło się i opadło na materac. Kevin nadal stał blisko, opierając się o jego barki. Zapadła krótka cisza, przerwana przez sygnał komórki.

* * *

- On ma telefon? - zdziwił się Kevin
Alison stała jak zamurowana. Wszystko co zobaczyła, było dla niej szokiem. Kiedy Kevin opisywał jej nocne ataki, nawet nie pomyślała, że wygląda to aż tak strasznie. Wyobrażała sobie co musiał czuć Kevin, kiedy każdej nocy widział to co się z nią działo. Sama nie miała o tym pojęcia. Wszystko przed nią ukrył i samodzielnie dźwigał to brzemię, chociaż wcale nie musiał tego robić.
- Alison. - krzyknął
Otrząsnęła się i sięgnęła do kieszeni jeansowych spodni. Komórka Chrisa była stara i zużyta, ale ekran świecił jasno pokazując kto dzwoni.
- Drake. - szepnęła.
Spojrzała na przyjaciela, który zaniepokojony nadal przytrzymywał bezwładne ciało.
- Musimy mu powiedzieć...- zaczęła
- On nie może wiedzieć gdzie mieszkam. Wystarczy, że zna twój adres.
- Kevin! - zaczęła błagalnym tonem – Nie wiemy co się z nim dzieje. Drake będzie wiedział jak mu pomóc. Jak mi pomóc.
Wymienili znaczące spojrzenia. Kevin nic nie powiedział, ale wyczytała z jego oczu, że się z nią zgadza.
Nacisnęła zieloną słuchawkę i uniosła telefon do ucha. Rozległ się znajomy, rozgniewany głos.
- Do cholery Chris. Gdzie ty jesteś? Mieliśmy...
- To ja, Alison.
Cisza. Po chwili niepewna odpowiedź.
- Daj mi go do telefonu.
- Chrisowi coś się stało. Miał jakiś atak...
- Gdzie jesteście? - przerwał od razu, jakby w jej krótkim zdaniu zawarła tyle informacji ile potrzebował wiedzieć, by zorientować się co się dzieje.
Alison zawahała się i jeszcze raz spojrzała na Kevina zanim odpowiedziała.
- Kamienica na skrzyżowaniu Home Street z Hendricks Ave.
- Zaraz będę. - powiedział krótko i się rozłączył.
Alison rzuciła telefon na stolik. Unikała wzroku przyjaciela. Bała się zobaczyć wyraz jego twarzy. Czy był na nią wściekły, że tu przyszła? Wpatrywała się w leżącego Chrisa. Wydawał się być spokojny, choć kto wie co czaiło się w jego umyśle. Była strasznie ciekawa co się z nim dzieje. Spojrzała na poraniony tors, po którym ciekła krew.
- Trzeba coś zrobić z tymi ranami. - powiedziała
Kevin nie odpowiedział. Głowę miał spuszczoną, ale dostrzegła jego oczy pod złotymi włosami, które opadły mu na czoło. Wpatrywał się nieco oszołomiony na ciało leżące przed nim.
- Zaraz i tak się uleczy. - powiedział zupełnie nieobecny
- Ma tak leżeć we własnej krwi? - zdziwiła się obojętnością przyjaciela
- Drake przyjedzie i się nim zajmie.
Alison nie miała siły by się kłócić. Widząc, że Kevin jest dziwnie zmieszany, ruszyła do kuchni. Była głodna, a w barze nie zdążyła nic zjeść. Lodówka oczywiście była pusta. Jedynym co znalazła były płatki śniadaniowe. Te same co zwykle. Nasypała pełną miskę i zalała zimnym mlekiem. Nie było to sycące, ale nie wybrzydzała. W tym stanie zjadłaby wszystko.
Kiedy wróciła do salonu, Kevin nadal stał w tym samym miejscu i marszczył brwi.
- Zakochałeś się czy co? - mruknęła, uważnie mu się przyglądając. Zauważyła, że schudł, chociaż wydawało się to niemożliwe. Zawsze należał do wysokich chudzielców, ale ostatnio zamieniał się w żyjącego kościotrupa. Mogła dokładnie policzyć jego kręgi i wszystkie żebra. Mogłoby się wydawać, że ma taką budowę, bo pod skórą rysowały się mięśnie, ale Alison i tak wiedziała swoje. Znowu działo się z nim coś złego. - Nie chce nic mówić, ale poza faktem, że oboje jesteście zakrwawieni, to ta scena wygląda jakbyście mieli razem niezłą zabawę. On leżący zupełnie bez sił, ty bez koszulki z niewiele korzystniejszym wyrazem twarzy. - nie wiedziała skąd, ale wyczuła w swoim głosie wesołą nutę. Musiała być naprawdę zmęczona.
Kevin jakby się ocknął. Spojrzał na nią, potem na siebie, a na końcu na kanapę.
- Oh zamknij się Hudgens. - rzucił tylko i wyszedł do pokoju.
Kiedy wrócił już całkowicie ubrany, Alison zdążyła opróżnić swoją śniadaniową porcję i naszykować sobie następną, w międzyczasie myjąc zakrwawione dłonie i przybrudzoną twarz. Widząc zmęczenie przyjaciela, który niemal od razu usiadł na fotelu, spytała.
- Wszystko w porządku?
- Obudziłaś mnie o tak wczesnej porze. - stwierdził – To chyba oczywiste, że nie czuję się najlepiej.
Wyczuła w jego głosie irytację. Zastanawiała się, czy naprawdę była ona oznaką zmęczenia. Odpuściła sobie dalsze wypytywanie. Wróci do tematu, kiedy nie będzie mógł wykręcić się złym samopoczuciem.

* * *

Nie minęło dziesięć minut, kiedy drzwi do mieszkania otworzyły się z trzaskiem. Alison natychmiast wstała z fotela. Drake wpadł do salonu jak szalony. Na krótko zatrzymał na niej wzrok, a potem od razu podszedł do leżącego przyjaciela. Położył dłoń na jego czole jednocześnie mierząc puls na nadgarstku. Kevin stał sztywno obok Alison. Jego mięśnie były napięte, a wzrok skupiony. Chciała złapać go za rękę, ale nadal nie była przekonana czy nie jest na nią za to wszystko zły.
Drake odsunął się od kanapy i odetchnął, uważnie przyglądając się zadrapaniom na piersi, które już zaczynały się goić.
- Jak do tego doszło? - warknął pod nosem
Alison otworzyła usta by coś powiedzieć, ale Kevin natychmiast jej przerwał.
- Nie! Nie będziesz jej obwiniał za to co się stało. - Drake odwrócił wzrok i spojrzał na Kevina lekko zdziwionym wzrokiem – Nie będziesz już o nic pytał. Teraz to my zadajemy pytania. - warknął i podszedł do niego bliżej.
- Czyżby? - skrzywił się, rozbawiony
- Wkroczyłeś w jej życie i mocno namieszałeś. Dlaczego? Po co chciałeś by dowiedziała się o swoim prawdziwym ojcu? Co o niej wiesz i dlaczego nic nie tłumaczysz?
- Kiepskie uczucie, kiedy ktoś wie o tobie więcej niż ty sam, co?
- Kevin, odpuść. - próbowała go uspokoić, ale odsunął się od niej.
- Nie. - powiedział stanowczo, odepchnął Drake'a i rozerwał kołnierz koszulki Chrisa.
Na początku Alison nie wiedziała o co mu chodzi dopóki nie zobaczyła tatuażu na prawym obojczyku. Trzy spirale połączone ze sobą, identyczne jak u Kevina.
- Triskelion. - szepnęła
– Nie lubię kiedy ktoś ze mną pogrywa, albo kiedy urządza sobie zabawę z cudzego życia. - warknął
- Nieźle. Jestem pod wrażeniem. - zaśmiał się arogancko Drake – To raczej nie w twoim stylu, co pacyfisto?
Alison nie zrozumiała obelgi, ale Kevin najwyraźniej tak. Jego oczy niemal natychmiast rozbłysły, zęby przekształciły w kły, a z palców wyrosły pazury. Rzucił się do ataku. Drake zrobił krok w tył, unikając ciosu. Jego oczy obserwowały, każdy ruch przeciwnika.
Kevin machał rękoma i warczał. Alison jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego. Kevin prawie w ogóle, nie wkraczał do walki, ani nie wzniecał bójek. Zawsze dążył do pokojowych rozwiązań i kompromisów. Może to stąd obelga ze strony Drake'a. „Pacyfista”. Tylko skąd on o tym wiedział?
Nie zastanawiała się nad tym długo, bo akcja przeniosła się do kuchni. W lot poleciały, szklane naczynia i dzbanki. Podłoga była jednym wielkim składem potłuczonego szkła i porcelany. Kevin właśnie miał skoczyć na Drake'a, ale ten chwycił go za brzeg koszuli i przerzucił przez barek z powrotem do salonu. Nie wydawał się zdenerwowany, albo dobrze to ukrywał. Raczej odpierał ciosy niż je zadawał. Kevin natomiast w ogóle się nie wahał. Atakował na ślepo i z furią. Dostał porządnego kopniaka w brzuch i na chwilę się cofnął. Alison postanowiła wykorzystać ten moment. Zacisnęła dłoń na rękojeści noża schowanego w kieszeni. Wiedziała, że jeśli ma zatrzymać sprzeczkę musi zranić przyjaciela. Jeszcze nigdy nie była do tego zmuszona, ale ranienie Drake'a nic by nie pomogło. Zanim Kevin zdążył ponownie zaatakować, rzuciła nożem. Sztylet przeleciał przez salon, wirując w powietrzu i do połowy wbił się w ścianę po drugiej stronę. Kevin niemal natychmiast się odsunął. Alison zauważyła krew sączącą się przez koszulkę na jego brzuchu. Spojrzał na Alison, zaskoczony i przerażony. Zatoczył się do tyłu i upadł na kolana. Podbiegła do niego natychmiast, ale raptownie się odsunął.
- Nie. - szepnął
Spojrzał na swoje drżące dłonie. Pazury już się schowały, ale on wpatrywał się w palce jakby nadal miał szpony zamiast paznokci.
- Kevin.- zaczęła spokojnie – Wszystko będzie...
- Nie. - znowu zaprzeczył, kręcąc głową. - To nie...Ja nigdy nie...
- Nigdy nie chciałeś nikogo zabić? - zaśmiał się Drake, opierając o ścianę. Był niewzruszony, jakby w ogóle nic się nie stało. W przeciwieństwie do Kevina, który cały się trząsł. - Zawsze musi być ten pierwszy raz. Czuję się zaszczycony.
- Zamknij się. - syknęła Alison. - Nie pomagasz.
- Wcale nie próbuję.
Wywróciła oczami i z powrotem skoncentrowała się na przyjacielu. Emocje powoli opadały. Oczy przygasły, ale pozostały zamglone.
- Przepraszam. - ściszył głos
- Nie gniewam się. - machnął ręką Drake
- Nie ciebie. - rzucił gniewnie, unosząc głowę
- Szczyt przytulności. - stwierdził z ironią w głosie
- Może powinieneś wyjść na powietrze. - zaproponowała Alison, ignorując ich obu
- Nie zostawię cie z tym świrem. - powiedział przekonany, powoli wstając
- Zdaje się, że to ty się na mnie rzuciłeś. Ja nie mam problemów z hamowaniem agresji. - skwitował Drake
- W ogóle nie masz z niczym problemu, prawda? - zaczęła nerwowo Alison – Rzuciłam nożem, żeby przerwać walkę, ale to nie oznacza, że sama zaraz cię nie zatłukę. Zgadzam się z Kevinem. Bawisz się nami. Zjawiasz się, zaszczepiasz wątpliwości i znikasz. Po co to wszystko?
- Dzięki mnie odkryłaś prawdę. - bronił się
- Tylko niewielką część. A chcę wiedzieć wszystko. - wskazała palcem na Chrisa – On ma ataki w czasie snu zupełnie jak ja, ale to pewnie też wiedziałeś, prawda?
- W momencie kiedy zasnęłaś w celi. Wtedy wiedziałem już prawie wszystko.
- Wszystko czyli, co?
Zapadła cisza. Nie odezwał się tylko z uporem wpatrywał się w jej oczy. Jednak ona również nie należała do tych którzy odpuszczają. Cicha walka mogłaby trwać długo gdyby nie zachrypnięty głos.
- Ona jest taka jak ja, prawda?
Wszyscy skierowali wzrok na kanapę. Chris siedział, zgarbiony i trzymał się za ramię z bólem wypisanym na twarzy.
- Dlatego sam chciałeś się tym zająć. - kontynuował słabym tonem, jakby każde słowo kosztowało go masę energii – Wolałeś się upewnić i utrzymać to w sekrecie, żeby powiedzieć w odpowiednim momencie. Odpowiednim dla ciebie. - ton ze zduszonego zmieniał się w oskarżycielski – Zawsze tak robisz. Zaskakujesz wszystkich i cieszysz się z tego. Napawasz się tym, że wiesz coś czego inni nie wiedzą. Myślałem, że mamy to za sobą.
- Trzech na jednego to nie jest uczciwa walka – stwierdził Drake
- A czy kiedykolwiek grałeś fair? - odgryzł się
W tym momencie coś w nim pękło. Z twarzy znikł przyjemny i sarkastyczny wyraz. W oczach pojawił się gniew.
- Nie moja wina, że wszyscy jesteście tak ślepi, żeby nie potrafić łączyć pewnych faktów. Otwórzcie oczy, a może wszystko zrozumiecie. Szczerze mówiąc, dziwię się, że jeszcze na to nie wpadłeś, Chris. Wiedziałeś, że z Alison jest coś nie tak. Mimo moich zapewnień i tak nie odpuściłeś. To dlatego wczoraj byliście razem, wolę nawet nie wiedzieć gdzie. Chciałeś ją rozgryźć, ale za słabo ci to wychodzi.
Alison zaczęła się gubić. Nie rozumiała co miał na myśli. Rozmowa nagle skoncentrowała się na niej, mimo że wcale się tak nie zaczynało.
- O czym ty mówisz? - Chris wstał z kanapy, trzymając się oparcia.
Drake zirytowany, podszedł do niej. Jego ręka wystrzeliła w jej stronę, była gotowa się obronić, ale on tylko zerwał naszyjnik z jej szyi. Nie zwracając uwagi na ból, który musiał nastąpić w momencie zetknięcia srebra ze skórą, rzucił wisiorek przyjacielowi. Mimo osłabienia, złapał go bez problemu. Rozluźnił pięść i wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył zawieszkę.
- Dałeś jej to? - był zszokowany i zły – To pamiątka....
- Rodzinna. - dokończył Drake
Alison zakręciło się w głowie, kiedy zrozumiała sens jego słów. Wyraźnie usłyszała głos matki „należał do twojego ojca”. Kevin najwyraźniej też zrozumiał bo nagle zbladł.
- To wisiorek twojego ojca? - spytał Drake'a
- Mojego. - poprawił go Chris
Alison spojrzała na niego zszokowana. Jakby klapki spadły jej z oczu. Wiedziała, że te rysy wydają jej się znajome. Twarz niemal trójkątna, wystające kości policzkowe, delikatne usta i długie rzęsy. Zupełnie jak u jej matki.
- Nie wierzę. - wydyszała nagle osłabiona
- Teraz rozumiesz? - spytał Drake, wychodząc do kuchni i mamrocząc coś pod nosem o tym, że jest głodny i zjadłby kawałek szarlotki.
- Ja nadal nie bardzo. - stwierdził Chris
- Ten wisiorek należał do mojego ojca. - szepnęła.
Chris spojrzał na nią jak na jakąś obcą osobę. Jednak po chwili jego wzrok złagodniał. Miała wrażenie, że zobaczył to samo co ona. Podobieństwo między nią, a ojcem, tak jak ona widziała w nim matkę. Samanta powiedziała jej, że jest podobna do ojca natomiast Chris musiał odziedziczyć cechy po matce. Tylko jej brat nie żyje. Tak jej powiedziano. Mogli mieć inną matkę. To pierwsze co przyszło Alison do głowy, ale nie dało się zaprzeczyć, że Chris był jak skóra zdjęta z Samanty. Z wyjątkiem oczu. Jasnoszarych jak jej własne.
- To straszne. - powiedział
Alison nie wiedziała czego się spodziewać. Uścisków, płaczu szczęścia czy innych rodzinnych wyznać, ale na pewno nie słów „ to straszne”.
- Co? - powiedziała urażona – Niedawno jeszcze w ogóle nie wiedziałam o moim prawdziwym ojcu. Teraz okazuje się, że mój zmarły brat, o którym tak w woli ścisłości też nie miałam pojęcia, żyje. Kto jak kto, ale to ja powinnam być tą bardziej zdruzgotaną i zagubioną. Jakby tego było mało dzieje się ze mną coś dziwnego.
- Dlatego mówię, że to straszne. - powiedział tak jakby po tym nagle zaczęła wszystko rozumieć. - Teraz jestem na ciebie jeszcze bardziej wściekły. - skierował się do Drake'a. - Wiedziałeś kim ona jest i co ją czeka, ale postanowiłeś to przemilczeć, narażając ją na niebezpieczeństwo.
- Właśnie dzięki temu, że nic nie powiedziałem jest bezpieczna.
- Od razu powinieneś do mnie przyjść. - skarcił go niczym starszy brat
- Chwila. - przerwał Kevin. - Czyli czym właściwie jest Alison? Bo tego jeszcze nie ustaliliśmy.
Wszyscy na niego spojrzeli. Chris pierwszy odwrócił wzrok i załamany opadł na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Drake prawie zadowolony, cofnął się pod ścianę, jedząc suszone owoce, które Bóg wie gdzie znalazł, natomiast Alison ciężko oddychając spojrzała na Chrisa, oczekując odpowiedzi.
 - Chyba mamy przed sobą długą rozmowę, siostrzyczko. - powiedział w końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz