Nie wiedziała jak długo
tak siedziała, trzymając jego głowę na własnych udach, czekając
aż się wybudzi. Czas się wydłużał, ale nic się nie działo.
Widziała już rozjaśniające się niebo na wschodzie. Słyszała
miasto powoli budzące się do życia. Zdała sobie sprawę, że nie
może tak tu zostać. Ktoś mógłby się przerazić, widząc
zakrwawionego mężczyznę, bezwładnie leżącego na chodniku i
głupio wesołą dziewczynę przy nim. Od razu zabrali by ją do
psychiatryka. Odgarnęła ręką włosy z twarzy. Chciała wstać,
kiedy nagle Chris zaczął się trząść. Nie wyglądał jakby miał
się przebudzić. Jeszcze bardziej zbladł i drżał, jakby było mu
zimno. Alison wcale tego nie wykluczała, bo leżał na zimnym
betonie, ale jej nie było chłodno. Ponownie zaczęła się bać,
kiedy zobaczyła oczy nerwowo poruszające się pod zamkniętymi
powiekami. Mocno zacisnął dłoń wokół jej nadgarstka i coś
jęczał. Nie była pewna, ale chyba rozpoznała imię „Drake”.
Podniosła głowę, kiedy
usłyszała rumor silnika. Żółta taksówka jechała w ich stronę.
Zauważyła włączony migacz, oznaczający skręcanie w lewo.
Wyrwała się Chrisowi i szybko wstając, wybiegła na ulicę, tuż
przed samochód. Rozległ się pisk opon kiedy kierowca zahamował.
Już opuszczał szybę by na nią krzyknąć.
- Przepraszam. -
uprzedziła go, zerkając na tylne siedzenie, które było już
zajęte, przez jakąś schludnie ubraną kobietę. - Musi mnie pan
podwieźć. Mój chłopak za dużo wypił. Nie dam rady go donieść
do domu. Zasnął. - wskazała dłonią na Chrisa.
Brodaty mężczyzna
zerknął ponad jej ramieniem na chodnik.
- Jadę na południe. -
burknął.
- Poza tym nie widzisz,
że jest zajęta. - wtrąciła kobieta na tylnym siedzeniu, w
śmieszny sposób zadzierając nos.
- Gdzie dokładnie pan
jedzie? - spytała nie zwracając na nią uwagi.
- Do banku „Synovus”.
- Świetnie. -
rozpromieniła się – Mam tyle drobnych. - sięgnęła do kieszeni
spodni i wysypała ostatnie oszczędności na kolana kierowcy. -
Podwiezie mnie pan na Home Street. To zaledwie przecznica dalej. -
spojrzała na niego błagalnie
- Tylko jeśli klientka
się zgodzi. To ona opłaciła przewóz.
- Błagam. - szepnęła
Alison do kobiety.
Ta zmierzyła ją ostrym
wzrokiem, potem na moment spojrzała za okno i wysiadając z auta,
westchnęła.
- W porządku, ale ja
nie będę ryzykować, że zwymiotuje na moje ubranie. - poprawiła
jak się okazało spódnicę i otworzyła przednie drzwi.
- Dziękuję. -
uśmiechnęła się i biegiem wróciła do Chrisa.
Z wielkim trudem
podniosła go z ziemi i opierając na ramionach, podciągnęła do
samochodu. Kierowca najwyraźniej nie zamierzał jej pomóc, ale
postanowiła tego nie komentować. Za tak niewielką zapłatę, była
skłonna nawet pochwalić jego rozczochrane i przetłuszczone włosy.
Niezbyt delikatnie wrzuciła Chrisa na tylne siedzenie i sama
wepchnęła się do środka. Trzasnęła drzwiami, a taksówka
niezbyt szybko ruszyła do przodu, przekraczając długi most. Alison
spojrzała na nieświadomego Chrisa i odetchnęła z ulga, odchylając
głowę do tyłu.
* * *
Kevin smacznie spał,
kiedy usłyszał jak coś tłucze się o ściany jego czaszki.
Przetarł oczy i uniósł głowę, niemal od razu tego żałując.
Pokój przed nim zaczął wirować, poczuł ostry ból w skroniach.
Wiedział, że przesadził. To było już dla niego za dużo. Nie
wiele pamiętał z nocy. Jedynie kilka faktów, o których wolał
zapomnieć. Gorąco w baru, przyćmione zmysły i jakby Główny Dom.
Czy on był w rezydencji stada? Pokręcił głową, jakby to pomogło
mu pozbyć się zamazanych wspomnień.
Znowu usłyszał głośne
bębnienie i zdał sobie sprawę, że ktoś dobija się do
wejściowych drzwi. W pół śnie wsunął się w podziurawione
spodnie leżące na podłodze i nieprzytomny wyszedł na korytarz,
głośno ziewając. Jego usta zastygły w połowie ruchu, kiedy
zobaczył kto stoi na zewnątrz. Alison z zakrwawioną twarzą i
rękoma. Na jej ramionach bezwładnie wisiał jakiś mężczyzna.
- Kevin! - warknęła –
Co tak długo? Myślałam, że cię nie zastanę.
- Nie jestem
przyzwyczajony do wstawania o czwartej nad ranem, chociaż zadając
się z tobą chyba powinienem. - burknął, ściągając z niej
srebrnowłose ciało. - Kto to jest do cholery?
Przemknęła się między
jego ramionami i szybkim krokiem weszła do salonu. Podążył za nią
i położył rannego na kanapie.
- Nie wiem co mu jest,
dokładnie.
- Co jest z jego twarzą?
- przeraził się kiedy zobaczył, krew, teraz już zaschniętą,
pokrywającą jego skórę cienkimi strugami.
- Powstrzymał przemianę
w zaawansowanym stadium. - wydyszała słabo – Naprostował sobie
rękę. Potem upadł na ziemię.
- Naprostował sobie
rękę?
Alison machnęła dłonią
i otworzyła lodówkę. Z zadowoleniem wyciągnęła butelkę mleka i
wypiła kilka łyków.
- Był zdenerwowany, ale
nie chciał się zmienić w środku miasta. - zaczęła go bronić.
Kevin niczego jej nie
zarzucał poza faktem, że znowu w nocy robiła jakieś głupoty i
szlajała się z obcymi.
- Alison on nie jest z
naszego stada. - zauważył – Znowu byłaś w północnej części?
Przecież ustaliliśmy, że to niebezpieczne.
Miał problemy z
koncentracją, a jego słowa wcale nie zabrzmiały jak nagana, mimo
że starał się być surowy. Przetarł twarz, chcąc się rozbudzić.
- Coś jest z nim nie
tak. - zignorowała jego uwagi i podeszła bliżej do kanapy.
- Skąd go w ogóle
znasz? - nie ustępował
Alison się zawahała.
Widział niepewność pojawiającą się na jej twarzy.
- Nie bądź zły...
- Już jestem.
Zacisnęła zęby, i
niewinnie się uśmiechnęła.
- To przyjaciel Drake'a.
- Co? - osłupiał –
Przecież miałaś...
- Wiem. - przerwała mu.
- Nie będę ci tego wyjaśniać. Po prostu wyszłam z domu by z nim
porozmawiać, ale nie zastałam go w domu.
- W domu? - był coraz
bardziej zdenerwowany – Wiesz gdzie mieszka?
Alison opadła na fotel
stojący za nią. Odgarnęła włosy z twarzy, nagle zmęczona.
- Tak wiem gdzie
mieszka. - poddała się – Jego też znam. Nazywa się Chris. Wiem
to, bo tamtej nocy nie byłam u Kelly. Skłamałam. Przez przypadek
przedostałam się na drugą stroną. To naprawdę był wypadek.
Złapał mnie patrol. Można powiedzieć, że mnie uratował. Zabrał
do siebie i przetrzymał. Nie wiem, ale chyba nie chciał zaprowadzić
mnie do Alfy. Następnego ranka Drake odprowadził mnie do granicy, a
ja wróciłam tutaj, mówiąc, że spędziłam noc u Kelly.
- Dlaczego nie
powiedziałaś mi prawdy? - czuł się zawiedziony. Ufał Alison i
myślał, że ona jemu również. Zabolało go, że coś przed nim
ukryła. Z drugiej strony on wcale nie był lepszy.
- Nie chciałam cię
martwić. W sumie nic takiego się nie stało.
- Alison. - mówił już
spokojnym tonem – Drake potem pojawił się u twojej matki.
Następnego dnia. To raczej nie był przypadek.
- Gdyby był
niebezpieczny już dawno coś mogło mi się przydarzyć. Oni są dla
siebie jak bracia. - wskazała na nadal śpiącego Chrisa – Gdyby
chcieli zrobić mi krzywdę, to mieli już mnóstwo okazji.
- Więc o co w tym
wszystkim chodzi? - załamał mu się głos.
Było zbyt wcześnie by
zastanawiać się nad takimi rzeczami. Był zmęczony i jeszcze nie
do końca przytomny. Słyszał wszystko co Alison mówi, ale nie mógł
skoncentrować się na jej słowach. Jakby przelatywały koło jego
uszu.
Otworzyła usta by coś
powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Cisze
przerwał cichy okrzyk. Oboje spojrzeli na Chrisa. Ręce mu drżały,
głowa miotała się po poduszce.
- Drake. Nie rób tego.
Nie potrafię ci pomóc. - majaczył. Palce zacisnęły się na
materacu kanapy, niemal przebijając materiał. - Drake!
Jego klatka uniosła się
wysoko, kręgosłup wygiął w łuk, jakby jakaś niewidzialna siła
podnosiła go do góry.
- Co się dzieje? -
Alison od razu wstała
Ponowny krzyk pełen
agonii. Z jego gardła wydobywały się wrzaski tak głośne, że
drażniły uszy.
Kevin podbiegł do niego
i złapał za ramiona, mocno przytrzymując. Z dłoni Chrisa wyrosły
pazury. Było za późno zanim spostrzegli co się dzieje. Ręka
Chrisa uniosła się do góry i momentalnie opadła orając pazurami
skórę na piersi. Koszulka mu się rozdarła z ran pociekła krew.
- To koszmar? -
przeraziła się Alison
- Nie do końca. -
szepnął Chris. Już widział wcześniej takie ataki, choć nie aż
tak brutalne i nagłe. - On próbuje się obudzić. Tak jak ty to
robisz.
- Co?
- Mówiłem ci o twoich
nocnych atakach. Mniej więcej tak to wygląda.
Zauważył, że Alison
się cofa, omal nie przewracając o stojący za nią fotel.
- Musimy coś zrobić,
zanim...
- Zanim zabije się we
śnie? - dokończył załamany
Chris spał, ale nadal
był silny. Kevin ledwo dawał radę, trzymając jego ręce.
Szaleńcze ataki złagodniały, ale nadal miał drgawki. Oczy pod
zamkniętymi powiekami, nerwowo poruszały się na wszystkie strony.
Krzyki zamieniły się w ciche syczenie, jakby powstrzymywał się
przed wydawaniem jakiegokolwiek dźwięku, świadczącego o bólu.
Nagle wszystko ustało.
Ciało Chrisa rozluźniło się i opadło na materac. Kevin nadal
stał blisko, opierając się o jego barki. Zapadła krótka cisza,
przerwana przez sygnał komórki.
* * *
- On ma telefon? -
zdziwił się Kevin
Alison stała jak
zamurowana. Wszystko co zobaczyła, było dla niej szokiem. Kiedy
Kevin opisywał jej nocne ataki, nawet nie pomyślała, że wygląda
to aż tak strasznie. Wyobrażała sobie co musiał czuć Kevin,
kiedy każdej nocy widział to co się z nią działo. Sama nie miała
o tym pojęcia. Wszystko przed nią ukrył i samodzielnie dźwigał
to brzemię, chociaż wcale nie musiał tego robić.
- Alison. - krzyknął
Otrząsnęła się i
sięgnęła do kieszeni jeansowych spodni. Komórka Chrisa była
stara i zużyta, ale ekran świecił jasno pokazując kto dzwoni.
- Drake. - szepnęła.
Spojrzała na
przyjaciela, który zaniepokojony nadal przytrzymywał bezwładne
ciało.
- Musimy mu
powiedzieć...- zaczęła
- On nie może wiedzieć
gdzie mieszkam. Wystarczy, że zna twój adres.
- Kevin! - zaczęła
błagalnym tonem – Nie wiemy co się z nim dzieje. Drake będzie
wiedział jak mu pomóc. Jak mi pomóc.
Wymienili znaczące
spojrzenia. Kevin nic nie powiedział, ale wyczytała z jego oczu, że
się z nią zgadza.
Nacisnęła zieloną
słuchawkę i uniosła telefon do ucha. Rozległ się znajomy,
rozgniewany głos.
- Do cholery Chris.
Gdzie ty jesteś? Mieliśmy...
- To ja, Alison.
Cisza. Po chwili niepewna
odpowiedź.
- Daj mi go do telefonu.
- Chrisowi coś się
stało. Miał jakiś atak...
- Gdzie jesteście? -
przerwał od razu, jakby w jej krótkim zdaniu zawarła tyle
informacji ile potrzebował wiedzieć, by zorientować się co się
dzieje.
Alison zawahała się i
jeszcze raz spojrzała na Kevina zanim odpowiedziała.
- Kamienica na
skrzyżowaniu Home Street z Hendricks Ave.
- Zaraz będę. -
powiedział krótko i się rozłączył.
Alison rzuciła telefon
na stolik. Unikała wzroku przyjaciela. Bała się zobaczyć wyraz
jego twarzy. Czy był na nią wściekły, że tu przyszła?
Wpatrywała się w leżącego Chrisa. Wydawał się być spokojny,
choć kto wie co czaiło się w jego umyśle. Była strasznie ciekawa
co się z nim dzieje. Spojrzała na poraniony tors, po którym
ciekła krew.
- Trzeba coś zrobić z
tymi ranami. - powiedziała
Kevin nie odpowiedział.
Głowę miał spuszczoną, ale dostrzegła jego oczy pod złotymi
włosami, które opadły mu na czoło. Wpatrywał się nieco
oszołomiony na ciało leżące przed nim.
- Zaraz i tak się
uleczy. - powiedział zupełnie nieobecny
- Ma tak leżeć we
własnej krwi? - zdziwiła się obojętnością przyjaciela
- Drake przyjedzie i się
nim zajmie.
Alison nie miała siły
by się kłócić. Widząc, że Kevin jest dziwnie zmieszany, ruszyła
do kuchni. Była głodna, a w barze nie zdążyła nic zjeść.
Lodówka oczywiście była pusta. Jedynym co znalazła były płatki
śniadaniowe. Te same co zwykle. Nasypała pełną miskę i zalała
zimnym mlekiem. Nie było to sycące, ale nie wybrzydzała. W tym
stanie zjadłaby wszystko.
Kiedy wróciła do
salonu, Kevin nadal stał w tym samym miejscu i marszczył brwi.
- Zakochałeś się czy
co? - mruknęła, uważnie mu się przyglądając. Zauważyła, że
schudł, chociaż wydawało się to niemożliwe. Zawsze należał do
wysokich chudzielców, ale ostatnio zamieniał się w żyjącego
kościotrupa. Mogła dokładnie policzyć jego kręgi i wszystkie
żebra. Mogłoby się wydawać, że ma taką budowę, bo pod skórą
rysowały się mięśnie, ale Alison i tak wiedziała swoje. Znowu
działo się z nim coś złego. - Nie chce nic mówić, ale poza
faktem, że oboje jesteście zakrwawieni, to ta scena wygląda
jakbyście mieli razem niezłą zabawę. On leżący zupełnie bez
sił, ty bez koszulki z niewiele korzystniejszym wyrazem twarzy. -
nie wiedziała skąd, ale wyczuła w swoim głosie wesołą nutę.
Musiała być naprawdę zmęczona.
Kevin jakby się ocknął.
Spojrzał na nią, potem na siebie, a na końcu na kanapę.
- Oh zamknij się
Hudgens. - rzucił tylko i wyszedł do pokoju.
Kiedy wrócił już
całkowicie ubrany, Alison zdążyła opróżnić swoją śniadaniową
porcję i naszykować sobie następną, w międzyczasie myjąc
zakrwawione dłonie i przybrudzoną twarz. Widząc zmęczenie
przyjaciela, który niemal od razu usiadł na fotelu, spytała.
- Wszystko w porządku?
- Obudziłaś mnie o tak
wczesnej porze. - stwierdził – To chyba oczywiste, że nie czuję
się najlepiej.
Wyczuła w jego głosie
irytację. Zastanawiała się, czy naprawdę była ona oznaką
zmęczenia. Odpuściła sobie dalsze wypytywanie. Wróci do tematu,
kiedy nie będzie mógł wykręcić się złym samopoczuciem.
* * *
Nie minęło dziesięć
minut, kiedy drzwi do mieszkania otworzyły się z trzaskiem. Alison
natychmiast wstała z fotela. Drake wpadł do salonu jak szalony. Na
krótko zatrzymał na niej wzrok, a potem od razu podszedł do
leżącego przyjaciela. Położył dłoń na jego czole jednocześnie
mierząc puls na nadgarstku. Kevin stał sztywno obok Alison. Jego
mięśnie były napięte, a wzrok skupiony. Chciała złapać go za
rękę, ale nadal nie była przekonana czy nie jest na nią za to
wszystko zły.
Drake odsunął się od
kanapy i odetchnął, uważnie przyglądając się zadrapaniom na
piersi, które już zaczynały się goić.
- Jak do tego doszło? -
warknął pod nosem
Alison otworzyła usta by
coś powiedzieć, ale Kevin natychmiast jej przerwał.
- Nie! Nie będziesz jej
obwiniał za to co się stało. - Drake odwrócił wzrok i spojrzał
na Kevina lekko zdziwionym wzrokiem – Nie będziesz już o nic
pytał. Teraz to my zadajemy pytania. - warknął i podszedł do
niego bliżej.
- Czyżby? - skrzywił
się, rozbawiony
- Wkroczyłeś w jej
życie i mocno namieszałeś. Dlaczego? Po co chciałeś by
dowiedziała się o swoim prawdziwym ojcu? Co o niej wiesz i dlaczego
nic nie tłumaczysz?
- Kiepskie uczucie,
kiedy ktoś wie o tobie więcej niż ty sam, co?
- Kevin, odpuść. -
próbowała go uspokoić, ale odsunął się od niej.
- Nie. - powiedział
stanowczo, odepchnął Drake'a i rozerwał kołnierz koszulki Chrisa.
Na początku Alison nie
wiedziała o co mu chodzi dopóki nie zobaczyła tatuażu na prawym
obojczyku. Trzy spirale połączone ze sobą, identyczne jak u
Kevina.
- Triskelion. - szepnęła
– Nie lubię kiedy
ktoś ze mną pogrywa, albo kiedy urządza sobie zabawę z cudzego
życia. - warknął
- Nieźle. Jestem pod
wrażeniem. - zaśmiał się arogancko Drake – To raczej nie w
twoim stylu, co pacyfisto?
Alison nie zrozumiała
obelgi, ale Kevin najwyraźniej tak. Jego oczy niemal natychmiast
rozbłysły, zęby przekształciły w kły, a z palców wyrosły
pazury. Rzucił się do ataku. Drake zrobił krok w tył, unikając
ciosu. Jego oczy obserwowały, każdy ruch przeciwnika.
Kevin machał rękoma i
warczał. Alison jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego.
Kevin prawie w ogóle, nie wkraczał do walki, ani nie wzniecał
bójek. Zawsze dążył do pokojowych rozwiązań i kompromisów.
Może to stąd obelga ze strony Drake'a. „Pacyfista”. Tylko skąd
on o tym wiedział?
Nie zastanawiała się
nad tym długo, bo akcja przeniosła się do kuchni. W lot poleciały,
szklane naczynia i dzbanki. Podłoga była jednym wielkim składem
potłuczonego szkła i porcelany. Kevin właśnie miał skoczyć na
Drake'a, ale ten chwycił go za brzeg koszuli i przerzucił przez
barek z powrotem do salonu. Nie wydawał się zdenerwowany, albo
dobrze to ukrywał. Raczej odpierał ciosy niż je zadawał. Kevin
natomiast w ogóle się nie wahał. Atakował na ślepo i z furią.
Dostał porządnego kopniaka w brzuch i na chwilę się cofnął.
Alison postanowiła wykorzystać ten moment. Zacisnęła dłoń na
rękojeści noża schowanego w kieszeni. Wiedziała, że jeśli ma
zatrzymać sprzeczkę musi zranić przyjaciela. Jeszcze nigdy nie
była do tego zmuszona, ale ranienie Drake'a nic by nie pomogło.
Zanim Kevin zdążył ponownie zaatakować, rzuciła nożem. Sztylet
przeleciał przez salon, wirując w powietrzu i do połowy wbił się
w ścianę po drugiej stronę. Kevin niemal natychmiast się odsunął.
Alison zauważyła krew sączącą się przez koszulkę na jego
brzuchu. Spojrzał na Alison, zaskoczony i przerażony. Zatoczył się
do tyłu i upadł na kolana. Podbiegła do niego natychmiast, ale
raptownie się odsunął.
- Nie. - szepnął
Spojrzał na swoje drżące
dłonie. Pazury już się schowały, ale on wpatrywał się w palce
jakby nadal miał szpony zamiast paznokci.
- Kevin.- zaczęła
spokojnie – Wszystko będzie...
- Nie. - znowu
zaprzeczył, kręcąc głową. - To nie...Ja nigdy nie...
- Nigdy nie chciałeś
nikogo zabić? - zaśmiał się Drake, opierając o ścianę. Był
niewzruszony, jakby w ogóle nic się nie stało. W przeciwieństwie
do Kevina, który cały się trząsł. - Zawsze musi być ten
pierwszy raz. Czuję się zaszczycony.
- Zamknij się. -
syknęła Alison. - Nie pomagasz.
- Wcale nie próbuję.
Wywróciła oczami i z
powrotem skoncentrowała się na przyjacielu. Emocje powoli opadały.
Oczy przygasły, ale pozostały zamglone.
- Przepraszam. - ściszył
głos
- Nie gniewam się. -
machnął ręką Drake
- Nie ciebie. - rzucił
gniewnie, unosząc głowę
- Szczyt przytulności.
- stwierdził z ironią w głosie
- Może powinieneś
wyjść na powietrze. - zaproponowała Alison, ignorując ich obu
- Nie zostawię cie z
tym świrem. - powiedział przekonany, powoli wstając
- Zdaje się, że to ty
się na mnie rzuciłeś. Ja nie mam problemów z hamowaniem agresji.
- skwitował Drake
- W ogóle nie masz z
niczym problemu, prawda? - zaczęła nerwowo Alison – Rzuciłam
nożem, żeby przerwać walkę, ale to nie oznacza, że sama zaraz
cię nie zatłukę. Zgadzam się z Kevinem. Bawisz się nami.
Zjawiasz się, zaszczepiasz wątpliwości i znikasz. Po co to
wszystko?
- Dzięki mnie odkryłaś
prawdę. - bronił się
- Tylko niewielką
część. A chcę wiedzieć wszystko. - wskazała palcem na Chrisa –
On ma ataki w czasie snu zupełnie jak ja, ale to pewnie też
wiedziałeś, prawda?
- W momencie kiedy
zasnęłaś w celi. Wtedy wiedziałem już prawie wszystko.
- Wszystko czyli, co?
Zapadła cisza. Nie
odezwał się tylko z uporem wpatrywał się w jej oczy. Jednak ona
również nie należała do tych którzy odpuszczają. Cicha walka
mogłaby trwać długo gdyby nie zachrypnięty głos.
- Ona jest taka jak ja,
prawda?
Wszyscy skierowali wzrok
na kanapę. Chris siedział, zgarbiony i trzymał się za ramię z
bólem wypisanym na twarzy.
- Dlatego sam chciałeś
się tym zająć. - kontynuował słabym tonem, jakby każde słowo
kosztowało go masę energii – Wolałeś się upewnić i utrzymać
to w sekrecie, żeby powiedzieć w odpowiednim momencie. Odpowiednim
dla ciebie. - ton ze zduszonego zmieniał się w oskarżycielski –
Zawsze tak robisz. Zaskakujesz wszystkich i cieszysz się z tego.
Napawasz się tym, że wiesz coś czego inni nie wiedzą. Myślałem,
że mamy to za sobą.
- Trzech na jednego to
nie jest uczciwa walka – stwierdził Drake
- A czy kiedykolwiek
grałeś fair? - odgryzł się
W tym momencie coś w nim
pękło. Z twarzy znikł przyjemny i sarkastyczny wyraz. W oczach
pojawił się gniew.
- Nie moja wina, że
wszyscy jesteście tak ślepi, żeby nie potrafić łączyć pewnych
faktów. Otwórzcie oczy, a może wszystko zrozumiecie. Szczerze
mówiąc, dziwię się, że jeszcze na to nie wpadłeś, Chris.
Wiedziałeś, że z Alison jest coś nie tak. Mimo moich zapewnień i
tak nie odpuściłeś. To dlatego wczoraj byliście razem, wolę
nawet nie wiedzieć gdzie. Chciałeś ją rozgryźć, ale za słabo
ci to wychodzi.
Alison zaczęła się
gubić. Nie rozumiała co miał na myśli. Rozmowa nagle
skoncentrowała się na niej, mimo że wcale się tak nie zaczynało.
- O czym ty mówisz? -
Chris wstał z kanapy, trzymając się oparcia.
Drake zirytowany,
podszedł do niej. Jego ręka wystrzeliła w jej stronę, była
gotowa się obronić, ale on tylko zerwał naszyjnik z jej szyi. Nie
zwracając uwagi na ból, który musiał nastąpić w momencie
zetknięcia srebra ze skórą, rzucił wisiorek przyjacielowi. Mimo
osłabienia, złapał go bez problemu. Rozluźnił pięść i
wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył zawieszkę.
- Dałeś jej to? - był
zszokowany i zły – To pamiątka....
- Rodzinna. - dokończył
Drake
Alison zakręciło się w
głowie, kiedy zrozumiała sens jego słów. Wyraźnie usłyszała
głos matki „należał do twojego ojca”. Kevin najwyraźniej też
zrozumiał bo nagle zbladł.
- To wisiorek twojego
ojca? - spytał Drake'a
- Mojego. - poprawił go
Chris
Alison spojrzała na
niego zszokowana. Jakby klapki spadły jej z oczu. Wiedziała, że te
rysy wydają jej się znajome. Twarz niemal trójkątna, wystające
kości policzkowe, delikatne usta i długie rzęsy. Zupełnie jak u
jej matki.
- Nie wierzę. -
wydyszała nagle osłabiona
- Teraz rozumiesz? -
spytał Drake, wychodząc do kuchni i mamrocząc coś pod nosem o
tym, że jest głodny i zjadłby kawałek szarlotki.
- Ja nadal nie bardzo. -
stwierdził Chris
- Ten wisiorek należał
do mojego ojca. - szepnęła.
Chris spojrzał na nią
jak na jakąś obcą osobę. Jednak po chwili jego wzrok złagodniał.
Miała wrażenie, że zobaczył to samo co ona. Podobieństwo między
nią, a ojcem, tak jak ona widziała w nim matkę. Samanta
powiedziała jej, że jest podobna do ojca natomiast Chris musiał
odziedziczyć cechy po matce. Tylko jej brat nie żyje. Tak jej
powiedziano. Mogli mieć inną matkę. To pierwsze co przyszło
Alison do głowy, ale nie dało się zaprzeczyć, że Chris był jak
skóra zdjęta z Samanty. Z wyjątkiem oczu. Jasnoszarych jak jej
własne.
- To straszne. -
powiedział
Alison nie wiedziała
czego się spodziewać. Uścisków, płaczu szczęścia czy innych
rodzinnych wyznać, ale na pewno nie słów „ to straszne”.
- Co? - powiedziała
urażona – Niedawno jeszcze w ogóle nie wiedziałam o moim
prawdziwym ojcu. Teraz okazuje się, że mój zmarły brat, o którym
tak w woli ścisłości też nie miałam pojęcia, żyje. Kto jak
kto, ale to ja powinnam być tą bardziej zdruzgotaną i zagubioną.
Jakby tego było mało dzieje się ze mną coś dziwnego.
- Dlatego mówię, że
to straszne. - powiedział tak jakby po tym nagle zaczęła wszystko
rozumieć. - Teraz jestem na ciebie jeszcze bardziej wściekły. -
skierował się do Drake'a. - Wiedziałeś kim ona jest i co ją
czeka, ale postanowiłeś to przemilczeć, narażając ją na
niebezpieczeństwo.
- Właśnie dzięki
temu, że nic nie powiedziałem jest bezpieczna.
- Od razu powinieneś do
mnie przyjść. - skarcił go niczym starszy brat
- Chwila. - przerwał
Kevin. - Czyli czym właściwie jest Alison? Bo tego jeszcze nie
ustaliliśmy.
Wszyscy na niego
spojrzeli. Chris pierwszy odwrócił wzrok i załamany opadł na
kanapę, chowając twarz w dłoniach. Drake prawie zadowolony, cofnął
się pod ścianę, jedząc suszone owoce, które Bóg wie gdzie
znalazł, natomiast Alison ciężko oddychając spojrzała na Chrisa,
oczekując odpowiedzi.
- Chyba mamy przed sobą
długą rozmowę, siostrzyczko. - powiedział w końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz