poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 33

- Co to za Aeirin? - spytała Alison wpatrując się w swoje dłonie.
Siedziały w głównej hali budynku na ostatnim piętrze. Pomieszczenie nie zmieniło się od momentu, w którym była tutaj więziona, zaledwie niecałe dwa tygodnie temu.
- Nie znam jej osobiście, ale słyszałam o niej pogłoski. - mruknęła Ricki - Niektórzy twierdzą, że to czarownica, a jeszcze inni, że pewnego rodzaju demon. Niewiele osób widziało ją na własne oczy. Większość zwyczajnie kłamie. Wiem, że ci którzy z nią zadarli nie mają łatwo.
- Nie znam jej. Czego może chcieć ode mnie?
Bezradnie wzruszyła ramionami. Ricki wyglądała groźnie w tym swoim ciemnym stroju i ciężkich butach, ale Alison twierdziła, że to tylko zewnętrzna powłoka. Wyglądała młodo, być może była w tym samym wieku.
- Przepraszam za to, że na ciebie naskoczyłam wtedy na drodze. - powiedziała szczerze – Przestraszyłam się.
- W porządku. Ja zareagowałabym tak samo. - machnęła ręką – Wiem, że nie łatwo zapanować nad emocjami. Zwłaszcza twojemu rodzajowi.
- Więc wiesz o mnie. - stwierdziła nie zdziwiona – I o tym, że Chris jest moim bratem.
- Myślę, że to dobrze. Nie zaczęłyśmy najlepiej, ale wiem, że będziesz dla niego dobrą siostrą. On potrzebuje kogoś takiego jak ty. Nie tylko Drake'a, o którego musi się cały czas martwić.
- Byliście razem? - spytała zaciekawiona
Już za pierwszym razem kiedy widziała jakim wzrokiem Ricki patrzy na Chrisa, wiedziała, że coś ich łączy lub łączyło. W oczach miała miłość i troskę, jaką można zobaczyć u rodziców, patrzących na własne dziecko.
- To było dawno. - westchnęła – Byliśmy szczęśliwi, ale Chris zawsze ma coś czym musi się zająć i nigdy nie chciał mnie w to wciągać. Twierdził, że to dla mojego bezpieczeństwa, ale ja nie chcę obrońcy, ani bohatera. Sama potrafię o siebie zadbać. Myślę, że był dla mnie za dobry. Zwyczajnie do siebie nie pasowaliśmy.
Alison odchyliła się na oparcie sofy. Nadal była zmęczona, a ciało bolało ja niemal w każdym miejscu. Nie mogła się powstrzymać by nie wrócić myślami do wampira, który ją ugryzł. Miała wrażenie, że nadal czuje na skórze jego dotyk, nacisk ostrych kłów. Na domiar wszystkiego nie dowiedziała się co się stało z Kelly i sądząc bo nieuprzejmości wampira i tak by jej o tym nie powiedział. Nie wiedziała ile czasu minęło od tamtego zdarzenia, ale musiała zadzwonić do Kevina. Na pewno odchodził od zmysłów. Kiedy sięgnęła do kieszeni, ponownie zastała puste miejsce. No tak, przecież Drake zabrał jej telefon. Przynajmniej tak myślała.
- Więc jaka jest wasza teoria na temat tych wszystkich wydarzeń? - spytała by czymś zająć umysł
- Razem z Drake'iem nie mamy teorii. To on ją ma i nigdy nie liczyłam na to, że mi ją zdradzi. Działaliśmy razem, ale zgodził się na to tylko dlatego, że sam nie był w stanie się rozdzielić. Jestem pewna, że gdyby posiadałby taką umiejętność to odprawiłby mnie z kwitkiem. Musiał mieć oko na Chrisa i pozostawać na bieżąco. Nie przepadamy za sobą, ale to nie szkodzi. Przywykłam do tego, że czerpie satysfakcję z tego, że zawsze wie najlepiej. Taki już jest.
- Wiem coś o tym. - mruknęła pod nosem
- W środku jest jeszcze dzieciakiem, który uwielbia bawić się innymi, ale oddałabym wszystko by ktoś znaczył dla mnie tak wiele jak Chris dla Drake'a. Jeden umarłby dla drugiego bez mrugnięcia okiem.
Drzwi otworzyły się z rozmachem. Do hali wparował roztrzęsiony Chris. Ręce miał zaciśnięte w pięści, a twarz wykrzywiła się w gniewnym grymasie. Chciał iść od razu do korytarza, za którym mieściło się więcej pomieszczeń, w tym też ja sądziła Alison jego pokój, ale Ricki zastąpiła mu drogę. Zatrzymał się przed nią, ledwo hamując się przed atakiem złości.
- Co się stało? - spytała z niepokojem
- On znowu to robi. - warknął – Odpycha mnie od siebie nic nie wyjaśniając. Czegoś mi nie mówi. - krzyknął sfrustrowany i uderzył pięścią w ścianę. Biały tynk posypał się na podłogę.
- Hej. - złapała go za ramiona, starając się zapanować nad jego zdenerwowaniem.
- Niczego nie mogę się dowiedzieć. Zachowuje się tak samo jak po... - urwał nagle
- W porządku. Nie musisz tłumaczyć. Dokładnie wiem co masz na myśli.
- A ja nie. - przerwała Alison, którą niewiedza również zaczęła irytować.
- Nie mam siły tego znosić. - westchnął ciężko wypuszczając powietrze – Myślałem, że mogę mu ufać, ale on jest zbyt nieprzewidywalny.
- Dosyć tego. Pokażę mu gdzie jego miejsce. - syknęła Ricki
- Pozwól mi z nim porozmawiać. - zaproponowała
Oboje odwrócili głowy w jej stronę, lekko zmieszani.
- To nie jest dobry pomysł. - ostrzegła Ricki. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Chris złapał ją za rękę. Natychmiast na niego spojrzała, a jej oczy rozszerzyły się wyczekująco.
- Warto spróbować. - szepnął
- On nic nie powie. Znacie się od małego, a nie zdołałeś nakłonić go do mówienia. Dlaczego miałby powiedzieć jej. Bez obrazy. - szybko dokończyła
- Warto spróbować. - powtórzył
Alison nie wiedziała, czy potrafił się z nią komunikować bez słów, ale Ricki nagle opuściło napięcie. Jej ramiona opadły, a twarz powędrowała niżej.
- Skoro tak twierdzisz.
- Gdzie on jest? - spytała nabierając powietrza
- W sali treningowej.

* * *

Było tak ciemno, że Alison nie dostrzegła różnicy w pomieszczeniu. Na początku nawet pomyślała, że jest sama. Tylko ruch po prawej stronie upewnił ją, że tak nie jest. Drake stał do niej tyłem z głową pochyloną do przodu. Ruszyła cicho w jego kierunku, po raz kolejny nie mogąc się oprzeć, by rozejrzeć po pomieszczeniu. Sala była imponująca, mimo, że nie widziała jej w całej okazałości przez panujący mrok. Ciemna plama w podłodze znowu przyciągnęła jej uwagę. Może to basen? Skoro było tutaj wszystko inne co potrzebne do treningu to dlaczego miałoby nie być basenu? Problem polegał na tym, że sala znajdowała się na czwartym piętrze, ale czy to aż taka trudna sprawa by mieć dziurę wypełnioną wodą, kilkadziesiąt metrów nad ziemią?
Usłyszała głośny trzask, który przywrócił jej uwagę z powrotem do Drake'a. Po ruchach jego rąk, rozpoznała, że rzuca nożami w stronę ściany. Starała się ignorować fakt, że za każdym razem trafiał w sam środek tarcz.
- Kiedy byłam tu po raz pierwszy przyszłam z zamiarem zdarcia z ciebie skóry. Byłam wściekła, że mieszałeś mi w głowie. Teraz myślę, że kwestia mojego ojca była najprostszym faktem, jaki musiałam rozgryźć. - odparła ze smutkiem
Drake nie przestawał rzucać, ale każdy jego gest był coraz bardziej gwałtowny, pełen nieprzelanych emocji.
- Dlaczego nie korzystasz z pistoletów? - spytała z zainteresowaniem.
- Kiedy zostałabyś kilkakrotnie postrzelona, też nie chciałabyś ich używać. - mruknął, celując przedostatnim nożem
- Ja nie miałam dostępu do broni palnej. Poza tym zawsze uważałam, że noże są skuteczniejsze. Zaczęłam trening kiedy pojawiły się podejrzenia, że mogę się nie przemienić. Muszę, przyznać, że pierwszy raz widzę wilkołaka, który robi to zupełnie w innym celu.
- To znaczy?
Wypuścił sztylet. Ostrze ze świstem przecięło powietrze wbijając się aż po samą rękojeść w drewnianej tarczy.
- Ja nie miałam innej możliwości obrony, ty natomiast nie chcesz korzystać z innej.
Odwrócił się w jej stronę, z ponurym wyrazem twarzy.
- Dlaczego do mnie przyszłaś? - spytał neutralnym tonem
Przez moment się zawahała. Nie była pewna, czy powinna mówić to głośno, ale musiała dokończyć to co zaczęła.
- Potrzebuję twojej pomocy.
Jego oczy na chwilę rozszerzyły się z zaskoczenia. Zaraz jednak pojawił się pełen satysfakcji uśmieszek.
- W porządku.
Kiwnął na nią głową, nakazując iść za nim. Nie bardzo rozumiejąc, gdzie chciał iść, ruszyła w tym samym kierunku. Zmierzał do miejsca, gdzie była ciemna przestrzeń, którą na początku wzięła za basen. Jak się okazało była w błędzie. Czarna otchłań naprawdę była czarną otchłanią, dziurą w podłodze, przechodzącą przez wszystkie piętra. Patrząc z góry widziała każdy z segmentów. Po środku zwisała lina, którą chwycił.
- Gotowa?
- Nie możemy zejść schodami?
Nie wiedziała czy boi się zeskoczyć z czwartego piętra za zabezpieczenie mając jedynie cienką linę, czy raczej schodzenie po schodach wydaje się jej normalniejsze. Przecież ona nigdy nie była zwyczajna. Zawsze była szalona i działała wyłącznie dla zabawy, ale ostatnie wydarzenia mogły nie dać jej okazji do chwil rozrywki. Zamierzała skorzystać z każdej szansy.
- Co mam robić? - spytała nabierając powietrza
- Trzymać się. - prychnął ukrywając śmiech.
Złapał drugą ręką linę trzymając ją blisko przy sobie. Wykonał pełen gracji skok i owijając nogi dookoła sznura, zsunął się na parter. Kiedy na niego patrzyła, to wydawało jej się całkiem łatwe. Wiedząc, że teraz jej kolej mocno zacisnęła dłonie dookoła liny. Była szorstka i twarda w dotyku. Nie miała wątpliwości, że wytrzyma jej ciężar, nie była jednak pewna czy to ona da radę się utrzymać. Napinając mięśnie rąk uniosła się do góry i okręciła nogi dookoła sznura. Powoli zaczęła przesuwać się w dół, naprężając każdą część swojego ciała. Nie wyglądało to tak elegancko i błaho jak w przypadku Drake'a. Ręce szybko zaczęły ją boleć i już w połowie drogi, zaczęła się bać, że nie da rady. Widząc na dole wyczekującego Drake'a, na którego twarzy pojawiło się zaciekawienie, postanowiła nie dać mu tej satysfakcji. Choćby miała sobie potem uciąć ręce, zrobi to sama, bez jego pomocy. Poluźniła trochę uścisk przyspieszając zsuwanie się. Czuła jak skóra na jej dłoniach płonie, od ostrego włókna.
Kilka chwil potem była już na ziemi, bezpiecznie stojąc na betonowej podłodze. Z trudem rozchyliła palce, ukazując zdartą skórę na każdym z nich. Wytarła dłonie o spodnie i schowała ręce do kieszeni bluzy.
- Mogłaś zejść schodami. - stwierdził patrząc na ciemne plamy, które pozostawiła na nogawkach jeansów.
- W porządku. To nic wielkiego. Poza tym twoje nie wyglądają lepiej. - zauważyła.
Spojrzał na własne dłonie, marszcząc brwi.
- Zaraz się zagoi. - wzruszył ramionami
- Wcale nie.
Spojrzał na nią spode łba. Nastała chwila ciszy. Zdawała sobie sprawę, że jeśli powie coś więcej odnośnie jego zdrowia, skończy się to kłótnią. Dobrze wiedziała, że nie jest to jego ulubiony temat do rozmowy.
- Więc gdzie idziemy? - spytała
- Zależy czego ode mnie oczekujesz.
Spojrzała w górę. Ricki z Chrisem znajdowali się pięć pięter wyżej. Być może byli sobą na tyle zajęci by mogła spokojnie z nim porozmawiać, nie bojąc się, że ktoś ich podsłuchuje.
- Nie wiem co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru. - przyznała uciekając od niego wzrokiem. - Ja zemdlałam i … nie rozumiem dlaczego tak się stało.
Objęła się ramionami, chowając przed jego spojrzeniem. Nie czuła się dobrze z tym jaka była słaba. Obawiała się jednak, że gdyby wiedziała co się stanie i tak poszłaby do tego wampira.
- To było wczorajszego wieczoru. Byłaś nieprzytomna przez prawie dwadzieścia cztery godziny.
Jej oczy momentalnie się rozszerzyły. Nie mogła uwierzyć w jego słowa. Jej myśli natychmiast powędrowały w stronę Kevina. Musiał odchodzić od zmysłów.
- Oddaj mi mój telefon. - zażądała
- Nie mam go.
- Jak to go nie masz? - zdenerwowała się
- Musiał mi wypaść kiedy lecieliśmy nad miastem. Swoją drogą twoja obecność nieźle wpływa na kondycję Chrisa. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak łatwo i szybko się przemienił.
- Skąd... - urwała. Nie było sensu pytać. - Myślisz, że to przez więź? - przynajmniej nie musiała nic wyjaśniać skoro i tak wszystko już wiedział. Co nadal było dla niej niepojęte.
- Wiem, że to przez więź. Wasze zdolności się mieszają kiedy jesteście blisko siebie.
- Nie rozumiem.
Głęboko westchnął, jakby był zirytowany faktem, że to on musi odgrywać rolę ojca, który wyjaśnia dziecku, że zabawa zapałkami jest niebezpieczna. Właśnie taki wyraz twarzy przybrał. Stłumione zdenerwowanie spowodowane brakiem wiedzy o rzeczach oczywistych. Cóż. Alison miała krótsze doświadczenie w sprawach Zmiennokształtnych, mimo, że była nią od zawsze.
- Kiedy byliście na wyspie Darren nic wam nie tłumaczył? - widząc jej coraz bardziej rozszerzające się oczy, postanowił nie czekać na odpowiedź. - Każdy z Zmiennokształtnych rodzi się z niezwykłym darem. Przekraczającą pojęcie mądrością i siłą. Ponieważ was jest dwoje, te umiejętności zostały rozdzielone. Nie skłamie mówiąc, że Chris nigdy nie był dobrym wojownikiem, ale nigdy nie wątpiłem w jego inteligencję i siłę umysłu. Może to i dziwne, ale musiałaś przejąć tą część. Przemiana będzie dla ciebie łatwiejsza niż dla niego. Najwyraźniej kiedy próbował dostać się do twojego umysły, co przychodziło mu łatwiej niż tobie zagarnął trochę twojej siły.
- Skąd to wszystko wiesz? - nie wytrzymała i musiała zadać to pytanie
- Czytałem, słyszałem... Kiedy dowiedziałem się, że Chris jest Zmiennokształtnym chciałem się więcej dowiedzieć o tym gatunku. Noce przesiadywałem przy książkach. Na początku nie wierzyłem w całe to bajanie o sile i mądrości. Nigdy nie uważałem Chrisa za jakiegoś herosa. Potem dowiedziałem się o tobie. Poskładałem wszystko do kupy i BUM! Kopalnia wiedzy zdobyta!
- Niewiarygodne. - szepnęła
- I nie martw się o Kevina. Napisałem mu wiadomość, że wszystko z tobą w porządku, co zapewne i tak go nie usatysfakcjonowało.
Zignorowała jego uwagę, myślami wracając do tamtego wieczoru. Czuła się taka słaba w objęciach tego wampira. Zupełnie jakby wysysał z niej całą energię. Całkowicie tego nie rozumiała. Nie bojąc się reakcji Drake'a na to, że znowu czegoś nie wie, spytała.
- Dlaczego wtedy zemdlałam? Jak tylko poczułam jego kły przebijające moją skórę....
Nagle karcąco machnął palcem w jej kierunku.
- To co zrobiłaś było głupie. Jak mogłaś tak po prostu dać się ugryźć wampirowi. Co ty sobie myślałaś?
Rozdziawiła usta, nie spodziewając się takiej agresji z jego strony.
- Musiałam ratować przyjaciółkę. - zaczęła się bronić
- Doskonale ci to wyszło. - prychnął zirytowany
- Obiecał mi, że powie co się z nią stało.
- Nie trzeba otwierać żyły przed wampirem by się dowiedzieć co jej zrobił.
Cofnęła się o krok. Nie dopuszczała myśli, że Kelly nie żyje. To nie mogła być prawda. Jednak kiedy przypomniała sobie wygłodniałe spojrzenie tamtego wampira... Jak mogła być tak naiwna? Zapewne wysuszyłby ją do cna gdyby Drake się nie zjawił. Nie musiałby wtedy spełniać danego słowa, które prawdopodobnie było nic nie warte. Postaci, która teraz taksowała ją śmiertelnie przeszywającym spojrzeniem, zawdzięczała życie.
- Uratowałeś mnie. - powiedziała cicho. Była na skraju załamania. Nie poznawała samej siebie. Mogła udawać, że jest silna, ale to wszystko trwało zbyt długo. Nie miała już siły. Teraz kiedy patrzyła wstecz, analizując całe jej postępowanie doszła do jednego, strasznego wniosku. Cała jej egzystencja nigdy nikomu nie wyszła na dobre. - Jestem do niczego.
Zachwiała się na nogach. Przed upadkiem uratowała ją pobliska ściana. Przywarła plecami do jej chłodnej powierzchni, nieco rozświetlając sobie w głowie. Osunęła się na ziemię z trudem powstrzymując łzy. Drake zauważył jej kruchy stan i ukucnął tuż obok. Jego błękitne oczy wpatrywały się w nią jak zaczarowane.
- To nie prawda. - odpowiedział pewnym tonem
Zaczęła gorączkowo potrząsać głową. Nie chciała by ja pocieszał, ale potrzebowała tego. Potrzebowała ciepłych słów otuchy, cennych rad, a przede wszystkim potrzebowała poczuć się bezpieczna Jedyne co mogła zrobić, by całkowicie nie popaść w histerię, to zarzucić mu ręce na szyję, chowając twarz tuż przy jego szyi. Czuła jak jego ciało się napina z zaskoczenia takim obrotem wydarzeń. Powoli objął ją ramionami. Nie chciała pokazywać jaka jest słaba, ale nie potrafiła dalej radzić sobie sama. Była za młoda by stanąć naprzeciw tylu problemom. Pragnęła podzielić z kimś ciężar tego brzemienia. W środku, jakaś jej niewielka część cieszyła się, że to właśnie w jego objęciach się znalazła. Dotyk jego ciepłych dłoni spoczywających na jej plecach działał na nią kojąco. Niemal zapominała o świecie jaki ją otaczał. Zupełnie jakby czas się zatrzymał, dając jej szansę nacieszyć się chwilą.
- Przepraszam. - wydukała
- Jeśli właśnie o taką pomoc ci chodziło, to nie mam nic przeciwko. - zażartował.
Mimo woli jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Już nie miało dla niej znaczenia, co powinna zrobić, o czym myśleć. Pozwoliła sobie na moment ukojenia, którego już od dawna tak bardzo pragnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz