Następny tydzień był
dla Alison istną męczarnią. Każdego dnia spotykała się z
Chrisem, by sprawdzić czy to co mówił Darren było prawdą.
Godzinami siedzieli naprzeciwko siebie starając się wniknąć w
umysł drugiej osoby. Alison wątpiła by tak to miało działać,
ale Chris upierał się, że potrafi wyczuć jej emocje jak swoje
własne. Nie wierzyła mu do momentu, aż osobiście tego
doświadczyła. Miała wrażenie, że ktoś wwierca się w jej umysł
odkrywając go warstwa po warstwie. Z krzykiem wstała, puszczając
jego dłonie i zrywając w ten sposób połączenie. Zażądała by
już więcej tego nie robił. To co siedziało jej w głowie było i
wyłącznie jej sprawą. Gdyby chciała się tym podzielić zrobiłaby
to w inny sposób. Ku wielkiej uldze obiecał, że przestanie jeśli
jej uda się zrobić to samo. Jednak nie wiedziała jak ma się za to
zabrać. Próbowała się powołać na więź, która ich łączyła,
skupiała się na ich złączonych dłoniach jakby to one były jej
drogą. Spędzone tak popołudnia okazały się daremne. Ani razu nie
udało jej się dotrzeć do brata w ten sposób, przez co była
jeszcze bardziej sfrustrowana. Nie dość, że zawsze myślała, że
jest odmieńcem w świecie wilkołaków, to teraz jeszcze nie
potrafiła być zmiennokształtnym.
- Może spróbuj dotknąć
jego głowy? Powinno być łatwiej. - zaproponował Kevin
Kiedy Alison powiedziała
mu co tak naprawdę jest między nią a Chrisem, przyjął to
zaskakująco spokojnie. Wydawał się nawet zafascynowany niczym
naukowiec tuż przed swoim wielkim odkryciem.
- Nie potrafię tego
zrobić. - westchnęła zmęczona – Nie możemy wrócić do
przygotowań mojej pierwszej przemiany?
- Będzie łatwiej jeśli
nauczymy się korzystać z więzi. - powiedział Chris, wstając z
podłogi – Darren miał rację, mówić, że to jest dla ciebie
pewna szansa. Poza tym jeśli coś pójdzie nie tak pociągniesz mnie
za sobą. Dlatego wolę być pewny, że jesteś gotowa, zamiast na
ślepo rzucać się w przepaść.
- Nawet jakbyś miał
otwarte oczy to i tak mógłbyś nie przeżyć skoku z przepaści. -
stwierdziła z goryczą
Spojrzał na nią
wzrokiem pozbawionym nadziei z nutą rozczarowania. Zupełnie jakby
oczekiwał wypasionego motoru, a zamiast tego dostał zardzewiały
rower. Nie chciała być dla niego jak stary rower, ale miała dość
czekania. Bała się przemiany i wolała mieć ją jak najszybciej za
sobą.
- Czasami myślę, że
to Drake mógłby być twoim bratem, a nie ja. Jesteście tak samo
niecierpliwi i w przerażający sposób lubicie ryzykować. -
stwierdził głosem pozbawionym emocji.
Alison nie musiała
wkradać się do jego umysłu, by wiedzieć, że wybudował ogromny
mur za którym ukrył swój strach o Drake'a. Minęło już tyle
czasu, a on nadal nie wrócił do domu. Nawet Kevin, który za nim
nie przepadał zaczął się niepokoić.
- Dowiedziałeś się
czegoś nowego w sprawie Juana? - odchrząknął Kevin, przerywając
ciszę.
Razem z Alison powtórzyli
Chrisowi opowieść Olivii. Obiecał, że przyjrzy się tej sprawie,
ale teraz przemiana siostry była dla niego najważniejsza. Alison
zaczynała myśleć, że to wszystko przez to, że dowiedział się o
ich więzi. Jeśli zainteresował się nią tylko dlatego, że bał
się o swoje życie, to było to bardziej niż okrutne. Po całym
tygodniu spędzonym z nim razem, naprawdę zaczęła się do niego
zbliżać i traktować jak bliską i ważną dla niej osobę.
- Pracuję nad tym. -
oznajmił – Obawiam się, że będziemy potrzebować pomocy naszego
czarownika, co niezbyt mnie cieszy.
- Niby dlaczego
potrzebujesz tego samolubnego, chciwego dupka? - zdenerwowała się
Alison
- On ma wiele wad, ale
kobieta, której krew pił Juan mogła być czarownikiem. Słyszałem
pogłoski, że krew władających magią może mieć niezwykłe
właściwości, ale muszę się upewnić. Jeśli to prawda istnieje
spora szansa, że Darren ją zna. Dzięki temu szybciej do niej
dotrzemy.
- Jeśli zechce nam
pomóc, a raczej w to wątpię. - stwierdziła oschle
- Postaram się o to by
wolał nam pomóc. - to nie była pogróżka, ale Alison i tak
przeszedł dreszcz.
Podczas tego krótkiego
tygodnia zdążyła się przekonać, że jej brat mimo ogólnego
spokoju i umiejętności panowania nad emocjami, potrafi być tym
złym. Rzadko się denerwował, ale kiedy już doprowadzał się do
tego stanu to na maksa. Podczas ich psychicznych treningów, nie
ustępował i kazał Alison się skupić, nawet kiedy już zupełnie
nie miała siły. Mogłoby się wydawać, że siedzenie naprzeciwko
siebie w cichej medytacji nie będzie czymś trudnym, jednak dotarcie
do czyjejś głowy było tak męczące jak pięciogodzinny maraton.
Każdego wieczoru, Alison bez sił opadała na kanapę, niemal
natychmiast zasypiając.
- Na dzisiaj koniec. -
oznajmił zabierając swoja kurtkę z wieszaka. - Wracam do siebie.
Widzimy się jutro.
Pomachała mu na
pożegnanie, jednocześnie siadając na fotelu. Mimo, że była
zmęczona tak jak zawsze, to była za to wszystko wdzięczna. Lekcje
z Chrisem odwracały jej uwagę od przeszłych wydarzeń. Nie było
jej łatwo pogodzić się ze śmiercią matki. Mimo, iż Kevin
twierdził, że jej nocne koszmary ustały, to niejednokrotnie nagle
budziła się z płaczem. Wątpiła by kiedykolwiek to usłyszał,
ale nawet jeśli w dzień zapominała o koszmarnej rzeczywistości to
ta i tak powracała do niej nocami. Martwiła się o zbyt wiele spraw
by spokojnie egzystować.
Przypominając sobie
nagle, powiedziała:
- Będziesz miał coś
przeciwko jeśli dzisiaj wieczorem wyjdę z domu? - Widziała jak
zaczął nabierać podejrzeń, więc szybko wyjaśniła – W twojej
szafie mam niewiele ubrań. Muszę kupić kilka nowych. Słyszałam,
że jedna z galerii jest otwarta całą noc.
- Masz pieniądze? -
zdziwił się
- Kilka oszczędności.
Uniósł brew, krzywiąc
się. Po długim westchnięciu, wyciągnął portfel i wręczył jej
kilka banknotów.
- Nie musisz. Przecież
i tak płacisz za moje utrzymanie.
- Po prostu weź. -
oznajmił stanowczo. - Rodzice dokonali wpłaty na moje konto, po tym
jak się dowiedzieli... Nie chcę nic mówić, ale chyba coś knują.
- Co masz na myśli? -
zainteresowała się, chowając pieniądze do kieszeni.
- Nie jestem pewien, ale
chyba sprowadzają policję na fałszywy trop. Na razie nikt nie wie
o tym, że straciłaś matkę, ale jeśli tak się stanie... Według
prawa jesteś osobą niepełnoletnią.
- Że niby wyślą mnie
do sierocińca?
- Nie wiem. W
przeciwieństwie do matki, nie znam się na biurowych sprawach. Póki
co możesz czuć się bezpieczna jeśli o to chodzi. Postaram się
wybadać sytuację i dowiedzieć co tak naprawdę wyczyniają.
* * *
Wewnątrz było tak
gorąco jak zapamiętała, podczas swojej ostatniej wizyty. Zespół,
który grał na małej scenie był inny, ale rodzaj muzyki pozostał
ten sam. Ciche, rytmiczne brzmienie. Coś na pozór jazzu. Alison
siedziała przy barze, zwrócona przodem do parkietu. Ponownie
rozpoznała kilka osobników o niezwykle bladej skórze i
hipnotyzującej giętkości ciała jakiej pozazdrościłby najlepszy
gimnastyk. Wyglądali jakby unosili się nad ziemią, wyginając
swoje ciała w płynnych ruchach dostosowanych do muzyki. Musiała
przyznać, że wampiry wyglądały niezwykle seksownie, a zarazem
niebezpiecznie.
- Coś podać? - spytał
rosły kelner pukając palcami w ladę.
- Nie dziękuję. -
odpowiedziała najmilszym tonem na jaki tylko było ją stać.
- Szukasz kogoś?
Nagle się spięła, a
jej serce wykonało dziki podskok.
- Aż tak to widać?
- Nerwowo rozglądasz
się po sali od ponad godziny i ani razu nie poprosiłaś o nic do
picia, ani nie wyszłaś na parkiet. Wnioskuję, że albo jesteś z
kimś umówiona, albo kogoś szukasz.
Zmierzyła go
spojrzeniem. Nie była pewna, ale kiedy była tutaj z Chrisem, barman
wyglądał podobnie.
- Właściwie to mógłbyś
mi pomóc. - stwierdziła jeszcze szerzej się uśmiechając –
Szukam pewnego wilkołaka. Wysoki blondyn z opalenizną i niemiłym
spojrzeniem...
- Wilkołak?
Przez moment się
zawahała. Trochę ją zaskoczyło, że barman wie o istotach
nadnaturalnych. A może sam był czymś więcej niż człowiekiem?
- Tak.
- Domyślam się, że
chodzi o Rayley'a z nazwiskiem Addison. Dość często tu bywa.
Szwenda się z wampirami. - podciągnął rękaw czarnej koszuli i
spojrzał na zegarek – Zazwyczaj przychodzi około północy.
Niedługo powinien tutaj być.
- Dzięki.
Z powrotem odwróciła
się, ale tym razem w stronę drzwi. Jak tylko wejdzie do środka ma
zamiar mu wygarnąć. To on jako ostatni był z Kelly. Po tym jak
Alison pojechała do jej domu i zastała jedynie matkę przyjaciółki
twierdzącą, że jej córka wyjechała do innego stanu służbowo,
naprawdę się zaniepokoiła. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby
nie fakt, że podobno wyjazd sponsorował hotel, w którym już nie
pracowała. Coś musiało się wydarzyć. Kelly nie mogła od tak
wyjechać i nic jej nie wspomnieć. Były ze sobą na tyle blisko by
informować się nawzajem o takich sprawach. Przynajmniej Kelly tak
robiła, bo Alison nigdy nie odważyła się wyjawić prawdy o tym,
kim jest. Jej przyjaciółka zbyt twardo stąpała po ziemi by być
gotową na takie oświadczenie. Wydawało się, że dzięki temu
utrzyma jej życie w bezpieczeństwie. Najwyraźniej nie do końca
miała rację. Przeczuwała, że stało się coś złego. Nie
potrafiła określić tego przeczucia, ale wszystko mówiło jej, że
nie jest dobrze. Zupełnie jakby ktoś stał tuż obok niej i
podsyłał jej czarne scenariusze. Modliła się by było inaczej. To
tylko jakieś nieporozumienie – powtarzała w myślch.
Miała szansę się
przekonać, kiedy napotkała znajomą twarz, wchodzącą przez główne
drzwi. Niczego nieświadomy, ruszył prosto w stronę baru. Alison
niepozornie odwróciła się w stronę lady, pochylając nad do
połowy pełną szklanką, którą ktoś zostawił. Widziała
spojrzenie barmana, który powstrzymywał się od śmiechu. Nic nie
powiedział tylko podszedł do Rayley'a, który umiejscowił się
obok i bez słowa podał klientowi szklankę brązowego płynu.
Alison domyśliła się, że to whisky, po charakterystycznym
zapachu. Nabierając powietrza i zbierając się w sobie,
wyprostowała się stając tuż przed nim. Gotowy by ją odgonić
odwrócił wzrok. Zamarł z otwartymi ustami i niemal od razu
zastąpił je łobuzerskim uśmiechem.
- Znowu cię tu widzę.
Mam się szykować do odebrania ciosu w nos.
- Należało ci się. -
burknęła – Możesz skończyć nie tylko ze złamanym nosem, jeśli
nie powiesz mi co zrobiłeś Kelly.
- Komu? - spytał
szczerze zaskoczony
- Byłeś z nią tego
wieczoru. - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Mogła się
spodziewać, że jej przyjaciółka okaże się dziewczyną na jedną
noc.
Ostentacyjnie popukał
się palcem w brodę.
- Ach! Ta urocza
blondynka? Nie widziałem jej.
- Ja też nie. Dlatego
tutaj jestem. Nie odbiera moich telefonów, a jej matka twierdzi, że
wyjechała.
- To nie moja sprawa. -
powiedział biorąc szklankę z drinkiem i opuszczając swoje
miejsce.
Chwyciła go za ramię,
powstrzymując od odejścia.
- Byłeś za nią
odpowiedzialny. Powiedz mi co się stało po moim wyjściu.
- Skoro tak jest ci
bliska czemu ją zostawiłaś? - spytał znudzonym tonem
Mocniej zacisnęła
palce, domagając się odpowiedzi. Nie zamierzała mu odpuścić.
Widząc jej upór głośno westchnął.
- Zostawiła mnie od
razu jak wyszłaś. Użyła kilka niecenzuralnych słów i poszła
zabawić się z kimś innym.
- Z kim?
Uśmiechnął się
zadowolony. Chwycił jej brodę i odwrócił głowę w stronę
przeciwległych loży.
- Z nim. - wskazał na
wysoką postać o czarnych nastroszonych włosach i mięśniach tak
dużych, że Alison dziwiła się, że koszulka, którą miał na
sobie jeszcze nie pękła. - Powodzenia skarbie. - szepnął po czym
ruszył w stronę parkietu.
Alison potrzebowała
chwili by dojść do siebie. Cóż. Mężczyzna zdecydowanie był w
typie Kelly. Przerośnięty mięśniak o taksującym spojrzeniu. Nie
mogła wiedzieć w co się pakuje, podchodząc do niego. Alison
wiedziała i to ją niepokoiło. Uwzględniając fakt, że facet był
wampirem, zaczęła utwierdzać się w swoich czarnych scenariuszach.
Podejrzewała co mogło się wydarzyć. Obejrzała wystarczająco
dużo filmów. Kelly mogła okazać się dla niego jedynie posiłkiem.
Nabierając powietrza i z
sercem bijącym zaskakująco szybko, ruszyła w jego stronę. Nie
miała pojęcia co ma mu powiedzieć, jak zacząć rozmowę. Miała
ochotę odwrócić się i uciec, ale chodziło o jej przyjaciółkę.
Zmagała się ze sobą, aż do momentu, w którym zauważył, że
idzie w jego kierunku. Nie było odwrotu. Co ma być to będzie. -
pomyślała. Czuła się zupełnie bezbronna i mała w porównaniu z
energią emanującą od niego. Zupełnie jakby powietrze było
naelektryzowane. Z każdym kolejnym krokiem miała wrażenie, że jej
skóra jest muskana przez drobne błyskawice. Nigdy nie doświadczyła
czegoś podobnego. Z drugiej strony nigdy nie była tak blisko innego
wampira.
Mężczyzna zmierzył ja
wzrokiem od dołu do góry, zatrzymując spojrzenie na szyi.
Dostrzegła to i poczuła, że zaraz zemdleje. Nie mogła opanować
szaleńczego bicia własnego serca.
Uciekaj stąd! - wszystko
w niej krzyczało.
Pokonała dzielącą ich
odległość i w kompletnym bezruchu stanęła tuż przed nim. Jego
oczy były ciemne i głębokie niczym otchłań piekła. Wpatrywał
się w nią wyczekująco.
- Więc. .. - musiała
kilka razy odchrząknąć, by jej głos powrócił do swojej
normalnej barwy – Ja...
- Sierściuch po tej
stronie baru? - odezwała się jakaś kobieta mijająca ich w drodze
do stolika.
Alison usłyszała głośny
i wymowny syk, wymierzony w stronę kobiety. Natychmiast spoważniała
i potulnie wróciła na swoje miejsce.
- Wybacz. - powiedział
odwracając się z powrotem – Naruszyłaś naszą strefę. To jest
jednoznaczne z pewnymi komentarzami.
- Nie tylko ja to
zrobiłam. - ponownie nabrała powietrza. - Ponad tydzień temu,
przyszła do ciebie dziewczyna. Blondynka o kręconych włosach. Była
naprawdę pijana. Nie widziałam jej od tamtej nocy.
- Pamiętam. -
powiedział bez zastanawiania
- Chcę wiedzieć co się
z nią stało. - powiedziała starając się brzmieć stanowczo
Zrobił krok w jej
stronę. Z trudem zwalczyła odruch by się odsunąć. Patrzył
wprost na nią. Miała wrażenie, że chłód obejmuje całe jej
ciało, ale na Boga nie miała zamiaru się poddać. Chodziło o
Kelly. Była jej to winna.
- Naprawdę dobrze
bawiła się tej nocy. - ściszył głos – Była trochę zagubiona,
ale sprawiłem, że inaczej spojrzała na świat.
- Co to znaczy?
Nie odpowiedział.
- Powiedz mi. Muszę ją
odnaleźć.
- Za wszelką cenę? -
zaciekawił się.
Chciała coś
odpowiedzieć, ale zastygła w bezruchu, wstrzymując powietrze w
płucach.
- Powiem ci gdzie jest.
- oznajmił – Ale ostatnio nie miałem okazji posmakować krwi
istoty, która potrafi się przeobrażać.
Zignorowała fakt, że
wiedział kim ona jest. Najwyraźniej było to oczywiste dla
większości istot. Zupełnie jakby miała wypisane to na czole.
- Chcesz wysuszyć mnie
z krwi?
Zaśmiał się pod nosem.
- Nie aż tak. Kilka
łyków mi wystarczy.
Każda komórka jej ciała
protestowała, nakazała uciekać, ale mogła powiedzieć tylko
jedno. Kimkolwiek był stojący przed nią wampir, śmiertelnie ją
przerażał i nie wyglądał na byle kogo. Wyraz jego twarzy mówił,
że nie ma co się targować. To była niepodważalna cena za
informację.
- Obiecujesz, że potem
powiesz mi gdzie jest?
- Klnę się na moje
niebijące serce. - odparł
Nie pamiętała czy coś
mu odpowiedziała, albo czy dała jakiś znak, ale wampir wyciągnął
w jej stronę dłoń. Delikatnie odgarnął włosy z jej szyi. Kiedy
jego palce dotknęły wrażliwej skóry, zadrżała. Zamknęła oczy,
kiedy się pochylił. Jego usta były zimne kiedy zetknęły się z
jej szyją. Serce tłukło się o jej żebra. Poczuła nacisk kłów
na tętnicy. Przygotowała się na ból, zaciskając pięści, ale on
nie nadszedł. Było to zaledwie lekkie nakłucie, prawie
niewyczuwalne, ale już z pierwszym łykiem wiedziała, że coś jest
nie tak. Nagle zakręciło jej się w głowie, obraz na moment się
zaciemnił. Kolana jej się ugięły, ale podtrzymał ją przed
upadkiem. Miała ochotę go odepchnąć, ale mięśnie odmówiły jej
posłuszeństwa. Ręce bezwładnie opadły wzdłuż jej ciała.
Spojrzała na sufit, który wirował przed jej oczami, jakby był
zaczarowany. Nie słyszała już muzyki dobiegającej ze sceny.
Wszystkie jej zmysły były przytłumione. Zaczęła drżeć.
Opanował ją przeszywający chłód. Czyżby jednak skłamał? Czy
tak wyglądała śmierć? Zamrugała by przywrócić panowanie nad
własnym ciałem. Niestety obraz nadal wirował, a ciało wydawało
się więcej do niej nie należeć. Była zupełnie bezbronna. Nie
mogła nic zrobić, by się uwolnić. Zamknęła oczy powoli
odpływając.
Nagle poczuła mocne
szarpnięcie, jakby ktoś siłą wyrwał ją obłędu. Kiedy
rozchyliła powieki, zorientowała się, że leży na podłodze. Nie
wiedziała co się stało do momentu, aż zobaczyła wampira
zbierającego się do wstania z posadzki. Ściana za nim była
popękana, jakby ktoś mocno w nią czymś rzucił. Rozjaśniło jej
się w głowie, kiedy usłyszała znajomy głos, za którym o dziwo
się stęskniła.
- Tknij ją jeszcze raz,
a wyrwę ci te brudne zęby z korzeniami.
Wampir głośno się
zaśmiał stając naprzeciw.
- Możesz spróbować.
Obraz znów zaczął
wirować, by ponownie się zaciemnić. Tak bardzo chciała pozostać
przytomna. Niestety ciemność nie pozostawiła jej wyboru.
Pochłonęła ją, całkowicie odcinając od rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz