środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 31

Następny tydzień był dla Alison istną męczarnią. Każdego dnia spotykała się z Chrisem, by sprawdzić czy to co mówił Darren było prawdą. Godzinami siedzieli naprzeciwko siebie starając się wniknąć w umysł drugiej osoby. Alison wątpiła by tak to miało działać, ale Chris upierał się, że potrafi wyczuć jej emocje jak swoje własne. Nie wierzyła mu do momentu, aż osobiście tego doświadczyła. Miała wrażenie, że ktoś wwierca się w jej umysł odkrywając go warstwa po warstwie. Z krzykiem wstała, puszczając jego dłonie i zrywając w ten sposób połączenie. Zażądała by już więcej tego nie robił. To co siedziało jej w głowie było i wyłącznie jej sprawą. Gdyby chciała się tym podzielić zrobiłaby to w inny sposób. Ku wielkiej uldze obiecał, że przestanie jeśli jej uda się zrobić to samo. Jednak nie wiedziała jak ma się za to zabrać. Próbowała się powołać na więź, która ich łączyła, skupiała się na ich złączonych dłoniach jakby to one były jej drogą. Spędzone tak popołudnia okazały się daremne. Ani razu nie udało jej się dotrzeć do brata w ten sposób, przez co była jeszcze bardziej sfrustrowana. Nie dość, że zawsze myślała, że jest odmieńcem w świecie wilkołaków, to teraz jeszcze nie potrafiła być zmiennokształtnym.  
- Może spróbuj dotknąć jego głowy? Powinno być łatwiej. - zaproponował Kevin
Kiedy Alison powiedziała mu co tak naprawdę jest między nią a Chrisem, przyjął to zaskakująco spokojnie. Wydawał się nawet zafascynowany niczym naukowiec tuż przed swoim wielkim odkryciem.
- Nie potrafię tego zrobić. - westchnęła zmęczona – Nie możemy wrócić do przygotowań mojej pierwszej przemiany?
- Będzie łatwiej jeśli nauczymy się korzystać z więzi. - powiedział Chris, wstając z podłogi – Darren miał rację, mówić, że to jest dla ciebie pewna szansa. Poza tym jeśli coś pójdzie nie tak pociągniesz mnie za sobą. Dlatego wolę być pewny, że jesteś gotowa, zamiast na ślepo rzucać się w przepaść.
- Nawet jakbyś miał otwarte oczy to i tak mógłbyś nie przeżyć skoku z przepaści. - stwierdziła z goryczą
Spojrzał na nią wzrokiem pozbawionym nadziei z nutą rozczarowania. Zupełnie jakby oczekiwał wypasionego motoru, a zamiast tego dostał zardzewiały rower. Nie chciała być dla niego jak stary rower, ale miała dość czekania. Bała się przemiany i wolała mieć ją jak najszybciej za sobą.
- Czasami myślę, że to Drake mógłby być twoim bratem, a nie ja. Jesteście tak samo niecierpliwi i w przerażający sposób lubicie ryzykować. - stwierdził głosem pozbawionym emocji.
Alison nie musiała wkradać się do jego umysłu, by wiedzieć, że wybudował ogromny mur za którym ukrył swój strach o Drake'a. Minęło już tyle czasu, a on nadal nie wrócił do domu. Nawet Kevin, który za nim nie przepadał zaczął się niepokoić.
- Dowiedziałeś się czegoś nowego w sprawie Juana? - odchrząknął Kevin, przerywając ciszę.
Razem z Alison powtórzyli Chrisowi opowieść Olivii. Obiecał, że przyjrzy się tej sprawie, ale teraz przemiana siostry była dla niego najważniejsza. Alison zaczynała myśleć, że to wszystko przez to, że dowiedział się o ich więzi. Jeśli zainteresował się nią tylko dlatego, że bał się o swoje życie, to było to bardziej niż okrutne. Po całym tygodniu spędzonym z nim razem, naprawdę zaczęła się do niego zbliżać i traktować jak bliską i ważną dla niej osobę.
- Pracuję nad tym. - oznajmił – Obawiam się, że będziemy potrzebować pomocy naszego czarownika, co niezbyt mnie cieszy.
- Niby dlaczego potrzebujesz tego samolubnego, chciwego dupka? - zdenerwowała się Alison
- On ma wiele wad, ale kobieta, której krew pił Juan mogła być czarownikiem. Słyszałem pogłoski, że krew władających magią może mieć niezwykłe właściwości, ale muszę się upewnić. Jeśli to prawda istnieje spora szansa, że Darren ją zna. Dzięki temu szybciej do niej dotrzemy.
- Jeśli zechce nam pomóc, a raczej w to wątpię. - stwierdziła oschle
- Postaram się o to by wolał nam pomóc. - to nie była pogróżka, ale Alison i tak przeszedł dreszcz.
Podczas tego krótkiego tygodnia zdążyła się przekonać, że jej brat mimo ogólnego spokoju i umiejętności panowania nad emocjami, potrafi być tym złym. Rzadko się denerwował, ale kiedy już doprowadzał się do tego stanu to na maksa. Podczas ich psychicznych treningów, nie ustępował i kazał Alison się skupić, nawet kiedy już zupełnie nie miała siły. Mogłoby się wydawać, że siedzenie naprzeciwko siebie w cichej medytacji nie będzie czymś trudnym, jednak dotarcie do czyjejś głowy było tak męczące jak pięciogodzinny maraton. Każdego wieczoru, Alison bez sił opadała na kanapę, niemal natychmiast zasypiając.
- Na dzisiaj koniec. - oznajmił zabierając swoja kurtkę z wieszaka. - Wracam do siebie. Widzimy się jutro.
Pomachała mu na pożegnanie, jednocześnie siadając na fotelu. Mimo, że była zmęczona tak jak zawsze, to była za to wszystko wdzięczna. Lekcje z Chrisem odwracały jej uwagę od przeszłych wydarzeń. Nie było jej łatwo pogodzić się ze śmiercią matki. Mimo, iż Kevin twierdził, że jej nocne koszmary ustały, to niejednokrotnie nagle budziła się z płaczem. Wątpiła by kiedykolwiek to usłyszał, ale nawet jeśli w dzień zapominała o koszmarnej rzeczywistości to ta i tak powracała do niej nocami. Martwiła się o zbyt wiele spraw by spokojnie egzystować.
Przypominając sobie nagle, powiedziała:
- Będziesz miał coś przeciwko jeśli dzisiaj wieczorem wyjdę z domu? - Widziała jak zaczął nabierać podejrzeń, więc szybko wyjaśniła – W twojej szafie mam niewiele ubrań. Muszę kupić kilka nowych. Słyszałam, że jedna z galerii jest otwarta całą noc.
- Masz pieniądze? - zdziwił się
- Kilka oszczędności.
Uniósł brew, krzywiąc się. Po długim westchnięciu, wyciągnął portfel i wręczył jej kilka banknotów.
- Nie musisz. Przecież i tak płacisz za moje utrzymanie.
- Po prostu weź. - oznajmił stanowczo. - Rodzice dokonali wpłaty na moje konto, po tym jak się dowiedzieli... Nie chcę nic mówić, ale chyba coś knują.
- Co masz na myśli? - zainteresowała się, chowając pieniądze do kieszeni.
- Nie jestem pewien, ale chyba sprowadzają policję na fałszywy trop. Na razie nikt nie wie o tym, że straciłaś matkę, ale jeśli tak się stanie... Według prawa jesteś osobą niepełnoletnią.
- Że niby wyślą mnie do sierocińca?
- Nie wiem. W przeciwieństwie do matki, nie znam się na biurowych sprawach. Póki co możesz czuć się bezpieczna jeśli o to chodzi. Postaram się wybadać sytuację i dowiedzieć co tak naprawdę wyczyniają.

* * *

Wewnątrz było tak gorąco jak zapamiętała, podczas swojej ostatniej wizyty. Zespół, który grał na małej scenie był inny, ale rodzaj muzyki pozostał ten sam. Ciche, rytmiczne brzmienie. Coś na pozór jazzu. Alison siedziała przy barze, zwrócona przodem do parkietu. Ponownie rozpoznała kilka osobników o niezwykle bladej skórze i hipnotyzującej giętkości ciała jakiej pozazdrościłby najlepszy gimnastyk. Wyglądali jakby unosili się nad ziemią, wyginając swoje ciała w płynnych ruchach dostosowanych do muzyki. Musiała przyznać, że wampiry wyglądały niezwykle seksownie, a zarazem niebezpiecznie.
- Coś podać? - spytał rosły kelner pukając palcami w ladę.
- Nie dziękuję. - odpowiedziała najmilszym tonem na jaki tylko było ją stać.
- Szukasz kogoś?
Nagle się spięła, a jej serce wykonało dziki podskok.
- Aż tak to widać?
- Nerwowo rozglądasz się po sali od ponad godziny i ani razu nie poprosiłaś o nic do picia, ani nie wyszłaś na parkiet. Wnioskuję, że albo jesteś z kimś umówiona, albo kogoś szukasz.
Zmierzyła go spojrzeniem. Nie była pewna, ale kiedy była tutaj z Chrisem, barman wyglądał podobnie.
- Właściwie to mógłbyś mi pomóc. - stwierdziła jeszcze szerzej się uśmiechając – Szukam pewnego wilkołaka. Wysoki blondyn z opalenizną i niemiłym spojrzeniem...
- Wilkołak?
Przez moment się zawahała. Trochę ją zaskoczyło, że barman wie o istotach nadnaturalnych. A może sam był czymś więcej niż człowiekiem?
- Tak.
- Domyślam się, że chodzi o Rayley'a z nazwiskiem Addison. Dość często tu bywa. Szwenda się z wampirami. - podciągnął rękaw czarnej koszuli i spojrzał na zegarek – Zazwyczaj przychodzi około północy. Niedługo powinien tutaj być.
- Dzięki.
Z powrotem odwróciła się, ale tym razem w stronę drzwi. Jak tylko wejdzie do środka ma zamiar mu wygarnąć. To on jako ostatni był z Kelly. Po tym jak Alison pojechała do jej domu i zastała jedynie matkę przyjaciółki twierdzącą, że jej córka wyjechała do innego stanu służbowo, naprawdę się zaniepokoiła. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że podobno wyjazd sponsorował hotel, w którym już nie pracowała. Coś musiało się wydarzyć. Kelly nie mogła od tak wyjechać i nic jej nie wspomnieć. Były ze sobą na tyle blisko by informować się nawzajem o takich sprawach. Przynajmniej Kelly tak robiła, bo Alison nigdy nie odważyła się wyjawić prawdy o tym, kim jest. Jej przyjaciółka zbyt twardo stąpała po ziemi by być gotową na takie oświadczenie. Wydawało się, że dzięki temu utrzyma jej życie w bezpieczeństwie. Najwyraźniej nie do końca miała rację. Przeczuwała, że stało się coś złego. Nie potrafiła określić tego przeczucia, ale wszystko mówiło jej, że nie jest dobrze. Zupełnie jakby ktoś stał tuż obok niej i podsyłał jej czarne scenariusze. Modliła się by było inaczej. To tylko jakieś nieporozumienie – powtarzała w myślch.
Miała szansę się przekonać, kiedy napotkała znajomą twarz, wchodzącą przez główne drzwi. Niczego nieświadomy, ruszył prosto w stronę baru. Alison niepozornie odwróciła się w stronę lady, pochylając nad do połowy pełną szklanką, którą ktoś zostawił. Widziała spojrzenie barmana, który powstrzymywał się od śmiechu. Nic nie powiedział tylko podszedł do Rayley'a, który umiejscowił się obok i bez słowa podał klientowi szklankę brązowego płynu. Alison domyśliła się, że to whisky, po charakterystycznym zapachu. Nabierając powietrza i zbierając się w sobie, wyprostowała się stając tuż przed nim. Gotowy by ją odgonić odwrócił wzrok. Zamarł z otwartymi ustami i niemal od razu zastąpił je łobuzerskim uśmiechem.
- Znowu cię tu widzę. Mam się szykować do odebrania ciosu w nos.
- Należało ci się. - burknęła – Możesz skończyć nie tylko ze złamanym nosem, jeśli nie powiesz mi co zrobiłeś Kelly.
- Komu? - spytał szczerze zaskoczony
- Byłeś z nią tego wieczoru. - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Mogła się spodziewać, że jej przyjaciółka okaże się dziewczyną na jedną noc.
Ostentacyjnie popukał się palcem w brodę.
- Ach! Ta urocza blondynka? Nie widziałem jej.
- Ja też nie. Dlatego tutaj jestem. Nie odbiera moich telefonów, a jej matka twierdzi, że wyjechała.
- To nie moja sprawa. - powiedział biorąc szklankę z drinkiem i opuszczając swoje miejsce.
Chwyciła go za ramię, powstrzymując od odejścia.
- Byłeś za nią odpowiedzialny. Powiedz mi co się stało po moim wyjściu.
- Skoro tak jest ci bliska czemu ją zostawiłaś? - spytał znudzonym tonem
Mocniej zacisnęła palce, domagając się odpowiedzi. Nie zamierzała mu odpuścić. Widząc jej upór głośno westchnął.
- Zostawiła mnie od razu jak wyszłaś. Użyła kilka niecenzuralnych słów i poszła zabawić się z kimś innym.
- Z kim?
Uśmiechnął się zadowolony. Chwycił jej brodę i odwrócił głowę w stronę przeciwległych loży.
- Z nim. - wskazał na wysoką postać o czarnych nastroszonych włosach i mięśniach tak dużych, że Alison dziwiła się, że koszulka, którą miał na sobie jeszcze nie pękła. - Powodzenia skarbie. - szepnął po czym ruszył w stronę parkietu.
Alison potrzebowała chwili by dojść do siebie. Cóż. Mężczyzna zdecydowanie był w typie Kelly. Przerośnięty mięśniak o taksującym spojrzeniu. Nie mogła wiedzieć w co się pakuje, podchodząc do niego. Alison wiedziała i to ją niepokoiło. Uwzględniając fakt, że facet był wampirem, zaczęła utwierdzać się w swoich czarnych scenariuszach. Podejrzewała co mogło się wydarzyć. Obejrzała wystarczająco dużo filmów. Kelly mogła okazać się dla niego jedynie posiłkiem.
Nabierając powietrza i z sercem bijącym zaskakująco szybko, ruszyła w jego stronę. Nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć, jak zacząć rozmowę. Miała ochotę odwrócić się i uciec, ale chodziło o jej przyjaciółkę. Zmagała się ze sobą, aż do momentu, w którym zauważył, że idzie w jego kierunku. Nie było odwrotu. Co ma być to będzie. - pomyślała. Czuła się zupełnie bezbronna i mała w porównaniu z energią emanującą od niego. Zupełnie jakby powietrze było naelektryzowane. Z każdym kolejnym krokiem miała wrażenie, że jej skóra jest muskana przez drobne błyskawice. Nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego. Z drugiej strony nigdy nie była tak blisko innego wampira.
Mężczyzna zmierzył ja wzrokiem od dołu do góry, zatrzymując spojrzenie na szyi. Dostrzegła to i poczuła, że zaraz zemdleje. Nie mogła opanować szaleńczego bicia własnego serca.
Uciekaj stąd! - wszystko w niej krzyczało.
Pokonała dzielącą ich odległość i w kompletnym bezruchu stanęła tuż przed nim. Jego oczy były ciemne i głębokie niczym otchłań piekła. Wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Więc. .. - musiała kilka razy odchrząknąć, by jej głos powrócił do swojej normalnej barwy – Ja...
- Sierściuch po tej stronie baru? - odezwała się jakaś kobieta mijająca ich w drodze do stolika.
Alison usłyszała głośny i wymowny syk, wymierzony w stronę kobiety. Natychmiast spoważniała i potulnie wróciła na swoje miejsce.
- Wybacz. - powiedział odwracając się z powrotem – Naruszyłaś naszą strefę. To jest jednoznaczne z pewnymi komentarzami.
- Nie tylko ja to zrobiłam. - ponownie nabrała powietrza. - Ponad tydzień temu, przyszła do ciebie dziewczyna. Blondynka o kręconych włosach. Była naprawdę pijana. Nie widziałam jej od tamtej nocy.
- Pamiętam. - powiedział bez zastanawiania
- Chcę wiedzieć co się z nią stało. - powiedziała starając się brzmieć stanowczo
Zrobił krok w jej stronę. Z trudem zwalczyła odruch by się odsunąć. Patrzył wprost na nią. Miała wrażenie, że chłód obejmuje całe jej ciało, ale na Boga nie miała zamiaru się poddać. Chodziło o Kelly. Była jej to winna.
- Naprawdę dobrze bawiła się tej nocy. - ściszył głos – Była trochę zagubiona, ale sprawiłem, że inaczej spojrzała na świat.
- Co to znaczy?
Nie odpowiedział.
- Powiedz mi. Muszę ją odnaleźć.
- Za wszelką cenę? - zaciekawił się.
Chciała coś odpowiedzieć, ale zastygła w bezruchu, wstrzymując powietrze w płucach.
- Powiem ci gdzie jest. - oznajmił – Ale ostatnio nie miałem okazji posmakować krwi istoty, która potrafi się przeobrażać.
Zignorowała fakt, że wiedział kim ona jest. Najwyraźniej było to oczywiste dla większości istot. Zupełnie jakby miała wypisane to na czole.
- Chcesz wysuszyć mnie z krwi?
Zaśmiał się pod nosem.
- Nie aż tak. Kilka łyków mi wystarczy.
Każda komórka jej ciała protestowała, nakazała uciekać, ale mogła powiedzieć tylko jedno. Kimkolwiek był stojący przed nią wampir, śmiertelnie ją przerażał i nie wyglądał na byle kogo. Wyraz jego twarzy mówił, że nie ma co się targować. To była niepodważalna cena za informację.
- Obiecujesz, że potem powiesz mi gdzie jest?
- Klnę się na moje niebijące serce. - odparł
Nie pamiętała czy coś mu odpowiedziała, albo czy dała jakiś znak, ale wampir wyciągnął w jej stronę dłoń. Delikatnie odgarnął włosy z jej szyi. Kiedy jego palce dotknęły wrażliwej skóry, zadrżała. Zamknęła oczy, kiedy się pochylił. Jego usta były zimne kiedy zetknęły się z jej szyją. Serce tłukło się o jej żebra. Poczuła nacisk kłów na tętnicy. Przygotowała się na ból, zaciskając pięści, ale on nie nadszedł. Było to zaledwie lekkie nakłucie, prawie niewyczuwalne, ale już z pierwszym łykiem wiedziała, że coś jest nie tak. Nagle zakręciło jej się w głowie, obraz na moment się zaciemnił. Kolana jej się ugięły, ale podtrzymał ją przed upadkiem. Miała ochotę go odepchnąć, ale mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Ręce bezwładnie opadły wzdłuż jej ciała. Spojrzała na sufit, który wirował przed jej oczami, jakby był zaczarowany. Nie słyszała już muzyki dobiegającej ze sceny. Wszystkie jej zmysły były przytłumione. Zaczęła drżeć. Opanował ją przeszywający chłód. Czyżby jednak skłamał? Czy tak wyglądała śmierć? Zamrugała by przywrócić panowanie nad własnym ciałem. Niestety obraz nadal wirował, a ciało wydawało się więcej do niej nie należeć. Była zupełnie bezbronna. Nie mogła nic zrobić, by się uwolnić. Zamknęła oczy powoli odpływając.
Nagle poczuła mocne szarpnięcie, jakby ktoś siłą wyrwał ją obłędu. Kiedy rozchyliła powieki, zorientowała się, że leży na podłodze. Nie wiedziała co się stało do momentu, aż zobaczyła wampira zbierającego się do wstania z posadzki. Ściana za nim była popękana, jakby ktoś mocno w nią czymś rzucił. Rozjaśniło jej się w głowie, kiedy usłyszała znajomy głos, za którym o dziwo się stęskniła.
- Tknij ją jeszcze raz, a wyrwę ci te brudne zęby z korzeniami.
Wampir głośno się zaśmiał stając naprzeciw.
- Możesz spróbować.
Obraz znów zaczął wirować, by ponownie się zaciemnić. Tak bardzo chciała pozostać przytomna. Niestety ciemność nie pozostawiła jej wyboru. Pochłonęła ją, całkowicie odcinając od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz