- Myślisz, że
przyjdzie? - spytała Alison już chyba po raz trzeci.
Chodziła w tą i z
powrotem po salonie. Kevin był w okropnym nastroju. Chris zgodził
się spotkać z Alison, ale tylko i wyłącznie we dwójkę. To
uniemożliwiało mu czuwanie nad nią. Mimo, że nie obawiał się by
coś miałoby się stać, to i tak wolałby pójść razem z nią.
Rozumiał, że niedawno się poznali i chcą mieć trochę
prywatności, ale w tym całym zamieszaniu chciałby być dla niej
wsparciem.
- Skoro tak powiedział.
- odparł znudzony
Kończył zmywać
naczynia po śniadaniu. Specjalnie głośno tłukł talerzami, nadal
zdenerwowany po zajściu z poprzedniego wieczoru. Rusty przez cały
czas spał jak dziecko w sypialni. Było już późne popołudnie,
ale nie zapowiadało się by szybko wstał z łóżka. Przynajmniej
prześpi kaca. - pomyślał.
- Co jeśli nie będzie
chciał nam pomóc? - zaczynała panikować
- Jest twoim bratem. -
powiedział oczywistym tonem
Wytarł ręce w jedną ze
szmatek i wrócił do salonu. Zignorował fakt, że już prawie
wydeptała ścieżkę w jego dywanie i usiadł na kanapie.
- Przestań. - poprosił
– Przez ciebie i ja się denerwuję, a właściwie nie ma czym.
Potulnie opadła na
fotel. Musiała coś zrobić z dłońmi, więc złapała za wisiorek
na szyi. Kevin zauważył, że stało się to jej nawykiem. Wątpił
by zdawała sobie sprawę z tego jak często to robi.
- Chciałabym, żeby
wszystko było dobrze. - powiedziała ze spuszczoną głową, jakby
mówiła do siebie. Kevin nie bardzo rozumiał co ma na myśli, więc
milczał. - W końcu jesteśmy rodziną. Musimy trzymać się razem.
Prawda?
- Nie dla wszystkich
wystarczą same więzi. Jesteście dla siebie obcy. Nie możesz
oczekiwać zbyt wiele. Może być ciężko mu się przystosować.
- Wiem. - westchnęła –
Tylko, że dla mnie...
Przerwała, kiedy
rozległo się pukanie. Poderwała się z fotela i pobiegła do
wejściowych drzwi. Kevin z nieco mniejszym zafascynowaniem podążył
za nią.
- Jesteś. - powiedziała
zduszonym tonem, ukrywając swoją radość.
Cała Alison. - pomyślał.
Nie pokazuj jak bardzo ci zależy.
- Gdzie ją zabierasz? -
spytał Kevin wychylając się zza jej pleców
Chris stał na korytarzu
z niemym wyrazem twarzy. Na krótko spojrzał na Kevina po czym
skierował się do Alison.
- Poczekasz na dole?
Obdarzyła go badawczym
spojrzeniem, a następnie zerknęła na Kevina. Mimo woli wzruszyła
ramionami i przemknęła obok brata, schodząc schodami na dół.
Dopiero kiedy rozległ się trzask zamykanych drzwi na klatce
schodowej Chris się odezwał.
- Jeśli chcesz odegrać
rolę opiekuńczego przyjaciela, grożąc mi jeśli coś jej się
stanie teraz masz na to chwilę. - ton jego głosu nie był kpiący.
Zwyczajnie stwierdził, że tak się stanie i nie było to dla niego
czymś śmiesznym.
- Mógłbym to zrobić,
ale wiem, że nic jej się nie stanie. Nie oznacza to, że jej nie
zranisz. Straciła matkę. Jej świat się wali. Jesteś jedyną
osobą, w której pokłada nadzieje.
- To nie moja wina, że
dorastaliśmy osobno. - odparł ponuro
- Nie, ale twoja
odpowiedzialność.
* * *
Jechali już ponad
dwadzieścia minut, a Chris nadal nie powiedział gdzie zmierzają.
Kiedy za oknem zniknęły miejskie budynki zastąpione przez lasy i
boczne drogi, Alison zaczęła się niepokoić. Jedyne co wiedziała
to to, że poruszają się na północ, ale to nie pomogło w
określeniu dokładnego położenia. Kiedy mijali cmentarz wiedziała
mniej więcej gdzie jest, ale kiedy ponownie skręcili całkowicie
się zagubiła.
Odpuściła sobie domysły
i spytała wprost.
- Mówiłeś, że chcesz
mi coś pokazać. Co tak specjalnego jest w środku lasu?
Samochód podskoczył i
Alison zorientowała się, że zniknął znajomy, jasny asfalt.
Jechali po ubitym piasku, zostawiając za sobą resztki cywilizacji.
- Boisz się? - spytał
- Nie. - o dziwo
stwierdziła, że to prawda. Nie czuła lęku. Chris mógłby wywieźć
ją na kompletne pustkowie i zamordować, ale jej w ogóle nie
przeszło to przez myśl. W pewien dziwny sposób była pewna, że
jest bezpieczna.
W końcu droga się
skończyła, a Chris zgasił silnik. Odgarnął jasne włosy z twarzy
i po długim westchnięciu, powiedział.
- Może to nie będzie
dla ciebie odpowiednia chwila, zważywszy, że twoja matka niedawno
zginęła, ale czuję się zobowiązany by ci to pokazać.
Wspomnienie matki nadal
bolało. Fakt, że już nigdy nie będzie mogła jej zobaczyć, ani
przytulić dobijał Alison. Starała się wszystko od siebie
odpychać, każdą smutną myśl odesłać najdalej jak tylko się
da, ale mimo to wspomnienia wracały. Być może będą wracać już
zawsze.
Bez dalszych wyjaśnień,
Chris wysiadł z auta. Widząc, że ruszył w kierunku lasu nie
czekając na nią, szybko wyskoczyła na zewnątrz i ruszyła za nim.
Była lekko zdezorientowana, ale jednocześnie strasznie ciekawa.
Kiedy drzewa zniknęły, przed nimi ukazała się rzeczka. Wąski
strumyk o spokojnym nurcie. Chris wszedł w zarośla tuż przy
brzegu. Odgarniał gałęzie jakby czegoś szukał. Alison podeszła
bliżej i zobaczyła coś metalowego tuż pod nimi.
- Sporo czasu minęło
od kiedy byłem tu ostatnio. - powiedział ze smutkiem, odsłoniwszy
niedużą łódkę.
Zniszczona przez czas,
kołysała się lekko, przycumowana do drzewa. Jej zgniłozielony
kolor, prawie całkowicie zlewał się z taflą rzeki. Chris bez
wahania wskoczył do środka, odpalając silnik.
- Idziesz? - spytał
wyciągając do niej dłoń.
- Nadal nie rozumiem...
- Zaufaj mi.
Spojrzał na nią
srebrnymi oczami. Coś w wyrazie jego twarzy mówiło jej, że
powinna to zrobić. Wyciągnęła do niego rękę, a on ją chwycił
i pomógł wejść do środka. Starając się nie stracić równowagi,
usiadła na prowizorycznej ławeczce. Chris zajął miejsce przy
sterze. Łódka, a raczej zminimalizowana motorówka, powoli ruszyła
w głąb rzeki.
Siedząc naprzeciwko
niego, po raz kolejny miała okazje mu się przyjrzeć. Jedno zaczęło
ją intrygować.
- Zawsze miałeś takie
włosy? Są prawie białe. - zauważyła.
- To pozostałość po
przemianie. - zaśmiał się – Nie udało mi się przywrócić ich
prawdziwej barwy. Zawsze miałem jasne włosy, ale teraz tak jak
mówisz, są niemal białe.
- To znaczy, że możemy
nie wrócić do swojej postaci całkowicie? - przestraszyła się
- Pamiętasz jak
mówiłem, że próbowałem przybrać postać nietoperza. Cóż...
Wybrałem rzadki gatunek o białej sierści. Przemiana była zbyt
wyczerpująca. Nie dałem rady całkowicie się odmienić. Zemdlałem
z bólu. Kiedy się ocknąłem miały taki odcień.
- Więc dlaczego w ogóle
podjąłeś się tak ciężkiej próby? Nie było to oczywiste, że
tak małe zwierze będzie sprawiało problemy?
- Zawsze lubiłem
wyzwania. - odpowiedział z uśmiechem. Szybko jednak spoważniał
kiedy Alison nie odwzajemniła się tym samym.
Przeciągnął ster na
jedną stronę, kierując łódkę na wschód. Wpłynęli do szerszej
rzeki, która płynęła z większą prędkością.
- Nauczę cię
wszystkiego co wiem, na ten temat. - zapewnił z powagą – Będzie
to długi proces, ale przebrniesz przez to. Pomogę ci.
Uniosła głowę. Gdzieś
wewnątrz zapaliła się iskra nadziei i szczęścia.
- Myślałam, że chcesz
mnie odsunąć od siebie.
- Nie to było moim
zamiarem. Potrzebowałem przestrzeni by wszystko przemyśleć.
- Rozumiem. Nie powinnam
była naciskać. Zahaczyłam o drażliwy temat.
Spojrzał na nią
pytająco.
- Mam na myśli Drake'a.
- dopowiedziała – Wiem, że coś jest z nim nie tak, ale nie będę
się wtrącać. To wasza sprawa.
Odwróciła głowę
wpatrując się w horyzont. Otaczający ich krajobraz był całkowicie
pozbawiony drzew. Gdzieś w oddali widziała jedynie korony lasu, ale
brzeg rzeki obrastały gęste krzewy o twardym listowiu i ostrych
kolcach. Nie można było nazwać tego wszystkiego pięknym, a raczej
specyficznym, tajemniczym i lekko przerażającym. Mętna, ciemna
woda tylko dodawała mrocznego akcentu. Kiedy Alison wychyliła się
by dokładniej przyjrzeć się tafli, ujrzała jedynie swoje
zniekształcone odbicie. Szare oczy spoglądały na nią z szczupłej
twarzy otoczonej rozczochraną masą ciemnych włosów.
- Nie jesteś do niego
podobna. - stwierdził – Z wyjątkiem oczu.
Odwróciła się w jego
stronę.
- Kiedy patrzę na
ciebie widzę naszą matkę. Masz taką samą twarz. Wystające kości
policzkowe, długie rzęsy, delikatne usta. Szkoda, że nie zdążyłeś
jej poznać. Byłaby taka szczęśliwa.
Przesunął się na ławce
i sięgnął ręką po jej dłoń. Delikatnie ją trzymając,
powiedział.
- Przykro mi z powodu
tego co się stało. Chciałbym, żebyśmy dorastali razem w jednej
rodzinie, ale nie zmienię przeszłości. Wbrew temu co pomyślą
inni, zamierzam to naprawić. Nie chcę żebyśmy nadal żyli osobno
jak obcy dla siebie ludzie. Jesteś moją siostrą i chcę byś była
bezpieczna.
Jej usta wygięły się w
uśmiechu. Nawet nie zdawała sobie sprawy jaką ulgę mogły
przynieść jego słowa. Poczuła jakby pękła lina ściskająca jej
serce.
- Chcę byś dołączyła
do naszego stada. - oznajmił zabierając rękę.
Alison zaczęła się
zastanawiać, czy przypadkiem Kevin nie powiedział czegoś niemiłego
Chrisowi kiedy rozmawiali przed jego mieszkaniem. Ale czy ktoś taki
jak Chris dałby się zastraszyć? Wolała myśleć, że to jego
własny pomysł.
- Nasze stado się
rozpada, a ja nie mogę zostawić Kevina. - powiedziała niepewnie,
bojąc się jego reakcji
- Nie jestem pewien czy
uda mi się przekonać Alfę. Miał już kilka próśb o
przeniesienie wilkołaków z twojego stada. Na razie nie odpowiedział
na żadne z nich. Podejrzewa, że to podstęp.
- Wcale nie. -
zaprzeczyła – Każdy próbuje uciec. Bruno wymordował większości
rodzin. Ci co ocaleli szukają pomocy gdzie indziej.
- To nie jest takie
proste, Alison. Zrobię wszystko co się da, ale czasy nie są łatwe.
Wszędzie doszukuje się zdrajców, nawet u nas. Ludzie popadają w
paranoje. Jakby ktoś zakorzenił u nich ten strach. Nie docierają
do nich żadne argumenty.
- Skąd wziął się ten
brak zaufania? - spytała sama siebie.
Wszystko wydawało się
jej podejrzane. Co dziwniejsze zaczęło się tak nagle. Stado
zaczęło się walić po śmierci Erici. Być może ten kto stoi za
zamordowaniem jej, odpowiada również za inne rzeczy.
- Mogę o coś spytać?
Nie musisz odpowiadać. - uprzedziła. Pokiwał głową na znak, że
się zgadza. – Co właściwie Drake robił na naszym terenie w noc
kiedy zginęło dwóch naszych przywódców.
Chris westchnął ciężko,
szykując się do odpowiedzi.
- Już od dawna
obserwowaliśmy sytuację w waszym stadzie. Razem z Drake'iem
uważaliśmy, że to ktoś z waszych rozpowiada plotki i nastawia
wilkołaki przeciwko sobie. Mówiłem mu żeby nie przeciągał
struny i nie zbliżał się za bardzo, ale on zawsze robi wszystko po
swojemu.
Alison usłyszała nutę
smutku w jego głosie.
- Nie wrócił jeszcze
do domu?
- Wcale tego nie
oczekuję. Przywykłem do jego głupiego i bezpodstawnego narażania
się, do znikania na tygodnie bez słowa wyjaśnienia. Po prostu za
każdym razem skazuje mnie na dni niepewności. Boję się, że już
nie wróci. Jeśli bym go stracił... - urwał i odwrócił wzrok,
ale Alison zdążyła zauważyć jego zaszklone oczy.
Alison nigdy nie była
dobra w pocieszaniu, nie potrafiła wczuć się w czyjąś sytuację,
ale kiedy patrzyła na brata, zdawała sobie sprawę jak cierpi. Być
może po części rozumiała jego ból. Stracili rodziców i
wychowywani byli tylko przez jedno z nich. Oboje mieli osoby, bez
których nie potrafiliby przetrwać. Gdyby straciła Kevina, jej
świat całkowicie by się zawalił. Musiała zrobić wszystko co w
jej mocy by stworzyć więź między sobą, a bratem. Muszą
wiedzieć, że mają siebie nawzajem.
Chris odchrząknął
gardłowo, zanim przemówił.
- Jesteśmy na miejscu.
Alison obejrzała się za
siebie i ujrzała niewielką wysepkę na środku rzeki. Kawałek lądu
gęsto obrośnięty drzewami. Łódź dobiła do brzegu, zatrzymując
się na gliniastej ziemi. Chris zwinnym ruchem wyskoczył za burtę i
przywiązał jeden koniec liny do drzewa.
- Co tutaj robimy? -
spytała starając się dostrzec cokolwiek między pniami.
Nie odpowiedział tylko
wskazał głową by ruszyła za nim. Wyskoczyła na ląd, lekko
zapadając się w błotnistej ziemi. Nie zwracając uwagi na wilgoć
przedostającą się do wnętrza jej butów, bez marudzenia poszła
za nim.
Wyspa okazała się
większa niż wyglądała wcześniej. Kiedy była już prawie pewna,
że zaraz wyjdą na przeciwległy brzeg, Chris nagle skręcił. Kilka
kroków dalej zatrzymał się i odwrócił w jej stronę, wyczekując.
Stanęła obok wpatrując się w czarną grotę, której wejście
zapadało się głęboko w ziemię. Tuż nad nim wyryty był ledwo
widzialny napis.
- Bona mors est
homini, vitae quae exstinguit mala – szepnął
- Dobra dla człowieka jest śmierć, która gasi nieszczęścia
życia.
Zerknęła na niego
niepewnie. Serce mocniej jej zabiło, kiedy ujrzała jego pełną
smutku twarz, twardym wzrokiem wpatrującą się w jaskinię.
- Tutaj został
pochowany nasz ojciec. - powiedział wchodząc do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz