piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 32

Była jak w transie. Jej ciało w równym tempie kołysało się na boki. Miała wrażenie, że unosi się na wodzie. Tylko dlaczego jej nie czułą. Może frunęła? Poczuła coś twardego pod głową. Rozchyliła powieki, kilka razy mrugając. Obraz nadal był niewyraźny, ale już tak nie wirował. Ktoś ją niósł. Czułą silne ramiona oplatające jej plecy. Spojrzała w górę, lekko się podciągając na jego koszulce.  
- Wróciłeś. - szepnęła
W gardle miała na tyle sucho, że każde przełykanie śliny było dla niej bolesne. Miała ochotę zasnąć. Poczuła jak zmęczenie zabiera ją w odległą krainę snów. Jej głowa bez sił opadła na jego klatkę piersiową. Jedyne co słyszała to równe bicie jego serca. Czułą w powietrzu zapach krwi, ale nie wiedziała czyjej. Wszystko to skumulowało się, powoli ja usypiając.
- Nigdy nie odszedłem.
Nie wiedziała czy taka była jego odpowiedź, czy może to głos w jej głowie. Chciała zasnąć. Nie miała siły utrzymać oczu otwartych. Powieki coraz bardziej jej ciążyły.
- On musi mi powiedzieć gdzie jest Kelly.
Zdążyła powiedzieć, zanim zasnęła.

* * *
Stał przed długim stołem wyłożonym różnego rodzaju jedzeniem. Po całym tygodniu spędzonym w hotelu miał już dosyć tych dań. Podobno codziennie mieli serwować coś innego. Najwyraźniej działało to tylko przez trzy dni. Potem cykl się powtarzał. Nie mniej jednak to nie dla siebie nakładał śniadanie na talerz. Alison spała na górze już prawie dobę. Wiedział, że toksyny, które krążą w jej ciele pozbawią ją sił, ale nie miał pojęcia jaką dawkę przekazał jej wampir. Sądząc po długości snu – dużą. Wysłał z jej telefonu wiadomość do Kevina, żeby się nie martwił nieobecnością Alison, ale tak jak się spodziewał komórka od razu rozbrzmiała. Drake oczywiście nie odebrał. Nie miał czasu, ani ochoty wszystkiego mu wyjaśniać. Poza tym na pewno chciałby od razu po nią przyjechać. Zdenerwowany nachalnością Kevina wyłączył telefon.
Był przy stoisku z naleśnikami, kiedy powietrze przeciął znajomy zapach. Omal nie upuścił talerza, kiedy woń doszła do jego nozdrzy. Jakby przypalany miód połączony z ostrością goździków. Pamiętał ją aż za dobrze. Powoli odwrócił się w stronę pomieszczenia, niepozornie go przeszukując. Uważnie rozejrzał się po sali. Stoliki były zapełnione jedzącymi gośćmi, ale wśród tych wszystkich twarzy nie odnalazł tej, której szukał. Niepokój otarł się o jego skórę. Zapach przynosił nieprzyjemne wspomnienia. Nie wiedział co było w tym mocniejsze - strach czy chęć zabicia. Biorąc talerz ze sobą ruszył w stronę korytarza. Główny hol pozostał czysty. Jedynie recepcjonista wystukiwał coś na klawiaturze i ze zmęczeniem wpatrywał się w monitor. Nie widział jej, ale wiedział, ze gdzieś tu jest. Obecność w takim miejscu oznaczała tylko jedno – przyszłą po kogo, a jej zamiary nie były przyjemne. Podszedł do windy. Spojrzał w górę. Licznik wskazywał ostatnie piętro. Natychmiast upuścił naczynie z jedzeniem i biegiem pognał w stronę schodów jednocześnie wykręcając numer.

* * *

Nie sądziła, że jeszcze kiedyś zobaczy tą twarz. Tak dobrze jej znane niebieskie oczy, ciemne włosy i twarde rysy. Nie miała pojęcia jak to możliwe, że stała tak blisko niej. Widziała jej postać zaledwie kilka kroków dalej.
- Mamo. - szepnęła, ale nie doczekała się reakcji – Mamo! - ciche słowa przeobraziły się w głośne nawoływania.
Jednak Samanta zdawała się jej nie słyszeć. Patrzyła w jej stronę i nawet się uśmiechała, ale nie mówiła zupełnie nic. Alison nerwowo się rozejrzała. Nie potrafiła określić gdzie się znajduje. Otaczało ją jasne światło, jakby z każdej strony palił się wielki reflektor. Czyżby umarła? Czy tak wygląda niebo? To by wyjaśniło dlaczego widzi matkę. Zaczęła biec w jej stronę, ale nie ważne jaką odległość pokonała nie zbliżyła się nawet na centymetr.
- Mamo proszę. - odparła przez łzy.
Była zmęczona. Zmęczona udawaniem, że nie jest jej przykro. Stwarzanie z siebie silnej osoby miażdżyło ją od środka. Była bliska rozpaczy i bała się, że jeśli pozwoli sobie na smutek już nigdy nie będzie szczęśliwa. Tak bardzo pragnęła czuć się potrzebna, taka jak zawsze była dla matki. Opadła na kolana i kompletnie sfrustrowana schowała twarz w dłoniach. Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Z nadzieją podniosła głowę, ale to nie był dotyk jej matki. Napotkała spojrzenie ciemnych niemal czarnych oczu.
- Juan! - odsunęła się gwałtownie
Jego usta wygięły się w złośliwym uśmiechu. Doskoczył do niej łapiąc ją za ramiona. Nie zdążyła zareagować, kiedy wbił zęby w jej gardło. Z jej ust wydobył się głośny krzyk.
Nagle otworzyła oczy. Momentalnie uniosła się do pozycji siedzącej. Odruchowo dotknęła dłonią szyi. Skóra była gładka i nieskazitelna, pozbawiona śladów po ugryzieniu. Dopiero kiedy upewniła się, że tak jest rozejrzała się dookoła. Siedziała na łóżku w miejscu, którego nie znała. Pokój, który zdecydowanie był sypialnią mieścił w sobie kilka niskich białych szafek, szklane biurko i podwójne łóżko.
Nogi miała obolałe i z trudem przerzuciła je przez materac. Cokolwiek się wydarzyło, cokolwiek pozbawiło ją wtedy sił, działało nadal. Na szczęście zawroty głowy i uczucie otępienia ustało. Podtrzymując się ściany na drżących nogach, wstała. Wzięła kilka głębokich, uspokajających oddechów, po czym zabrała rękę stając o własnych siłach. Powoli podeszła do okna. Na zewnątrz było ciemno, więc nie spała długo. Musiała zadzwonić do Kevina. Sięgnęła do kieszeni spodni, ale ta okazała się pusta. Szybko rozejrzała się po pokoju, zajrzała pod łóżko i do szafek. Mieściło się w nich kilka ciemnych koszulek i dwie pary spodni, ale poza tym nic więcej. Nie możliwe, żeby znowu zgubił telefon. Chyba, że...
Rozległ się trzask, po którym do pokoju wpadł zdyszany Drake. Oparł się o drzwi, szybko oddychając. Przez moment patrzyła jak próbuje złapać oddech, co nie przychodziło mu łatwo. Momentalnie zastygł w bezruchu.
- Cholera. Na ziemię!
W jednym skoku dobiegł do niej powalając na podłogę i zakrywając własnym ciałem. Nie zdążyła się odezwać, kiedy rozległ się głośny huk, a za nim świst, jakby coś szybko przeleciało przez pokój. Na moment na nią spojrzał, po czym lekko się uniósł wychylając głowę ponad łóżko. Jego wzrok szybko krążył po pokoju jakby czegoś szukał.
- Zabrałeś mi telefon. - szepnęła z wyrzutem.
Jego usta drgnęły.
- Ktoś właśnie napadł na ten pokój, a ty martwisz się o telefon?
Dziwnie się czuła tak pod nim leżąc, ale nie miała nawet szans by się podnieść. Ledwo dawała radę stać o własnych siłach, a co dopiero zepchnąć z siebie taki ciężar.
- Nic nie poradzę na to, że ktoś próbuje cię zabić. Nawet się temu nie dziwię.
- Nie mnie. Przyszła tu po ciebie. - szepnął
- Co?
Jej pytanie było zagłuszone przez kolejny wybuch. W pokoju zapanował straszny hałas jakby znajdowali się wewnątrz tornada. Dopiero po chwili zorientowała się, że w środku naprawdę szaleje wichura. Odwróciła głowę w stronę, w której jeszcze niedawno znajdowało się okno. Teraz pozostała jedynie wielka dziura.
- Ufasz mi? - spytał z powagą patrząc w stronę nieba
- Nie kiedy masz takie szaleństwo w oczach.
Próbowała się odsunąć, ale podłoga stanowiła sporą blokadę. Drake krótko się zaśmiał.
- Złap mnie mocno za szyję.
Nie wiedząc co zamierza, wolała robić to co każe. Oplotła ręce dookoła jego szyi mocno się trzymając. Chwycił ją w talii, po czym przewrócił się na plecy. Problem polegał na tym, że dalej nie było już podłogi i teraz oboje lecieli w dół z niezwykłą prędkością. Żołądek podszedł jej do gardła, a wiatr sprawił, że oczy zaczęły jej łzawić. Rozbijemy się – pomyślała kiedy ziemia była coraz bliższa, a on nie robił zupełnie nic. Gdzie była schowana lina, którą przypiął się do jednego z okien? Ukryła głowę między własną ręką a jego karkiem. Usłyszała głośny pisk, a może to powietrze w jej uszach. Coś mocno szarpnęło ich do góry. Bała się spojrzeć, co się stało, ale nie mogła się powstrzymać. Nie wierzyła własnym oczom, kiedy zobaczyła ogromnego jastrzębia z szponami wczepionymi w ramiona Drake'a. To było niemożliwe. Lecieli nad miastem zupełnie bezpieczni, przecinając powietrze. Słyszała trzepot jego skrzydeł. Był ogromny i piękny. Jego brązowoczarne pióra lśniły w blasku księżyca. Wykręcił w jej stronę głowę, tak że mogła zobaczyć jego srebrne oczy. W tym momencie wiedziała komu zawdzięcza ratunek. Ale jak on tego dokonał? Ptak wykonał kilka obrotów po czym zaczął się zniżać. W dole widziała dach znajomego budynku, który wielkością przypomniał hotel. Kiedy byli wystarczająco nisko, upuścił ich tak by opadli bez uszczerbku. Alison nadal była opleciona wokół Drake, więc to on musiał wziąć na siebie siłę upadku. Z gracją stanął na ugiętych nogach. Puściła go jak tylko była pewna, że ma pod sobą twardy grunt. Nadal nie miała zbyt dużo siły i zachwiała się gdy nie miała oparcia. Zauważył to i złapał ją za ramiona.
- W porządku. - odchrząknęła
Zdawał się jej nie wierzyć, ale zabrał ręce. Jastrząb wydał głośny pisk po czym sam zaczął lądować. Alison nie mogła odwrócić od niego wzroku. Zmiana nastąpiła tak szybko i wyglądała na tak łatwą. W jednej chwili był ptakiem szybującym w stronę ziemi po czym po zetknięciu z dachem w ich stronę pewnym krokiem zmierzał mężczyzna. Alison usłyszała jak Drake nabiera powietrza. Najwyraźniej był równie zszokowany jak i ona. Chris nie podzielał tego entuzjazmu. Jego twarz była napięta, a wzrok ostry jak brzytwa. Alison zorientowała się, że to nie na nią jest wściekły. Bez słowa podszedł do Drake'a uderzając go pięścią w twarz. Siła ciosu sprawiła, że zachwiał się do tyłu, a jego głowa powędrowała w bok.
- Przyznaję. - powiedział rozmasowując szczękę – Zasłużyłem na to.
- Zasłużyłeś na to by roztrzaskać się o ziemię. Masz szczęście, że Alison była z tobą. - jego głos był opanowany, przez co jeszcze bardziej groźny
- Ona nie przyszła po mnie. - powiedział
Alison nie rozumiała o czym mówi, ale Chris nagle osłupiał.
- To nie możliwe. - ściszył głos
- To bardziej niż możliwe. - rzucił Drake – Kiedy wy pracowaliście nad łączącą was więzią, co widzę się opłaciło – wskazał na Chrisa – Ja poskładałem prawie wszystkie elementy układanki do siebie. Tak, nie dałem znaku życia, ale przez ten tydzień zrobiłem więcej niż wy wszyscy razem.
- Skąd wiesz o więzi? - spytała Alison
- Przyzwyczaj się do tego, że wiem wszystko. Zawsze. - w jego głosie nie było przechwalania się. Zwyczajnie stwierdził fakt.
- Nigdy nie wiem jak ty to robisz. - rzucił sucho
- Najwyższy czas by wyjaśnić pewne fakty. - powiedział kobiecy głos. Wszyscy odwrócili głowy w stronę idącej w ich kierunku Ricki. Jej długie czarne włosy powiewały na wszystkie strony, a ciężkie buty głośno tupały o betonową nawierzchnię. Skąd ona się tu wzięła? – Nie weźmiesz całej chwały dla siebie. - uśmiechnęła się
- Wciągnąłeś w swoje śledztwo Ricki? - Chris był jednocześnie zły i zaskoczony
- Sama się wprosiłam. Wiedziałam nad czym pracujecie przez ostatnie tygodnie. Chciałam pomóc, a wiedziałam, że ty i tak byś mnie odsunął od sprawy. - spojrzała na Chrisa smutnym wzrokiem. Alison dostrzegła w jej oczach tęsknotę i ból.
- Ricki śledziła was przez cały czas. Jednocześnie mogła mieć na ciebie oko. - powiedział do Chrisa – Wiem wszystko to co wy i jeszcze więcej. Jestem strasznie rozczarowany, że zignorowałeś informację, które przekazała ci Alison. A może tylko udawałeś, że nic nie wiesz.
- Masz na myśli dziwne zachowanie Juana? - zorientowała się Alison
Drake twierdząco pokiwał głową.
- To on nas zaatakował?
- Nie. - ku zdziwieniu Alison to Chris odpowiedział – To Aeirin.
Alison odpuściła sobie pytanie „Kto?”. Wolała nie pogrążać się bardziej. Jak zwykle to ona była tą najmniej doinformowaną.
- Wolałbym nigdy więcej nie słyszeć tego imienia. - kontynuował Chris spoglądając na Drake'a, który patrzył z otępieniem na miasto
- Historia się powtarza. - szepnął – To wszystko dzieje się tak samo.
Chris podszedł do niego i oparł dłoń na jego ramieniu. Kiedy stali tak obok siebie, Alison widziała jak bardzo się od siebie różnią. Wyglądali jak dwa anioły, które mimo odmienności są dla siebie braćmi.
- Chodź. - powiedziała cicho Ricki pociągając ją za rękę
Alison bez słowa podążyła za nią. Na końcu dachu znajdowały się drzwi, za którymi chowały się schody prowadzące w dół. Zanim zniknęła w ciemnościach budynku, po raz ostatni zerknęła na dwie postacie, które pozostawiła. Stali nieruchomo. Nie słyszała czy rozmawiają, ale coś w posturze Drake'a w połączeniu z jego poprzednimi słowami utwierdziło ją, że zmaga się z trudną przeszłością. Tylko oni mogli być na siebie wściekli by w następnych minutach razem pogrążać się w smutku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz