Nie wiedziała czy
dryfowała w jakiejś przestrzeni pomiędzy światami czy zwyczajnie
śniła, ale już dawno nie czuła takiego spokoju. Była całkowicie
zrelaksowana, otoczona przez jasne światło. Pod sobą miała coś
miękkiego, co w dotyku kojarzyło jej się z chmurami. Ile by dała
by zostać tutaj wiecznie. Odseparowana od skomplikowanego świata.
Wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Musiała żyć i
walczyć.
Niechętnie rozchyliła
powieki. Musiała kilka razy zamrugać, by przebić się przez
promienie słońca, oświetlające jej twarz. Pierwszą rzeczą jaką
ujrzała była para niesamowicie błękitnych oczu wpatrujących się
w nią z powagą. Drake leżał naprzeciwko niej na łóżku, ubrany
w dresowe spodnie i cienki podkoszulek. Nie miała pojęcia jak się
tutaj znalazła i czy przypadkiem nadal nie śni. Chciała zobaczyć
gdzie dokładnie się znajduje, ale nie mogła oderwać od niego
oczu. Jego spojrzenie przykuło całą jej uwagę, jakby była
zahipnotyzowana. To musiał być sen. Na moment zamknęła powieki,
ale kiedy ponownie je otworzyła on nadal był w tym samym miejscu.
Nie poruszył się nawet o milimetr.
Nagle wszystko zaczęło
do niej wracać. Jego ciepłe objęcia przynoszące ukojenie. Jej
usta tuż przy jego szyi. Musiała zasnąć w jego ramionach. Ale czy
na pewno zasnęła? Gwałtownie się odsunęła, zsuwając się z
materaca i upadając na podłogę. Spojrzała na siebie. Była w tym
samym ubraniu, to oznacza, że nie wydarzyło się nic nad czym
straciłaby kontrolę. Odetchnęła z ulgą. To jednak nie wyjaśniało
dlaczego on leżał na tym samym łóżku.
- Co ty tutaj robisz? -
oburzyła się
- Nie mów mi, że świat
zwariował tak bardzo, że już nawet nie mam prawa być we własnym
pokoju.
- Dobrze... - zawahała
się, odgarniając włosy z oczu – A więc co ja tutaj robię?
- Aktualnie siedzisz na
ziemi z bardzo zabawnym wyrazem twarzy.
- Wiesz co mam na myśli.
- warknęła podnosząc się z podłogi.
Pokój nie był duży.
Jedno szerokie łóżko i wysoka szafka, zajmująca prawie połowę
przestrzeni. Białe ściany i ciemne meble wprowadzały chłodny
klimat, ale promienie słońca wpadające do środka przez otwarte
okno nadawały ciepłego akcentu.
- Mogłaś spać tutaj
albo na podłodze. - stwierdził
Odwróciła się od niego
lekko zażenowana. Właściwie nie było czego się wstydzić, ale
poczuła dziwne ukłucie w brzuchu. Nigdy nie spała z obcym facetem
w jednym łóżku i teraz dziwnie się z tym czuła.
Usłyszała jak Drake
wstaje z łóżka i podchodzi do niej.
- Wszystko w porządku?
Alison wiedziała, że
chodzi mu o to co wydarzyło się wczorajszego wieczoru, a nie o jej
chwilowo dziwne zachowanie. Odpowiedź jednak była dla niej tak
trudna, że nie mogła mu jej zdradzić.
- Jestem głodna. -
powiedziała wymijająco unikając jego wzroku
- Nie jestem pewien, czy
chciałabyś wychodzić z tego pokoju.
Uniosła głowę nie
rozumiejąc aluzji. Widząc jego neutralne spojrzenie, stwierdziła,
że takowej nie było.
- Kevin wpadł tutaj z
samego rana razem z Rusty'im. Mały zdrajca musiał mu wyjawić gdzie
mieszkamy. Już dawno by cię obudził, ale Chris powiedział, że
potrzebujesz odpoczynku.
- Mocno jest
zdenerwowany? - skrzywiła się. Doskonale rozumiała obawy
przyjaciela i wiedziała jak ona byłaby wkurzona na jego miejscu.
- Nie widziałem go, ale
po tonie jego głosu wywnioskowałem, że potrzebna ci będzie jakaś
peleryna niewidka, albo lepiej miecz świetlny.
- Leżałeś obok mnie
przez całą noc? - zdziwiła się
- Spałaś jak dziecko.
Zdaje się, że twoje nocne koszmary ustały. Przynajmniej na razie.
- I tak nie uniknę
przemiany. - westchnęła
Nic nie powiedział, ale
czuła jego spojrzenie. Było tak namacalne jakby wzrokiem muskał
jej skórę. Musiała spojrzeć mu w oczy. Nie mogła oprzeć się
pokusie. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego tak ją fascynowały.
Jeszcze nigdy, u nikogo nie widziała tak czystego odcienia błękitu
jak u niego. Za każdym razem gdy na nie patrzyła, miała wrażenie,
że tonie wciągana w bezkresną otchłań. To właśnie ten błękit
potrafił ją uspokoić albo wyprowadzić z równowagi. Wiedziała,
że to nie tylko zasługa oczu. Działała na nią nawet sama jego
obecność. Sprawiała, że chciało jej się krzyczeć, płakać i
śmiać. Przyciągał ją w jakiś dziwny sposób, którego nie
potrafiła opisać. Mimo wszystkich złych rzeczy, które wydarzyły
się w jej życiu, zawsze jakaś mała część jej umysłu odbiegała
od tego wszystkiego zmierzając w jego kierunku.
- Powinnam się z nim
zobaczyć. - odchrząknęła gardłowo
Ledwo widocznie pokiwał
głową.
Kiedy sięgała dłonią
do klamki, usłyszała jego rozbawiony głos.
- Zdaje się, że
drużyna Króla Arthura znowu się zebrała. Nawet ustawili okrągły
stół, tylko mają pączki zamiast mieczy.
Na moment jeszcze na
niego popatrzyła. Otworzył drzwiczki szafy, czegoś w niej
szukając. Widząc, że zamierza się ubrać, szybko wyskoczyła na
zewnątrz, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Przed sobą miała
znajomy korytarz, z drzwiami po lewej stronie. Na końcu holu były
wzmocnione wrota, prowadzące do dużej hali. Bez zastanowienia
ruszyła w ich kierunku. Może i nie mieli tutaj sypialni, ale
jedynym miejscem gdzie mogli się zebrać było właśnie to
pomieszczenie.
Kiedy weszła do środka,
ze zdziwieniem stwierdziła, że Drake miał racje. W rogu, tuż obok
kanap stał duży, okrągły stół, okrążony krzesłami. Siedziały
przy nim cztery osoby. Zauważyła jak Rusty pochyla się do
śmiejącej się Ricki. Tuż obok siedział Chris mierząc ich ostrym
spojrzeniem. Kevin natomiast niespokojnie stukał o blat stołu
wpatrując się w ścianę nieobecnym wzrokiem. Jak tylko usłyszał,
że weszła do środka, zerwał się z krzesła. Podeszła do niego
niepewnie. Wiedziała, że nie będzie na nią krzyczał, ale i tak
czuła się winna, że skazała go na dzień niepewności.
- Alison. - westchnął,
mocno ją obejmując – Nie waż się nigdy więcej wychodzić do
galerii handlowej, nieważne jakich promocji byś tam nie znalazła..
- zaśmiał się
- Przepraszam. -
mruknęła. Odsunął się od niej z krzywym uśmiechem i
zdecydowanie widoczną ulgą. - Cześć Rusty. - kiwnęła głową
- Witaj ponownie. -
wyszczerzył się
- Skąd te obrady. -
rzuciła, zajmując jedno z pustych miejsc.
Drake również nie mylił
się co do jedzenia. Na środku drewnianego blatu leżały puste i do
połowy pełne kartony ze słodkimi ciastkami, croissantami i
pączkami. Sięgnęła po jednego z nich, ciesząc się czekoladowym
nadzieniem.
- Jak tam nasza drużyna
śmierci? - zawołał głos za jej plecami.
Chris nie podnosząc
wzroku na nowo przybyłego przyjaciela, odpowiedział.
- Zbieramy myśli,
snujemy teorie i wytężamy mózgi. Niektórzy w mniejszym stopniu. -
stwierdził zerkając na Rusty'iego, który zaprzestał rozmowę z
Ricki i teraz rozwalony na swoim krześle zajadał się jednym z
ciastek.
- Hej. To nie moja
wojna. Teoretycznie i praktycznie nie należę do żadnego stada.
Jestem samotnym wilkiem. - odparł z dumą
- Chciałbym. - mruknął
Kevin, opierając głowę na łokciach
Alison zdała sobie
sprawę, że siedząc tak w piątkę przy jednym, okrągłym stole,
naprawdę wyglądali jak obradujący władcy, albo wojownicy. Tylko
nieprofesjonalne postawy i zupełnie nieodpowiednia mimika twarzy
zdradzała, że tak nie jest. Oczywiście ubrania też mogliby mieć
lepsze. Nie pamiętała kiedy ostatnio przebywała w jednym
pomieszczeniu z tak wieloma znanymi jej osobami, których w
najmniejszym stopniu nie chciała obrażać.
- Powinniście
wytłumaczyć nam sprawę Aeirin. - zaproponowała stanowczo Ricki
Wyglądała zdecydowanie
najmroczniej . Ubrana całkowicie na czarno, z długimi włosami o
tym samym odcieniu. Czerwony kosmyk był jedynym kolorowym akcentem w
jej postaci.
- Jestem całkowicie za.
- westchnął Kevin – Skoro uważacie, że to z nią widział się
Juan i wiecie kim ona jest, powinniście nas wtajemniczyć. Musimy
wiedzieć z czym mamy do czynienia.
- Nawet jeśli
posiadalibyście tą widzę... - zaczął Chris – Co chcecie
zrobić? Nie wiadomo do czego to wszystko zmierza.
- Musimy powstrzymać
chaos jaki zapanował między i wewnątrz stad. - stwierdziła jasno
Alison – Jestem pewna, że Juan coś planuje. Jeśli Olivia miała
rację i jego zachowanie naprawdę się zmieniło to musi mieć do
tego jakiś cel. Poza tym sam mówiłeś, że wilkołaki zaczynają
szaleć z podejrzeń. Ktoś musiał to w nich zasiać. Trzeba się
dowiedzieć dlaczego i powstrzymać to zanim osiągnie swój cel.
- Nie sądzę by Juan za
tym stał. - wtrącił Kevin – Nie wygląda na tak inteligentnego.
Pozostaje jeszcze sprawa morderstwa Erici.
W tym momencie skierował
wzrok na Drake'a. Alison nie mogła powstrzymać się przed
wykonaniem tego samego ruchu. Nadal do końca nie miała pewności
czy przypadkiem Drake za tym nie stoi.
Widząc na sobie ich
spojrzenia, mimo woli jego usta się wygięły.
- Uwielbiam tą dozę
niepewności zwisającą w powietrzu. - westchnął zadowolony –
Nie zabiłem jej. Była martwa kiedy ją znalazłem. - odpowiedział
rzeczowo – Ponadto zgadzam się z Kevinem. Za czymś takim nie może
stać jedna osoba, a już na pewno nie byle jaki wilkołak. Rozumiem
gdyby to chodziło o mnie, ale ja nie mam tak przereklamowanych
aspiracji jak władza nad wszystkimi trzema stadami. Myślę, że
właśnie taki jest cel. Co więcej potrafię przewidzieć następny
krok naszego sprawcy.
Wszyscy spojrzeli na
niego wyczekująco, z lekkim zaskoczeniem. Jedynie Chris pozostał
niewzruszony. Najwyraźniej był przyzwyczajony do takich sytuacji.
- Istnieje tylko jeden
powód dla, którego ktoś miałby wprowadzać takie zamieszanie.
Jeśli jest inteligenty, a myślę, że jest, następne co zrobi to
da wszystkim trzem stadom wspólnego wroga. W ten sposób ich
zjednoczy. Pokaże, że dotychczasowi przywódcy byli zbyt słabi by
zapewnić im ochronę i udowodni, że sam będzie lepszy. Jeśli o to
chodzi Juanowi, bo uznajemy, że to on jest „tym złym” to
zdecydowanie nie mógł zrobić tego sam. Obmyślenie czegoś takiego
mogło zająć miesiące, dodam, że mnie rozpracowanie zajęło
niecałe trzy tygodnie.
- Co z tym wszystkim
wspólnego ma Aeirin? - spytała Ricki
Chris powoli odwrócił
wzrok, skupiając się na czymś co było za oknem. Wszyscy poza nim
oczekiwali na odpowiedź Drake'a. Alison była pod wrażeniem jego
sposobu myślenia i byłaby w niezłym szoku jeśli miałby racje.
Wydawało się, że tak dobrze przewidział ruch wroga, jakby to on
sam nim był, albo co gorsza kierował ręką, która była
wszystkiemu winna. Alison miała wrażenie, że bardzo dobrze zna
osobę, o którą zapytała Ricki. Na tyle dobrze, że mówienie o
niej jest dla niego trudne.
- Świetnie. - odparł z
irytacją Kevin – Bardzo zwięźle streściłeś nam cały plan, na
którym moglibyśmy się jeszcze długo głowić, ale na to pytanie
nie jesteś w stanie odpowiedzieć. - Alison słyszała w jego głosie
złość spowodowaną strachem. - Chcesz żebyśmy błagali o to byś
nam powiedział? Chcesz satysfakcji, naszego upokorzenia czy ujrzenia
jak bardzo bezradni bez ciebie jesteśmy? Mówisz, że starałeś się
to rozgryźć dużo wcześniej. Jeszcze zanim nas poznałeś. Powinno
ci zależeć na tym by udaremnić cały ten syf, ale to nie prawda.
- Kevin. - Alison nagle
nabrała powietrza zszokowana napadem przyjaciela.
- Nie, Alison. -
warknął, gwałtownie wstając – Mam dość tańczenia tak jak on
mi zagra. Jego intencje nie są czyste. Cokolwiek planuje zrobi to
sam. Skoro nie chce pomocy, nie będę się narzucać. Może tobie
odpowiada to jak okręca sobie wszystkich wokół palca, ale mnie
nie. Chce być samotnym bohaterem. Proszę bardzo.
- Odważne słowa jak na
kogoś kto wcale nie jest ode mnie lepszy. - rzucił Drake, podnosząc
się by zrównać z nim spojrzenie.
Kevin chciał coś
powiedzieć, ale jego usta zastygły w połowie ruchu.
- Jak myślisz, kto
przytaszczył cię zupełnie nieprzytomnego do mieszkania tamtej
nocy. - dokończył Drake – Możesz nic nie pamiętać, albo
zaprzeczać, że tak jest, ale ja tam byłem i wszystko słyszałem.
Kevin nagle zbladł. Jego
dłonie zadrżały, jakby z zimna. Alison nie wiedziała na jaki tor
zeszła ta konwersacja, ale miała złe przeczucia. Po wyrazach
twarzy pozostałych wywnioskowała, że oni również nie są
zaznajomieni z tematem.
- O czym wy mówicie? -
spytała cicho, wstając – Kevin?
Stał jak zamurowany, ale
po chwili odwrócił głowę w jej stronę.
- Ja... - głos mu
drżał, a w oczach malowało się przerażenie
- Teraz nie wiesz co
powiedzieć.- syknął Drake – Następnym razem, kiedy zaczniesz
rzucać oskarżenia, zastanów się czy sam nie jesteś gorszy. -
rzucił po czym wyszedł z sali.
- Cholera – zaklął
Chris, chowając twarz w dłoniach
Alison nadal wpatrywała
się w twarz Kevina, próbując coś z niej wyczytać. O czym bał
się jej powiedzieć?
- Przepraszam. - szepnął
po czym wybiegł tymi samymi drzwiami, którymi wyszedł Drake
Cisza, która potem
zapanowała nie należała do tych dzięki, którym można się
zrelaksować. Raczej była tą do, której Alison zaczęła już się
przyzwyczajać. Pełna niewyładowanych emocji i tajemnic.
Nienawidziła stać po tej drugiej stronie. To zawsze ona była
winna, to ona powinna przepraszać. Ta sytuacja była dla niej nowa,
ale miała pewność, że nie ma na świecie rzeczy jakiej by mu nie
wybaczyła. Chyba.
- To od samego początku
zapowiadało się tak źle jak wyszło. - skomentował Rusty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz