poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 34

Nie wiedziała czy dryfowała w jakiejś przestrzeni pomiędzy światami czy zwyczajnie śniła, ale już dawno nie czuła takiego spokoju. Była całkowicie zrelaksowana, otoczona przez jasne światło. Pod sobą miała coś miękkiego, co w dotyku kojarzyło jej się z chmurami. Ile by dała by zostać tutaj wiecznie. Odseparowana od skomplikowanego świata. Wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Musiała żyć i walczyć.  
Niechętnie rozchyliła powieki. Musiała kilka razy zamrugać, by przebić się przez promienie słońca, oświetlające jej twarz. Pierwszą rzeczą jaką ujrzała była para niesamowicie błękitnych oczu wpatrujących się w nią z powagą. Drake leżał naprzeciwko niej na łóżku, ubrany w dresowe spodnie i cienki podkoszulek. Nie miała pojęcia jak się tutaj znalazła i czy przypadkiem nadal nie śni. Chciała zobaczyć gdzie dokładnie się znajduje, ale nie mogła oderwać od niego oczu. Jego spojrzenie przykuło całą jej uwagę, jakby była zahipnotyzowana. To musiał być sen. Na moment zamknęła powieki, ale kiedy ponownie je otworzyła on nadal był w tym samym miejscu. Nie poruszył się nawet o milimetr.
Nagle wszystko zaczęło do niej wracać. Jego ciepłe objęcia przynoszące ukojenie. Jej usta tuż przy jego szyi. Musiała zasnąć w jego ramionach. Ale czy na pewno zasnęła? Gwałtownie się odsunęła, zsuwając się z materaca i upadając na podłogę. Spojrzała na siebie. Była w tym samym ubraniu, to oznacza, że nie wydarzyło się nic nad czym straciłaby kontrolę. Odetchnęła z ulgą. To jednak nie wyjaśniało dlaczego on leżał na tym samym łóżku.
- Co ty tutaj robisz? - oburzyła się
- Nie mów mi, że świat zwariował tak bardzo, że już nawet nie mam prawa być we własnym pokoju.
- Dobrze... - zawahała się, odgarniając włosy z oczu – A więc co ja tutaj robię?
- Aktualnie siedzisz na ziemi z bardzo zabawnym wyrazem twarzy.
- Wiesz co mam na myśli. - warknęła podnosząc się z podłogi.
Pokój nie był duży. Jedno szerokie łóżko i wysoka szafka, zajmująca prawie połowę przestrzeni. Białe ściany i ciemne meble wprowadzały chłodny klimat, ale promienie słońca wpadające do środka przez otwarte okno nadawały ciepłego akcentu.
- Mogłaś spać tutaj albo na podłodze. - stwierdził
Odwróciła się od niego lekko zażenowana. Właściwie nie było czego się wstydzić, ale poczuła dziwne ukłucie w brzuchu. Nigdy nie spała z obcym facetem w jednym łóżku i teraz dziwnie się z tym czuła.
Usłyszała jak Drake wstaje z łóżka i podchodzi do niej.
- Wszystko w porządku?
Alison wiedziała, że chodzi mu o to co wydarzyło się wczorajszego wieczoru, a nie o jej chwilowo dziwne zachowanie. Odpowiedź jednak była dla niej tak trudna, że nie mogła mu jej zdradzić.
- Jestem głodna. - powiedziała wymijająco unikając jego wzroku
- Nie jestem pewien, czy chciałabyś wychodzić z tego pokoju.
Uniosła głowę nie rozumiejąc aluzji. Widząc jego neutralne spojrzenie, stwierdziła, że takowej nie było.
- Kevin wpadł tutaj z samego rana razem z Rusty'im. Mały zdrajca musiał mu wyjawić gdzie mieszkamy. Już dawno by cię obudził, ale Chris powiedział, że potrzebujesz odpoczynku.
- Mocno jest zdenerwowany? - skrzywiła się. Doskonale rozumiała obawy przyjaciela i wiedziała jak ona byłaby wkurzona na jego miejscu.
- Nie widziałem go, ale po tonie jego głosu wywnioskowałem, że potrzebna ci będzie jakaś peleryna niewidka, albo lepiej miecz świetlny.
- Leżałeś obok mnie przez całą noc? - zdziwiła się
- Spałaś jak dziecko. Zdaje się, że twoje nocne koszmary ustały. Przynajmniej na razie.
- I tak nie uniknę przemiany. - westchnęła
Nic nie powiedział, ale czuła jego spojrzenie. Było tak namacalne jakby wzrokiem muskał jej skórę. Musiała spojrzeć mu w oczy. Nie mogła oprzeć się pokusie. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego tak ją fascynowały. Jeszcze nigdy, u nikogo nie widziała tak czystego odcienia błękitu jak u niego. Za każdym razem gdy na nie patrzyła, miała wrażenie, że tonie wciągana w bezkresną otchłań. To właśnie ten błękit potrafił ją uspokoić albo wyprowadzić z równowagi. Wiedziała, że to nie tylko zasługa oczu. Działała na nią nawet sama jego obecność. Sprawiała, że chciało jej się krzyczeć, płakać i śmiać. Przyciągał ją w jakiś dziwny sposób, którego nie potrafiła opisać. Mimo wszystkich złych rzeczy, które wydarzyły się w jej życiu, zawsze jakaś mała część jej umysłu odbiegała od tego wszystkiego zmierzając w jego kierunku.
- Powinnam się z nim zobaczyć. - odchrząknęła gardłowo
Ledwo widocznie pokiwał głową.
Kiedy sięgała dłonią do klamki, usłyszała jego rozbawiony głos.
- Zdaje się, że drużyna Króla Arthura znowu się zebrała. Nawet ustawili okrągły stół, tylko mają pączki zamiast mieczy.
Na moment jeszcze na niego popatrzyła. Otworzył drzwiczki szafy, czegoś w niej szukając. Widząc, że zamierza się ubrać, szybko wyskoczyła na zewnątrz, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Przed sobą miała znajomy korytarz, z drzwiami po lewej stronie. Na końcu holu były wzmocnione wrota, prowadzące do dużej hali. Bez zastanowienia ruszyła w ich kierunku. Może i nie mieli tutaj sypialni, ale jedynym miejscem gdzie mogli się zebrać było właśnie to pomieszczenie.
Kiedy weszła do środka, ze zdziwieniem stwierdziła, że Drake miał racje. W rogu, tuż obok kanap stał duży, okrągły stół, okrążony krzesłami. Siedziały przy nim cztery osoby. Zauważyła jak Rusty pochyla się do śmiejącej się Ricki. Tuż obok siedział Chris mierząc ich ostrym spojrzeniem. Kevin natomiast niespokojnie stukał o blat stołu wpatrując się w ścianę nieobecnym wzrokiem. Jak tylko usłyszał, że weszła do środka, zerwał się z krzesła. Podeszła do niego niepewnie. Wiedziała, że nie będzie na nią krzyczał, ale i tak czuła się winna, że skazała go na dzień niepewności.
- Alison. - westchnął, mocno ją obejmując – Nie waż się nigdy więcej wychodzić do galerii handlowej, nieważne jakich promocji byś tam nie znalazła.. - zaśmiał się
- Przepraszam. - mruknęła. Odsunął się od niej z krzywym uśmiechem i zdecydowanie widoczną ulgą. - Cześć Rusty. - kiwnęła głową
- Witaj ponownie. - wyszczerzył się
- Skąd te obrady. - rzuciła, zajmując jedno z pustych miejsc.
Drake również nie mylił się co do jedzenia. Na środku drewnianego blatu leżały puste i do połowy pełne kartony ze słodkimi ciastkami, croissantami i pączkami. Sięgnęła po jednego z nich, ciesząc się czekoladowym nadzieniem.
- Jak tam nasza drużyna śmierci? - zawołał głos za jej plecami.
Chris nie podnosząc wzroku na nowo przybyłego przyjaciela, odpowiedział.
- Zbieramy myśli, snujemy teorie i wytężamy mózgi. Niektórzy w mniejszym stopniu. - stwierdził zerkając na Rusty'iego, który zaprzestał rozmowę z Ricki i teraz rozwalony na swoim krześle zajadał się jednym z ciastek.
- Hej. To nie moja wojna. Teoretycznie i praktycznie nie należę do żadnego stada. Jestem samotnym wilkiem. - odparł z dumą
- Chciałbym. - mruknął Kevin, opierając głowę na łokciach
Alison zdała sobie sprawę, że siedząc tak w piątkę przy jednym, okrągłym stole, naprawdę wyglądali jak obradujący władcy, albo wojownicy. Tylko nieprofesjonalne postawy i zupełnie nieodpowiednia mimika twarzy zdradzała, że tak nie jest. Oczywiście ubrania też mogliby mieć lepsze. Nie pamiętała kiedy ostatnio przebywała w jednym pomieszczeniu z tak wieloma znanymi jej osobami, których w najmniejszym stopniu nie chciała obrażać.
- Powinniście wytłumaczyć nam sprawę Aeirin. - zaproponowała stanowczo Ricki
Wyglądała zdecydowanie najmroczniej . Ubrana całkowicie na czarno, z długimi włosami o tym samym odcieniu. Czerwony kosmyk był jedynym kolorowym akcentem w jej postaci.
- Jestem całkowicie za. - westchnął Kevin – Skoro uważacie, że to z nią widział się Juan i wiecie kim ona jest, powinniście nas wtajemniczyć. Musimy wiedzieć z czym mamy do czynienia.
- Nawet jeśli posiadalibyście tą widzę... - zaczął Chris – Co chcecie zrobić? Nie wiadomo do czego to wszystko zmierza.
- Musimy powstrzymać chaos jaki zapanował między i wewnątrz stad. - stwierdziła jasno Alison – Jestem pewna, że Juan coś planuje. Jeśli Olivia miała rację i jego zachowanie naprawdę się zmieniło to musi mieć do tego jakiś cel. Poza tym sam mówiłeś, że wilkołaki zaczynają szaleć z podejrzeń. Ktoś musiał to w nich zasiać. Trzeba się dowiedzieć dlaczego i powstrzymać to zanim osiągnie swój cel.
- Nie sądzę by Juan za tym stał. - wtrącił Kevin – Nie wygląda na tak inteligentnego. Pozostaje jeszcze sprawa morderstwa Erici.
W tym momencie skierował wzrok na Drake'a. Alison nie mogła powstrzymać się przed wykonaniem tego samego ruchu. Nadal do końca nie miała pewności czy przypadkiem Drake za tym nie stoi.
Widząc na sobie ich spojrzenia, mimo woli jego usta się wygięły.
- Uwielbiam tą dozę niepewności zwisającą w powietrzu. - westchnął zadowolony – Nie zabiłem jej. Była martwa kiedy ją znalazłem. - odpowiedział rzeczowo – Ponadto zgadzam się z Kevinem. Za czymś takim nie może stać jedna osoba, a już na pewno nie byle jaki wilkołak. Rozumiem gdyby to chodziło o mnie, ale ja nie mam tak przereklamowanych aspiracji jak władza nad wszystkimi trzema stadami. Myślę, że właśnie taki jest cel. Co więcej potrafię przewidzieć następny krok naszego sprawcy.
Wszyscy spojrzeli na niego wyczekująco, z lekkim zaskoczeniem. Jedynie Chris pozostał niewzruszony. Najwyraźniej był przyzwyczajony do takich sytuacji.
- Istnieje tylko jeden powód dla, którego ktoś miałby wprowadzać takie zamieszanie. Jeśli jest inteligenty, a myślę, że jest, następne co zrobi to da wszystkim trzem stadom wspólnego wroga. W ten sposób ich zjednoczy. Pokaże, że dotychczasowi przywódcy byli zbyt słabi by zapewnić im ochronę i udowodni, że sam będzie lepszy. Jeśli o to chodzi Juanowi, bo uznajemy, że to on jest „tym złym” to zdecydowanie nie mógł zrobić tego sam. Obmyślenie czegoś takiego mogło zająć miesiące, dodam, że mnie rozpracowanie zajęło niecałe trzy tygodnie.
- Co z tym wszystkim wspólnego ma Aeirin? - spytała Ricki
Chris powoli odwrócił wzrok, skupiając się na czymś co było za oknem. Wszyscy poza nim oczekiwali na odpowiedź Drake'a. Alison była pod wrażeniem jego sposobu myślenia i byłaby w niezłym szoku jeśli miałby racje. Wydawało się, że tak dobrze przewidział ruch wroga, jakby to on sam nim był, albo co gorsza kierował ręką, która była wszystkiemu winna. Alison miała wrażenie, że bardzo dobrze zna osobę, o którą zapytała Ricki. Na tyle dobrze, że mówienie o niej jest dla niego trudne.
- Świetnie. - odparł z irytacją Kevin – Bardzo zwięźle streściłeś nam cały plan, na którym moglibyśmy się jeszcze długo głowić, ale na to pytanie nie jesteś w stanie odpowiedzieć. - Alison słyszała w jego głosie złość spowodowaną strachem. - Chcesz żebyśmy błagali o to byś nam powiedział? Chcesz satysfakcji, naszego upokorzenia czy ujrzenia jak bardzo bezradni bez ciebie jesteśmy? Mówisz, że starałeś się to rozgryźć dużo wcześniej. Jeszcze zanim nas poznałeś. Powinno ci zależeć na tym by udaremnić cały ten syf, ale to nie prawda.
- Kevin. - Alison nagle nabrała powietrza zszokowana napadem przyjaciela.
- Nie, Alison. - warknął, gwałtownie wstając – Mam dość tańczenia tak jak on mi zagra. Jego intencje nie są czyste. Cokolwiek planuje zrobi to sam. Skoro nie chce pomocy, nie będę się narzucać. Może tobie odpowiada to jak okręca sobie wszystkich wokół palca, ale mnie nie. Chce być samotnym bohaterem. Proszę bardzo.
- Odważne słowa jak na kogoś kto wcale nie jest ode mnie lepszy. - rzucił Drake, podnosząc się by zrównać z nim spojrzenie.
Kevin chciał coś powiedzieć, ale jego usta zastygły w połowie ruchu.
- Jak myślisz, kto przytaszczył cię zupełnie nieprzytomnego do mieszkania tamtej nocy. - dokończył Drake – Możesz nic nie pamiętać, albo zaprzeczać, że tak jest, ale ja tam byłem i wszystko słyszałem.
Kevin nagle zbladł. Jego dłonie zadrżały, jakby z zimna. Alison nie wiedziała na jaki tor zeszła ta konwersacja, ale miała złe przeczucia. Po wyrazach twarzy pozostałych wywnioskowała, że oni również nie są zaznajomieni z tematem.
- O czym wy mówicie? - spytała cicho, wstając – Kevin?
Stał jak zamurowany, ale po chwili odwrócił głowę w jej stronę.
- Ja... - głos mu drżał, a w oczach malowało się przerażenie
- Teraz nie wiesz co powiedzieć.- syknął Drake – Następnym razem, kiedy zaczniesz rzucać oskarżenia, zastanów się czy sam nie jesteś gorszy. - rzucił po czym wyszedł z sali.
- Cholera – zaklął Chris, chowając twarz w dłoniach
Alison nadal wpatrywała się w twarz Kevina, próbując coś z niej wyczytać. O czym bał się jej powiedzieć?
- Przepraszam. - szepnął po czym wybiegł tymi samymi drzwiami, którymi wyszedł Drake
Cisza, która potem zapanowała nie należała do tych dzięki, którym można się zrelaksować. Raczej była tą do, której Alison zaczęła już się przyzwyczajać. Pełna niewyładowanych emocji i tajemnic. Nienawidziła stać po tej drugiej stronie. To zawsze ona była winna, to ona powinna przepraszać. Ta sytuacja była dla niej nowa, ale miała pewność, że nie ma na świecie rzeczy jakiej by mu nie wybaczyła. Chyba.
 - To od samego początku zapowiadało się tak źle jak wyszło. - skomentował Rusty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz