piątek, 26 września 2014

Rozdział 36

Wszyscy mimowolnie odetchnęli, kiedy alfa opuścił pokój. Chris od razu opadł na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Alison zauważyła współczucie malujące się na twarzy Ricki. Podeszła do niego bliżej, powstrzymując dłoń, którą chciała oprzeć na jego plecach.
- Jeśli chcesz....
- Nie. - przerwał twardo – Czas już na ciebie.
- Chris... - zaczęła prosząco
- Po prostu wyjdź. - rozkazał – I zabierz ze sobą Rusty'iego.
Alison nie była pewna, ale wyczuła nutę złości w momencie, w którym wypowiadał jego imię.
Ricki lekko zszokowana, spojrzała na Alison szukając z jej strony jakiejś pomocy. Widząc, że jej nie uzyska, szybko odwróciła głowę i niemal wybiegła z hali. Rusty westchnął ciężko i pożegnalnie machając poszedł za nią. Alison odpowiedziała mu smutnym uśmiechem, wzrokiem odprowadzając go do drzwi.
Sama nie do końca miała się gdzie podziać. Mogła wrócić do mieszkania Kevina, ale po tym jak bez wyjaśnienia wybiegł stąd zaraz za Drake'iem, chciała mu dać czas do namysłu. Jakaś część jej pragnęła dowiedzieć się prawdy, druga zaś była zbyt zmęczona by czegokolwiek się doszukiwać. Nie mając zbytniego wyboru usiadła obok brata, obserwując jak powoli podnosi głowę, nadal przygnębiony.
- Drake nie przeprosi. - wydukał
- To moja wina. - odparła – Gdybym jak głupia nie dała mu się ugryźć do niczego by nie doszło.
- Zaraz. Co? - nagle się wyprostował – Marcus pił twoją krew?
- Nie rozumiesz. On zrobił coś Kelly. Musiałam się dowiedzieć co jej się stało.
- Jaka była twoja strategia? - rzucił zbulwersowany - Oświeć mnie bo jej nie dostrzegam.
- Nie musisz mi mówić, że to było głupie. Sama się już o tym przekonałam. - łypnęła na niego spode łba – Martwię się o nią. Powiedział, że za informacje chce wypić trochę mojej krwi. Uwierz, że nie było to dla mnie łatwe, ale nie miałam wyboru.
- Co się potem stało? - odparł już nieco mniej wzburzony
- Odpłynęłam. Znaczy nie dosłownie. Ostatnie co pamiętam to upadek na podłogę. Może gdyby nie Drake to już bym nie żyła, ale skoro tak nie jest zamierzam przypomnieć się temu wampirowi. Tak tego nie zostawię. Kelly żyje, wiem to.
- Byłaś u niej w domu? - spytał rzeczowo
- Tak. Jej mama twierdzi, że wyjechała gdzieś służbowo, ale Kelly straciła pracę w dniu, w którym widziałam ją po raz ostatni. Na pewno ją pamiętasz bo też wtedy ze mną byłeś.
Zmarszczył brwi nad czymś się zastanawiając.
- To ta dziewczyna co była z Rayley'em. - przypomniał sobie
Twierdząco pokiwała głową.
- Kiedy o nią spytałam odesłał mnie do Marcusa.
Nabrał powietrza i powoli je wypuścił. Zwyczajnym gestem podrapał się po głowie intensywnie nad czymś się zastanawiając. Nastroszone i rozczochrane włosy bez jakiegokolwiek ładu okalały jego twarz. Alison już wcześniej zauważyła, że są wyjątkowo gęste i delikatnie napuszone. Kołnierz jego koszuli lekko się odchylił, ukazując kawałek czarnego tatuażu w kształcie triskelionu.
- Czy teraz kiedy Inni zostali zniszczeni nadal wierzysz w zjednoczenie stad? - spytała
Zaskoczony jej pytaniem, poświęcił chwilę by zastanowić się nad odpowiedzią.
- Nadal chronię trzech sztyletów. Nie jestem godzien, by rozpocząć rewolucję. Przechowam je aż znajdzie się odpowiednia osoba. Ojciec od małego wpajał mi pewnie priorytety, które nigdy nie przestaną być dla mnie ważne. Innym jest się przez cały czas. To pewien sposób życia. Jednak nie jestem już tak oddany tym wartościom. Lata przebywania w towarzystwie osoby, która nie popiera metod Innych, mogą zachwiać własne przekonania. - zaśmiał się – Wiem, że nie da się zjednoczyć stad bez unikania jakichkolwiek ofiar. Jedyne co mogę zrobić to postarać się zminimalizować tą ilość.
- Myślisz, że to co się teraz dzieje jest znakiem by zacząć działać? - spytała z powagą – Może jest szansa na życie razem, bez podziału.
Beznamiętnie wzruszył ramionami.
Nikt nie wiedział co tak naprawdę się wydarzy. Trzeba było być przygotowanym na wszystko, a Alison nie czuła się gotowa. Nie wykorzystała jeszcze wszystkich swoich możliwości. Żeby się wzmocnić musi przyjąć swoją drugą naturę. Bała się tego jak cholera, ale wiedziała, że to konieczne. Nie było czasu by dłużej zwlekać.
- Chcę żebyś nauczył mnie jak się zmienić. - wypaliła na bezdechu – I nie mam na myśli tych głupich medytacji. Może tobie one wychodzą, ale mnie nie obchodzi więź psychiczna. Chcę się skupić na sile fizycznej.
- Nie wiem czy jesteś już gotowa....
- Jak mam być skoro nawet nie zaczęliśmy? Myślę, że nadszedł na to czas. - stwierdziła stanowczo
Nie zamierzała ustąpić. Aktualnie oboje nie mieli nic konkretnego do roboty. Wszyscy sobie poszli, zostawiając ich samych sobie. Trzeba było to jakoś pożytecznie wykorzystać.

* * *

Niecałe dwadzieścia minut później oboje stali w sali treningowej. W świetle dnia mogła zobaczyć ją w całej okazałości. Wydawała się jeszcze większa niż wcześniej. Sufit sięgał kilkanaście metrów w górę. Zdecydowanie przebijał się przez ostatnie piętro. Strop podpierały liczne belki, na których zwisały długie liny. Pomieszczenie było tak wielkie, że można było tu trenować całą armie.
Chris stał na jednej z cieńszych mat, natomiast Alison naprzeciwko niego stąpała po grubym materacu.
- W porządku. - zaczął – Przemiana wywołana jest przez skrajne emocje i przyspieszony puls. Jeśli nie potrafisz nad nimi zapanować każdy nawet najmniejszy bodziec może sprawić, że się przemienisz. Jest to naturalna forma obrony. Jednak zmuszenie ciała do transformacji w momencie, w którym nie czujesz się zagrożona jest trudniejsze. Wymaga ogromnego skupienia. Musisz się zastanowić jaka emocja lub wspomnienie najszybciej cię mobilizuje. Niekoniecznie musi to być coś negatywnego. Czasami nawet szczęśliwe obrazy mogą okazać się skuteczne.
- A jak jest w twoim przypadku? - spytała w myślach analizując co mogłaby sobie skojarzyć lub przypomnieć.
- Strach i troska o najbliższych. - odpowiedział bez mrugnięcia okiem – Zastanów się jakim emocjom popadasz najczęściej i jakie wywołują u ciebie najsilniejsze odczucia.
Zamknęła oczy przypominając sobie pamiętny dzień w hotelu. Strach sprawił, że upadła na podłogę opętana przez drgawki i bóle głowy. Jednak potem na ulicy to nie przerażenie ją kierowało. Coś innego sprawiło, że czuła się silniejsza, niemal niepokonana. Powoli rozchyliła powieki, odpowiadając.
- Gniew.
- Jesteś pewna? - spytał z lekkim drżeniem w głosie – Łatwo jest ulec złości, ale trudniej jest się opanować.
- Na razie tylko on sprawia, że mam ochotę coś rozwalić. - rzuciła, wykrzywiając usta w uśmiechu
- Jak uważasz. Jedyne co musisz zrobić to skoncentrować się na nim. Przywołać każde wspomnienie, które kiedykolwiek cię rozwścieczyło. Nie może to być lekka złość. Przypomnij sobie wydarzenie, które sprawiło, że furia płynęła w twoich żyłach. Pozwól by całkowicie cię pochłonęło.
Odetchnęła głęboko, wycierając spocone dłonie o jeansy. Ponownie zamknęła oczy, zatracając się w przeszłości. Doskonale widziała twarz Juana, kiedy mówił o jej matce, o tym co może jej się stać. Jego groźby i zapewnienia, że już nic nie może zrobić. Ciemnozielone oczy wpatrywały się w nią z jawnym wyzwaniem. Widziała, że się z niej śmieje. Nagle za nim pojawiło się kilkanaście innych postaci. Rozpoznawała twarze członków jej byłego stada. Każdy z nich rechoczący i wskazujący na nią palcem. Była obiektem kpin i żartów niemal od dziecka, ale tym razem siła ciosu była większa. Coś ścisnęło jej serce. Z tłumu wyszła niewysoka kobieta. Natychmiast rozpoznała matkę, która z każdym krokiem szła coraz wolniej w jej stronę, by w końcu upaść na podłogę. Ziemia szybko splamiła krew, wypływająca spod bezwładnego ciała. Chciała do niej podbiec, ale nogi miała wrośnięte w ziemię, nie potrafiła się ruszyć. Kiedy otworzyła usta z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Słyszała jak coraz głośniejsze śmiechy wypełniają przestrzeń. Jej matka leżała na ziemi martwa, a żaden z nich nie zrobił nic by jej pomóc. Wszyscy nie przestawali trząść się z rozbawienia. Czuła jak gniew opanowuje jej ciało. Zacisnęła dłonie w pięści przygotowując się na zmianę, ale mimo buzującej złości nic się nie stało. Poczuła mocne uderzenie w szczękę. Nawet nie zauważyła kiedy Juan podszedł do niej bliżej. Wykonał kolejny cios, a ona nie mogła się obronić. Jej ciało zastygło przyjmując otwarto ciosy. Jeden za drugim, aż w końcu zaciemniło jej się przed oczami. Nie wierzyła jak bardzo wizja może być realna. Czuła każdą komórkę własnego ciała sparaliżowaną przez ból. Uderzenie za uderzeniem, aż w końcu upadła na ziemię.
Obraz zniknął. Przed oczami pojawiła jej się podłoga sali treningowej. Na wpół leżała, pochylona w stronę posadzki. Mimo, że wróciła z powrotem do rzeczywistości, to ból odczuwała nadal. Coś skapnęło z jej czoła. Dopiero po chwili zorientowała się, że to krew.
- Przestań. - usłyszała surowy krzyk Chrisa.
Ale co ma przestać?
- Ona ma już dość. - warknął
Chciała podnieść głowę by zobaczyć do kogo mówi jej brat, ale nie miała siły. Kręciło jej się w głowie, a przed oczami pojawiały się czarne plamy. Co się stało i dlaczego jest taka obolała?
- To jedyny sposób by się przemieniła, a przecież sama tego chce. - usłyszała obojętny głos, który bardzo dobrze pamiętała.
- Na dziś wystarczy, Darren. - nie ustępował Chris
W następnej chwili, poczuła silne ramiona, otulające jej plecy.
- Dasz radę wstać? - spytał
Mruknęła twierdząco w odpowiedzi. Wspierając się na jego przedramionach, starała unieść się z podłogi, ale nogi jej się zatrzęsły sprawiając, że straciła równowagę. Tylko Chris uchronił ją przed upadkiem. Czuła jego obecność, ale jego kontury były zamazane. Cokolwiek się stało dostała nieźle w kość. Nie było ani jednego miejsca, w którym nie czuła palącego bólu. Głowa była ciężka jak tony betonu, do tego niemiłosiernie pulsowała.
- Udało mi się? - spytała zachrypniętym, pozbawionym nadziei głosem.
- To twój pierwszy raz... - zaczął spokojnie – Nie jest powiedziane, że od razu się uda.
- Jestem za słaba. - mruknęła karcąc samą siebie
- Nie prawda. Wytrzymałaś naprawdę długo. Ja musiałem przejść kilka takich prób i po każdej z nich traciłem przytomność. Może i masz wrażenie, że zaraz rozpadniesz się na kawałki, ale doskonale sobie poradziłaś.
- Te kilka minut nazywasz „długo”? - zdziwiła się
Prowadził ją w jakimś kierunku. Każdy krok był dla niej coraz łatwiejszy, jakby powoli wracała do siebie.
- Chciałaś powiedzieć kilka godzin. - poprawił ją. Widząc jej zaskoczenie, szybko wyjaśnił – Ja też traciłem poczucie czasu, z tym, że ze mną było odwrotnie. Miałem wrażenie jakbym obrywał przez kilka dni co w rzeczywistości było paroma godzinami. Fakt, że czas szybko ci minął jest dobrym znakiem. - pocieszał ją.
Nie wiedziała, czy mówił prawdę, ale jakkolwiek nie było jego słowa działały na nią kojąco. Sprawiały, że nie czuła się całkowicie beznadziejna.
Podprowadził ją pod ścianę i nakazał usiąść. Zamykając oczy by nie widzieć jak ziemia wiruje, powoli opadła na drewnianą belkę, która tymczasowo posłużyła za ławkę. Wzięła kilka głębokich wdechów. Ból powoli opuszczał jej ciało.
- Nawet regenerujesz się już szybciej. - stwierdził nadal spokojnym, a nawet zadowolonym głosem.
- Zmieniłaby się gdybyś nie kazał mi przestać. - usłyszała oddalony głos Darrena.
- Co przestać? - spytała zanim Chris zdążył cokolwiek powiedzieć.
Rozchyliła powieki, obserwując brata. Jego twarz była wyraźniejsza. Dokładnie widziała, że waha się przed odpowiedzią.
- Czuję się jakby czołg po mnie przejechał. - wydukała cicho
- Jeszcze nikt nie określił tak moich umiejętności. - powiedział stukając się w brodę.
Darren stał kilka metrów dalej, więc Alison nie widziała go tak dobrze jak brata. Czarownik był jedynie zamazaną, ciemna plamą na tle szarych ścian sali.
- Darren zaproponował lekką pomoc. - rzucił Chris, mierząc towarzysza ostrym wzrokiem – Nic się nie działo przez pierwsze cztery godziny, więc postanowiliśmy trochę cię ruszyć, że tak powiem. Oberwałaś kilka razy falami mocy, które powinny pobudzić twój gniew. Liczyłem, że może uda ci się zmienić za pierwszym razem, skoro... no wiesz.
- On jest mózgiem, a ty siłą. - dokończył Darren
Przygryzła wargę, zastanawiając się nad jego słowami. Czyli uderzenia, które podobno były od Juana, tak naprawdę pochodziły od Darrena. Jakie to mylące. - pomyślała. Może faktycznie kilka minut później coś by się zadziało. Chciała, żeby się udało, ale obawiała się, że to ona jest jedyną osobą, która powstrzymuje zmianę. Podświadomie boi się tego co może nastąpić. Najgorsze było to, że nie wiedziała co ma zrobić by to zmienić. Problem zdecydowanie leżał w jej głowie.
Nagle ją olśniło.
 - Mam pomysł.

2 komentarze:

  1. Jest świetny , tylko co będzie dalej i kiedy wstawisz kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział niedługo. Cieszę się, że się podoba i proszę o kolejne opinie jak tylko rozdział sie pojawi.

      Usuń