Zapanowała grobowa
cisza. Oddechy wszystkich zatrzymały się na moment. Lekki powiew
wiatru przyniósł miłe ochłodzenie. Alison stała prosto nie
spuszczając wzroku ze zbitego z tonu Rayleya. Widziała konsternacje
wymalowaną na jego twarzy. Odchrząknął nerwowo po czym zakrył
się maską, przez którą nie przepuszczał już żadnych emocji.
- Nie jesteś ze stada.
- burknął
- No właśnie. -
wyrwała się Ricki – To uprawnia ją do rzucenia wyzwania. Żaden
z nas nie może tego zrobić dopóki nie wiadomo co z Bellamym, ale
ona – wskazała na Alison – ma do tego prawo.
- To prawda? - skierował
się do Shilli. Alison wyczuła nutę strachu w jego głosie, którą
niestarannie starał się zakryć oburzeniem.
Shilla wstała i ze
strachem spojrzała na Alison. Oczy miała szeroko otwarte jakby nie
dowierzała, ale widać było w nich coś znacznie więcej niż
obawę. Kryła się w nich ulga i pewnego rodzaju nadzieja.
- Każdy może wyzwać
alfę na pojedynek. Nie ma znaczenia czy on jest pełnoprawnym
przywódcą czy tylko tymczasowym zastępcą.
Rayley gwałtownie
odwrócił głowę w kierunku Alison. Zrobił krok do tyłu
zszokowany. Szybko jednak się opamiętał i wskazując w jej stronę
palcem powiedział:
- Jesteś tego pewna?
Chcesz ryzykować własne życie dla być może ulotnej miłości?
- Chris nie jest moim
chłopakiem. - stwierdziła otwarcie. Serce łomotało jej na samą
myśl o słowach, które miała wypowiedzieć. - Jest moim bratem.
Słyszała jak wszyscy
nabierają powietrza. Widziała jak oczy Shili stają się coraz
większe. Powietrze wydawało się naładowane od napiętej
atmosfery. Alison bała się ich reakcji, ale nie miała zamiaru tego
dłużej ukrywać. Sytuacja stawała się coraz gorsza. Nie było
miejsca na kolejne kłamstwa i tajemnice. Wszystkie karty muszą
leżeć na stole by można było porządnie nimi zagrywać.
- Więc nie jesteś
wilkołakiem. Jesteś takim samym dziwactwem jak i on. - stwierdził
chrapliwie Rayley – To przekreśla wszystkie twoje szanse na
jakikolwiek pojedynek ze mną.
- To nie jest nigdzie
zapisane. - poparła ją Shila – Nie ma zakazu, który zabraniałby
Zmiennokształtnym walczyć o przywództwo.
- W takim razie trzeba
to zmienić. - nie ustępował Rayley – Tylko wilkołak może
przewodzić wilkołakom.
- Puść Chrisa wolno, a
nie będziesz musiał się ze mną mierzyć skoro tak się tego
boisz. - powiedziała Alison
- Nie boje się ciebie.
- zaszydził
- Udowodnij to. -
krzyknęła Ricki – Jeśli Alison cię pokona będzie to oznaczać,
że jest silniejszym przywódcą. Tylko taki może przewodzić
stadem. To siła decyduje o tym kto jest alfą. Gatunek nie ma tutaj
znaczenia.
- Tak sądzisz? -
warknął Rayley – Więc może niech każda kreatura ustawi się w
kolejce by ze mną walczyć. Może ten czarownik też chce się
sprawdzić? - wskazał dłonią na Darrena.
- Zupełnie nie jestem
zainteresowany. - powiedział z założonymi rękoma –
Zmiennokształtni pochodzą od tej samej matki co wilkołaki. Te dwa
gatunki są jak rodzeństwo. Nie ma żadnych przeciwwskazań by
Alison nie stanęła do walki. Poza tym stado już i tak jest w
rozsypce, a ty skazujesz na śmierć być może jedyną istotę,
która jest w stanie was uratować.
- Darren przestań. -
wychrypiał Chris – Przecież wiesz...
- To nie jest żadne
wyjście by go uśmiercać. - kontynuował Darren patrząc prosto na
Chrisa. Oboje wymienili się spojrzeniami, jakby prowadzili niemą
rozmowę.
Rayley rozłożył ręce
w geście poddania.
- Niech i tak będzie.
Szkoda będzie stracić coś tak pięknego, ale skoro tak jesteście
uparci.
Zanim Alison zdążyła
cokolwiek powiedzieć, Rayley opadł na ziemię w sekundę
przeobrażając swoje ciało. W jednej chwili stał przed nią
przerośnięty wilk o brązowej sierści i drapieżnym spojrzeniu.
Jego pazury ryły ziemię, ciało prężyło się do ataku.
Alison głośno nabrała
powietrza. To miała być jej druga przemiana, modliła się by nie
okazała się ostatnią. Zacisnęła dłonie w pięści. Ręce jej
drżały od przypływu adrenaliny. Zamknęła oczy, starając się
całkowicie wyciszyć. Już nawet nie słyszała bicia własnego
serca. Opanował ją błogi spokój, zupełnie jakby była w innym
wymiarze.
Mocny i zabójczo
gwałtowny ból w klatce piersiowej sprawił, że upadła na trawę.
Ciężko oddychając oparła się na ramionach. Czuła jak jej skóra
płonie, a kości zmieniają kształt. Słyszała ich chrzęst, kiedy
klatka piersiowa zaczęła się wydłużać. Szczęka bolała ją od
wyrastających kłów, paznokcie szybko zmieniły się w pazury.
Otworzyła oczy i tak jak się spodziewała ujrzała parę
owłosionych białym futrem łap. Czuła napięcie innych, słyszała
bicia ich serc. Tysiące różnych zapachów dotarło do jej nozdrzy.
Odepchnęła to wszystko skupiając wzrok na jednym celu. Stał kilka
metrów dalej, obserwując z uwagą każdy jej ruch. Alison jeszcze
nigdy nie walczyła w tej postaci z innym wilkiem. Nie miała pojęcia
jak powinna to zrobić. Wiedziała tylko, że musi zrobić wszystko
by to wygrać. Dla Chrisa, dla jej brata.
Rayley uniósł głowę
i głośno zawył, po czym bez ostrzeżenia ruszył biegiem w jej
stronę. Zaskoczona jego szybkością, zdążyła jedynie uskoczyć
przed jego zębami. Warknął chrapliwie i zaatakował jeszcze raz.
Odsunęła się, utrzymując dystans. Ślina pociekła z jego pyska.
Ciężkimi łapami zaczął stąpać po grząskiej ziemi, otaczając
ją jak ofiarę. Obracała się, taksując go wzrokiem. Nim zdążył
na nią skoczyć, przeszła do ofensywy. Wyskoczyła w górę z
wyciągniętymi łapami. Zdążył wykonać unik i rzucić się na
nią z zębami. Głośno zawyła kiedy poczuła jak kły wbijają się
w jej bark. Mocno potrząsnął głową, rozszarpując jej skórę.
Okręciła się i zamachnęła łapą w jego pysk. Podziałało na
tyle by odsunął się o krok. Nie miała jednak szansy na
odpoczynek. Zanim ból zdążył dotrzeć do jej mózgu, musiała
ponownie odeprzeć atak. Uskoczyła jednocześnie zadając cios.
Rozorała pazurami jego brzuch, jednak nie dostatecznie głęboko by
mogło go to powstrzymać. Widziała błysk jego kłów zanim
ponownie wbiły się w jej skórę. Mocno zacisnął szczęki na jej
karku, głośno przy tym warcząc. Starała się mu wyrwać,
okręcała się i wiła pod jego łapami. Czuła zapach własnej
krwi, ból był paraliżujący. Kątem oka widziała pełne napięcia
twarze zgromadzonych. Wśród nich odnalazła parę srebrnych,
patrzących na nią ze strachem oczu. To dodało jej siły. Walcząc
z bólem, uniosła się na łapach i mocno szarpnęła. Słyszała
jak jej skóra się rozdziera. Ostre pieczenie było tylko dowodem
jak wielka i poważna jest jej rana. Zignorowała ból i ruszyła do
ataku. Wściekła i pełna gniewu z impetem uderzyła w przeciwnika.
Wilk stracił równowagę i upadł na ziemię. Doskoczyła do niego i
wbiła kły w jego kark. Czuła jego krew w pysku, która tylko
zmotywowała ją do dalszego ataku. Wzrok jej się wyostrzył, a
nozdrza powiększyły. Zapach krwi działał na nią jak paliwo,
które napędzało ją do działania. Mocno potrząsnęła głową,
szarpiąc jego ciało tak samo mocno jak on zmasakrował ją. Poczuła
w sobie siłę jakiej już dawno nie doświadczyła. Całą energię
skupiła na jednym celu – pokonaniu przeciwnika. Zaparła się
łapami o ziemię i mocą wszystkich swoich mięśni rzuciła ciałem
wilka. Słyszała głuche skomlenie kiedy uderzył o pień drzewa.
Opadł na trawę ledwo oddychając. Stanęła nad nim nie odrywając
wzroku od jego przerażonych ślepi. Widziała w nim człowieka,
który ukrywał się pod całym tym futrem. To powstrzymało ją
przed zadaniem ostatecznego ciosu. Nie ważne jak postępowała i jak
okrutna potrafiła być, nie była morderczynią. Jego ofiara nie
przyniosłaby nic dobrego. Musiała jednak wiedzieć, że wygrała.
Pochyliła się nad nim warcząc. Wpatrywał się w nią z uporem.
Grymas bólu pojawił się na jego pysku, zmuszając by z uległością
odwrócił wzrok.
Odsunęła się od niego
i triumfalnie uniosła pysk, patrząc na stado. Krąg zebranych
dookoła osób wpatrywał się w nią z podziwem. Wszyscy, jedni po
dłużej chwili, inni od razu, zaczęli kucać z głowami nisko
pochylonymi. To był symbol ich poddania i zaakceptowania jej jako
nowego alfy. Uniosła pyski i głośno zawyła nadal nie dowierzając.
Adrenalina zaczęła odpływać z jej ciała, przynosząc ból. Wzrok
jej się zamglił. Obraz powoli zaczął się wykrzywiać. Ujrzała
biegnącą w jej stronę Shilę, a następnie szybko zbliżającą
się ziemię, po czym zapanowała ciemność.
PS: Wybaczcie, że taki krótki. Postanowiłam go dodać i pozwolić wam prędzej go przeczytać, zamiast bezcelowo to przedłużać dalszymi wydarzeniami, które jeszcze nie są spisane.
Rozdział bardzo mi się podobał. Jesteś niesamowita. Zadam dość popularne pytanie, kiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńTym razem nie mam pojęcia. Mam sporo roboty, ale może znajdę czas na kolejny rozdział.
UsuńNo na prawde jak tak możesz czy ty już mnie ( nas ) w ogóle nie lubisz ....
OdpowiedzUsuńŻeby kończyć akurat w takim momencie a tak z innej beczki rozdział to cudo i tak częściowo to ja wiedziałam że Alison wygra i jeszcze jedno gdzie był w tym czasie Drake wiem że Daren mu coś zrobił ale ...
Wiem że rozdziału nie pisze się tak chopsiup ale prosze pośpiesz się czekam na nn i życze weny
ps przepraszam za błędy
Drake leżał sobie gdzieś nieprzytomny xd.
UsuńNiestety nie poświęcono mu za dużo uwagi. ;p
Ja cię chciałam przeprosić Agato. Jak ty pisałaś ten długi komentarz i ja podpisałam pod nim też tak sądzę to mi chodził o zakończeni, że też nie mogę się doczekać. Nie będę już tak robić skoro cię to denerwuje. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam
Usuń- Pati
Pati nic się nie stało tylko jak ty byś się poczuła jak piszesz długi komentarz a kilka osób podpisuje się że uważa tak samo na prawde nie jestem zła i nie przejmuj się tym a co do Drake to on to biedactwo zostawili go gdzieś samego nieprzytomnego
UsuńUff...
UsuńTo się cieszę, bo myślałam że jesteś na mnie zła. A co do Draka też uważam, że biedactwo porzucone gdzieś na pastwę losu XD. Nie mogę się doczekać kolejnego
Do kogo należały te oczy ktôre zobaczyła w tłumie (Alison ) ?
OdpowiedzUsuń