sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 57

Otoczona przez ogień krzyczała ile sił w gardle. Płomienne mury nie dawały jej drogi ucieczki. Była całkowicie uwięziona, zupełnie nie wiedząc gdzie się znajduje. Widziała jedynie jaskrawe, rażące oczy płomienie, które podrażniały jej skórę. Języki ognia przyjmowały formy i obrazy jej własnych tortur i cierpień. Patrząc na nie mogła je niemal fizycznie odczuć. Cały koszmar powtarzał się na nowo. Drżąc i płacząc, złapała się za głowę i zamknęła oczy.  
- Błagam niech to się skończy. - mówiła cichym głosem.
Upadła na kolana atakowana przez kolejne fale bólu. Jak to możliwe, że mogła to wszystko odczuć?Podobno była bezpieczna. Zapewniali ją, że już nic jej nie grozi. Dlaczego więc, nie czuła ulgi, ani odetchnienia. Nie ważne czy miała oczy otwarte, czy zamknięte. Obrazy jej własnych cierpień zakotwiczyły się w jej umyśle, sprawiając, że widziała je przez cały czas.
Możesz to zwalczyć.
Usłyszała spokojny, a jednocześnie pełen mocy męski głos. Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Otworzyła oczy i spojrzała w górę. Postać była jedynie zamazaną plamą na tle rażących płomieni.
Musisz z tym walczyć. Wiem, że jesteś w stanie.
Powiedział znowu. Zamknęła oczy i pozwoliła by pomógł jej wstać. Czuła jego obecność, chociaż nie mogła go w pełni ujrzeć.
To twój umysł. Kieruj nim na własną rękę.
Skupiła się na jego głosie. Miał w nią więcej wiary niż ona sama. Zacisnęła pięści, starając się przepędzić bolesne obrazy z własnej głowy. Toczyła wewnętrzną walkę z własnym umysłem. Odpychała myśli, blokując im do siebie dostęp. Czuła, że nachalnie ją atakują. To było jak prawdziwa bójka. Miała wrażenie, że walczy z fizycznym przeciwnikiem, co dziwniejsze wygrywała. Z każdą chwilą czuła się coraz spokojniejsza i opanowana. Znikały przerażające obrazy. Kiedy już myślała, że całkowicie się ich pozbyła nadeszła gwałtowna fala. Jakby coś od wewnątrz napierało na ściany jej czaszki. Zdusiła krzyk, kiedy przeszył ją ostry ból.
Nie poddawaj się. Jesteś od niej silniejsza. Wykorzystaj moc jaką ci dałem.
W miarę jak docierało do niej znaczenie jego słów, czuła się coraz silniejsza. Zupełnie jakby ktoś nagle dodał jej energii na dalszą walkę. Całą swoją koncentracje skupiła na jednym celu. Choćby miała paść trupem, wyśle wszystko co wlewała w nią Aeirin w czeluści piekła. Nikt nie zasługiwał na to by przez to przechodzić, chyba, że sama czarownica. Z każdym oddechem żar przepływający przez jej żyły słabł, ból powoli znikał, a koszmarne obrazy rozmywały się pozostawiając czystą pustkę i spokój.
Pełna ulgi otworzyła oczy. Nie była już otoczona przez gorejące płomienie. Otaczało ją łagodne światło, a wewnątrz niego stał wysoki mężczyzna o krótkich blond włosach i szarych oczach. Ramiona miał przykryte długim, skórzanym płaszczem, pod którym nie miał nic poza doskonale wyrzeźbionym brzuchem. Na środku torsu widniał ogromny znak z trzech spirali. Triskelion. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, tak zniewalający, że Alison nie miała żadnych wątpliwości dlaczego zauroczył jej własną matkę.
- Jak to możliwe? - spytała nie wierząc dlaczego jest w stanie go ujrzeć. Jej ojciec stał tuż przed nią. Był prawdziwy, była w stanie wyczuć jego dłoń, spoczywającą na jej ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem by cię zobaczyć. - roześmiał się, a jego oczy się zaszkliły. Szybkim ruchem objął ją, mocno do siebie przytulając.
- Czy ja śnię? - powiedziała przez łzy
Słyszała jak ojciec głęboko nabiera powietrza. Następnie niechętnie się od niej odsunął.
- Nie mamy wiele czasu, Alison. Chciałbym spędzić z tobą każdą chwilę na uściskach i przyjemnych pogaduszkach, ale niestety są ważniejsze sprawy. Już od dawna próbowałem się z tobą skontaktować. Niestety dopiero teraz w pełni zaakceptowałaś moc, którą ci przekazałem. Energię, której tak desperacko pragnie Aeirin. Nie mogłem pozwolić by wpadła w jej ręce. To zbyt duże ryzyko by ktoś taki jak ona miał dostęp do magii.
- Przecież ona jest czarownicą. - zdziwiła się Alison – Ma do niej dostęp cały czas.
Starała się myśleć rozsądnie i zachować spokój, mimo, że w środku, aż krzyczała z radości, że widzi własnego ojca.
Przecząco pokiwał głową.
- To nie do końca prawda. Nie ma czasu by teraz to wyjaśniać. Aeirin potrafi jedynie korzystać z magii, która znajduje się w przedmiotach. Jej źródła szybko się wyczerpują, a ona sama dzięki temu słabnie. Dlatego straciła kontrolę nad Kevinem, dzięki czemu był w stanie cię uratować. Ale wracając do tematu. Wiedziałem, że muszę ukryć taki zasób mocy gdzieś gdzie ona nigdy nie dotrze. Przejąłem magię, ale zachowanie jej było dużym ciężarem. Fizycznie słabłem. Poprosiłem Darrena by związał mnie z nią na zawsze. Nie był świadomy jak wielkie jest to źródło. Gdyby wiedział zapewne by się nie zgodził. Kiedy umierałem moc zabrałem ze sobą.
- Dlaczego więc przekazałeś ją nam, narażając w ten sposób na niebezpieczeństwo?
Przez jego twarz przeszedł cień.
- By was ocalić. Wasza dwójka jest wyjątkowa. To, że przeżyliście tyle lat jest niezwykłe. Magicznie powiązani, a jednak tak daleko od siebie. Magia zwiększa wasze możliwości i pozwala na oddzielne funkcjonowanie. Nadal jesteście w stanie się ze sobą powiązać jeśli tego chcecie, ale żadne nie jest uzależnione od drugiego. Jeśli jedno z was zginie drugie będzie w stanie żyć dalej.
Mówił to tak smutnym i cichym głosem, że Alison nabrała podejrzeń.
- Dlaczego uważałeś, że to konieczne?
- To nieistotne, Alison. - wypierał się
- Dlaczego? - naciskała
Postać ojca zaczęła znikać. Powoli się rozmazywała, jakby wchłaniało ją światło.
- Odpowiedz! - krzyknęła
- Kocham was oboje. - szepnął po czym całkowicie zniknął.

Alison gwałtownie nabrała powietrza, otwierając oczy. Ciężko dysząc uniosła się do pozycji siedzącej. Znajdowała się na tylnym siedzeniu samochodu. Za oknem było ciemno. Jedynym źródłem światła był rząd niskich lampek oświetlających ścieżkę do drewnianego domu.
Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu kogokolwiek. Mimo tego, że była zupełnie sama nie czuła już strachu. Była wolna od bólu i niemiłych wspomnień. Po raz pierwszy od dawna mogła w spokoju odetchnąć.
Zauważyła ruch za oknem. Kamienną ścieżką szedł Drake trzymając w reku butelki wody i jakieś paczki z jedzeniem. Szybko wysiadła z samochodu. Słysząc to przystanął, w zdumieniu na nią patrząc. Od razu upuścił trzymane zakupy i zaniepokojony podbiegł do niej. Patrzyła na jego pełne troski, błękitne oczy. Niepewnie się uśmiechnęła i zarzuciła mu ręce na szyję. Była szczęśliwa, że przynajmniej jeden z jej koszmarów dobiegł końca, a ona była bezpieczna i co najważniejsze on był razem z nią. Bezpieczny, cały i zdrowy.
Powoli odsunął ja od siebie i delikatnie ujął jej twarz w dłonie.
- Dobrze się czujesz? - spytał nadal niepewny.
Zamiast odpowiadać, stanęła na palcach i mocno go pocałowała. Jak dobrze było znowu czuć jego usta na jej własnych. Słyszeć równe bicie jego serca i wdychać jego zapach. Zacisnął ramiona wokół jej talii, przeciągając jeszcze bliżej siebie. Wtuliła się w niego, oddając całą radość w pocałunek. Żar ogarnął jej ciało, ale tym razem nie przynosił ze sobą bólu, a jedynie przyjemność. Zmuszona by nabrać powietrza oderwała od niego usta. Nadal będąc blisko i lekko dysząc tuż przy jego twarzy, powiedziała:
- Boże, jak ja za tobą tęskniłam.
Zaśmiał się, gładząc palcem jej policzek. Jego oczy spoważniały.
- Powiedz mi jak się czujesz. Proszę, muszę wiedzieć, że nic ci nie jest.
Wiedziała, o co pytał, ale nie chciała mu odpowiadać. To przyniosło by jedynie smutek i złość. Dopiero co odzyskała siły i jasność umysłu. Nie chciała widzieć czyiś cierpień lub sama przeżywać je na nowo.
- Jestem głodna. - powiedziała pół żartem.
Spojrzał na nią w taki sposób, że wiedziała, iż temat jeszcze się nie zakończył. Była pewna, że Drake nie zapomni. Gdyby to jemu coś takiego się przytrafiło, chciałaby wiedzieć co siedzi mu w głowie i czy na pewno wszystko z nim w porządku.
Odsunął się i wziął ją za rękę.
- Zostajemy tu na noc. Jutro rano wrócimy do Jacksonville.

* * *

Budynek, który wcześniej wzięła za dom okazał się niewielkim motelem. Po zameldowaniu się w recepcji i znalezieniu pokoju, Drake na moment wyszedł, po kilkunastu minutach wracając z siatką zapakowanych w srebrne folie kanapek. W ciszy skonsumowali prawie wszystkie. Alison widziała, że coś jest nie w porządku. Drake był jakiś nieobecny i przygnębiony. Kiedy chciała zadać pytanie, które dręczyło ją już od początku, uprzedził ją słowami, że oboje powinni doprowadzić się do ładu. Podając jej ręcznik i plecak, wskazał głową na łazienkę. Bez słowa weszła do środka i pozbywając się ubrań, wskoczyła pod prysznic. Cały czas myślami krążyła gdzieś daleko. Myślała o bracie, Darrenie i całym Północnym Stadzie. Co działo się podczas jej nieobecności? Co z Juanem i jego Potępionymi? Gdzie jest Kevin i co się stało z Kelly?
Jakoś udało jej się umyć włosy i ubrać w za duży T-shirt i majtki. Spodnie i buty, które znajdowały się w plecaku wyciągnęła i położyła na podłodze. Rozpoznawała te rzeczy z hotelu, w którym miała swój pokój. Nie należały do niej, ale większość z nich pasowała na nią idealnie. Nie martwiąc się o rozczesywanie włosów, wróciła do pokoju.
Drake siedział na jednym z łóżek i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w podłogę. Usiadła obok niego, kładąc dłoń na jego.
- Co się dzieje? - spytała zaniepokojona
Nie odpowiedział.
- Widzę, że coś jest nie tak. Musisz mi powiedzieć. Nie było mnie...
Tak gwałtownie odwrócił głowę w jej kierunku, że omal nie odskoczyła. Oczy miał zaszklone. Widziała, że powstrzymywał łzy.
- Dokładnie. Nie było cię. Przez prawie dwa tygodnie.
Mocno nabrała powietrza, przerażona jego słowami. Nie wierzyła, że minęło tyle czasu. Myślała o maksymalnie trzech – czterech dniach, ale nie o prawie czternastu.
- Drake... - zaczęła
- Nie potrafię opisać tego co się ze mną działo przez ten czas. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.
- Ale jednak tu jestem. - powiedziała, przybliżając się do niego – I mimo tego widzę, że coś cię gnębi. Dwa tygodnie to masa czasu. To co się ze mną działo nie ma takiego znaczenia, jak to co mogło się wydarzyć przez ten czas w Jacksonville.
Ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała głęboko w jego oczy. W tych błękitnych obręczach krył się strach i smutek. Wiedziała, że nie chodzi o nią.
- Chris... - szepnęła domyślając się. Kiedy Drake odwrócił wzrok jej serce niemal się nie zatrzymało. Opuściła dłonie. - Czy on...
- Żyje. - zapewnił ją, co przyniosło tylko połowiczną ulgę.
- Ale? - Znowu odwrócił wzrok. - Drake. - ponagliła go. - Co się dzieje z Chrisem?
- Powinnaś odpocząć. - głos mu się załamał
- Nie kiedy coś się dzieje z moim bratem. Powiedz mi co się stało.
- Chaos. - szepnął – Oto co się stało. - Na moment zamilkł. - Shila nie dała rady przekonać Bellamiego. Podawanie się za wilkołaka i wkupienie się w łaski watahy jest uznawane za zdradę, która z kolei jest karana śmiercią. Jednak Bellamy widział, że Chris powstrzymał Potępionych i być może uratował ich wszystkich. Spytał czy jest w stanie zrobić to ponownie. Kiedy trzy dni później Juan zaatakował Chris był zmuszony do szybkich zmian i użycia ich jako broń przeciwko Potępionym. Nie miał jednak na tyle siły by odeprzeć wroga. Juan przybył z większą liczbą demonów. Chris nie dał rady sam im się przeciwstawić. Bellamy został porwany, a ponad połowa stada wybita. Ci co przetrwali obwiniają Chrisa. Zdecydowano, że pozbawią go Znaku, co jest równoznaczne z wyrzuceniem z watahy. Ceremonia ma się odbyć jutro wieczorem. Problem polega na tym, że on ledwo przetrwał same przemiany, nie wiadomo czy jest w stanie przeżyć jeszcze to.
Zapadła krótka cisza. Alison analizowała w głowie każde jego słowo. Nie wierzyła, że mogli go o to wszystko obwinić. Gdyby był w stanie na pewno by ich uratował. Jest ich jedyną nadzieją, a oni chcą go zabić.
- Musimy go uratować. Odbijemy go zanim zdążą zacząć ceremonię. - powiedziała
- Gdyby to było możliwe zrobiłbym to już dawno. - westchnął – Trzymają go w zamknięciu cały czas pod kluczem. Pilnują go jakby był jakimś skarbem.
- Więc jaki masz plan? - spytała, pewna, że na pewno już ułożył strategię.
Złapał ją za dłoń i spojrzał w oczy.
- Nie pozwolę by cokolwiek mu zrobili.
- To nie jest odpowiedź na...
Nie zdążyła dokończyć bo zakrył jej usta własnymi. Jego ręce rozpraszająco wędrowały po jej plecach. Nie potrafiła się od niego oderwać. Nie przestając jej całować, pochylił się do przodu, zmuszając ją by się położyła. Zadrżała kiedy wsunął dłonie pod materiał koszulki. Jego usta zjechały niżej na jej szyję. Całkowicie zapomniała, o czym rozmawiali. Liczył się tylko on. Uniósł się wyżej by na nią spojrzeć. Jego oczy iskrzyły błękitem.
 - Obiecuję ci to.

8 komentarzy:

  1. Genialne, genialne, genialne...
    Po prostu jesteś GENIALNA !
    Uwialbiam twoje powieści *.*
    Musisz zgłosić się do wydawnictwa żeby wydali twoją księżkę bo...
    Jest po prostu GENIALNA !

    OdpowiedzUsuń
  2. No naprawdę nie mogłaś skończyć puźniej przynajmniej nie trzymała byś mnie w takiej niepewności no dobra ale od początku jak zaczełam to czytać to takie wtf co jest przecież ona została uratowana to przecież to nie mogła być tylko iluzja a potem czytam że jakiś głos do niej mówi i myśle kurcze to musi być Drake a jednak nie to jest jej ojciec i mówi jej źe strasznie chciał ją spotkać i take tam a jak zaczyna znikać to że ją kocha a ja się wtedy śmieje z tego co sobie pomyślała o jej ojcu a jak się budzi i widzi Drake zza szyby samochdu wychodzi z niego podchodzi do chłopaka i go całuje to wtedy cieszyłam się jak małe dziecko że prawdopodobnie będą razem puźniej są w tym motelu a się zastanawiam gdzie jest Kevin przecież on chyba powinien być z nimi to gdzie on jest wtedy ona się odświerza w łazięce a jak wychodzi to zadaje Drake pytanie co z jej bratem a jak jej to powiedział to pomyślałam tylko nie to i że jak bym była Alison to bym się poświęciła i zamiast Alfy bym wymieniła za niego a później Drake ją pocałował i już myślałam że coś więcej z tego będzie a ty tu kończysz rozdział i ja taka cała sfustrowana bo ja chce więcej a ty w tym miejsu rozdział kończysz i co ja teraz zrobie ze swoim życiem chyba na ciekawość zejde a co w ogóle to rozdział jest zaczepisty i jeszcze więcej a iz tym komentarzem u góry to się zgadzam powinaś wydać własną książke z całego serca życze ci weny i czekam na nexta
    ps kiedy kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps przepraszam za wszystke błędy

      Usuń
    2. Uważam tak samo haha.
      W takim momencie rozdział się zakończył i ja siedzę jak na szpilkach co chwila sprawdzam bloga :)

      Usuń
    3. Nawet nie wiecie jak bardzo dziwią mnie3 wasze komentarze. Oczywiście pozytywnie. Bardzo się cieszę, ze blog wam się podoba.
      Postaram się napisać rozdział jak najszybciej, ale nie jestem pewna kiedy dokładnie się pojawi. Być może pod koniec następnego tygodnia.

      Kocham was za te komentarze. *.*

      Usuń
  3. Nieeeeeeeeee tylko nie pod koniec miesiąca ja tu na ciekawość zejde

    OdpowiedzUsuń