Podobno sny są tylko
naszym wyobrażeniem i w żadnym stopniu nie wpływają na stan
fizyczny człowieka. Mimo, iż możliwe jest by czuć w nich ból, to
nie jest on na tyle realny by odczuwać go po przebudzeniu.
Oczywiście zdarzają się wyjątki...
Alison na własnej
skórze przekonała się czym jest prawdziwy koszmar. Magia Aeirin
docierała do jej umysłu nasuwając okrutne i mordercze wizje.
Torturowała ją w wymiarze jej własnego umysłu pod każdym
względem. Mimo, że świat, w którym przebywała
Alison nie był realny, to cielesność jaką w nim odczuwała była nie do zniesienia. Co gorsza nie mogła się od niej uwolnić. Nie mogła zemdleć, przynosząc sobie ukojenie. Musiała znosić wszystko co przygotowała jej Aeirin dopóki sama czarownica nie zdecydowała o zaprzestaniu.
Alison nie był realny, to cielesność jaką w nim odczuwała była nie do zniesienia. Co gorsza nie mogła się od niej uwolnić. Nie mogła zemdleć, przynosząc sobie ukojenie. Musiała znosić wszystko co przygotowała jej Aeirin dopóki sama czarownica nie zdecydowała o zaprzestaniu.
Alison nie wierzyła, że
można cierpieć, aż tak chorobliwie. Bez wytchnienia, nieustannie.
Ból stał się dla niej rutyną. Istniał tylko on. Nie łudziła
się już nadzieją na ocalenie. Wizje przychodziły i odchodziły,
przynosząc coraz to inne i bardziej makabryczne cierpienia. Alison
była bita, duszona, topiona i przypalana. Wyrywano jej włosy i
paznokcie, wrzucano do żrącego kwasu, który sprawiał, że skóra
odchodziła jej od kości. Przywiązywano ją do stołu i wyciągano
jej własne wnętrzności, smagano batem, łamano nogi i ręce. Była
cięta i rozszarpywana na strzępy tyle razy, że straciła rachubę.
A wszystko to działo się w jej umyśle. Odczuwała wszystko, każdy,
pojedynczy nerw własnego ciała. Nie mogła nic na to poradzić,
musiała to zaakceptować. Już nie była silną i odważną Alison,
tylko roztrzęsioną dziewczynką błagającą o łaskę, za każdym
razem gdy wizje znikały, a ona z powrotem pojawiała się w jaskini,
przywiązana łańcuchami do ściany. Jednak i te momenty nie były
ukojeniem, przerwą od bólu. Aeirin za każdym razem zadawała to
samo pytanie.
Gdzie jest kamień?
I mimo że Alison
zaklinała, że nie ma pojęcia gdzie on się znajduje, Aeirin ani
razu nie dawała jej spokoju. Pytała i pytała, aż w końcu Alison
przestała odpowiadać.
Cierpienia jakie znosiła
we śnie były nie mniej okrutne niż słowa czarownicy. Groźby, że
zabije jej przyjaciół. Tyle razy przyprowadzała ze sobą Kevina,
który z pustym wzrokiem robił wszystko co mu nakazywała. Nie
zawahał się nawet w momencie, w którym kazała mu uderzyć Alison,
co sprawiło jej większy ból niż wszystko co przedtem przeszła.
Nie był już sobą. Aeirin go zniszczyła.
Czasami pomiędzy snami,
a groźbami Aeirin pojawiały się też zwyczajne opowieści.
Czarownica z nudów opowiadała niektóre fragmenty z własnego
życia. W niektórych z nich pojawiał się ojciec Alison. Aeirin
skrycie nawet podziwiała jego odwagę i upór, ale stwierdziła, że
to i tak nie przyniosło mu niczego dobrego. Opowiadała też o
Drake'u. Młodym chłopcu, który wyzuty z nadziei i całkowicie
bezradny zwrócił się do niej o pomoc. Alison nie chciała słuchać
o tym jak Drake podziwiał Aeirin, czarownica twierdziła, że był w
niej zakochany. Chociaż Alison nie chciała wierzyć w żadne jej
słowo, przyjmowała je ze spokojem. Nie miała siły na złość.
Już nawet nie chciała zemsty, ani odwetu za to co jej robiono.
Pragnęła by to się już skończyło. Marzyła by znaleźć
ukojenie w śmierci. Wyzwolić się z rąk podłej wiedźmy.
Wiedziała jednak, że dopóki Aeirin nie zdobędzie kamienia, jej
tortury się nie skończą.
Alison nie wiedziała
ile czasu spędziła przykuta do ściany, jak długo wiła się z
bólu, krzyczała i płakała. Rzeczywistość mieszała jej się ze
snami. Wszystko było tak realne i prawdziwe, że nie znajdowała
pocieszenia w przekonaniu, że to jedynie jej wyobraźnia, że gdyby
odnalazła siłę mogłaby to przezwyciężyć.
Czas mijał. Koszmar za
koszmarem. Chociaż Alison była już tylko pustym, obolałym ciałem,
które bezsilnie spoczywało w jaskini, to udało jej się wychwycić
pewien szczegół. Stan Aeirin również się pogarszał. Z wizyty na
wizytę wyglądała coraz słabiej. Momentami nawet utykała. Starała
się ukryć zmęczenie, ale Alison wiedziała swoje. Jeśli wytrzyma
jeszcze trochę, jeśli zniesie ból, może zdoła osłabić swojego
kata na tyle by zaprzestał bawić się z jej umysłem. Tylko co
wtedy? Jak miałaby się uwolnić? Nie była w stanie nawet mówić,
a co dopiero oswobodzić ręce z kajdan i uciec z jaskini, która nie
wiadomo gdzie się znajdowała.
- Jesteś uparta, Alison
Stevenson. Dokładnie jak twój ojciec. - powiedziała Aeirin. -
Wierz lub nie – Podeszła bliżej i ukucnęła tuż przed Alison –
ale twój stan, ani twoje cierpienia nie są dla mnie rozrywką.
Jestem obojętna na twoją krzywdę i gdyby był inny sposób nie
marnowałabym własnej energii na to by wydobyć z ciebie informacje.
Jednak nie mam czasu by zrobić to inaczej.
Postać Aeirin była
zamazana i ledwo widoczna dla Alison. Zebrała się w sobie by skupić
na niej spojrzenie. Czarownica była blada i wychudzona. To co robiła
Alison niszczyło również nią. Co więcej kiedy spojrzała na jej
twarz ujrzała w jej oczach coś czego wcześniej u niej nie
dostrzegła. Zniknął chłód, a pojawiło się coś więcej. Nie
było to współczucie, ani żal, ale szczerość i świadomość
cierpienia.
- Wiem, że widziałaś
ten kamień. Może sama nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale wyczuwam
to, że miałaś z nim styczność. Myśl. - rozkazała
Z ust Alison wyrwało się
ostre rzężenie. Gardło miała suche, a usta popękane. Aeirin
przybliżyła się do niej i uniosła jej głowę, wlewając do ust
wodę. Chłodny płyn przyniósł ulgę i nawilżył jej gardło. Z
oczu znów spłynęły jej łzy.
- Powiedz, gdzie jest
kamień. - naciskała
Alison słabo odwróciła
głowę w jej kierunku.
- Idź do diabła. -
wydyszała ledwo słyszalnym głosem
Twarz Aeirin szybko
przybrała lodowaty wyraz. Gwałtownie pochyliła się do Alison. Jej
twarz znajdowała się tuż przy niej. Czuła zimny oddech na szyi
kiedy, szepnęła:
- Znajdę go prędzej
czy później. Odzyskam magię, a wtedy wykorzystam ją by zmienić
twoje życie w niekończącą się mękę. Myślisz, że teraz jest
ci ciężko? To jedynie wizje, jakie ci nasuwam. Kiedy odbiorę ci
magię będę mogła to wszystko powtórzyć naprawdę i zacznę od
twoich przyjaciół. Wszystkie te cierpienia przyniosę osobom, na
których ci zależy, a ty będziesz na to patrzeć. Zniszczę
wszystko co kochasz. Będziesz żyć samotnie, a każda osoba, która
w jakimkolwiek stopniu okaże ci odrobinę dobroci, będzie miała ze
mną do czynienia. - Odsunęła się szybko i stanęła na równe
nogi – Moja cierpliwość do ciebie się skończyła. Gnij tutaj i
cierp katusze. - syknęła ostro po czym wyszła.
Mimo, że słowa Aeirin
mroziły krew w żyłach, Alison była wstanie myśleć tylko o
jednym. W momencie, w którym czarownica pochyliła się w jej
kierunku, Alison zauważyła znamię na jej karku. Trzy nierówne,
poszarpane pętle, które wyglądały jak ślady bo źle wygojonej
ranie. Wiedziała jednak swoje. To był znak czarowników. Co gorsza
nie tych, którzy byli tacy jak Darren i pochodzili z dobrej energii.
* * *
Tym razem nie było
żadnej wizji. Była tylko ciemność i chłód jaskini. Nie
wiedziała jak długo tak leżała w ciszy, ale w końcu usłyszała
ciężkie skrzypnięcie gdzieś w oddali. Z bólem otworzyła oczy i
odwróciła głowę by cokolwiek dostrzec. Było jednak zbyt ciemno.
Głos cichych kroków rozbrzmiewał echem w jej głowie. Światło
żarówki zakuło ją w oczy. Jednak utrzymała je szeroko otwarte,
nie wierząc w to co widzi. Na środku jaskini stał Drake i ze
smutkiem wpatrywał się w Alison. Chciała coś powiedzieć, zawołać
go, ale nie była w stanie. Głos utknął jej w gardle.
- Tu jestem, Drake. - Z
oddali dobiegł cichy głos Aeirin. Wyszła z cienia stając obok
niego. Od razu odwrócił się w jej stronę. Jego wzrok całkowicie
się na niej skupił. Nie drgnął kiedy jej ręka powędrowała do
jego policzka. Uniosła głowę i lekko go pocałowała. Przyciągnął
ją do siebie i oddał pocałunek z takim głodem i żarem, że
Alison musiała odwrócić wzrok. Nie mogła jednak się ruszyć. Jej
oczy twardo wpatrywały się w scenę przed nią. Silne ukłucie bólu
przeszło przez jej serce. Nie była w stanie na nich patrzeć.
Chociaż wiedziała, że to tylko jej wyobrażenia to i tak
przyniosły oczekiwany skutek. Łzy strumieniami płynęły po jej
twarzy, podczas gdy oni nadal zetknięci ze sobą w czułym uścisku
nie odrywali od siebie ust. To było już zbyt wiele niż jej serce
mogło znieść. Była słaba fizycznie, psychicznie i duchowo.
Wolała już jak ją okaleczano. Chciała by to ją katowano. Niech
ten obraz zniknie, błagała. Niech z powrotem będzie przywiązana
do stołu, albo palona żywcem. Wszystko byle tylko ta dwójka
zniknęła...
* * *
Cisza, ból, ciemność,
chłód i łzy. To było wszystko co mieściło się w jej własnym
piekle. Roztrzęsiona leżała na twardej podłodze jaskini, drżąc
i płacząc. Oczy miała mocno zamknięte, bojąc się obrazów,
które może ujrzeć kiedy je otworzy.
Alison...
Usłyszała czyiś szept.
Wiedziała, że to tylko w jej głowie. Umysł znowu płatał jej
figle.
Alison...
-
Proszę odejdź. - jęknęła
- To ja Kevin. Proszę
otwórz oczy.
Słabo pokręciła głową.
Nie chciała znowu ujrzeć, któregoś z jej bliskich, sprawiających
jej ból. Nie była w stanie tego znieść.
- Proszę, Alison.
Poczuła ciepłą dłoń
na policzku. Tak delikatną i przyjemną w dotyku. Wbrew sobie
otworzyła oczy. I go ujrzała. Jego brudne blond włosy i szaro
niebieskie oczy, wpatrujące się w nią z troską.
- Kevin.
- Alison. - Uśmiechnął
się smutno. – Wybacz mi.
Wstał i na moment się
odsunął. Chciała zaprotestować. Nie mógł jej zostawić.
Usłyszała głuchy brzęk, po którym jej ręce bezsilnie opadły na
ziemię. Tak długo miała je związane wysoko nad głową, że omal
nie krzyknęła kiedy zmieniły pozycje. Mięśnie drżały jej z
bólu i zimna, ale on tutaj był. Jej Kevin.
- Wydostanę cię stąd.
- zapewnił, ale jego głos był dziwnie niespokojny. - Obiecuję ci,
że już więcej nie będziesz cierpieć.
Jego głos sprawiał jej
ból. Wyczuwała u niego poczucie winy, tak silnie, że zebrało jej
się na łzy. Pragnęła go pocieszyć, coś mu powiedzieć, ale nie
miała siły. Była tak zmęczona, że już nie zdawała sobie sprawy
z tego co ją otacza. Może to była kolejna, okrutna wizja...
Dryfowała w ciemności pozbawiona wszystkiego.
Tak mi smutno się zrobiło jak to czytałam nawet prawie się popłakałam nie mogłam uwierzyć że Drake coś takiego jej zrobił ale to brzmiało tak prawdziwie że jak byś nie napisała że to wizja to bym się nie domyśliła, przez ten rozdział cierpie katusze prosze ugaś je i napisz jak najszybciej nowy rozdział i żeby w kolejnym ktoś jej pomógł życze weny i z utęsknieniem czekam na nexta
OdpowiedzUsuń