Nie spieszyli się z
powrotem. Zanim skierowali się w stronę hotelu wstąpili jeszcze do
ulubionej knajpy Drake'a na owocowego shake'a. Spędzili tam nie
mniej czasu niż w samym parku. Kiedy w końcu dotarli pod dom niebo
zaczynało szarzeć. Powolnym krokiem wdarli się na ostatnie piętro
gdzie niezbyt zadowolony czekał na nich Chris. Ciężko było
określić czy jest zły czy raczej zaskoczony. Raczej mniej
zaskoczony niż przerażony, ale za to bardzo zdenerwowany.
- Nie będę nawet pytał
gdzie byliście. Nawet nie chcę wiedzieć. - Zmierzył ich od stóp
do głów wymownym spojrzeniem - Macie niecałe dziesięć minut by
doprowadzić się do ładu. Już dawno powinniśmy być w drodze.
Nie powiedział nic
więcej tylko ostrym wzrokiem odprowadził ich w stronę części z
pokojami. Nie chcąc bardziej denerwować brata, Alison natychmiast
pobiegła do swojego tymczasowego pokoju. Doszorowanie się z brudu
było trudniejsze niż sobie wyobrażała. Pełna kąpiel razem z
umyciem włosów zajęła jej prawie piętnaście minut. W pośpiechu
wyskoczyła z łazienki owinięta ręcznikiem. Przypomniała sobie,
że nie ma tutaj żadnych ubrań. Zaskoczyło ją kiedy otworzyła
jedną z szafek, a na ziemie wypadły dziesiątki różnokolorowych
ciuchów. Nie miała pojęcia do kogo należą, ale nie miała czasu
by się zastanawiać. Włożył pierwszą lepszą koszulkę i ciemne,
dopasowane jeansy, po czym przeczesując palcami mokre włosy wypadła
na korytarz. W holu czekał Drake. Już wykąpany i w świeżym
ubraniu.
- Będzie zły, że
musiał tyle czekać. - pospieszyła go
- Zaczekaj. - zawołał
za nią
Przystanęła w pół
kroku i gwałtownie się odwróciła.
- Chciałem tylko
poprosić, żebyś nic nie mówiła Chrisowi o moich przygodach z
Aeirin. Jeśli kiedykolwiek zbiorę się na odwagę by mu to wyznać,
chcę mieć pewność, że nikt wcześniej nic mu nie sugerował.
- Nic nie powiem. -
obiecała
Rozumiała dlaczego Drake
trzymał to w tajemnicy. Nie twierdziła, że to jest dobre, ale
zdawała sobie sprawę, że gdyby wcześniej znał przyszłość
nigdy nie poprosił by tej kobiety o pomoc. Nie za taką cenę.
Krzywo się uśmiechnął.
Widocznie mu ulżyło. Zanim ruszył do wyjścia, tym razem ona go
powstrzymała.
- Chcę o coś spytać.
Czy to, że byłam w stanie zobaczyć to co się wydarzyło w tym
domu, oznacza, że teraz gdziekolwiek stanę w miejscu jakiejś
masakry będę ją widzieć na własne oczy?
Bała się wcześniej
zadać to pytanie i nie była pewna czy chce znać odpowiedź. Taka
możliwość byłaby zbyt upiorna. Nawet jak dla niej.
- To się nazywa
niekontrolowane łączenie faktów. - zaśmiał się – W praktyce
jest to umiejętność kumulowania swoich zmysłów. Maksymalnie
wykorzystujesz je wszystkie, łącząc poszczególne elementy ze
sobą, które tworzą obraz w twoim umyśle. Niektóre z wilkołaków
też tak potrafią, ale wymaga to od nich ogromnej koncentracji.
Ponieważ Zmiennokształtni mogą być jakimkolwiek ze zwierząt ich
zmysły są bardziej wytężone, dlatego ta umiejętność jest
częstsza.
- Chris też ją
posiada? - przerwała mu.
- Kilkakrotnie
pokazywałem mu dom. Nigdy nic nie zobaczył, albo nie powiedział,
że zobaczył.
- Może trzeba było go
pocałować. - zasugerowała śmiejąc się
- Jakoś nie przeszło
mi to przez myśl. - Przybrał taką postawę, jakby naprawdę
rozważał tą możliwość. Klepnęła go ręką w ramie po czym
oboje w doskonałym nastroju zbiegli na parking i wsiedli do
odpalonego już samochodu.
Alison nie znała
miejsca, w którym spotyka się Północne Stado. Nie zastanawiała
się też zbytnio nad tym. Bardziej stresowała się faktem poznania
ich członków. Siedziała jak na szpilkach rozważając co powinna
zrobić, a czego nie by ich nie zdenerwować. Nie chciała dać im
powodu by nie przyjęli jej do watahy. Potrzebowała teraz
bezpiecznego miejsca gdzie mogłaby się ukryć. Prawdziwe stado
powinno jej to zapewnić. Poza tym teraz kiedy już potrafiła się
zmienić w wilka może udawać, że jest wilkołakiem. Mimo wszystko
znała siebie na tyle dobrze, że w każdej chwili jej charakter i
niekontrolowane zachowanie może popsuć całe wrażenie. W takich
chwilach najbardziej potrzebowała Kevina. To on był tym, który ją
wstrzymywał. Był jej wewnętrznym hamulcem. Teraz gdy nie czuła
jego dłoni na własnym ramieniu, nie widziała jego pełnego radości
uśmiechu i zawsze skoncentrowanego spojrzenia, nie wiedziała czy
sobie poradzi. Tak bardzo pragnęła by siedział obok niej. Razem
powinni wstąpić do nowego stada. Jak bardzo cieszyłby się na
wiadomość, że udało jej się przemienić i, że razem
rozpoczynają wszystko od zera. Serce jej się ściskało, że już
nigdy nie będzie miał takiej możliwości. To nie było
sprawiedliwe. Po całym tygodniu ponurej egzystencji żal powoli
zaczął odpływać. Znikał tylko dlatego, że zastąpiło go inne,
równie mocne odczucie. Nienawiść. Niczego nie chciała bardziej
niż zemsty, za całe jej cierpienia. Jakim demonem nie byłaby
kobieta, która jest temu wszystkiemu winna, Alison zrobi wszystko co
w jej mocy by ją zniszczyć. Była teraz silniejsza i tak też się
czuła.
Nie zdążyła poddać
Aeirin wszystkim torturom jakie dla niej wymyśliła, kiedy byli już
na miejscu. Przynajmniej tak wnioskowała po zgaszonym silniku.
Jednak zatrzymali się na środku...niczego. Alison przewidywała, że
wataha spotyka się gdzieś na uboczu miasta w lesie, ale tutaj nie
było nic poza drzewami. Droga nagle się kończyła. Nie słyszała
też żadnych odgłosów świadczących o tym, że ktoś tu jeszcze
jest.
Wysiedli trzaskając
drzwiami. Chris bez słowa od razu ruszył energicznie w stronę
lasu, nawet nie oglądając się za siebie.
- Jest zły. - szepnął
Drake pochylając się do Alison
- Zdążyłam zauważyć.
- odpowiedziała równie cicho. - Może powinniśmy mu powiedzieć
o...
- Nie. - zadecydował
zanim zdążyła dokończyć – Niech się burmuszy ile chce. W
końcu samo mu przejdzie. Musi tylko mieć cisze i spokój by sam się
z tym uporać. Potem sam podejdzie i zacznie rozmowę, albo kłótnie.
Zobaczysz. Przerabiałem to setki razy.
Mrugnął do niej jednym
okiem po czym oboje, nieco wolniej niż ich poprzednik ruszyli w głąb
lasu.
Niebo zdążyło już
przybrać swój ciemny odcień i odsłonić świecące gwiazdy.
Powietrze było cudownie świeże i orzeźwiające. Nawet bardziej
niż prysznic, który wzięła kilka minut temu. Wreszcie mogła
rozkoszować się jego czystością.
- Dlaczego właściwie
zaparkowaliśmy tak daleko? - spytała po kilkunastu minutach marszu
– Nie narzekam na krótki spacer, po prostu jestem ciekawa.
- Zawsze zostawiamy auto
w innym miejscu niż wszyscy. Nigdy nie wiadomo co się może
wydarzyć. Nim się zdążysz zorientować może trzeba będzie wiać.
Jeśli skierujesz się w innym kierunku albo ocalejesz albo ochronisz
resztę jeśli to właśnie ty jesteś zagrożony.
Powtarzała jego słowa w
głowie starając się je zrozumieć. W sumie to miało sens, chociaż
było lekką przesadą. Ta dwójka była bardziej ostrożna niż
można by się było spodziewać.
Alison chciała zadać
kolejne pytanie, ale gwałtownie odskoczyła na bok kiedy na niego
spojrzała, bardziej z zaskoczenia niż strachu. Coś iskrzyło się
pod powierzchnią jego koszuli. Zauważył jej reakcję, ale nawet
nie spojrzał w dół.
- Robi wrażenie, co?
- Na razie nawet nie
wiem co to jest.
Sięgnął do kołnierza
i rozpiął trzy guziki, ukazując bladą skórę. Po jego lewej
stronie tuż nad sercem jarzyło się pięć smug seledynowego
światła. Wyglądały trochę jak ślady po pazurach. Nie mogła się
powstrzymać i powoli przejechała palcami po ich powierzchni. Były
zupełnie nie wyczuwalne chociaż dokładnie widoczne.
- To jest piękne. -
przyznała
- Ma je każdy z
członków naszego stada. Nigdy nie słyszałaś plotek o tym jak
Północne Stado jest opętane czy obłąkane?
- Nie wiem. Może. Nigdy
nie słucham takich głupot. - przyznała nadal nie mogąc oderwać
wzroku od jasnego światła.
- Niedługo i ty takie
będziesz miała. - odparł z pewnością
W miarę jak dotarły do
niej jego słowa oprzytomniała i zabrała dłoń z jego skóry.
Przez moment się zawahał po czym zapiął koszulę z powrotem.
- Czy to boli? - spytała
wracając z powrotem do marszu.
- Jest wyczuwalne, ale
ból szybko mija. Gorzej jest jak cię tego pozbawiają gdy
zostaniesz wygnany. Raz w życiu słyszałam krzyki takiego
nieszczęśnika. Darł się jakby obdzierano go ze skóry.
Szybko odepchnęła od
siebie tą myśl. Wolała sobie tego nie wizualizować. Widziała już
wystarczająco wiele strasznych rzeczy by jeszcze dokładać sobie
tych z własnej wyobraźni.
W końcu las się
przerzedził i wyszli na mniejszy plac z twardo ubitej ziemi. Od razu
pojawiły się tłumy zupełnie obcych osób stojących w grupach i
rozmawiających o różnych sprawach. Najwięcej z nich było tuż
pod ogromnym drzewem, którego konary zasłaniały co najmniej połowę
rozgwieżdżonego nieba. Jeszcze nigdy nie widziała tak wysokiego
dębu. Potem zerknęła niżej, a jej oczy jeszcze bardziej się
rozszerzyły. Korzenie obrastały od góry wielką skałę, w której
widoczna była ciemna wnęka, do której co chwila ktoś wchodził.
Widok robił wrażenie i zdecydowanie był bardziej imponujący niż
ogromna, odstraszająca wszystkich od siebie rezydencja jej
poprzedniego stada. W miarę jak zbliżali się do drzewa, robiło
się coraz bardziej tłoczno. Alison zauważyła, że przynajmniej
jedna trzecia z nich nie ma świecących odznaczeń. Dyskretnie się
rozglądała starając się wypatrzeć kogoś znajomego. Niestety
napotkała same obce twarze.
Przedzierając się
przez tłum w końcu odbili trochę na bok i stanęli w ustronnym
miejscu. Mimo tak wielu osób w lesie nie było głośno. Panował
kojący spokój. Wszyscy cierpliwie czekali, cicho gawędząc. Nie
było kłótni, ani zaczepek. Alison dostrzegała coraz więcej
różnic pomiędzy stadami, które zaczynały jej się podobać.
- Zaraz powinno się
zacząć. - stwierdził Chris, rozglądając się dookoła, jakby
kogoś wypatrywał.
Drake również to
zauważył.
- Kogoś szukasz? -
spytał neutralnym tonem, chociaż Alison wyczuła nutę
podejrzliwości.
Zanim odpowiedział jego
twarz nagle spoważniała, a wzrok się zatrzymał. Oboje odwrócili
się by zobaczyć na kogo spogląda. W ich stronę nieco chwiejnym
krokiem zmierzał znajomy czarownik. Chociaż Alison od razu go
rozpoznała, to musiała przyznać, że wyglądał inaczej. Ciemne
już wcześniej włosy teraz były soczyście czarne i wysoko
nastroszone, a oczy pociągnięte czarną kredką. Cały odziany w
skórę podpierając się na drewnianej, połyskującej lasce do
bujał się do nich bliżej. Wyglądał jak przystojniejsza wersja
Adama Lamberta z ta różnicą, że jego skóra była złoto-hebanowa.
- Witajcie! - uśmiechnął
się krzywo.
Starał się stać
prosto, ale napięcie ramion świadczyło, że nie jest to dla niego
łatwe. Już miała się zapytać co się stało, kiedy Chris ją
uprzedził.
- Musimy pogadać.
Czarownik tylko skinął
i oboje odeszli powoli w bardziej zaciemnione miejsce. Razem z
Drake'iem uważnie ich obserwowali.
- Oni coś kombinują. -
stwierdziła – Przecież widzieli się dzisiaj rano. O co może
chodzić?
- Nie wiem, ale coś mi
tu nie gra. Darren wygląda jakby go przejechała ciężarówka nie
mówiąc już o podkrążonych oczach zamaskowanych czarnym cieniem.
Alison nie mogła się
nie zgodzić. Ta dwójka coś knuła i z niewiadomych powodów nie
chciała by inni się o tym dowiedzieli. Mogła zrozumieć, że jej
nic nie mówią, ale dlaczego Drake nie miał o niczym pojęcia. Albo
udawał, że nic nie wie. Spojrzała na niego starając się coś
wyczytać z jego twarzy. Nie spuszczał wzroku z Chrisa, który razem
z czarownikiem nadal się oddalał. Zdecydowanie nic nie wiedział,
albo dobrze grał irytacje związaną z tym, że się go wyklucza.
Usłyszała jak ktoś ją
woła. Gwałtownie odwróciła głowę. Z tłumu wyskoczyła Ricki
już z daleka zamaszyście machając ręką. Włosy jak zwykle miała
wysoko spięte, które zasłaniały co najmniej połowę jej pleców.
Krótkie spodenki i czerwony top zamieniła na obcisłe legginsy i
bordową koszulę. Jednak stopy nadal miała opancerzone w ciężkie
glany.
- Jesteście już. -
ucieszyła się – Masz moją książkę? - skierowała się w
stronę Drake'a już nieco mniej radosnym głosem
- Zluzuj bo zmoczysz
bieliznę. Mam ją w samochodzie.
Posłała mu gniewne
spojrzenie po czym ponownie skupiła się na Alison.
- Widziałam się już z
Shilą. Nie może się doczekać by cię poznać.
Alison niepewna spojrzała
na Drake'a, chcąc się upewnić czy to dobry pomysł.
- Idźcie. - oznajmił i
zanim zdążyła jakkolwiek zaprotestować wpadł między drzewa
znikając jej z oczu.
Nie miała wyboru.
Musiała sprostać zadaniu. W głębi cieszyła się, że pozna
siostrę ojca, ale przeważającym uczuciem, które wypełniał ją
całą był niepokój. Była napięta niczym struna. Starała się by
nie było tego widać, ale nie wychodziło jej to najlepiej.
- Myślisz, że mnie
polubi? - spytała nieco bardziej piskliwie niż zamierzała
- Na pewno. Shila jest
niezwykle tolerancyjna i cierpliwa. Nie wiele jest osób, które
potrafią wyprowadzić ją z równowagi. Musiałabyś niesamowicie
się postarać by spostrzegała cię jako wroga, a nie przyjaciela.
Te słowa trochę ją
uspokoiły. Z każdym krokiem czuła się coraz pewniej. Zmierzały w
stronę jaskini gdzie było najwięcej osób. Na szczęście nie
weszły do wnętrza groty, tylko przeszły wzdłuż kamiennej ściany
kierując się na pobocze.
Alison ujrzała ją w
trzyosobowej grupie. Od razu ją rozpoznała bo wyróżniała się
niczym jasne światło wewnątrz mroku. Dosłownie. Jej niemal białe
włosy były luźno upięte z boku głowy. Skóra tak jaskrawa, że
niemal świeciła. Kiedy podeszły bliżej Alison zorientowała się,
że Shila jest albinoską. Rzęsy i brwi były tak samo jasne jak
włosy, a oczy nieziemsko szare. Łagodne rysy twarzy w połączeniu
z anielskim uśmiechem nadawały jej młodzieńczego wyglądu. Alison
jeszcze nigdy nie widziała kogoś tak równie pięknego. Gdyby
postać przed nią miała na sobie szykowną suknię byłaby
najładniejszą księżniczka jaką widział świat.
- Shila! - zawołała
Ricki zwracając jej uwagę.
Kobieta niemal od razu
spojrzała na Alison. Zdawało się, że nawet jej oczy się
uśmiechają. Subtelnie skinęła pozostałym dwóm dziewczynom i
przepraszając je podeszła bliżej.
- To właśnie jest
Alison. Alison to Shila.
- Miło mi cię poznać,
Alison. - Wyciągnęła dłoń w jej stronę. Alison delikatnie ją
ujęła, lekko sparaliżowana chłodem jaki otaczał jej skórę. -
Nie mogłam się doczekać by cię zobaczyć.
- Zostawię was same. -
oznajmiła Ricki i oddaliła się z szerokim uśmiechem
- Od momentu, w którym
dowiedziałam się, że Chris ma siostrę odliczałam dni by w końcu
cię odnalazł.
- Właściwie to mnie
nie szukał. Nie miał bladego pojęcia o moim istnieniu. - Nie
zdążyła ugryźć się w język. To nie było dobre określenie.
Shila jednak albo tego nie dosłyszała albo nie zwróciła na to
uwagi. Biorąc pod uwagę jaka cisza wisiała w powietrzu, Alison
obstawiała tą drugą opcję. - Drake był tym, który pierwszy to
odkrył.
- Ach tak. To jednak
nieistotne. Dobrze, że jesteście już razem jako rodzina. To
bardzo ważne.
- Ze względu na więź.
- wyrwało jej się
- A więc wiesz. -
odparła z lekkim smutkiem – Ale nie patrz na to jak na
przekleństwo. Dzięki temu jesteście silniejsi. - Złapała ją za
ramię i lekko odciągnęła na bok. - Jak widzisz jest tu dzisiaj
wiele wilkołaków z obcych stad, ale nawet połowa z nich nie będzie
mogła liczyć na naszą pomoc. Wataha to przede wszystkim rodzina, a
takiej więzi nie można zawiązać w jeden dzień. Budowa zaufania
jest trudna i długa. Chris będzie musiał za ciebie poręczyć.
Oczywiście to, że jesteś jego siostrą ułatwia wszystko. Nikt
jednak nie wie, że oboje jesteście Zmiennokształtnymi. Stado
mogłoby źle na to zareagować. Jeśli to wyszłoby na jaw jestem
przekonana, że Chris zostałby pozbawiony znaku.
Alison odruchowo zerknęła
na pierś Shili. Nie widziała światła pod cienką warstwą jej
koszulki.
- Ja oficjalnie nie
należę do stada. - odpowiedziała zanim padło pytanie –
Zrezygnowałam z tego zaszczytu by uchronić mojego bratanka i teraz
również ciebie. Wątpię by ci o tym powiedziano, ale ja nie jestem
zwyczajnym Zmiennokształtnym. Nie potrafię przybrać dowolnego
kształtu. Za cenę innych darów zostałam włożona do jednej
szuflady. - zaśmiała się – Nigdy nie będę mogła zmienić się
w wilka. Jeśli ktoś by się zorientował od razu dotarliby też do
was. Bellamy nie jest jeszcze gotowy by przyjąć nas jako
Zmiennokształtnych. Kiedyś ten dzień nadejdzie, ale jeszcze nie
teraz. Chcę cię prosić byś zapamiętała moje słowa. Jesteście
za siebie wzajemnie odpowiedzialni i musicie się chronić. - Ton
jakim to powiedziała był niemal matczyny.
- Nigdy nie zrobię
niczego co by mu zagroziło, obiecuję. - wyznała szczerze
Jej dłoń powędrowała
do policzka Alison. Jej skóra była ciepła i miła w dotyku.
- Wiem. Oboje
straciliście już tak wiele, ale pamiętajcie, że nie jesteście
sami. Zawsze i w każdej sprawie możecie na mnie liczyć.
Jestem trochę rozczarowana, bo nie było mowy o spotkaniu Alison z Kelly, ale i tak to nie zmienia faktu że uwielbiam to opowiadanie XD
OdpowiedzUsuńSpotkanie z Kelly troszeczkę później.
UsuńNajpierw popularne pytanie kiedy kolejny rozdział , a potem że to jest świetne to z rozdziału na rozdział jest coraz lepsze tam w jednym miejscu śmiać mi się chciało a koniec jest taki troche smętny ale w ogóle to jest super czekam na kolejny ;-)
OdpowiedzUsuń