wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 52

Po wyjściu Drake'a zrezygnowano z dalszych dyskusji. Wszyscy byli zmęczeni obecną sytuacją, a fakt, że wcale nie miało być lepiej tylko pogarszał sprawę. Alison postanowiła wrócić na górę i sprawdzić co z Kevinem. Musiała jakoś mu to wszystko wytłumaczyć. Nie liczyła, że będzie to łatwe, ale przynajmniej musiała spróbować. Jeśli pomimo to będzie chciał zacząć od nowa z dala od niej – czego nie miałaby mu za złe – to uszanuje jego decyzję. Póki jednak nie będzie pewien co ma zrobić, nie zamierzała ustępować.  
Kiedy weszła do jego pokoju Darren już tam był, rezygnując ze schodów i przenosząc się za pomocą swoich magicznych talentów.
- Niedługo powinien się obudzić. - powiedział, ściągając dłonie z jego głowy
Kevin leżał już na łóżku, a nie na podłodze. Alison przysunęła krzesło i usiadła blisko niego, uważnie obserwując jak jego klatka piersiowa równomiernie unosi się i opada. Jej uwagę przykuł czarny kamień spoczywający na jego brzuchu.
- To ten sam co Shelly stworzyła dla Chrisa. - uprzedził jej pytanie – Ułatwia funkcjonowanie podczas głębokiego jakby to określić snu. Czasami pozbawienie kogoś przytomności może odnieść fatalny skutek, dlatego wolałem się zabezpieczyć.
- Shelly jest w pewnym rodzaju czarownikiem? - spytała
- Ma pewne umiejętności, ale nie jest nim. Zna podstawowe sztuczki, takie jak naznaczanie przedmiotów, nadając im magicznych właściwości.
- Te linie coś oznaczają. - zauważyła – Kamień zmienił swoją barwę, a powierzchnia została wygładzona.
- To tak zwane magiczne symbole lub runy. Jest ich nieskończenie wiele, a każda ma inną właściwość. Sam nie znam ich za dużo. Wolę bardziej nowoczesną technikę. Nie mam głowy żeby zapamiętywać te zawijasy nie mówiąc już o dokładnym ich odwzorowaniu. Zazwyczaj używają ich mniej zaawansowani bo nie wymaga to tak dużej koncentracji albo mocy. One same w sobie mają pewną magię, wystarczy tylko posiadać narzędzie, którym można je narysować.
- Nie trzeba być czarownikiem by stworzyć coś takiego? - zdziwiła się
- Nie, ale trzeba mieć wystarczająco dużo siły by przetrwać ich rysowanie. Gdyby każdy mógł z nich korzystać nie miałoby to najmniejszego sensu. Jak już zauważyłaś kamień całkowicie zmienił swój wygląd. Gdybyś to ty próbowała skorzystać z runy mogłabyś skończyć mniej więcej tak jak ten kawałek skały. Radzę więc nie próbować. Runy mogą być potężnym narzędziem, ale odbierają ci więcej niż jest to warte. Znak wypala wszystko co dobre i właściwe, zamieniając je w kusząco błyszczące zło. - zaśmiał się. Odwrócił się by odejść, ale w ostatniej chwili przystanął na moment przy drzwiach. - Zdjąłem już zaklęcie blokujące to pomieszczenie. Kevin będzie mógł swobodnie stąd wyjść, ale lepiej byś dotarła do niego zanim zrobi coś głupiego. Nie mam prawa ani ochoty go tutaj więzić, jednak uczynię to jeśli będzie to konieczne.
- Nie będzie takiej potrzeby, Darren. - powiedziała nie będąc pewna własnych słów – Dziękuję, za wszystko co dla niego zrobiłeś. - zrównała się z nim wzrokiem. Twarz czarownika wykrzywiła się w krzywym uśmiechu, po czym całkowicie zniknął jej z oczu.
Nie wiedziała jak długo w ciszy siedziała na tym krześle, pogrążona we własnych myślach, czasami daleko odbiegających od realnego życia. Patrząc na tak dobrze jej znaną postać przyjaciela, nie mogła uwierzyć, że on jej nie pamięta. Zbyt wiele wspomnień dzielili razem by mógł tak po prostu wyrzucić ją z własnej głowy. Wierzyła, że gdzieś głęboko jest część, która wszystko pamięta, wystarczy tylko do niej dotrzeć. Nie miała pojęcia jak do tego podejść i z każdą sekundą ogarniał ją coraz większy niepokój. Co jeśli pustka w jego umyśle jest nieodwracalna? Jak ona sobie poradzi bez niego, kiedy już wie, że on żyje. Co innego gdy myślała, że nie żyje. Nie było to łatwiejsze, ale inne.
Omal nie podskoczyła na krześle, kiedy rozległo się ciche pukanie. Przy drzwiach stał Rusty. Z lekkim wahaniem obserwował nieprzytomnego Kevina leżącego na łóżku. Po chwili odchrząknął, włożył ręce do kieszeni i podszedł bliżej.
- Myślałem, że Drake robi sobie żarty kiedy mówił, że Kevin żyje.
- Jak widać to prawda, ale nie wiadomo czy to ten sam Kevin, którego znaliśmy. - westchnęła smutno
- Nie wierzę, że cię nie pamięta. - odrzekł jakby chciał ją pocieszyć.
- Myślę, że ostra struna przyciśnięta do gardła jest wystarczającym dowodem. - Odruchowo zerknęła na gitarę stojącą obok. To dało jej nikły przebłysk nadziei. Skoro i teraz Kevin grał na gitarze, może istnieje szansa, że wszystko sobie przypomni.
- Co na to jego rodzice? - rzucił pytanie, które dłużej pozostało bez odpowiedzi, niż można byłoby się spodziewać.
Alison właściwie nie była pewna czy wiedzieli o jego śmierci. Zamieszanie jakie panowało wokół mogło odwrócić uwagę rodziców od syna, ale niewykluczone, że widzieli jego zdemolowany dom i próbowali się z nim jakoś skontaktować, ale czy wtedy nie dzwoniliby też do niej.
- Nie mam pojęcia, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł by im o nim mówić, kiedy on w ogóle ich nie pamięta. Może lepiej by pozostali w niewiedzy. Poza tym nawet nie wiadomo gdzie oni są. Może gdzieś się ukrywają przed Juanem. Sytuacja na Południu na pewno nie jest teraz najbezpieczniejsza.
Nie wykluczała nawet możliwości, że rodzice Kevina mogli już nie żyć, ale wolała nie mówić tego głośno. Jasno stawiała przed sobą pewne fakty. Nie miała pojęcia co działo się na terenie jej dawnego stada, ale nie byłaby zaskoczona gdyby coś takiego jak Południowe Stado przestało w ogóle istnieć. Kto wie ile wilkołaków poświęcił Juan by uzupełnić swoją demoniczną armię.
- Darren teleportuje nas z powrotem do miasta. - Rusty przerwał krótką ciszę – Znaczy Chris zostaje. Drake uparł się, że dopóki nie ustali co wie Bellamy na temat wczorajszych wydarzeń, nie pozwoli mu wrócić. Shilla mówiła, że się wszystkim zajmie, ale zawsze lepiej się upewnić.
- I słusznie. - Nie wiedziała dlaczego, ale nie ufała własnej ciotce. Było w niej coś podejrzanego. - Zostanę tutaj z Kevinem dopóki się nie obudzi.
Rusty skinął głową i cicho oddalił się na korytarz. Zanim zniknął gdzieś w dole zdążyła wybiec i go zawołać. Przystanął i odwrócił się w jej stronie patrząc wyczekująco.
Nerwowo podrapała się po karku i po długim westchnieniu odważyła się odezwać.
- Właściwie to nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym co się stało wtedy w klubie.
- Spokojnie. - Machnął ręką – Dostałem jasno poinformowany, o tym by trzymać cię z daleka od używek. Od dzisiaj jestem dla ciebie jak zakręcony kran. - uśmiechnął się.
- Nie do końca o to mi chodzi. - odparła z wahaniem
Patrzył na nią przez chwile nie świadomy o czym mowa. Po chwili wszystko zaczęło mu się klarować, co było jasno widoczne po jego twarzy.
- Daj spokój. - wzruszył ramionami – Spędziliśmy szaloną noc. Wybawiliśmy się i tyle. Nie ważne w jaki sposób.
- Tak, tylko, że ja...nie jestem pewna czy powinnam była cię całować. Chciałam za to przeprosić
- Przeprosić? - zdziwił się – Nie musisz, bo wcale tego nie oczekuję. Bez urazy, ale to dla mnie nic nie znaczy. Tak jak mówiłem, bawiliśmy się. To nas do niczego nie zobowiązuje. - prychnął po czym odwrócił się i odszedł.
Alison miała mieszane uczucia. Rusty nie wyglądał na zdenerwowanego, ale nie wydawał się też zwyczajnie obojętny tak jak zwykle. To była dziwna rozmowa, ale przynajmniej miała ją za sobą. Może i była tamtej nocy otępiała, ale narkotyki nie zabrały jej wspomnień, które wróciły następnego ranka.
Nie chcąc już dłużej zaprzątać sobie tym głowy wróciła do pokoju. Ze zdziwieniem stwierdziła, że Kevin już się obudził. Siedział na łóżku nerwowo się rozglądając, ale jak tylko weszła do środka, gwałtownie wstał jakby szykował się do ucieczki.
- Jak się czujesz? - spytała nie wiedząc właściwie co ma powiedzieć
Nie odpowiedział. Nieufnie ją obserwował, stojąc w napięciu. Obserwowanie u niego takiej reakcji nie było przyjemne. Nigdy nie spodziewałaby się, że kiedykolwiek będzie wzbudzać podejrzenia u własnego przyjaciela. To, że nie czuł się przy niej swobodnie było dla niej nienaturalne.
- Posłuchaj, wiem, że mnie nie pamiętasz, dlatego może się przedstawię. Jestem Alison. - uśmiechnęła się krzywo, a w zamian dostała kolejne pełne podejrzenia spojrzenie – Wiem, że jesteś nieco zagubiony, ale ja cię znam od dziecka. Jeśli chcesz cokolwiek wiedzieć to po prostu zapytaj. - Cisza z jego strony zaczęła być męcząca – Nie? W porządku. Mogę zacząć sama. Nazywasz się Kevin Dowell i jesteś dziewiętnastoletnim wilkołakiem...
- Ty tak twierdzisz. - wtrącił – Nie muszę ci wierzyć.
- Nie, nie musisz, ale to jest jedyna istniejąca prawda. Jeśli chcesz możesz stąd wyjść i udawać kogoś innego, ale nie będzie to zbyt mądre z twojej strony. Nie jestem twoim wrogiem i nigdy nim nie byłam. Znam cię od dziecka i nie przestanę o ciebie walczyć, choćbyś chciał się mnie pozbyć ze swojego życia, rozumiesz? - powiedziała z determinacją
Przez chwilę nie spuszczał z niej wzroku, jakby chciał coś wyczytać z jej twarzy, potem jednak cicho westchnął i z powrotem usiadł na łóżku. Alison w duchu odetchnęła z ulgą. Zawsze to jakieś osiągnięcie.
- To jest dla mnie równie trudne jak dla ciebie. - przyznała podchodząc do niego bliżej – Jednak to, że straciłeś pamięć nie wyklucza cię z mojego życia. - Przez moment się zawahała. W końcu jednak zdecydowana, delikatnie ujęła jego dłoń. Ku jej uldze nie zabrał jej z powrotem. - Zależy mi na tobie, tak jak zawsze zależało. - wyszeptała
- Byłaś moja dziewczyną? - spytał po momencie ciszy
Tak ją zaskoczyło to pytanie, że potrzebowała kilku sekund na odpowiedź.
- Byłeś dla mnie jak brat. - odparła łagodnie, tak by go nie urazić.
- Jesteś pewna? - Uniósł głowę by na nią spojrzeć. Jego twarz była jak kamienna maska zupełnie pozbawiona emocji. - Jesteś pewna, że nie chciałem być dla ciebie kimś więcej?
- Ja... Nigdy... - zaczęła się jąkać – Nie miałam podstaw by tak sądzić. Dlaczego pytasz? Coś sobie przypominasz?
Wyrwał dłoń z jej uścisku i nagle wstał. Patrząc na nią z góry, jeszcze nigdy nie wydawał jej się tak obcy jak w tamtym momencie.
- Kevin? - spytała niemal szeptem
- Nie nazywaj mnie tak. - wybuchł
Gwałtownie do niej doskoczył, tak, że odsunęła się do tyłu. Poczuła chłód ściany na plecach. Przybliżył się do niej opierając dłonie po obu stronach jej głowy.
- Nie pamiętam cię. - mówił cichym i groźnym głosem – Nie wiem kim jesteś i czy byłaś kiedykolwiek dla mnie ważna. Skoro tak bardzo byliśmy sobie bliscy to dlaczego kazałaś mi tu siedzieć tyle dni. Skazałaś mnie na przebywanie w tym pokoju, zamkniętym przez tego psychola co uważa, że jest Crisem Angelsem. Jeśli tak dobrze mnie znasz, to wyjaśnij dlaczego mam wrażenie, że głowa za chwilę mi eksploduje, a żyły wydają się wypełnione żrącym kwasem, co? Nie, nie znam cię. Nie wiem kim jesteś. NIC DLA MNIE NIE ZNACZYSZ. - Ostatnie zdanie powiedział bardzo powoli, tak cichym i przepełnionym gniewem głosem, że Alison poczuła jak jeżą jej się włoski na karku.
Jeszcze nigdy nie była tak przestraszona jego bliskością. Jej serce biło szybciej, a płuca potrzebowały więcej powietrza. W końcu zrobił krok do tyłu, zostawiając ją rozpłaszczoną na ścianie.
- Narkotyki. - wydyszała
Po raz pierwszy spojrzał na nią z jawnym zainteresowaniem
- Wiedziałam, że z nimi nie skończyłeś. - kontynuowała – Jak mogłam być taka głupia, żeby nie zareagować.
- Chcesz powiedzieć, że byłem ćpunem? - zaśmiał się zdumiony
- Nałogowcem nie znającym umiaru. - wyrzuciła z siebie – Brałeś wszystko co popadnie byle tylko poczuć się spełnionym. Szybko jednak nawet maksymalne dawki przestały być dla ciebie wystarczające. Wciągałeś, połykałeś, paliłeś i wstrzykiwałeś sobie substancje, których nawet nie jestem w stanie wymówić. Nawet kiedy nie zatrzymałbyś się przed niczym byle tylko zdobyć jeszcze jedną działkę, przez cały ten czas byłam przy tobie. Widziałam cię w najczarniejszych momentach twojego życia i nawet wtedy nie zwątpiłam w naszą przyjaźń. Uwierz mi, twój chwilowy zanik pamięci to pestka. Możesz mówić, że mnie nie pamiętasz, że mnie nienawidzisz i nie chcesz oglądać. Słyszałam gorsze słowa dobiegające z twoich ust. Jakkolwiek byś się nie starał mnie od siebie odsunąć.. - Odważyła się by podejść bliżej – … Ja nie odejdę.
Coś dziwnego przemknęło przez jego twarz. Jakby zaskoczenie i ulga. Nie miała pojęcia jak to zinterpretować, ale zdecydowanie było to lepsze niż gwałtowny cios wymierzony w jej stronę. Oczywiście Alison zdawała sobie sprawę jak jej słowa mijają się z prawdą. Była gotowa by o niego walczyć, ale nie mogłaby robić tego w nieskończoność. Póki co wolała jednak utwierdzić go w przekonaniu, że może porzucić próby odrzucenia jej. To zdecydowanie ułatwiało jej zadanie by jakoś odzyskał swoje wspomnienia.
- Niech tak będzie. - powiedział – Pokaż mi gdzie znalazłaś mnie prawie martwego. Może coś sobie przypomnę.
Miała ochotę rzucić mu się na szyję i mocno przytulić. Wiedziała jednak, że byłoby to zbyt śmiałe i zbyt wczesne posunięcie. Alison musiała uzbroić się w cierpliwość co jak zresztą zawsze nie było dla niej łatwe.

7 komentarzy:

  1. Czemu ty tak dobrze piszesz a ja tak kiepsko rozdział jak zawsze świetny i fajnie by buło jak by kewin odzyskał pomięć czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właściwie moje trzecie opowiadanie, więc można powiedzieć, że cały czas sie docieram. xd Dzięki za komentarze. ^.^

      Usuń
  2. Przesłała byś linki do nich jak nie są prywatne prosze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale one są słabe. Mam je ustawione na prywatne. Poza tym są nieskończone i nie wiem czy kiedykolwiek je skończę. Musiałabym je najpierw jeszcze raz przeczytać. ;p

      Usuń
  3. Nie wierze że są kiepskie patrząc na ten a tak z innej beczki ten twój j jeszcze jakieś trzy blogi które czytam są świetne a w sumie czytam ich około 40 reszta których czytam jest kiepska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przeczytam je jeszcze raz, poprawię błędy i wyślę ci link, ok?

      Usuń
    2. http://obdarowana.blogspot.com/

      To jest moje wczęsniejsze opowiadanie. Od razu uprzedzam, że niektóe postacie moga być podobne.

      Usuń