Po wyjściu Drake'a
zrezygnowano z dalszych dyskusji. Wszyscy byli zmęczeni obecną
sytuacją, a fakt, że wcale nie miało być lepiej tylko pogarszał
sprawę. Alison postanowiła wrócić na górę i sprawdzić co z
Kevinem. Musiała jakoś mu to wszystko wytłumaczyć. Nie liczyła,
że będzie to łatwe, ale przynajmniej musiała spróbować. Jeśli
pomimo to będzie chciał zacząć od nowa z dala od niej – czego
nie miałaby mu za złe – to uszanuje jego decyzję. Póki jednak
nie będzie pewien co ma zrobić, nie zamierzała ustępować.
Kiedy weszła do jego
pokoju Darren już tam był, rezygnując ze schodów i przenosząc
się za pomocą swoich magicznych talentów.
- Niedługo powinien się
obudzić. - powiedział, ściągając dłonie z jego głowy
Kevin leżał już na
łóżku, a nie na podłodze. Alison przysunęła krzesło i usiadła
blisko niego, uważnie obserwując jak jego klatka piersiowa
równomiernie unosi się i opada. Jej uwagę przykuł czarny kamień
spoczywający na jego brzuchu.
- To ten sam co Shelly
stworzyła dla Chrisa. - uprzedził jej pytanie – Ułatwia
funkcjonowanie podczas głębokiego jakby to określić snu. Czasami
pozbawienie kogoś przytomności może odnieść fatalny skutek,
dlatego wolałem się zabezpieczyć.
- Shelly jest w pewnym
rodzaju czarownikiem? - spytała
- Ma pewne umiejętności,
ale nie jest nim. Zna podstawowe sztuczki, takie jak naznaczanie
przedmiotów, nadając im magicznych właściwości.
- Te linie coś
oznaczają. - zauważyła – Kamień zmienił swoją barwę, a
powierzchnia została wygładzona.
- To tak zwane magiczne
symbole lub runy. Jest ich nieskończenie wiele, a każda ma inną
właściwość. Sam nie znam ich za dużo. Wolę bardziej nowoczesną
technikę. Nie mam głowy żeby zapamiętywać te zawijasy nie mówiąc
już o dokładnym ich odwzorowaniu. Zazwyczaj używają ich mniej
zaawansowani bo nie wymaga to tak dużej koncentracji albo mocy. One
same w sobie mają pewną magię, wystarczy tylko posiadać
narzędzie, którym można je narysować.
- Nie trzeba być
czarownikiem by stworzyć coś takiego? - zdziwiła się
- Nie, ale trzeba mieć
wystarczająco dużo siły by przetrwać ich rysowanie. Gdyby każdy
mógł z nich korzystać nie miałoby to najmniejszego sensu. Jak już
zauważyłaś kamień całkowicie zmienił swój wygląd. Gdybyś to
ty próbowała skorzystać z runy mogłabyś skończyć mniej więcej
tak jak ten kawałek skały. Radzę więc nie próbować. Runy mogą
być potężnym narzędziem, ale odbierają ci więcej niż jest to
warte. Znak wypala wszystko co dobre i właściwe, zamieniając je w
kusząco błyszczące zło. - zaśmiał się. Odwrócił się by
odejść, ale w ostatniej chwili przystanął na moment przy
drzwiach. - Zdjąłem już zaklęcie blokujące to pomieszczenie.
Kevin będzie mógł swobodnie stąd wyjść, ale lepiej byś dotarła
do niego zanim zrobi coś głupiego. Nie mam prawa ani ochoty go
tutaj więzić, jednak uczynię to jeśli będzie to konieczne.
- Nie będzie takiej
potrzeby, Darren. - powiedziała nie będąc pewna własnych słów –
Dziękuję, za wszystko co dla niego zrobiłeś. - zrównała się z
nim wzrokiem. Twarz czarownika wykrzywiła się w krzywym uśmiechu,
po czym całkowicie zniknął jej z oczu.
Nie wiedziała jak długo
w ciszy siedziała na tym krześle, pogrążona we własnych myślach,
czasami daleko odbiegających od realnego życia. Patrząc na tak
dobrze jej znaną postać przyjaciela, nie mogła uwierzyć, że on
jej nie pamięta. Zbyt wiele wspomnień dzielili razem by mógł tak
po prostu wyrzucić ją z własnej głowy. Wierzyła, że gdzieś
głęboko jest część, która wszystko pamięta, wystarczy tylko do
niej dotrzeć. Nie miała pojęcia jak do tego podejść i z każdą
sekundą ogarniał ją coraz większy niepokój. Co jeśli pustka w
jego umyśle jest nieodwracalna? Jak ona sobie poradzi bez niego,
kiedy już wie, że on żyje. Co innego gdy myślała, że nie żyje.
Nie było to łatwiejsze, ale inne.
Omal nie podskoczyła na
krześle, kiedy rozległo się ciche pukanie. Przy drzwiach stał
Rusty. Z lekkim wahaniem obserwował nieprzytomnego Kevina leżącego
na łóżku. Po chwili odchrząknął, włożył ręce do kieszeni i
podszedł bliżej.
- Myślałem, że Drake
robi sobie żarty kiedy mówił, że Kevin żyje.
- Jak widać to prawda,
ale nie wiadomo czy to ten sam Kevin, którego znaliśmy. -
westchnęła smutno
- Nie wierzę, że cię
nie pamięta. - odrzekł jakby chciał ją pocieszyć.
- Myślę, że ostra
struna przyciśnięta do gardła jest wystarczającym dowodem. -
Odruchowo zerknęła na gitarę stojącą obok. To dało jej nikły
przebłysk nadziei. Skoro i teraz Kevin grał na gitarze, może
istnieje szansa, że wszystko sobie przypomni.
- Co na to jego rodzice?
- rzucił pytanie, które dłużej pozostało bez odpowiedzi, niż
można byłoby się spodziewać.
Alison właściwie nie
była pewna czy wiedzieli o jego śmierci. Zamieszanie jakie panowało
wokół mogło odwrócić uwagę rodziców od syna, ale
niewykluczone, że widzieli jego zdemolowany dom i próbowali się z
nim jakoś skontaktować, ale czy wtedy nie dzwoniliby też do niej.
- Nie mam pojęcia, ale
to chyba nie jest najlepszy pomysł by im o nim mówić, kiedy on w
ogóle ich nie pamięta. Może lepiej by pozostali w niewiedzy. Poza
tym nawet nie wiadomo gdzie oni są. Może gdzieś się ukrywają
przed Juanem. Sytuacja na Południu na pewno nie jest teraz
najbezpieczniejsza.
Nie wykluczała nawet
możliwości, że rodzice Kevina mogli już nie żyć, ale wolała
nie mówić tego głośno. Jasno stawiała przed sobą pewne fakty.
Nie miała pojęcia co działo się na terenie jej dawnego stada, ale
nie byłaby zaskoczona gdyby coś takiego jak Południowe Stado
przestało w ogóle istnieć. Kto wie ile wilkołaków poświęcił
Juan by uzupełnić swoją demoniczną armię.
- Darren teleportuje nas
z powrotem do miasta. - Rusty przerwał krótką ciszę – Znaczy
Chris zostaje. Drake uparł się, że dopóki nie ustali co wie
Bellamy na temat wczorajszych wydarzeń, nie pozwoli mu wrócić.
Shilla mówiła, że się wszystkim zajmie, ale zawsze lepiej się
upewnić.
- I słusznie. - Nie
wiedziała dlaczego, ale nie ufała własnej ciotce. Było w niej coś
podejrzanego. - Zostanę tutaj z Kevinem dopóki się nie obudzi.
Rusty skinął głową i
cicho oddalił się na korytarz. Zanim zniknął gdzieś w dole
zdążyła wybiec i go zawołać. Przystanął i odwrócił się w
jej stronie patrząc wyczekująco.
Nerwowo podrapała się
po karku i po długim westchnieniu odważyła się odezwać.
- Właściwie to nie
mieliśmy okazji porozmawiać o tym co się stało wtedy w klubie.
- Spokojnie. - Machnął
ręką – Dostałem jasno poinformowany, o tym by trzymać cię z
daleka od używek. Od dzisiaj jestem dla ciebie jak zakręcony kran.
- uśmiechnął się.
- Nie do końca o to mi
chodzi. - odparła z wahaniem
Patrzył na nią przez
chwile nie świadomy o czym mowa. Po chwili wszystko zaczęło mu się
klarować, co było jasno widoczne po jego twarzy.
- Daj spokój. -
wzruszył ramionami – Spędziliśmy szaloną noc. Wybawiliśmy się
i tyle. Nie ważne w jaki sposób.
- Tak, tylko, że
ja...nie jestem pewna czy powinnam była cię całować. Chciałam za
to przeprosić
- Przeprosić? - zdziwił
się – Nie musisz, bo wcale tego nie oczekuję. Bez urazy, ale to
dla mnie nic nie znaczy. Tak jak mówiłem, bawiliśmy się. To nas
do niczego nie zobowiązuje. - prychnął po czym odwrócił się i
odszedł.
Alison miała mieszane
uczucia. Rusty nie wyglądał na zdenerwowanego, ale nie wydawał się
też zwyczajnie obojętny tak jak zwykle. To była dziwna rozmowa,
ale przynajmniej miała ją za sobą. Może i była tamtej nocy
otępiała, ale narkotyki nie zabrały jej wspomnień, które wróciły
następnego ranka.
Nie chcąc już dłużej
zaprzątać sobie tym głowy wróciła do pokoju. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że Kevin już się obudził. Siedział na łóżku
nerwowo się rozglądając, ale jak tylko weszła do środka,
gwałtownie wstał jakby szykował się do ucieczki.
- Jak się czujesz? -
spytała nie wiedząc właściwie co ma powiedzieć
Nie odpowiedział.
Nieufnie ją obserwował, stojąc w napięciu. Obserwowanie u niego
takiej reakcji nie było przyjemne. Nigdy nie spodziewałaby się, że
kiedykolwiek będzie wzbudzać podejrzenia u własnego przyjaciela.
To, że nie czuł się przy niej swobodnie było dla niej
nienaturalne.
- Posłuchaj, wiem, że
mnie nie pamiętasz, dlatego może się przedstawię. Jestem Alison.
- uśmiechnęła się krzywo, a w zamian dostała kolejne pełne
podejrzenia spojrzenie – Wiem, że jesteś nieco zagubiony, ale ja
cię znam od dziecka. Jeśli chcesz cokolwiek wiedzieć to po prostu
zapytaj. - Cisza z jego strony zaczęła być męcząca – Nie? W
porządku. Mogę zacząć sama. Nazywasz się Kevin Dowell i jesteś
dziewiętnastoletnim wilkołakiem...
- Ty tak twierdzisz. -
wtrącił – Nie muszę ci wierzyć.
- Nie, nie musisz, ale
to jest jedyna istniejąca prawda. Jeśli chcesz możesz stąd wyjść
i udawać kogoś innego, ale nie będzie to zbyt mądre z twojej
strony. Nie jestem twoim wrogiem i nigdy nim nie byłam. Znam cię od
dziecka i nie przestanę o ciebie walczyć, choćbyś chciał się
mnie pozbyć ze swojego życia, rozumiesz? - powiedziała z
determinacją
Przez chwilę nie
spuszczał z niej wzroku, jakby chciał coś wyczytać z jej twarzy,
potem jednak cicho westchnął i z powrotem usiadł na łóżku.
Alison w duchu odetchnęła z ulgą. Zawsze to jakieś osiągnięcie.
- To jest dla mnie
równie trudne jak dla ciebie. - przyznała podchodząc do niego
bliżej – Jednak to, że straciłeś pamięć nie wyklucza cię z
mojego życia. - Przez moment się zawahała. W końcu jednak
zdecydowana, delikatnie ujęła jego dłoń. Ku jej uldze nie zabrał
jej z powrotem. - Zależy mi na tobie, tak jak zawsze zależało. -
wyszeptała
- Byłaś moja
dziewczyną? - spytał po momencie ciszy
Tak ją zaskoczyło to
pytanie, że potrzebowała kilku sekund na odpowiedź.
- Byłeś dla mnie jak
brat. - odparła łagodnie, tak by go nie urazić.
- Jesteś pewna? -
Uniósł głowę by na nią spojrzeć. Jego twarz była jak kamienna
maska zupełnie pozbawiona emocji. - Jesteś pewna, że nie chciałem
być dla ciebie kimś więcej?
- Ja... Nigdy... -
zaczęła się jąkać – Nie miałam podstaw by tak sądzić.
Dlaczego pytasz? Coś sobie przypominasz?
Wyrwał dłoń z jej
uścisku i nagle wstał. Patrząc na nią z góry, jeszcze nigdy nie
wydawał jej się tak obcy jak w tamtym momencie.
- Kevin? - spytała
niemal szeptem
- Nie nazywaj mnie tak.
- wybuchł
Gwałtownie do niej
doskoczył, tak, że odsunęła się do tyłu. Poczuła chłód
ściany na plecach. Przybliżył się do niej opierając dłonie po
obu stronach jej głowy.
- Nie pamiętam cię. -
mówił cichym i groźnym głosem – Nie wiem kim jesteś i czy
byłaś kiedykolwiek dla mnie ważna. Skoro tak bardzo byliśmy sobie
bliscy to dlaczego kazałaś mi tu siedzieć tyle dni. Skazałaś
mnie na przebywanie w tym pokoju, zamkniętym przez tego psychola co
uważa, że jest Crisem Angelsem. Jeśli tak dobrze mnie znasz, to
wyjaśnij dlaczego mam wrażenie, że głowa za chwilę mi
eksploduje, a żyły wydają się wypełnione żrącym kwasem, co?
Nie, nie znam cię. Nie wiem kim jesteś. NIC DLA MNIE NIE
ZNACZYSZ. - Ostatnie zdanie powiedział bardzo powoli, tak cichym i
przepełnionym gniewem głosem, że Alison poczuła jak jeżą jej
się włoski na karku.
Jeszcze nigdy nie była
tak przestraszona jego bliskością. Jej serce biło szybciej, a
płuca potrzebowały więcej powietrza. W końcu zrobił krok do
tyłu, zostawiając ją rozpłaszczoną na ścianie.
- Narkotyki. - wydyszała
Po raz pierwszy spojrzał
na nią z jawnym zainteresowaniem
- Wiedziałam, że z
nimi nie skończyłeś. - kontynuowała – Jak mogłam być taka
głupia, żeby nie zareagować.
- Chcesz powiedzieć, że
byłem ćpunem? - zaśmiał się zdumiony
- Nałogowcem nie
znającym umiaru. - wyrzuciła z siebie – Brałeś wszystko co
popadnie byle tylko poczuć się spełnionym. Szybko jednak nawet
maksymalne dawki przestały być dla ciebie wystarczające.
Wciągałeś, połykałeś, paliłeś i wstrzykiwałeś sobie
substancje, których nawet nie jestem w stanie wymówić. Nawet kiedy
nie zatrzymałbyś się przed niczym byle tylko zdobyć jeszcze
jedną działkę, przez cały ten czas byłam przy tobie. Widziałam
cię w najczarniejszych momentach twojego życia i nawet wtedy nie
zwątpiłam w naszą przyjaźń. Uwierz mi, twój chwilowy zanik
pamięci to pestka. Możesz mówić, że mnie nie pamiętasz, że
mnie nienawidzisz i nie chcesz oglądać. Słyszałam gorsze słowa
dobiegające z twoich ust. Jakkolwiek byś się nie starał mnie od
siebie odsunąć.. - Odważyła się by podejść bliżej – … Ja
nie odejdę.
Coś dziwnego przemknęło
przez jego twarz. Jakby zaskoczenie i ulga. Nie miała pojęcia jak
to zinterpretować, ale zdecydowanie było to lepsze niż gwałtowny
cios wymierzony w jej stronę. Oczywiście Alison zdawała sobie
sprawę jak jej słowa mijają się z prawdą. Była gotowa by o
niego walczyć, ale nie mogłaby robić tego w nieskończoność.
Póki co wolała jednak utwierdzić go w przekonaniu, że może
porzucić próby odrzucenia jej. To zdecydowanie ułatwiało jej
zadanie by jakoś odzyskał swoje wspomnienia.
- Niech tak będzie. -
powiedział – Pokaż mi gdzie znalazłaś mnie prawie martwego.
Może coś sobie przypomnę.
Miała ochotę rzucić mu
się na szyję i mocno przytulić. Wiedziała jednak, że byłoby to
zbyt śmiałe i zbyt wczesne posunięcie. Alison musiała uzbroić
się w cierpliwość co jak zresztą zawsze nie było dla niej łatwe.
Czemu ty tak dobrze piszesz a ja tak kiepsko rozdział jak zawsze świetny i fajnie by buło jak by kewin odzyskał pomięć czekam na nn
OdpowiedzUsuńTo właściwie moje trzecie opowiadanie, więc można powiedzieć, że cały czas sie docieram. xd Dzięki za komentarze. ^.^
UsuńPrzesłała byś linki do nich jak nie są prywatne prosze
OdpowiedzUsuńAle one są słabe. Mam je ustawione na prywatne. Poza tym są nieskończone i nie wiem czy kiedykolwiek je skończę. Musiałabym je najpierw jeszcze raz przeczytać. ;p
UsuńNie wierze że są kiepskie patrząc na ten a tak z innej beczki ten twój j jeszcze jakieś trzy blogi które czytam są świetne a w sumie czytam ich około 40 reszta których czytam jest kiepska
OdpowiedzUsuńTo przeczytam je jeszcze raz, poprawię błędy i wyślę ci link, ok?
Usuńhttp://obdarowana.blogspot.com/
UsuńTo jest moje wczęsniejsze opowiadanie. Od razu uprzedzam, że niektóe postacie moga być podobne.