środa, 5 listopada 2014

Rozdział 48

Niewyobrażalne było jaka cisza zapanowała. Wszyscy z przerażeniem wyczekiwali. Alison nie miała pojęcia co robić. Wysokie płomienie przykuły całą jej uwagę. Potężne gałęzie dębu uginały się pod gorącem ognia. Trzaski drewna były jedynymi dźwiękami jakie słyszała. Nie miała pojęcia jak długo tak stała, całkowicie oddzielona od rzeczywistości. Nagłe wzburzenie tłumu sprawiło, że oderwała wzrok i spojrzała nieco niżej. Z jaskini wyszła zaciemniona postać. Nie musiała dostrzegać twarzy by od razu go rozpoznać po charakterystycznym chodzie. Stanął naprzeciw wilkołaków i w teatralnym geście rozłożył ręce.  
- Nie takiego Alfy spodziewałem się po tak potężnym stadzie. - Jego głos echem rozniósł się wśród tłumu, docierając do uszu każdego z osobna. - Nie przeżyjecie dnia z tak słabym przywódcą na czele.
Usłyszała ciche warknięcia po obu jej stronach. Cokolwiek Juan zamierzał, był albo niesamowicie głupi, albo miał asa w rękawie. Wychodzenie samemu i publiczne obrażanie alfy niesie ze sobą spore ryzyko.
- Jakie masz prawo by tak mówić. - wykrzyknęła jakaś kobieta
Pełen grozy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Cały Juan, pomyślała.
Zaczął wymachiwać rękoma jakby odbywał rytualny taniec. Ziemia ponownie zadrżała jej pod stopami. Wszyscy z lekkim niepokojem wpatrywali się w siebie nie wiedząc co robić. Uniósł się kurz osłabiając widoczność. Rozniosły się odgłosy kaszlu i gardłowego charczenia. Tłum zaczął się cofać. Alison omal nie straciła równowagi. Wpatrywała się w przestrzeń starając się dostrzec to od czego tak się oddalają. Usłyszała zanim była w stanie zobaczyć. Głośne dyszenie i kłapanie pyskami zwielokrotnione kilkanaście razy. Potem opadł kusz i obraz się wyklarował. To co zobaczyła było tak przerażające i nieznane jak nigdy dotąd. Smugi czarnego dymu formowały się w kłęby coraz gęściejsze i gęściejsze, aż w końcu przybrały kształt wilków. Bijący od nich żar był porównywalny do ognia palącego się za nimi. Oczy im się tliły jak rozjarzone węgle. Stały zgarbione świdrując każdego wzrokiem. Nie wiedziała jak to możliwe, ale z ich pysków ciekła wydzielina, która bardziej przypominała smołę niż ślinę. Wyglądały jak demony z piekła rodem.
- To jest moment, w którym uciekacie ratując życie przed moimi Pożeraczami. - powiedział gromkim tonem
Nagle ktoś wybiegł do przodu rzucając się do ataku. W jednym skoku jego ciało przeobraziło się w zwierzę. Szybko został powalony przez jednego z czarnych demonów. Nie minęła sekunda kiedy bestia rozerwała mu gardło. Może i potwór był z czarnego dymu, ale zęby miał ostre jak brzytwy.
Wybuchła panika. Większość w popłochu zaczęła uciekać do lasu. Nieliczni stanęli murem przy swoim alfie gotowi do walki. Z uznaniem skinął na nich głową. Padły jakieś rozkazy po czym grupka się rozbiegła. Alison nie dosłyszała jaka była ich strategia, ale ona miała zamiar wyjść z tego cało. Desperacko szukała kogoś znajomego w tłumie. Wokoło panowało takie zamieszanie, że każda z mijanych przez nią osób miała niewyraźne rysy. Wszyscy się rozbiegali, tylko ona jak głupia tkwiła w miejscu. W końcu ktoś ją szturchnął. Odwróciła się, gotowa by ujrzeć jakąś znajomą twarz. Napotkała zdeterminowane, ciemne oczy i umorusane krwią włosy.
- Zabieraj się stąd, Alison. - rozkazał Bellamy
- Nie możecie z nimi walczyć. - odpowiedziała patrząc poza jego ramieniem jak ciemne kłęby dymu puszczają się biegiem do ataku. Czekała na nich niewielka grupa wilkołaków, które prężąc się do skoku czekały na sygnał do walki.
- To jakiś świr, ale każdy ma słabe strony. Zatrzymamy ich tak długo jak tylko się da. Biegiem!
Rozkaz był bodźcem by popędzić do lasu. Ubity plac nagle opustoszał. Tłum zniknął gdzieś pomiędzy drzewami. Został tylko Juan z demoniczną watahą naprzeciw garstce wilkołaków. Ostatni raz zerknęła za siebie i stanęła jak sparaliżowana. Kilka metrów dalej tuż przy granicy lasu utykał Rusty. Przez sekundę zrównała się wzrokiem z jednym z Pożeraczy, który stał na uboczu, zanim oboje ruszyli biegiem. To było jak wyścig kto pierwszy go dosięgnie, z tym, że meta mogła być makabryczna.
- Na dół. - krzyknęła w momencie, w którym demon był już niemal przy nim. W ostatniej chwili Rusty uchylił się przed kłami. Padł na ziemie i przeturlał się kilka metrów dalej. - Wiej! - zdążyła wrzasnąć zanim została powalona na ziemię.
Czarne, potężne łapska przygniotły ją do podłoża, wbijając długie pazury w jej ramiona. Z przerażeniem wpatrywała się w płonące ślepia. Odór siarki wydobywający się z pyska ogromnego wilka pozbawił ją tchu. Usłyszała zdeterminowany krzyk, a potem mocne szarpniecie. Szybko się przeturlała, orientując się, że nie ma już nad sobą ogromnej bestii. Szybko wstała i cofnęła się kilka kroków.
- Plan był dobry przez chwilę. - stwierdził Rusty, stając obok niej.
Teraz jeszcze bardziej rozwścieczone, dymiące monstrum zmierzało w ich stronę z wyszczerzonymi zębami i długą gałęzią wbitą w korpus po prawej stronie.
- Jakieś pomysły jak uratować skórę? - spytał
- Biec.
Pchnęła go, ale zanim zdążyli zrobić choćby krok bestia była tuż przed nimi odgradzając drogę ucieczki.
- Niezły jest. - przyznał Rusty
- To nie czas na dopingowanie przeciwnika. - syknęła
Zaczęli się cofać. Kwestią czasu było kiedy potwór skoczy na nich i rozszarpie ich kruche ciała. Alison czuła na karku oddech śmierci. Jej serce waliło jak młot, a umysł aż parował starając się coś wymyślić. Gdzieś w oddali słyszała warknięcia i piski mieszające się z odgłosem płomieni. Wolała nawet nie patrzeć co dzieje się na polu bitwy za jej plecami.
Zdołali zrobić jeszcze jeden krok kiedy wilk wykonał skok i leciał prosto na nich. Alison nie była wstanie się ruszyć. Czas jakby zwolnił. Mogłaby powiedzieć, że lot zbliżającej się bestii trwa całe minuty. Błysk pazurów, szczęk zębów i spojrzenie piekielnych ślepi były jedynym co istniało.
Nagle jasne światło przeszyło powietrze trafiając potwora zanim zdążył powalić ich oboje na ziemię. Besta zaczęła skowyczeć i tarzać się po ziemi w drgawkach bólu.
- To nie będzie działać wieki. - Usłyszała znajomy głos.
- Darren. - zawołali, oboje pełni ulgi.
- Tak, tak wiem. Jestem waszym bohaterem. A teraz chodu.
- Gdzie są wszyscy? - spytała gorączkowo
- Już dawno w samochodzie.
Zatrzymała się w pół kroku. Nie mogła zbagatelizować sekundy zawahania jaką wyczuła w jego odpowiedzi.
- Gdzie jest Chris i Drake? - powtórzyła
- To ty jesteś w samym centrum piekielnej jatki, a nie oni. - stwierdził pośpiesznie.
- Mylisz się. - Zza ich pleców dobiegł chłodny ton. - To wy jesteście w centrum jatki.
Juan z pełnym triumfu uśmiechem wyszedł do przodu. Jak na zawołanie zza jego pleców ciężkim krokiem wymaszerowała grupa wilków. Otoczyła ich nie spuszczając z nich wzroku.
- Dajcie go tu. - polecił do jednego ze swoich piekielnych ogarów.
Do środka okręgu posłusznie wszedł jeden z Pożeraczy i rzucił coś ciemnego na ziemię. Dopiero po chwili Alison zorientowała się, że to ciało. Bellamy ledwo żywy i śmiertelnie ranny leżał prawie nieprzytomny tuż pod ich stopami.
- Szkoda, że wszyscy już się rozbiegli, ale wasza trójka mi wystarczy. Żadne z was nie należy do Północnego Stada, ale macie z nimi stały kontakt. Dzisiejsza noc była jedynie ostrzeżeniem. - Ukucnął nad ciężko oddychającym Bellemym i spojrzał na niego z udawanym współczuciem. - Udowodniłem ci, że nie masz najmniejszych szans w starciu z moimi przyjaciółmi. Jeśli chcesz ocalić swoich, musisz mi się podporządkować. Daję ci trzy dni. Wykorzystaj ten czas mądrze.
Wstał i z gracją poprawił kołnierz kurtki. Już myślała, że odejdzie i zostawi ich samych sobie, ale jego spojrzenie powędrowało w stronę Alison.
- Ty, moja droga pójdziesz ze mną. - wyciągnął w jej stronę dłoń.
Odruchowo się cofnęła, a Darren wyszedł jej naprzeciw zasłaniając własnym ciałem. Juan ciężko westchnął jakby ze znudzenia po czym od niechcenia machnął ręką. Jeden z Pożeraczy wykonał szybki skok i powalił czarownika kilka metrów dalej.
- Nie! – krzyknęła Alison – Zostaw go!
Bestia pochyliła się nad nieprzytomnym ciałem, ale nie zaatakowała.
Juan ponownie wyciągnął dłoń w jej stronę. Z ogromnym trudem zrobiła krok w jego stronę.
- Tknij ją, a nawet te śmierdzące szczury ci nie pomogą.
Oboje zaskoczeni odwrócili się w stronę, z której dobiegł głos. Na środku pustej przestrzeni stał Drake. W dłoni trzymał krótki nóż przeznaczony do rzucania. Jego wzrok był utkwiony w Juanie. Ten bardziej z zaciekawienia niż strachu cofnął rękę, ale nie ruszył się z miejsca.
- A ty to...?
- Ostatnia osoba, którą będziesz miał szczęście zobaczyć jeśli natychmiast się stąd nie zawiniesz.
- Wybacz, ale jakoś nie przeraża mnie twój sztylecik. - stwierdził pogardliwie.
Drake zaskoczony spojrzał na nóż i szybko zaprzeczył głową.
- O, to nie jego powinieneś się bać. Chociaż... - wykonał ledwie zauważalny ruch nadgarstka. Nóż ze świstem przeciął powietrze i aż po rękojeść wbił się w pysk jednego z Pożeraczy. Ten zapiszczał i zaczął łapą desperacko próbować pozbyć się ostrza. - …. również robi wrażenie.
- Zginiesz w męczarniach. - warknął Juan
Skinął głową i trzech z Pożeraczy równym krokiem skierowało się w stronę Drake'a. Jego odwaga musiała zrobić wrażenie na Juanie skoro wysłał w jego stronę aż trzy ze swoich pupilów. Gdzieś w górze rozległ się pisk, który Alison słyszała już wcześniej. Ciemna plama śmignęła przez rozgwieżdżone niebo i z gracją wylądowała na ziemi tuż przed Drake'iem. Ogromny czarnobrązowy jastrząb rozłożył pióra, zasłaniając przyjaciela. Jedynie srebrne oczy były potwierdzeniem kto tak naprawdę kryje się za tą zwierzęcą powłoką. Ogary zrobiły krok do tyłu. Po raz pierwszy Alison dostrzegła u nich moment zawahania.
- Do ataku. - krzyknął Juan.
Wszystkie skoczyły do przodu otaczając Chrisa jak ofiarę. Obracał się dookoła nich jakby na coś czekał. Wszystkie były dostatecznie blisko by go dopaść. Alison nie miała pojęcia jak wiele ich jest, ale była pewna, że mają znaczna przewagę liczebną nawet jakby każdy stanął teraz przeciwko nim. Zważywszy na to, że do swojej dyspozycji mieli jedynie nieprzytomnego czarodzieja, prawie martwego alfę i nie do końca trzeźwego wilkołaka ich szanse były znikome.
Nie wiedziała jaki był plan, ale sytuacja nie przedstawiała się kolorowo. Wtedy coś się wydarzyło. Ciało Chrisa okryło się jasnym światłem tak jasnym, że nie mogła dostrzec jego sylwetki. Cokolwiek się działo zadziałało na Pożeraczy jak kopnięcie prądem. Wykonały nagły skok do tyłu po czym już ostrożniej starały się dopaść swoja ofiarę. Machały łapami, ale nie mogły przebić się przed świetlistą powłokę. Ich irytacja rosła. Otaczały go krążąc w kółko jakby szukały słabych punktów.
Alison nie wierzyła, że to działa. Cokolwiek to było. Juan również wydał się zaskoczony. Z twarzy zniknął pełen zadowolenia i pewności uśmiech. Nie zamierzał się jednak poddać. Chwycił Alison za ramie i mocno szarpnął. Próbowała mu się wyrwać, ale był dla niej za silny.
- Zostaw ją. - rozkazał Drake, wychodząc im naprzeciw.
Juan gwałtownie zagarnął Alison, chwytając ją za talie i przykładając nóż do jej gardła. Czuła chłodny metal przyciśnięty do wrażliwej skóry.
- Zejdź mi z drogi to nic jej się nie stanie.
Jego mięśnie się napięły. Alison widziała jak rozważa pewne opcje.
- Tchórzowskie posunięcie. - splunął Drake.
- Grunt, że zadziałało. - westchnął zadowolony Juan
- Nie bądź taki pewny siebie. - warknęła Alison, mocno odchylając się do tyłu.
Już drugi raz dał się jej tak zaskoczyć. Uderzenie może nie było mocne, ale podziałało na tyle by poluźnił uścisk by mogła się wyswobodzić. Rozwścieczony cofnął się o krok. Ze złamanego nosa zaczęła ciec krew.
- Może i znalazłeś sposób na Pożeraczy, ale to jeszcze nie koniec. - zaśmiał się szyderczo
Rozłożył dłonie i szybkim ruchem złączył je nad głową. Silny podmuch wiatru zwalił Alison z nóg. Drake natychmiast znalazł się przy niej. Odgarnęła włosy by zobaczyć co się dzieje. Pożeracze, teraz już z powrotem w postaci czarnego dymu zaczęły wracać do Juana. Ziemia ponownie się zatrzęsła, a powietrze wypełnił gęsty pył, utrudniający oddychanie. Spokój tak szybko jak został przerwany tak też zapanował po tym jak Juan razem ze swoją piekielna armią zniknął gdzieś w mroku.

7 komentarzy:

  1. Wow czytam to oczy mi się wytrzeszczają a szczęka opadła z wrażenia ten rozdział zalicza się do 10 najlepszych rozdziałów brakowało mi kogoś i już wiem kogo nie moge się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest mój blog wiem że prolog kródki ale to jest tylko zapowieź co zdarzyło się 10 lat temu
    http://hisyoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chcesz to mogę wstawić link do twojego bloga na stronie "Polecane" o ile ty zrobisz to samo. Co ty na to?

      Usuń
    2. Ok ale ostrzegam na razie mój jest kiepski :-(

      Usuń
    3. To wstaw mój baner na bloga a ja udostępnie link. Chyba, że też bd miała jakiś baner...

      Usuń
  3. Super!
    Uwierz, moja opinia jest czegoś warta, jak podoba mi się rozdział. Siedzę, czytam i oczy wytrzeszczam ze zdziwienia. Dawno nie spotkałam osoby, która tak dobrze pisze... A na dodatek 48 rozdział!

    Zapraszam do siebie:
    http://psiowaty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Jeśli chcesz to możemy nawzajem się promować.
      Co ty na to?

      Usuń