środa, 12 listopada 2014

Rozdział 49

- W porządku? - spytał pomagając jej podnieść się z ziemi.
Wydukała coś co miało brzmieć jak potwierdzenie oszołomiona wpatrując się w pustą przestrzeń, w której niedawno stał Juan. Chciała go spytać o to samo, ale kiedy się odwróciła ujrzała jedynie tył szybko oddalającej się postaci.
Dym z płonącego drzewa utrudniał widoczność, ale nawet on nie przysłonił szkarłatnej krwi okrywającej ziemię. Nigdzie jednak nie widziała żadnych ofiar. Gdyby nie bordowe plamy na powierzchni można by było uznać, że nic strasznego się tutaj nie wydarzyło. Lekko kaszląc zbliżyła się do Drake'a, który klękał pochylony do przodu. Wyszła zza jego pleców i ujrzała nieprzytomnego Chrisa leżącego na ziemi.
- Cholera. - warknął Drake po czym szybko wstał i podszedł do czarownika, który niczego nie świadomy spoczywał pod drzewem. - Oprzytomniej panie magiku. - zaczął desperacko nim potrząsać.
- Czarownik. - jęknął rozchylając powieki.
- Co?
- Jestem czarownikiem, a nie magikiem.
Złapał się za głowę i starał skupić wzrok na jednym punkcie.
- Koniec drzemki. - warknął Drake – Z Chrisem nie jest dobrze.
Nagle zesztywniał jakby wszystko sobie przypomniał. Przy pomocy Drake'a stanął na nogi i chwiejnym krokiem podszedł do nieprzytomnego przyjaciela. Ścisnął jego nadgarstek i zaczął mierzyć puls.
- Co się dzieje? - spytała Alison zaniepokojona stanem brata.
Coś zaszeleściło w krzakach, odwracając jej uwagę. Z zarośli wybiegła Shila z przerażonym wyrazem twarzy. Na moment spojrzała na Chrisa, a potem odwróciła się w stronę Bellamy'iego, który powoli zbierał się by wstać mocno trzymając się przy tym za głowę. Shila desperacko zaczęła się rozglądać jakby czegoś szukała. Alison chciała podejść i zaoferować pomoc, ale ta szybko odnalazła to czego wypatrywała. Schyliła się po coś sięgając. Alison nie rozpoznała co to jest dopóki to nie wymierzyła porządnego ciosu w głowę Alfy pozbawiając go świadomości.
- Co ty...? - Alison zaczęła protestować
- Nie może się dowiedzieć o Chrisie. - odpowiedziała od razu podchodząc do bratanka. - Jak jest źle? - spytała Darrena, który nadal pochylał się nad bezwładnym ciałem
Brak odpowiedzi był jedynie potwierdzeniem. Opadła na kolana chwytając jeden z leżących obok kamieni. Czarownik odsunął się dając jej więcej miejsca. Shila trzymając kawałek skały tuż przy ustach zaczęła obsesyjnie kołysać się w przód i w tył coś przy tym szepcząc.
Alison czuła jak jej serce łomocze się o żebra. Nie miała pojęcia co się działo z jej bratem, ani teraz ani przedtem, ale widząc jego bladą twarz i dziwnie pokrzywione palce była nie na żarty przestraszona.
Wszyscy w napięciu obserwowali co robi Shila. Nawet Rusty nadal nie do końca przytomny dokuśtykał by przyjrzeć się bliżej. Nagle kobieta przestała się kołysać. Rozłożyła palce prawej dłoni ukazując niczym nie różniący się kamień. Potem paznokcie na jej lewej dłoni wydłużyły się zmieniając w grube pazury. Delikatnie pociągnęła jednym z nich po skale jakby malowała pędzlem. Na jego powierzchni pojawił się znak składający z kilku zawijasów. Potem skała zaczęła ciemnieć, aż przybrała błyszcząco czarny kolor. Tak przekształcony kamień położyła na klatce piersiowej ledwo oddychającego Chrisa.
- To na moment go wzmocni. - skierowała się do Darrena – Musisz działać szybko. Ocal go, a ja zajmę się Bellamy'im.
Bez słowa wstała i ruszyła w stronę alfy.
- Złapcie się za ręce. - nakazał od razu czarownik
Cała trójka złączyła dłonie tworząc krzywy okręg. Alison usłyszała tylko jak Darren zaczyna coś mówić w nieznanym jej języku, zanim świat zaczął wirować. Otoczyło ich jaskrawe światło, zakrywając widok na las. Alison czuła jakby coś rozsadzało jej czaszkę od wewnątrz. Zupełnie jakby znajdowała się kilkanaście metrów pod wodą i płynęła cały czas w dół, skazana na coraz szybszy wzrost ciśnienia. Na szczęście wszystko nie trwało długo. Jednak nawet kiedy już światło opadło, a ból ustał Alison miała ochotę zwymiotować. Upadła na kolana, starając się uspokoić oddech.
Zanim zdążyła się pozbierać i zorientować gdzie się znajduje, Drake z czarownikiem dawno przeszli do działania. Chwycili przyjaciela i wynieśli gdzieś dalej. Alison nie była jeszcze w stanie zarejestrować gdzie dokładnie. Odczekała moment, aż świat przestał wirować, a mdłości ustały i dopiero potem wstała.
- Żyjesz? - spytał Rusty
Pokiwała głową nawet lekko się uśmiechając.
Znajdowała się w średniej wielkości pomieszczeniu, które zapewne wydawałoby się mniejsze gdyby cokolwiek się w nim znajdowało. Jedynie na środku stał ciężki, drewniany stół, na którym położyli Chrisa. Podłoga była wykafelkowana chropowatymi płytami, a ściany pokryte miedzianą farbą. Żadnych okien i tylko jedne drzwi.
Nie tracąc czasu na podziwianie (lub nie) pomieszczenia, podeszła do Drake'a, który coraz bardziej zaniepokojony pochylał się nad przyjacielem. Czarownik stał prosto opierając dłonie na piersi Chrisa. Głowę miał odchyloną do tyłu, a oczy zamknięte.
- Co się dzieje? - spytała już po raz drugi, ale tym razem uzyskała jakąś odpowiedź.
- Staramy się przywrócić go do żywych. - stwierdził oschle Drake
Nie twierdziła, że to cokolwiek jej przyniosło, ale odpuściła sobie dalsze pytania. Najwyraźniej i tak nic więcej by się nie dowiedziała. Mogła tylko w napięciu stać i obserwować poczynania czarownika. Ten w końcu gwałtownie wypuścił powietrze i skulił się jakby nie mia siły ustać.
- Nic z tego. - syknął – Nie potrafię się do niego dostać.
- Jego serce z każdą sekunda zwalnia! - krzyknął rozwścieczony Drake – Powiedziałeś, że go uratujesz.
- Nie. - zaprzeczył – Powiedziałem, że mogę spróbować. Nie jestem w stanie zminimalizować jego bólu, a inaczej nie dotrę do jego serca.
Drake nagle szarpnął ponad stołem za kołnierz czarodzieja, przyciągając go do siebie.
- Nie możesz pozwolić mu umrzeć. - powiedział cichym i przerażająco spokojnym głosem.
- Ja mogę to zrobić. - wtrąciła nagle Alison. Oboje spojrzeli na nią, jakby przypominając sobie o jej obecności – Zmniejszyć jego ból. Powołam się na więź.
- To niebezpieczne. - stwierdził Darren
- Zrób to. - polecił Drake puszczając czarownika i ustępując miejsce przy stole.
Z lekkim wahaniem oparła się o blat patrząc na bladą postać jej brata leżącą niepozornie, jakby spał.
- Co mam robić? - spytała powoli nabierając odwagi.
Darren odczekał moment chcąc dać jej czas do namysłu. Widząc, że już podjęła decyzje, wyjaśnił.
- Postaraj się zabrać chociaż część jego bólu bym mógł wypowiedzieć zaklęcie przyspieszające regeneracje.
Nie była pewna czy da radę to zrobić. Co prawda ćwiczyli to przez kilka dni, ale głównie to Chrisowi udawało się połączyć z jej umysłem i ciałem. Jej ani razu to nie wyszło. Złapała jego przedramię i zamknęła oczy, koncentrując się na więzi. Na początku nic się nie wydarzyło. Po chwili jednak to poczuła. Jakby iskra przyszywająca jej umysł. Oświetlała jej wyimaginowaną drogę łączącą ją z bratem. Zagłębiła się w światło mocniej i głębiej. Zupełnie jakby podciągała się na niewidzialnej linie. Ból przyszedł nagle i z ogromną siłą. Przeszył jej ciało i umysł. Odczuwała go, ale wiedziała, że nie należy do niej. Musiała go przejąć. Brnęła dalej, starając się ignorować drgawki jakie ogarniały jej ciało. Sekunda po sekundzie było coraz gorzej. Ból narastał. Zupełnie jakby jej kości pękały, a skóra płonęła. Zdusiła krzyk. Całkowity paraliż uniemożliwił jej oddychanie. Gdzieś poza tym wszystkim usłyszała głos Darrena.
- To za mało, Alison.
Nie poddawała się. Z determinacją przesuwała się naprzód po nierealnej drodze, wiedząc, że im bliżej będzie tym więcej jego bólu będzie w stanie mu odebrać. Nie wiedziała tylko czy jest w stanie znieść go na tyle długo by czarownik mógł wykonać swoje zaklęcie.
Miała wrażenie, że ktoś obdziera ją ze skóry. Głowa jej pulsowała od nadmiernego bólu. Już dłużej nie mogła powstrzymać krzyku. Wrzasnęła tonąc w agonii. Przez pot i łzy nadal przyjmowała kolejne, coraz większe dawki bólu pocieszając się, że im więcej cierpi tym większą ulgę przynosi bratu. To była jedyna myśl, która nie pozwalała jej się poddać i nakazywała wytrzymać dłużej. Słyszała własny krzyk gdzieś w oddali ponad tym wszystkim. Darła się w niebo głosy, szarpiąc i miotając z bólu, ale nie puściła ręki. Palce mocno trzymała zaciśnięte, wiedząc, że tylko one utrzymują ich więź.
Nie wiedziała jak długo przebywała w swoim umysłowym piekle, ale nagle wszystko ustało. Ból odpłynął pozostawiając ją samą sobie, niezdolną do choćby ruszenia palcem.
- Coś ty zrobił? - usłyszała warknięcie Drake'a
- Uratowałem jej życie bo najwyraźniej jesteś zbyt ślepy by dostrzec, że to ją zabijało. - odpowiedział równie zdenerwowany Rusty.
Nastała cisza. Alison chciała otworzyć oczy. Zobaczyć czy się udało, ale jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Mogła jedynie leżeć w całkowitej ciemności i słuchać ich niewyraźnych głosów.
- Tyle mogę dla niego zrobić. - powiedział Darren – To będzie ciężka noc, ale chyba wydobrzeje.
- Co jeśli nie? - O dziwo to nie Drake zadał to pytanie. Więcej nie usłyszała jego głosu.
- To czego dokonał było praktycznie niemożliwe. To tak jakby kazać niedołężnemu starcowi przebiec maraton. Jego serce i ciało wysiada. Jeśli przetrwa noc to przeżyje.
Potem znowu nastała krótka cisza, przerywana jedynie przez odległe stukanie. Poczuła, że ktoś bierze ją na ręce. Kojące bujanie otulało ją, zachęcając do odpłynięcia w błogą ciemność. Była w stanie zarejestrować odgłosy kroków i kilkukrotne skrzypienie drzwi. Potem poczuła pod sobą coś miękkiego, zupełnie jakby leżała na puszystej chmurze.
- Byłaś cudowna. - usłyszała czyiś głos.
Była już zbyt zmęczona by go rozpoznać. Poddała się i pozwoliła sobie odpłynąć w niebiański sen.

1 komentarz:

  1. Wow to jest coraz lepsze tylko nie uśmiercaj Chrisa prosze czekam na nexta i życze weny

    OdpowiedzUsuń