piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 50

Zdawało jej się, że słyszy odległą melodie. Tak płynną i piękną, jak nigdy wcześniej. Rozpoznawała dźwięki gitary. Kto mógł grać na tym instrumencie? Gwałtownie rozchyliła powieki myśląc o Kevinie. Coś ciężkiego leżało na jej lewej dłoni. Z trudem przekręciła głowę. Na dywanie tuż przed łóżkiem, na którym leżała klęczał na kolanach Drake z twarzą wciśniętą w kołdrę. Chciała się odezwać, ale w gardle miała zbyt sucho by wydobył się z niego jakiś głos. Ten jednak zorientował się, że Alison już nie śpi.  
- Myślałem, że coś ci się stało. - powiedział nie odrywając głowy od jej dłoni. - Tak bardzo się bałem.
Odchrząknęła kilka razy starając się przywrócić zdolność mówienia.
- Co z Chrisem? - jej głos był dziwnie zachrypnięty i jakby obcy.
- Nie wiem co bym zrobił gdyby...
Urwał i lekko uniósł głowę nie otwierając oczu. Pochylił się do jej dłoni i delikatnie musnął ją ustami. Powoli sunął wyżej jej ręki nawet na moment nie tracąc kontaktu z jej skórą. Była lekko zdezorientowana jego zachowaniem. Gdyby nie krytyczny stan brata pewnie całkowicie oddałaby się tej chwili. Coś jej jednak nie pasowało.
- Drake... - westchnęła – Proszę powiedz, że Chrisowi nic nie jest.
- Nie zniósł bym tego. - odpowiedział stłumionym głosem.
Jego usta znajdowały się już na jej szyi. Pocałunki były czułe i delikatne jak trzepot skrzydeł motyla. Czuła jego dłonie nad kołdrą, które ślepo wędrowały wzdłuż jej uda. Było to zachowanie, którego całkowicie się po nim nie spodziewała. Czy to dlatego, że coś poszło nie tak? Czy naprawdę nie dała rady ocalić Chrisa?
- Drake. - odparła już bardziej stanowczo.
Mimo, że ciężko było się nie poddać przyjemnemu doznaniu, z uporem odepchnęła go od siebie. Omal nie krzyknęła kiedy ujrzała jego oczy. Zniknął hipnotyzujący błękit, zastąpiony płomiennym spojrzeniem niczym z piekła rodem. Natychmiast odsunęła się od niego, ale materac stanowił barierę nie do pokonania. Na jej oczach twarz Drake'a zaczęła się zmieniać. Zafalowała jak odbicie w wodnym lustrze ukazując prawdziwe oblicze.
- Juan. - Nie wiedziała czy była bardziej przerażona czy wściekła.
Chciała go z siebie zrzucić, ale przyszpilił jej nadgarstki.
- Posłuchaj bo nie mamy wiele czasu, zanim się zorientuje. - odpowiedział zaskakująco zatroskanym głosem – Jesteś w niebezpieczeństwie. Ta twoja marna paczka przyjaciół nie zdoła cię ochronić. To co stało się z Kevinem to dopiero początek. - wyrecytował bez przerwy na oddech
Cóż mogła zrobić innego, niż zignorować jego drapieżność i wrogość piekielnych kumpli i zapytać wprost co ma na myśli.
- Aeirin? To o niej mówisz? Przecież sam ją na mnie nasłałeś. Olivia widziała was razem. Nie próbuj mnie oszukać. Wiem, że działacie razem. Piłeś jej krew! - warknęła
- To bardziej skomplikowane, ale nie jesteśmy już po tej samej stronie. Ona... Mści się na mnie. Wykorzysta cię by zdobyć swój kamień, a potem się ciebie pozbędzie. Nie jesteś tutaj bezpieczna. Tylko ja jestem w stanie cię obronić.
To jak się o nią martwił wyprowadziło ją z równowagi.
- Jak śmiesz! - krzyknęła, starając się wyrwać z jego uścisku – Wymordowałeś niewinnych ludzi tymi swoimi piekielnymi ogarami, a wszystko po to by mnie chronić? Wybacz, ale nie widzę w tym sensu.
Jego twarz nagle się wykrzywiła w aroganckim uśmiechu.
- Nie miałem pojęcia, że tam będziesz. Moje „piekielne ogary” jak je nazwałaś są do innego celu, który nie ma z tobą żadnego powiązania. Te ofiary były konieczne.
- Jesteś okropny.
- Przyjmiesz moją propozycje prędzej czy później. Przybiegniesz do mnie z podkulonym ogonem jak tylko grunt zacznie ci się na dobre osuwać spod nóg. - oznajmił już mniej uprzejmie - Do tego czasu stracisz jeszcze więcej drogich ci osób i będziesz przeklinać się za to jaka byłaś głupia odrzucając moją ofertę. Moja armia pokona każdego, a ja nie będę się wahał by ponownie zaatakować. Unicestwię każdego zepsutego wilkołaka w Jacksonville, a kiedy wieść się rozniesie inni upadną przede mną na kolana.
- Nie pomyślałeś tylko o jednym. - przerwała jego marne wyobrażenia – Chris już raz wykurzył twoje demoniczne pieski i jestem pewna, że jest w stanie zrobić to ponownie.
- Czyżby? - uśmiechnął się wyzywająco
Tym razem całe jego ciało zaczęło się rozpływać. Kształty się zniekształciły i w następnym momencie zamiast strasznego Juana miała przed sobą przerażającego, dymiącego wilka z jarzącymi się ślepiami. Czuła jego ostre pazury przebijające jej skórę na nadgarstkach. Woń siarki i palonego węgla wydobył się z jego pyska kiedy pochylił się niżej ukazując swój pełny arsenał zabójczych kłów. Alison zaczęła się miotać i krzyczeć, próbując wyswobodzić spod jego zaskakująco ciężkiego cielska.
Potępieni nadchodzą.
Rozbrzmiał pełen grozy głos.
Kiedy ponownie otworzyła oczy nadal wstrząśnięta, bestia zniknęła, a ona sama leżała niespokojnie na miękkim łóżku, okryta satynową kołdrą. Głośno dyszała nie wiedząc czy to co widziała było prawdziwe. Wydawało się takie realne, a jednak mogło być jedynie koszmarem.
Rozejrzała się dookoła by się upewnić czy być może krwiożerczy wilk nie kryje się gdzieś w kącie. Pokój był pusty. Ogromne okna wpuszczały do środka promienie jasnego słońca. Pomieszczenie samo w sobie nie było duże i zagracone różnymi, starymi meblami. Ciężkie szafy zajmowały prawie połowę wolnego miejsca, a potężne pułki zastawione książkami i nic nie przedstawiającymi rzeźbami przykrywały naprzeciwległą ścianę. Alison nadal nie pełna sił przerzuciła nogi przez krawędź łóżka. Na stoliku obok stała srebrna taca zakryta wiekiem z tego samego metalu. Głodna i spragniona natychmiast uniosła wieko. Powitały ją gorące grzanki z dżemem i szklanka soku pomarańczowego. Niemal od razu ją opróżniła, zostawiając jedynie okruszki. Była wyczerpana, ale przynajmniej nic jej nie bolało. Poza ogólnym zmęczeniem czuła się całkiem dobrze.
Niepewnie stąpając po posadce wyszła przez drzwi na jak się okazało długi korytarz. Serce jej zamarło kiedy usłyszała melodię. Tą samą, którą jak jej się wydawało słyszała podczas snu. Wyraźne dźwięki gitary rozlegały się gdzieś wyżej, nieco przytłumione, ale jednak słyszalne. Co jakiś czas podpierając się ściany ruszyła na poszukiwana źródła muzyki. Nigdzie nie mogła znaleźć schodów. Mijała dziesiątki drzwi po obu stronach, ale każde z nich było zamknięte. Ciemny hol, oświetlony jedynie przez słabe światło lamp naściennych ciągnął się w nieskończoność. Po kilku dobrych minutach znalazła drewniane schody prowadzące na piętro wyżej. Zawahała się słysząc rozmowę i ku jej wielkiej uldze głos Chrisa. Podeszła bliżej do ściany podążając za głosami. Przez lekko uchylone drzwi zobaczyła brata siedzącego na łóżku, który nadal słaby podpierał się nieco drżącymi rękoma.
- Musisz coś zrobić. - powiedział – Alison w każdej chwili może się obudzić.
Powstrzymała się przed wkroczeniem do środka, choć bardzo ją korciło by uścisnąć brata. Może nie wyglądał na okaz zdrowia, ale żył!
- Może powinniśmy zaprzestać. - odparł po krótkiej ciszy.
- Nie. - Usłyszała stanowczą odpowiedź Darrena – Nie rozumiesz. To nie jest już ta sama osoba. Wygląda i może nawet mówi tak samo, ale jego mózg został całkowicie przeprogramowany.
O czym oni do diabła mówili? - zadawała sobie pytanie, starając się nie oddychać albo przynajmniej robić to bardzo, bardzo cicho.
- Nie możemy go ukrywać. To nie jest właściwe. Drake już od dawna nas o coś podejrzewa. Kwestia czasu kiedy się wszystkiego dowie i choćbym nie wiem jak go przekonywał jestem przekonany, że wypaple to Alison. Lepiej by dowiedziała się od nas. Poza tym nawet jeśli Kevin jej nie pamięta to przynajmniej żyje.
Nagle ugięły się pod nią kolana niezdolne by utrzymać ją w pionie. By całkowicie nie stracić równowagi wpadła na drzwi otwierając je na oścież. Zdumienie jakie pojawiło się na ich twarzach nie mogło być większe niż jej samej. To co usłyszała sprawiło, że nie mogła zaczerpnąć powietrza. Jak na zawołanie kolejna seria dźwięków gitary gdzieś znad jej głowy doszła do jej uszu.
W sekundę podjęła decyzje i ile sił w nogach pognała w stronę schodów. Słyszała jak Chris woła jej imię, ale nawet przez myśl jej nie przeszło by się zatrzymać. Potykając się o własne nogi, desperacko przeskakiwała stopnie. Wszystko by tylko ponownie ujrzeć jego twarz. Jej Kevin żył? Nie mogła w to uwierzyć. Głos melodii był jak droga, która prowadziła ją prosto do celu. Nie oglądając się za siebie biegła, z każdym krokiem coraz intensywniej słysząc muzykę. Kiedy myślała, że jest już prawie na miejscu zapadła cisza. Nerwowo chwytała za klamki kolejnych drzwi. Dopiero ostatnie ustąpiły pod jej naciskiem. Wpadła do pokoju, przekonana, że dobrze trafiła. Zauważyła czarną, połyskującą gitarę stojąca przy ścianie. Mimo to pomieszczenie było puste. Już miała zawrócić, kiedy bardziej usłyszała niż dostrzegła gwałtowny ruch. W następnej sekundzie coś cienkiego mocno zacisnęło się na jej szyi, uniemożliwiając złapanie oddechu. Starała się uchwycić wżynającą się linkę, ale ta była zbyt cienka, a do tego zaciśnięta z wielką siłą.
- Wybacz, ale czekałem na taką okazję od kilku dni. - usłyszała szept.
Nie miała wątpliwości do kogo należał. To był Kevin. Z tym, że zamiast radośnie ściskając ją na powitanie zaciskał śmiertelną nić na jej gardle. Chciała się wywinąć, coś powiedzieć, ale nie dawał jej takiej możliwości.
- No dalej szurnięty psycholu. - krzyknął – Masz pięć sekund by mnie stąd wypuścić. Naprawdę nie chcę urywać jej głowy, ale ty przecież lepiej wiesz, że jestem w stanie.
Usłyszała szybko zbliżające się kroki. Następnie w drzwiach stanął Drake. Bez wahania przekroczył próg gotowy do ataku, ale stanął zamurowany jak tylko zobaczył kto jest oprawcą.
- Kurde nie wierzę. - wydyszał zaskoczony
Kevin cofnął się o krok pociągając Alison za sobą.
- Najwyraźniej nie tylko ja jestem taki głupi by dać się uwięzić. - stwierdził neutralnie Kevin – Naprawdę godne podziwu.
Drake nagle oprzytomniał.
- Posłuchaj nie ma potrzeby by dusić swoją przyjaciółkę. - przemówił spokojnym tonem – Już wcześniej za tobą nie przepadałem, ale to jest już za wiele.
Potem na korytarzu pojawił się Darren z grobową miną.
- No i jest gość honorowy. - powiedział rozweselony Kevin, nadal zaciskając linkę na szyi Alison. Jednak poluźnił uścisk na tyle by mogła nabrać chociaż trochę powietrza. - Opuść szklaną barierę to nic jej nie zrobię.
Czarownik nieco załamany pokręcił głową i wszedł do środka.
 - Myślę, że mamy pewną sprawę, którą musimy przedyskutować. - odparł

3 komentarze:

  1. Rozdział jest powalający czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno już jest 50 rozdział i Chris żyje :-)

      Usuń
  2. Normalnie musiałam przeczytać 2 razy bo nie zakumałam. To Kevin "ożył" i jest teraz złym charakterem? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Z resztą tak jak zwykle...

    OdpowiedzUsuń