Zdawało jej się, że
słyszy odległą melodie. Tak płynną i piękną, jak nigdy
wcześniej. Rozpoznawała dźwięki gitary. Kto mógł grać na tym
instrumencie? Gwałtownie rozchyliła powieki myśląc o Kevinie. Coś
ciężkiego leżało na jej lewej dłoni. Z trudem przekręciła
głowę. Na dywanie tuż przed łóżkiem, na którym leżała
klęczał na kolanach Drake z twarzą wciśniętą w kołdrę.
Chciała się odezwać, ale w gardle miała zbyt sucho by wydobył
się z niego jakiś głos. Ten jednak zorientował się, że Alison
już nie śpi.
- Myślałem, że coś
ci się stało. - powiedział nie odrywając głowy od jej dłoni. -
Tak bardzo się bałem.
Odchrząknęła kilka
razy starając się przywrócić zdolność mówienia.
- Co z Chrisem? - jej
głos był dziwnie zachrypnięty i jakby obcy.
- Nie wiem co bym zrobił
gdyby...
Urwał i lekko uniósł
głowę nie otwierając oczu. Pochylił się do jej dłoni i
delikatnie musnął ją ustami. Powoli sunął wyżej jej ręki nawet
na moment nie tracąc kontaktu z jej skórą. Była lekko
zdezorientowana jego zachowaniem. Gdyby nie krytyczny stan brata
pewnie całkowicie oddałaby się tej chwili. Coś jej jednak nie
pasowało.
- Drake... - westchnęła
– Proszę powiedz, że Chrisowi nic nie jest.
- Nie zniósł bym tego.
- odpowiedział stłumionym głosem.
Jego usta znajdowały się
już na jej szyi. Pocałunki były czułe i delikatne jak trzepot
skrzydeł motyla. Czuła jego dłonie nad kołdrą, które ślepo
wędrowały wzdłuż jej uda. Było to zachowanie, którego
całkowicie się po nim nie spodziewała. Czy to dlatego, że coś
poszło nie tak? Czy naprawdę nie dała rady ocalić Chrisa?
- Drake. - odparła już
bardziej stanowczo.
Mimo, że ciężko było
się nie poddać przyjemnemu doznaniu, z uporem odepchnęła go od
siebie. Omal nie krzyknęła kiedy ujrzała jego oczy. Zniknął
hipnotyzujący błękit, zastąpiony płomiennym spojrzeniem niczym z
piekła rodem. Natychmiast odsunęła się od niego, ale materac
stanowił barierę nie do pokonania. Na jej oczach twarz Drake'a
zaczęła się zmieniać. Zafalowała jak odbicie w wodnym lustrze
ukazując prawdziwe oblicze.
- Juan. - Nie wiedziała
czy była bardziej przerażona czy wściekła.
Chciała go z siebie
zrzucić, ale przyszpilił jej nadgarstki.
- Posłuchaj bo nie mamy
wiele czasu, zanim się zorientuje. - odpowiedział zaskakująco
zatroskanym głosem – Jesteś w niebezpieczeństwie. Ta twoja marna
paczka przyjaciół nie zdoła cię ochronić. To co stało się z
Kevinem to dopiero początek. - wyrecytował bez przerwy na oddech
Cóż mogła zrobić
innego, niż zignorować jego drapieżność i wrogość piekielnych
kumpli i zapytać wprost co ma na myśli.
- Aeirin? To o niej
mówisz? Przecież sam ją na mnie nasłałeś. Olivia widziała was
razem. Nie próbuj mnie oszukać. Wiem, że działacie razem. Piłeś
jej krew! - warknęła
- To bardziej
skomplikowane, ale nie jesteśmy już po tej samej stronie. Ona...
Mści się na mnie. Wykorzysta cię by zdobyć swój kamień, a potem
się ciebie pozbędzie. Nie jesteś tutaj bezpieczna. Tylko ja jestem
w stanie cię obronić.
To jak się o nią
martwił wyprowadziło ją z równowagi.
- Jak śmiesz! -
krzyknęła, starając się wyrwać z jego uścisku – Wymordowałeś
niewinnych ludzi tymi swoimi piekielnymi ogarami, a wszystko po to by
mnie chronić? Wybacz, ale nie widzę w tym sensu.
Jego twarz nagle się
wykrzywiła w aroganckim uśmiechu.
- Nie miałem pojęcia,
że tam będziesz. Moje „piekielne ogary” jak je nazwałaś są
do innego celu, który nie ma z tobą żadnego powiązania. Te ofiary
były konieczne.
- Jesteś okropny.
- Przyjmiesz moją
propozycje prędzej czy później. Przybiegniesz do mnie z podkulonym
ogonem jak tylko grunt zacznie ci się na dobre osuwać spod nóg. -
oznajmił już mniej uprzejmie - Do tego czasu stracisz jeszcze
więcej drogich ci osób i będziesz przeklinać się za to jaka
byłaś głupia odrzucając moją ofertę. Moja armia pokona każdego,
a ja nie będę się wahał by ponownie zaatakować. Unicestwię
każdego zepsutego wilkołaka w Jacksonville, a kiedy wieść się
rozniesie inni upadną przede mną na kolana.
- Nie pomyślałeś
tylko o jednym. - przerwała jego marne wyobrażenia – Chris już
raz wykurzył twoje demoniczne pieski i jestem pewna, że jest w
stanie zrobić to ponownie.
- Czyżby? - uśmiechnął
się wyzywająco
Tym razem całe jego
ciało zaczęło się rozpływać. Kształty się zniekształciły i
w następnym momencie zamiast strasznego Juana miała przed sobą
przerażającego, dymiącego wilka z jarzącymi się ślepiami. Czuła
jego ostre pazury przebijające jej skórę na nadgarstkach. Woń
siarki i palonego węgla wydobył się z jego pyska kiedy pochylił
się niżej ukazując swój pełny arsenał zabójczych kłów.
Alison zaczęła się miotać i krzyczeć, próbując wyswobodzić
spod jego zaskakująco ciężkiego cielska.
Potępieni nadchodzą.
Rozbrzmiał pełen grozy
głos.
Kiedy ponownie otworzyła
oczy nadal wstrząśnięta, bestia zniknęła, a ona sama leżała
niespokojnie na miękkim łóżku, okryta satynową kołdrą. Głośno
dyszała nie wiedząc czy to co widziała było prawdziwe. Wydawało
się takie realne, a jednak mogło być jedynie koszmarem.
Rozejrzała się dookoła
by się upewnić czy być może krwiożerczy wilk nie kryje się
gdzieś w kącie. Pokój był pusty. Ogromne okna wpuszczały do
środka promienie jasnego słońca. Pomieszczenie samo w sobie nie
było duże i zagracone różnymi, starymi meblami. Ciężkie szafy
zajmowały prawie połowę wolnego miejsca, a potężne pułki
zastawione książkami i nic nie przedstawiającymi rzeźbami
przykrywały naprzeciwległą ścianę. Alison nadal nie pełna sił
przerzuciła nogi przez krawędź łóżka. Na stoliku obok stała
srebrna taca zakryta wiekiem z tego samego metalu. Głodna i
spragniona natychmiast uniosła wieko. Powitały ją gorące grzanki
z dżemem i szklanka soku pomarańczowego. Niemal od razu ją
opróżniła, zostawiając jedynie okruszki. Była wyczerpana, ale
przynajmniej nic jej nie bolało. Poza ogólnym zmęczeniem czuła
się całkiem dobrze.
Niepewnie stąpając po
posadce wyszła przez drzwi na jak się okazało długi korytarz.
Serce jej zamarło kiedy usłyszała melodię. Tą samą, którą jak
jej się wydawało słyszała podczas snu. Wyraźne dźwięki gitary
rozlegały się gdzieś wyżej, nieco przytłumione, ale jednak
słyszalne. Co jakiś czas podpierając się ściany ruszyła na
poszukiwana źródła muzyki. Nigdzie nie mogła znaleźć schodów.
Mijała dziesiątki drzwi po obu stronach, ale każde z nich było
zamknięte. Ciemny hol, oświetlony jedynie przez słabe światło
lamp naściennych ciągnął się w nieskończoność. Po kilku
dobrych minutach znalazła drewniane schody prowadzące na piętro
wyżej. Zawahała się słysząc rozmowę i ku jej wielkiej uldze
głos Chrisa. Podeszła bliżej do ściany podążając za głosami.
Przez lekko uchylone drzwi zobaczyła brata siedzącego na łóżku,
który nadal słaby podpierał się nieco drżącymi rękoma.
- Musisz coś zrobić. -
powiedział – Alison w każdej chwili może się obudzić.
Powstrzymała się przed
wkroczeniem do środka, choć bardzo ją korciło by uścisnąć
brata. Może nie wyglądał na okaz zdrowia, ale żył!
- Może powinniśmy
zaprzestać. - odparł po krótkiej ciszy.
- Nie. - Usłyszała
stanowczą odpowiedź Darrena – Nie rozumiesz. To nie jest już ta
sama osoba. Wygląda i może nawet mówi tak samo, ale jego mózg
został całkowicie przeprogramowany.
O czym oni do diabła
mówili? - zadawała sobie pytanie, starając się nie oddychać albo
przynajmniej robić to bardzo, bardzo cicho.
- Nie możemy go
ukrywać. To nie jest właściwe. Drake już od dawna nas o coś
podejrzewa. Kwestia czasu kiedy się wszystkiego dowie i choćbym nie
wiem jak go przekonywał jestem przekonany, że wypaple to Alison.
Lepiej by dowiedziała się od nas. Poza tym nawet jeśli Kevin jej
nie pamięta to przynajmniej żyje.
Nagle ugięły się pod
nią kolana niezdolne by utrzymać ją w pionie. By całkowicie nie
stracić równowagi wpadła na drzwi otwierając je na oścież.
Zdumienie jakie pojawiło się na ich twarzach nie mogło być
większe niż jej samej. To co usłyszała sprawiło, że nie mogła
zaczerpnąć powietrza. Jak na zawołanie kolejna seria dźwięków
gitary gdzieś znad jej głowy doszła do jej uszu.
W sekundę podjęła
decyzje i ile sił w nogach pognała w stronę schodów. Słyszała
jak Chris woła jej imię, ale nawet przez myśl jej nie przeszło by
się zatrzymać. Potykając się o własne nogi, desperacko
przeskakiwała stopnie. Wszystko by tylko ponownie ujrzeć jego
twarz. Jej Kevin żył? Nie mogła w to uwierzyć. Głos melodii był
jak droga, która prowadziła ją prosto do celu. Nie oglądając się
za siebie biegła, z każdym krokiem coraz intensywniej słysząc
muzykę. Kiedy myślała, że jest już prawie na miejscu zapadła
cisza. Nerwowo chwytała za klamki kolejnych drzwi. Dopiero ostatnie
ustąpiły pod jej naciskiem. Wpadła do pokoju, przekonana, że
dobrze trafiła. Zauważyła czarną, połyskującą gitarę stojąca
przy ścianie. Mimo to pomieszczenie było puste. Już miała
zawrócić, kiedy bardziej usłyszała niż dostrzegła gwałtowny
ruch. W następnej sekundzie coś cienkiego mocno zacisnęło się
na jej szyi, uniemożliwiając złapanie oddechu. Starała się
uchwycić wżynającą się linkę, ale ta była zbyt cienka, a do
tego zaciśnięta z wielką siłą.
- Wybacz, ale czekałem
na taką okazję od kilku dni. - usłyszała szept.
Nie miała wątpliwości
do kogo należał. To był Kevin. Z tym, że zamiast radośnie
ściskając ją na powitanie zaciskał śmiertelną nić na jej
gardle. Chciała się wywinąć, coś powiedzieć, ale nie dawał jej
takiej możliwości.
- No dalej szurnięty
psycholu. - krzyknął – Masz pięć sekund by mnie stąd wypuścić.
Naprawdę nie chcę urywać jej głowy, ale ty przecież lepiej
wiesz, że jestem w stanie.
Usłyszała szybko
zbliżające się kroki. Następnie w drzwiach stanął Drake. Bez
wahania przekroczył próg gotowy do ataku, ale stanął zamurowany
jak tylko zobaczył kto jest oprawcą.
- Kurde nie wierzę. -
wydyszał zaskoczony
Kevin cofnął się o
krok pociągając Alison za sobą.
- Najwyraźniej nie
tylko ja jestem taki głupi by dać się uwięzić. - stwierdził
neutralnie Kevin – Naprawdę godne podziwu.
Drake nagle oprzytomniał.
- Posłuchaj nie ma
potrzeby by dusić swoją przyjaciółkę. - przemówił spokojnym
tonem – Już wcześniej za tobą nie przepadałem, ale to jest już
za wiele.
Potem na korytarzu
pojawił się Darren z grobową miną.
- No i jest gość
honorowy. - powiedział rozweselony Kevin, nadal zaciskając linkę
na szyi Alison. Jednak poluźnił uścisk na tyle by mogła nabrać
chociaż trochę powietrza. - Opuść szklaną barierę to nic jej
nie zrobię.
Czarownik nieco załamany
pokręcił głową i wszedł do środka.
- Myślę, że mamy
pewną sprawę, którą musimy przedyskutować. - odparł
Rozdział jest powalający czekam na nexta
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno już jest 50 rozdział i Chris żyje :-)
UsuńNormalnie musiałam przeczytać 2 razy bo nie zakumałam. To Kevin "ożył" i jest teraz złym charakterem? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Z resztą tak jak zwykle...
OdpowiedzUsuń