wtorek, 14 października 2014

Rozdział 40

"Mroczna czterdziestka." :p

Wydarta z najgorszego koszmaru gwałtownie nabrała powietrza. W jej głowie kłębiły się przerażające myśli i jeszcze gorsze pytania. Jakim cudem mogła ujrzeć coś takiego? Czy to się właśnie tutaj wydarzyło? Pomieszczenie poza tym, że teraz zniszczone wyglądało tak samo. Spojrzała na Drake'a, który z obojętną miną obserwował ją uważnie. Natychmiast uświadomiła sobie kilka niemiłych rzeczy.
Nie przejmując się, że prawie leży na brudnej, zimnej podłodze wstała mierząc go lodowatym spojrzeniem. Nie wyglądał na zmieszanego, ani tym bardziej zaskoczonego. Miała ochotę mu wygarnąć. Tak mocno pragnęła walnąć go w ten samolubny łeb. Zamiast tego bez słowa wymaszerowała z domu.
Ledwo zdążyła wystawić stopę na zewnątrz i już słyszała jego wołanie.
- Alison! Co zobaczyłaś?
Nie zatrzymywała się. Nie miała pojęcia czy zmierza w odpowiednim kierunku. Po prostu chciała już wrócić do domu. Czuła się strasznie. Wściekłość buzowała w jej żyłach i pomagała energicznie poruszać się na przód. W jej głowie co chwilę pojawiał się obraz płonącego pokoju i chłodny wyraz twarzy kobiety.
- Alison! - złapał ją za rękę, obracając siła w swoją stronę.
Szybko mu się wyszarpnęła.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Co zobaczyłaś? - nie ustępował
- Chyba będziesz musiał mnie znowu pocałować, by się tego dowiedzieć. - warknęła
- To nie ja cię pocałowałem. - stwierdził neutralnie
- Nie było widać, żebyś się przed tym bronił.
Mina trochę mu zrzedła, na co w duchu lekko się uśmiechnęła. Nie zmieniało to faktu, że była na niego wściekła. Jak mógł ją tak wykorzystać? Nie było mowy by cokolwiek mu powiedziała. Widząc, że nie ma jej nic do powiedzenia, albo nie wie co powiedzieć, odwróciła się z rozmachem i powróciła do ślepego marszu.
- Zaczekaj. - krzyknął w końcu
Zignorowała jego słowa przez co omal na niego nie wpadła kiedy wybiegł jej naprzeciw. Momentalnie się odsunęła, robiąc kilka kroków do tyłu.
Głęboko westchnął widząc jej reakcję.
- To dla mnie ważne.
- A ja chcę natychmiast o tym zapomnieć. Skoro ja rozdaję karty, stanie się tak jak ja chcę. Nie dam się ponownie wykorzystać. Tym razem nawet twoje przepiękne oczy tego nie zmienią.
- Przepiękne oczy? - uśmiechnął się zadowolony
W myślach przeklinała swój niewyparzony język. Chcąc uniknąć jakichkolwiek wyjaśnień, a co gorsze jego zadowolonego spojrzenia, minęła go uważając by nie dotknąć jego skóry nawet wierzchem koszulki.
- Alison, motor jest w tamtym kierunku.
Zatrzymała się jeszcze bardziej zażenowana. Spojrzała w kierunku, który wskazał. Nie było mowy by trafiła tam sama. Nie znała tego lasu.
- Prowadź więc. - powiedziała

* * *

Jazda powrotna motorem była dla niej tak straszna jak przewidziała. Nie chodziło o to, że się bała. Zwyczajnie nie było możliwe by okazywać wściekłość, albo chociaż lekką złość kiedy musiało się obejmować powód gniewu ramionami, by uchronić się przed zgubnym upadkiem. Ponieważ nie chciała zostać mokrą plamą na asfalcie postanowiła odstawić na moment swoje negatywne emocje. Jednak jak tylko zaparkowali na betonowym placu tuż przed starym hotelem, od razu zeskoczyła z motocyklu i by zachować resztki godności bez słowa ruszyła w stronę budynku. Nie musiała się oglądać by wiedzieć, że zmierza tuż za nią. W końcu to jego mieszkanie, nie mogła mu zabronić przebywania tutaj. To jednak działo w drugą stronę.
Wmaszerowała do hali, którą równie dobrze można było nazwać salonem. Nie było mowy by znowu spała w pokoju Drake'a. Nie znając innych pomieszczeń sypialnych, postanowiła przespać się na kanapie. Wbrew pozorom nie była wcale taka niewygodna. Zresztą Alison była tak zmęczona, że nie marudziłaby nawet gdyby miała spać na dywanie.
Podchodząc do szklanej ławy, jej spojrzenie przykuło małe prostokątne urządzenie leżące na blacie. Jej komórka.
- Podobno ją zgubiłeś. - powiedziała cicho. Przez chwilę poczuła niewyjaśnione ukłucie strachu.
- Bo tak było. - odpowiedział zaintrygowany.
Spojrzała na niego. Wolałaby tego nie robić, ale musiała się upewnić czy nie robi sobie z niej żartów. Jeśli tak było to naprawdę dobrze grał, bo nawet na jego twarzy było widać zaskoczenie.
Nagle komórka rozbrzmiała piskliwym dzwonkiem, sprawiając, że omal nie wyskoczyła ze skóry. Szybko ją chwyciła, spoglądając na wyświetlacz. Zalała ją fala ulgi.
- Kevin? Hej, wszystko w porządku?
Odpowiedział jej cichy szmer.
- Kevin jesteś tam?
- Doprawdy nawet telefonu nie umie używać. - skomentował Drake
Zignorowała jego uwagę. Nie miała nastroju na żarty.
- Kevin? - powtórzyła
Znów usłyszała kilka nierozpoznawalnych dźwięków, po których w końcu ktoś się odezwał. Nie był to jednak głos jak chciała usłyszeć.
- Ucieczka nie jest najlepsza, kiedy z tyłu zostają osoby, na których ci zależy, Alison Stevenson.
Potem nastała cisza przerwana krótkim pikaniem świadczącym o zakończeniu połączenia.
Alison stała jak zamurowana. Minęło kilka sekund zanim dotarło do niej znaczenie tych słów. Serce natychmiast jej przyspieszyło. Panika zalała całe jej ciało. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Przelotnie spojrzała na Drake'a, który był równie blady jak ona., zanim puściła się biegiem z powrotem na dół. Zatrzymał ją w połowie schodów.
- To może być pułapka. - ostrzegł.
- Nie obchodzi mnie to.
Wiedziała, że nie zamierza jej powstrzymywać. Gdyby chodziło o Chrisa zrobiłby to samo.
- Jedziemy razem. - powiedział po czym oboje pobiegli w stronę motoru.
Cały gniew i wściekłość przepadły zastąpione jedynie strachem. Przez całą drogę miała w głowie dźwięk jej słów. Co gorsze był to ten sam głos, który należał do kobiety widzianej w wizji. Kobiety, która spaliła cały dom tylko dlatego, że ktoś jej kazał. Fakt, że podobno był to jej ojciec, zostawiła na razie w spokoju. Teraz mogła myśleć tylko o Kevinie.
Zanim się obejrzała byli już na miejscu. Zaczęła przekonywać się co do motorów, jako środków transportu w mieście. Mimo, że w środku nocy ruch nie był duży to i tak manewrowanie na ulicy na dwukołowym pojeździe było łatwiejsze i szybsze, ale nie mniej niebezpieczne.
W podskokach wbiegła na samą górę kamienicy, słysząc, że Drake jest tuż za nią. Zatrzymali się przed uchylonymi drzwiami do mieszkania jej przyjaciela. Wtedy wiedziała, że jej strach był słuszny. Drake chciał wejść pierwszy, ale zmarnowała jego szansę na strojenie bohatera i przepychając się przed niego wpadła do mieszkania.
To co poczuła w momencie wejścia do salonu, było najgorszym piekłem jakie kiedykolwiek przeżywała. Całe pomieszczenie było zrównane z ziemią. Meble, płyty, naczynia, które tak niedawno wymieniał, ściany, zasłony i nawet okno. Nic nie było zachowane. Jednak to nie stan mieszkania tak ją przeraził. Po środku tego bałaganu leżał Kevin. Jego bezwładne ciało pokryte ciemna krwią było jak główne trofeum dla złoczyńcy.
Kolana się pod nią ugięły. Upadła przy jego ciele, zalewając się łzami. Potrząsała go za barki, błagając by się obudził. Krzyczała na niego, robiła wszystko by tylko się ocknął. Uświadomiła sobie, że to już koniec, że nie ma już nic. Krzyk tak głośny i tak przerażający wydobył się z jej gardła, iż miała wrażenie, że wcale nie należy do niej. Wszystko się zamazywało i zlewało ze sobą. Widziała tylko martwe ciało przyjaciela. Wewnętrzny ból rozrywał ją od środka, nie pozwalając oddychać. Ręce trzęsły jej się ze strachu. Widziała jego krew na własnych dłoniach. Okalała każdy z jej palców jak ciemny całun. Nie wiedziała jak długo krzyczała, szarpiąc za przemoczone ubrania przyjaciela.
W końcu poczuła jak ktoś ją odciąga na bok. Pragnęła się wyrwać, nie mogła zostawić Kevina. On był wilkołakiem. Przecież mógł się uleczyć. To nie mógł być koniec. To było po prostu niemożliwe by on nie żył.
Mimo, że walczyła resztkami sił i tak nie dała rady dłużej pozostać na ziemi. Drobne ramiona zacisnęły się wokół niej z siłą imadła, mocno przytulając do siebie i jednocześnie zakrywając obraz. Nadal płacząc pozwoliła się wyprowadzić. Poczuła chłodną zmianę na skórze w momencie, w którym wyszli na zewnątrz. Słyszała, że ktoś coś do niej mówi, ale nie potrafiła rozpoznać słów.
 - On się wyleczy. - powtarzała w głowie, albo może na głos. Te słowa pomagały jej nie rozpaść się na kawałki. Ale miała wrażenie, że i tak już nie trzyma się kupy. Wszystko. Wszystko co miała było pogrzebane. Dosłownie i w przenośni. Straciła każdego, na którym kiedykolwiek jej zależało. Jak to możliwe, że tyle złego spotkało ją w tak krótkim czasie? Kto byłby w stanie przeżyć coś takiego? Alison nie była. To ją zniszczyło. Wszystko w co wierzyła i w czym pokładała nadzieje zniknęło w ciemnej otchłani, nie zostawiając nawet kropli szczęścia na jej rozdartej duszy.

3 komentarze: