"Mroczna czterdziestka." :p
Wydarta z najgorszego
koszmaru gwałtownie nabrała powietrza. W jej głowie kłębiły się
przerażające myśli i jeszcze gorsze pytania. Jakim cudem mogła
ujrzeć coś takiego? Czy to się właśnie tutaj wydarzyło?
Pomieszczenie poza tym, że teraz zniszczone wyglądało tak samo.
Spojrzała na Drake'a, który z obojętną miną obserwował ją
uważnie. Natychmiast uświadomiła sobie kilka niemiłych rzeczy.
Nie przejmując się, że
prawie leży na brudnej, zimnej podłodze wstała mierząc go
lodowatym spojrzeniem. Nie wyglądał na zmieszanego, ani tym
bardziej zaskoczonego. Miała ochotę mu wygarnąć. Tak mocno
pragnęła walnąć go w ten samolubny łeb. Zamiast tego bez słowa
wymaszerowała z domu.
Ledwo zdążyła wystawić
stopę na zewnątrz i już słyszała jego wołanie.
- Alison! Co zobaczyłaś?
Nie zatrzymywała się.
Nie miała pojęcia czy zmierza w odpowiednim kierunku. Po prostu
chciała już wrócić do domu. Czuła się strasznie. Wściekłość
buzowała w jej żyłach i pomagała energicznie poruszać się na
przód. W jej głowie co chwilę pojawiał się obraz płonącego
pokoju i chłodny wyraz twarzy kobiety.
- Alison! - złapał ją
za rękę, obracając siła w swoją stronę.
Szybko mu się
wyszarpnęła.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Co zobaczyłaś? - nie
ustępował
- Chyba będziesz musiał
mnie znowu pocałować, by się tego dowiedzieć. - warknęła
- To nie ja cię
pocałowałem. - stwierdził neutralnie
- Nie było widać,
żebyś się przed tym bronił.
Mina trochę mu zrzedła,
na co w duchu lekko się uśmiechnęła. Nie zmieniało to faktu, że
była na niego wściekła. Jak mógł ją tak wykorzystać? Nie było
mowy by cokolwiek mu powiedziała. Widząc, że nie ma jej nic do
powiedzenia, albo nie wie co powiedzieć, odwróciła się z
rozmachem i powróciła do ślepego marszu.
- Zaczekaj. - krzyknął
w końcu
Zignorowała jego słowa
przez co omal na niego nie wpadła kiedy wybiegł jej naprzeciw.
Momentalnie się odsunęła, robiąc kilka kroków do tyłu.
Głęboko westchnął
widząc jej reakcję.
- To dla mnie ważne.
- A ja chcę natychmiast
o tym zapomnieć. Skoro ja rozdaję karty, stanie się tak jak ja
chcę. Nie dam się ponownie wykorzystać. Tym razem nawet twoje
przepiękne oczy tego nie zmienią.
- Przepiękne oczy? -
uśmiechnął się zadowolony
W myślach przeklinała
swój niewyparzony język. Chcąc uniknąć jakichkolwiek wyjaśnień,
a co gorsze jego zadowolonego spojrzenia, minęła go uważając by
nie dotknąć jego skóry nawet wierzchem koszulki.
- Alison, motor jest w
tamtym kierunku.
Zatrzymała się jeszcze
bardziej zażenowana. Spojrzała w kierunku, który wskazał. Nie
było mowy by trafiła tam sama. Nie znała tego lasu.
- Prowadź więc. -
powiedziała
* * *
Jazda powrotna motorem
była dla niej tak straszna jak przewidziała. Nie chodziło o to, że
się bała. Zwyczajnie nie było możliwe by okazywać wściekłość,
albo chociaż lekką złość kiedy musiało się obejmować powód
gniewu ramionami, by uchronić się przed zgubnym upadkiem. Ponieważ
nie chciała zostać mokrą plamą na asfalcie postanowiła odstawić
na moment swoje negatywne emocje. Jednak jak tylko zaparkowali na
betonowym placu tuż przed starym hotelem, od razu zeskoczyła z
motocyklu i by zachować resztki godności bez słowa ruszyła w
stronę budynku. Nie musiała się oglądać by wiedzieć, że
zmierza tuż za nią. W końcu to jego mieszkanie, nie mogła mu
zabronić przebywania tutaj. To jednak działo w drugą stronę.
Wmaszerowała do hali,
którą równie dobrze można było nazwać salonem. Nie było mowy
by znowu spała w pokoju Drake'a. Nie znając innych pomieszczeń
sypialnych, postanowiła przespać się na kanapie. Wbrew pozorom nie
była wcale taka niewygodna. Zresztą Alison była tak zmęczona, że
nie marudziłaby nawet gdyby miała spać na dywanie.
Podchodząc do szklanej
ławy, jej spojrzenie przykuło małe prostokątne urządzenie leżące
na blacie. Jej komórka.
- Podobno ją zgubiłeś.
- powiedziała cicho. Przez chwilę poczuła niewyjaśnione ukłucie
strachu.
- Bo tak było. -
odpowiedział zaintrygowany.
Spojrzała na niego.
Wolałaby tego nie robić, ale musiała się upewnić czy nie robi
sobie z niej żartów. Jeśli tak było to naprawdę dobrze grał, bo
nawet na jego twarzy było widać zaskoczenie.
Nagle komórka
rozbrzmiała piskliwym dzwonkiem, sprawiając, że omal nie
wyskoczyła ze skóry. Szybko ją chwyciła, spoglądając na
wyświetlacz. Zalała ją fala ulgi.
- Kevin? Hej, wszystko w
porządku?
Odpowiedział jej cichy
szmer.
- Kevin jesteś tam?
- Doprawdy nawet
telefonu nie umie używać. - skomentował Drake
Zignorowała jego uwagę.
Nie miała nastroju na żarty.
- Kevin? - powtórzyła
Znów usłyszała kilka
nierozpoznawalnych dźwięków, po których w końcu ktoś się
odezwał. Nie był to jednak głos jak chciała usłyszeć.
- Ucieczka nie jest
najlepsza, kiedy z tyłu zostają osoby, na których ci zależy,
Alison Stevenson.
Potem nastała cisza
przerwana krótkim pikaniem świadczącym o zakończeniu połączenia.
Alison stała jak
zamurowana. Minęło kilka sekund zanim dotarło do niej znaczenie
tych słów. Serce natychmiast jej przyspieszyło. Panika zalała
całe jej ciało. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Przelotnie
spojrzała na Drake'a, który był równie blady jak ona., zanim
puściła się biegiem z powrotem na dół. Zatrzymał ją w połowie
schodów.
- To może być pułapka.
- ostrzegł.
- Nie obchodzi mnie to.
Wiedziała, że nie
zamierza jej powstrzymywać. Gdyby chodziło o Chrisa zrobiłby to
samo.
- Jedziemy razem. -
powiedział po czym oboje pobiegli w stronę motoru.
Cały gniew i wściekłość
przepadły zastąpione jedynie strachem. Przez całą drogę miała w
głowie dźwięk jej słów. Co gorsze był to ten sam głos, który
należał do kobiety widzianej w wizji. Kobiety, która spaliła cały
dom tylko dlatego, że ktoś jej kazał. Fakt, że podobno był to
jej ojciec, zostawiła na razie w spokoju. Teraz mogła myśleć
tylko o Kevinie.
Zanim się obejrzała
byli już na miejscu. Zaczęła przekonywać się co do motorów,
jako środków transportu w mieście. Mimo, że w środku nocy ruch
nie był duży to i tak manewrowanie na ulicy na dwukołowym
pojeździe było łatwiejsze i szybsze, ale nie mniej niebezpieczne.
W podskokach wbiegła na
samą górę kamienicy, słysząc, że Drake jest tuż za nią.
Zatrzymali się przed uchylonymi drzwiami do mieszkania jej
przyjaciela. Wtedy wiedziała, że jej strach był słuszny. Drake
chciał wejść pierwszy, ale zmarnowała jego szansę na strojenie
bohatera i przepychając się przed niego wpadła do mieszkania.
To co poczuła w
momencie wejścia do salonu, było najgorszym piekłem jakie
kiedykolwiek przeżywała. Całe pomieszczenie było zrównane z
ziemią. Meble, płyty, naczynia, które tak niedawno wymieniał,
ściany, zasłony i nawet okno. Nic nie było zachowane. Jednak to
nie stan mieszkania tak ją przeraził. Po środku tego bałaganu
leżał Kevin. Jego bezwładne ciało pokryte ciemna krwią było
jak główne trofeum dla złoczyńcy.
Kolana się pod nią
ugięły. Upadła przy jego ciele, zalewając się łzami. Potrząsała
go za barki, błagając by się obudził. Krzyczała na niego, robiła
wszystko by tylko się ocknął. Uświadomiła sobie, że to już
koniec, że nie ma już nic. Krzyk tak głośny i tak przerażający
wydobył się z jej gardła, iż miała wrażenie, że wcale nie
należy do niej. Wszystko się zamazywało i zlewało ze sobą.
Widziała tylko martwe ciało przyjaciela. Wewnętrzny ból rozrywał
ją od środka, nie pozwalając oddychać. Ręce trzęsły jej się
ze strachu. Widziała jego krew na własnych dłoniach. Okalała
każdy z jej palców jak ciemny całun. Nie wiedziała jak długo
krzyczała, szarpiąc za przemoczone ubrania przyjaciela.
W końcu poczuła jak
ktoś ją odciąga na bok. Pragnęła się wyrwać, nie mogła
zostawić Kevina. On był wilkołakiem. Przecież mógł się
uleczyć. To nie mógł być koniec. To było po prostu niemożliwe
by on nie żył.
Mimo, że walczyła
resztkami sił i tak nie dała rady dłużej pozostać na ziemi.
Drobne ramiona zacisnęły się wokół niej z siłą imadła, mocno
przytulając do siebie i jednocześnie zakrywając obraz. Nadal
płacząc pozwoliła się wyprowadzić. Poczuła chłodną zmianę na
skórze w momencie, w którym wyszli na zewnątrz. Słyszała, że
ktoś coś do niej mówi, ale nie potrafiła rozpoznać słów.
- On się wyleczy. -
powtarzała w głowie, albo może na głos. Te słowa pomagały jej
nie rozpaść się na kawałki. Ale miała wrażenie, że i tak już
nie trzyma się kupy. Wszystko. Wszystko co miała było pogrzebane.
Dosłownie i w przenośni. Straciła każdego, na którym
kiedykolwiek jej zależało. Jak to możliwe, że tyle złego
spotkało ją w tak krótkim czasie? Kto byłby w stanie przeżyć
coś takiego? Alison nie była. To ją zniszczyło. Wszystko w co
wierzyła i w czym pokładała nadzieje zniknęło w ciemnej
otchłani, nie zostawiając nawet kropli szczęścia na jej rozdartej
duszy.
Każdy rozdział jest coraz lepszy! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńJesteś wielka kiedy kolejny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dzisiaj się pojawi :)
OdpowiedzUsuń