- Gromko? - zaśmiał
się Drake – Nie jestem ekspertem, ale mówi się chyba „gęsto”.
Alison obracała głową
z czarownika na Drake'a i z powrotem. Lekko zmieszana przeczesała
włosy i odsunęła się od ściany.
- Co się dzieje?
Znalazłeś ten przedmiot?
- Ktoś nas uprzedził.
- powiedział przez zaciśnięte zęby, groźnym wzrokiem taksując
niewinnie wyglądającego Drake'a. - Mówiąc „ktoś” mam na
myśli pewną wiedźmę, z którą macie na pieńku.
- Co? - Alison zaparło
dech.
- Budynek jest otoczony
ochronnymi zaklęciami, które dla twojej wiadomości sam zakładałem.
Nie mogła wejść bez szczerego pozwolenia jednego z domowników.
Alison dołączyła do
czarownika i z lekkim niedowierzaniem spojrzała na Drake'a.
- Wpuściłeś tutaj
Aeirin? Dlaczego?
- Pytanie powinno
brzmieć, czy już całkowicie straciłeś rozum oddając Aeirin
jedyną broń, która jest w stanie zabić Juana?! - stwierdził
Chris z powrotem wchodząc do hali. - Powinnaś się przebrać.
Trzeba zwrócić te ciuchy. - skierował się do Alison podając jej
złożone ubrania.
Zbił ją nieco z tropu.
Przejmował się tak błahymi sprawami w obliczu być może
katastrofy. Mimo wszystko wzięła ubrania i ruszyła w stronę
pokojów. Zanim zdążyła zrobić krok, czarownik wykonał
nieokreślony gest ręką, w ciągu sekundy zmieniając jej odzienie.
- Nie ma teraz na to
czasu. - wyjaśnił, uśmiechając się niewinnie, gdy ta posłała
mu gniewne spojrzenie. Odwrócił się z powrotem do Drake'a i
kontynuował – Masz nam coś do powiedzenia?
- Tylko tyle, że
jesteście niesamowicie opóźnieni. - rzucił beztrosko – Szybkość
waszego działania pozostawia wiele do życzenia.
- Dlaczego więc nas nie
oświecisz, geniuszu? - nie ustępował czarownik
- Twoje informacje na
temat Potępionych są tak mało konkretne i suche, że wolałem
skierować się do osoby, która ma z nimi więcej wspólnego.
- Ona pomogła mu je
stworzyć! Oczywiście, że wie o nich więcej. Nie czyni jej to
jednak mądrzejszej.
Alison z Chrisem w ciszy
wsłuchiwali się tej słownej potyczce, zmieniając jedynie
położenie własnej głów.
- Skoro jej wiedza jest
większa, to jest wiarygodniejszym źródłem informacji niż ty,
marny magiku. Zanim w ogóle wpadliście na pomysł o broni na Juana
ja już dawno miałem ją w dłoniach. - uśmiechnął się dumnie.
- Nie na długo skoro
postanowiłeś ją oddać.
Twarz czarownika była
niemal bordowa od przepełniającej go złości.
- To wy tak
stwierdziliście. Nic Aeirin nie oddałem.
Wszyscy mimowolnie
wypuścili powietrze. W końcu to Chris pierwszy się odezwał.
- Co więc tutaj robiła
i gdzie jest ta broń?
- Potrzebowałem jej by
określiła mi gdzie się znajduje magia zdolna zabić tego świra.
Teraz jest w bezpiecznym miejscu.
- Czego chciała w
zamian? - spytał z automatu Darren.
- To już moja sprawa.
- Stare nawyki wracają,
co?
Czarownik założył ręce
i wrednie się uśmiechnął.
- Nie na tyle ile
myślisz. - syknął w odpowiedzi Drake
- Dobra, opanujmy się.
- interweniował Chris – Czego się dowiedziałeś?
- Niczego co mogłoby
nas ucieszyć. Można powiedzieć, że wszystko co myśleliśmy o
Juanie to nie do końca prawda. Nie stworzył Potępionych by władać
nad stadami, co można by powiedzieć stało się jasne, skoro nie ma
już żadnych stad. Potępieni są jak plaga. Bardzo szybko się
rozprzestrzeniają. Są źródłem jego energii i mocy. Kiedy ich
liczba wzrośnie dostatecznie wysoko, stanie się samowystarczalny.
Darren szeroko otworzył
oczy.
- Samowystarczalny? W
jakim sensie? - zdziwiła się Alison. Reakcja czarownika wcale jej
się nie spodobała.
- To niemożliwe. -
szepnął oszołomiony – To oznaczałoby, że nie będzie
potrzebował niczego, ani nikogo by pozyskiwać energię. Przemieni
się w czarownika i to nie byle jakiego. W powiązaniu z jego naturą
wilkołaka, stanie się mieszańcem, którego ten świat jeszcze nie
widział. Biorąc pod uwagę, że magia, którą zyskuje od
Potępionych nie należy do najczystszych, będziemy mieli wielki
problem.
- Aeirin przy nim to
pestka. Jej zasoby nie są nieskończone. Jest teraz słabsza niż
kiedykolwiek, a przez to bardziej zdesperowana. Pomogła mi, bo nie
miała innego wyjścia. - stwierdził Drake – Juan, który kiedyś
był już nie istnieje. Stał się zbiornikiem na czarną magię,
która całkowicie go opanowała. Nie ma mowy by pozostał grzeczny
jak już osiągnie swój cel.
- Ile mu brakuje? -
spytała Alison
- Osiągnięcie takiego
stanu nie jest łatwe. - myślał na głos czarownik – Musiałby
mieć ponad tysiąc Potępionych. Trzy stada z Jacksonville to za
mało. Nie opuści jednak granic trójkąta. Będzie musiał jakoś
zwabić inne stada.
- O ile już tego nie
zrobił. - wtrąciła Alison
- Musimy działać
szybko. Gdzie jest ta broń? - upomniał się Chris
Drake już otwierał usta
by coś powiedzieć, ale w tym samym momencie drzwi wejściowe
otworzyły się z hukiem. Wszyscy czworo gwałtownie się odwrócili.
W przejściu ledwo przytomny i cały we krwi słabo oparty o framugę
sterczał Aziz.
- A ten to kto? -
zdziwił się Drake
Nowo przybyły nie
odpowiedział tylko runął na ziemię. Chris momentalnie znalazł
się przy przyjacielu, podpierając jego głowę.
- Aziz co się stało?
Jego oczy na moment się
otworzyły.
- Juan. - zdążył
szepnąć zanim całkowicie stracił przytomność.
Alison stanęła jak
wryta. Czarownik jednak działał szybko. Polecił Chrisowi położyć
rannego na kanapie. Jednym ruchem rozerwał ledwo trzymającą się
całości koszulkę, odsłaniając paskudną ranę na ramieniu.
Wyglądała jak ślad po bardzo nieprzyjemnym ugryzieniu. Rozszarpane
mięśnie pokryte były kleistą mazią, która wyglądem
przypominała smołę. Tkanka zaczynała czernieć i gnić, w
niektórych miejscach wyglądała na spaloną. Żyły, które
doskonale ukazywały się pod jasną cerą, były całkowicie czarne,
jakby wypełniała je trucizna.
- Co się dzieje,
Darren? - spytał spanikowany Chris
- Jest w trakcie
przemiany. - wydukał zdumiony – To ślad po ugryzieniu
Potępionego. W momencie, kiedy jego jad dotrze do serca, nie będzie
już śladu po starym znajomym.
- Da się to przecież
jakoś zatrzymać, prawda? - uniosła się Alison, nie odrywając
wzroku od koszmarnej rany.
- Może byłoby to
możliwe, ale nie w tak zaawansowanym stadium. Jedyne co mogę zrobić
to nieco wydłużyć jego czas. Obawiam się, że śmierć jest
nieunikniona. - Ze smutkiem spojrzał na Chrisa – Nie możemy
pozwolić mu na zmianę.
- Nie pozwolę mu tak
odejść. Zrób wszystko co możesz by zmniejszyć jego ból. Musimy
z nim porozmawiać.
- Chris to nie jest
dobry pomysł. Spójrz jak on wygląda. - zaczęła Alison
- Musimy się
dowiedzieć, dlaczego został zaatakowany. Aziz nie jest wilkołakiem.
Na nic nie przyda się Juanowi. Nie stanie się Potępionym.
Czarownik się wzdrygnął.
- Jak to nie jest
wilkołakiem?
- Zwyczajnie nim nie
jest. - warknął
Darren widząc jego
reakcje, odpuścił dalsze pytania.
- Wilkołak, czy nie,
zamieni się w coś co na pewno nie jest miłe i przyjazne. Nie
możemy skazywać go na wieczne potępienie.
- Wydłuż jego czas. -
polecił Chris – Zrób coś by się wybudził.
Darren nie zdążył
wykonać ruchu, gdy Aziz nagle nabrał powietrza i szeroko otworzył
oczy. Ze strachem spojrzał na otaczające go osoby.
- Juan! - wydyszał
Chris złapał go za
ramiona i przytrzymał go w pozycji leżącej.
- Uspokój się, Aziz.
Powiedz co się stało.
Jego oczy przestały
szaleńczo badać przestrzeń. Zatrzymał wzrok na czarowniku.
Trzęsącą ręką włożył coś małego w jego dłoń.
- Gł-ów-ny kkk-anał.
- wydyszał - Mà-gia a-a-a-mb vi-i-i-da.
Mimo, że twarze
pozostałych jasno wyrażały, że nie mają pojęcia o co chodzi,
czarownik wyraźnie zrozumiał jego słowa. Jego oczy szeroko
otworzyły się w niedowierzaniu. Głęboko nabrał powietrza i
odsunął się na bok.
- Aziz czego od ciebie
chciał Juan? - Chris pierwszy odzyskał fason.
Ten przecząco pokiwał
głową.
- On n-n-niesie ty-y-lko
śmierć. - Z trudem przełknął ślinę. Jego ciało przeszły
drgawki. Wzrok mu się rozjeżdżał. - Prosz-szę.
Dłoń mu drżała kiedy
podawał Chrisowi nieduży sztylet. Alison zauważyła jak po twarzy
brata spływają łzy. Lekko kiwnął głową i przyłożył czubek
ostrza nad klatką piersiową Aziza w miejscu gdzie znajdowało się
serce. Ranny zacisnął dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Poł-ł-łudniowy
Dom-m-m. B-b-b-ędzie cz-cz-ekał.- wydyszał zanim Chris nacisnął
na sztylet wbijając go aż po rękojeść.
Oczy Aziza momentalnie
zastygły, a znajdujący się w nich blask przygasł. Chris pochylił
głowę nad ciałem przyjaciela i z trudem nabrał powietrza. Alison
delikatnie położyła dłoń na jego plecach, chcąc jakoś go
pocieszyć. Nie było jednak słów, które w jakikolwiek sposób
mogłyby teraz pomóc.
Uwielbiam cię! Poprostu uwielbiam! Masz ogromny talent! Od paru dni czytam twoją "książkę" i uważam, że z rozdziału na rozdział jest co raz lepsza :D Z OGROMNĄ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!!! XD
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się jak głupia, że moje wypociny znalazły nowego fana.
Trzymasz w napięciu - to lubię ;). Naprawde super rozdział, czekam na z niecierpliwością na kolejny :-*
OdpowiedzUsuń