piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 64

- Powiedział ci ktoś kiedyś, że spanie na krawędzi klifu jest niebezpieczne?
Przemądrzały głos rozbrzmiał w jej głowie, przyprawiając o natarczywe pulsowanie. Przetarła oczy i przewróciła się na bok.
- Co? - wymamrotała zmęczona
- Rozumiem, że jak się jest przemęczonym to się zasypia gdzie popadnie, ale żeby w tak idiotyczny sposób zakończyć własne życie?
Z trudem otworzyła oczy nadal niepewna, czy głos jest rzeczywisty, czy tylko jej wyobraźnia płata jej figle. Obraz był rozmazany i niemiłosiernie wirował. Ujrzała niewyraźną postać, siedzącą tuż obok.
- Drake? - spytała z nadzieją
Długie westchnienie.
- Księcia by się chciało, co? Niestety Pan Gorąca Głowa gdzieś przepadł. Musisz się zadowolić młodocianym rycerzem.
Złapała się za głowę, starając się zapanować nad bólem. Ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej. Naprzeciwko z obojętną miną spoczywał Rusty, patrząc gdzieś poza nią.
- Co się stało?
Zupełnie jakby ktoś zalał jej głowę betonem. Nie potrafiła sobie nic przypomnieć, a niekończący się ból wcale nie pomagał w koncentracji.
- O co konkretnie pytasz?
Chciała podeprzeć się z tyłu i wstać, ale jej ręka nie napotkała na żadną powierzchnie. Przestraszona pochyliła się do przodu i obejrzała za siebie. Tuż za nią rozpościerał się stromy klif, który znikał gdzieś nisko w dole pod powierzchnią rzeki.
Wspomnienia zaczęły do niej powracać. Pamiętała jak tutaj przybiegła i naprawdę rozważała fakt, czy by nie skoczyć i nie zakończyć swojego życia.
- O Boże! - przeraziła się i jak oparzona odsunęła od skalnej pułki
Dziwny chłód przeszył jej ciało. Żołądek miała ściśnięty i gdyby coś się w nim znajdowało na pewno by to zwróciła.
- Raczej by ci nie pomógł jakbyś się roztrzaskała na tych skałach. - stwierdził Rusty
Gwałtownie na niego spojrzała, przypominając o jego obecności.
- Co ty właściwie tutaj robisz? Myślałam, że wszystkich zabrał Juan.
- Zdążyłem uciec.
Nie wiadomo dlaczego, ale wezbrała w niej złość. Skoczyła na niego, przewracając go i mocno przygniatając do ziemi.
- Uciec? - warknęła – Dlaczego nie pomogłeś pozostałym, tchórzu?
Zdawała sobie sprawę, że gdyby został to na pewno nie zmieniłoby niczego, a lista ofiar powiększyłaby się o jednego wilkołaka. Mimo wszystko kiedy wyobrażała sobie rzeź, która miała miejsce w starych magazynach, nie mogła znieść faktu, że Rusty tak po prostu uciekł, nawet nie próbując pomóc.
- Tam były małe dzieci. - syknęła. Patrzył na nią zaskoczony, jakby to on dopiero co obudził się ze snu. Zupełnie nie wiedział o co chodzi. - Ktoś jeszcze ocalał? - drążyła
- Nie wiem. - przecząco pokiwał głową
Wypuściła powietrze chociaż wcale jej nie ulżyło. To był jakiś koszmar. Nie było jednak sensu na nikim się wyżywać.
- Przepraszam. - wydukała, starając się opanować tętno.
- Wiesz, normalnie bym się cieszył gdyby zaatakowała mnie całkowicie naga kobieta.
Jego palce powędrowały po jej brzuchu, a na twarzy pojawił się lubieżny uśmiech. Alison od razu zesztywniała i automatycznie na siebie spojrzała. Rzeczywiście nie miała na sobie ani skrawka ubrania. Zeszła z niego i odsunęła się jak najdalej, zakrywając przynajmniej tyle ile mogła.
- Świnia! - rzuciła, chowając zażenowanie pod obelgami.
- Wybacz. Zboczenie zawodowe. - Nagle znieruchomiał po czym wybuchł śmiechem rozbawiony własnymi słowami.
Niezgrabnie podniósł się z ziemi, a kiedy już całkowicie się opanował, ściągnął kurtkę i udając, że zakrywa oczy, podał ją Alison. Szybko ją wyszarpnęła i ubrała, zapinając zamek pod samą szyję. Na szczęście narzuta była na tyle długa by zakryć jej pośladki.
- Gdzie jest reszta? Daleko jesteśmy od magazynów? - spytała, wstając i obciągając kurtkę w dół na tyle ile pozwalał na to materiał.
- Już dzwoniłem do Chrisa. Są w drodze. Wiesz jak ciężko było cię dogonić? Kobieto czego ty się napiłaś?
Nie odpowiedziała.
- W każdym razie jak pójdziemy na południe to powinniśmy się z nimi spotkać.
Machnął ręką i ruszył przed siebie w gęsty las.
Alison niczym pokorne szczenię pomaszerowała za nim. Czuła się beznadziejnie zmieszana i to nie tylko przez swoją prawie całkowitą goliznę. Nie dowierzała, że jeszcze nie tak dawno była gotowa popełnić samobójstwo i tak zwyczajnie się poddać. Ona przecież tak nie robi! Z drugiej strony jeszcze nigdy nie przetrwała tak długiego pasma katastrof. Dodatkowo wisiał nad nią stryczek w postaci natrętnej, zimnej suki zwanej Aeirin oraz szalonego i napalonego władcy demonów. Tak, jej życie zdecydowanie nabrało tępa. Pomyśleć, że kiedyś przejmowała się tak błahym faktem jak niemożność przemiany. Od tego czasu minęło kilkanaście tygodni, a jej świat zdążył obrócić się o kilkadziesiąt stopni jakieś trzy razy. Gdyby nie odgłos zbliżających się kroków, na pewno zaczęłaby analizować wszystkie kataklizmy jakich doświadczyła. Na szczęście głos brata wybawił ją z tej spirali.
- Alison! - zawołał
Miała wrażenie, że chciał ją uścisnąć. Z nieznanych jednak powodów powstrzymał się. Może było to spowodowane jej brakiem ubrania.
- Co za oryginalna kreacja. - stwierdził Darren, wychodzący z zarośli tuż za Chrisem.
- Prawda? - dołączył się Rusty – Ale uwierz, że na poprzedniej też zawiesiłbyś oko.
Szturchnęła go niezbyt delikatnie i wyszła naprzeciw bratu.
- Przepraszam, że tak uciekłam. Ja...
Powstrzymał ją gestem ręki.
- Nie musisz się tłumaczyć. Od tamtego czasu zyskaliśmy sporo nowych informacji.
- Nie będę tego powtarzał jeszcze raz. - zaczął Darren
- Nie będzie takiej potrzeby.
Uśmiech na twarzy Chrisa lekko ją zaniepokoił.

* * *

Niecałe dwie godziny później byli już przed starym hotelu. Podczas jazdy samochodem Alison zdążyła się wszystkiego dowiedzieć. Tak jak wcześniej wspomniał Chris słowa były zbędne. Informacje przekazał powołując się na łączącą ich więź, udowadniając, że jednak nie zniknęła i jednocześnie chwaląc się jaki jest w tym dobry. W kilka minut Alison miała w głowie wszystkie newsy, które wcześniej przekazał mu czarownik. Nie wiedziała jednak na ile były one pocieszające. Z jednej strony teoretycznie mieli broń by zabić Juana raz na zawsze, ale nie było wiadome, czy wraz z jego śmiercią przepadną Potępieni. Poza tym trzeba było najpierw się do niego dostać by go zabić, a to z góry było wiadome, że nie będzie łatwym zadaniem.
- Zacznę od samego dołu. - powiedział czarownik – Liczę na to, że będzie to jakiś przyzwoity sztylet, ale równie dobrze możemy spodziewać się tak beznadziejnego przedmiotu jak cegła, albo kawałek tynku.
Twarz wykrzywiła mu się w grymasie niezadowolenia. Spojrzał na ich trójkę i widząc, że żadne z nich nie ma już nic do powiedzenia, otworzył główne drzwi i zniknął gdzieś w środku.
- Tynkiem raczej go nie zabijemy. - westchnął Rusty
- Nie ma co narzekać. - stwierdził Chris patrząc w górę na budynek w skupieniu. - Drake jest w środku.
Alison mocniej zabiło serce. Na szczęście nie była już naga bo czarownik zaszczycił ją swoimi magicznymi sztuczkami, okradając czyjąś szafę i przekazując jej czysty T-shirt, powycierane spodenki przed kolano, nowe czerwone trampki, a nawet świeżą bieliznę. Nie potrafiła opisać jak była mu za to wdzięczna.
- Gdzie właściwie jest Aziz? - spytała
Już wcześniej wiedziała, że kogoś jej tutaj brakuje.
- Wrócił do siebie. Obiecał, że rozejrzy się po okolicy i wyszuka pozostałych z jego stada. Może odnajdzie się ktoś gotowy do walki.
- Hej! Nie jest tak źle. Kilkoro nas jest. - stwierdził jak zawsze rozpromieniony Rusty – Poza tym powinna ucieszyć cię myśl, że Ricki nie było razem ze stadem kiedy zaatakował ten Pogromca Dymu.
Chris spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Gdzie teraz jest?
- Nie wiem. Pewnie u siebie w domu.
- Świetnie! Idź po nią.
- Co? - zdziwił się Rusty
- Dobrze słyszałeś. - Stanowczość w głosie brata przeraziła samą Alison
- Nie jestem chłopcem na posyłki. Poza tym nie możesz zadzwonić?
Chris wywrócił oczami i sięgnął do tylnej kieszeni. Wyciągnął ciemny portfel i wręczył chłopakowi kilka banknotów.
- Teraz się rozumiemy?
- Jasne, stary.
Ochoczo wyrwał pieniądze i odmaszerował w stronę ulicy. Chris powędrował za nim wzrokiem, machając z zażenowania głową.
- Nawet w obliczu wojny można go przekupić.
- To chyba niedobrze. - stwierdziła Alison patrząc jak chłopak odchodzi
- Spokojnie. Nie zdradziłby nas. Zwyczajnie potrzebuje motywacji, a w jego przypadku najlepiej działa kolejna paczka papierosów, albo jeszcze jakieś inne świństwo.
Sięgnął po klamkę, ale odciągnęła go na chwilę na bok. Stanął prosto czekając na jej słowa. Alison przełknęła ślinę.
- Darrren nie mówił ci może jak się czuje Kevin? Nie widziałam go od momentu, w którym... - urwała, nadal przestraszona własnymi wspomnieniami. Chyba już nigdy całkowicie nie pozbędzie się tego lęku.
- Z nim jest w porządku. Shilla odprawia na nim jakieś rytuały, aby był odporny na działania Aeirin. Wkrótce się zobaczycie. - dodał widząc, że to jej nie przekonuje.
Wydukała coś co brzmiało jak niepewne potwierdzenie i tym razem to ona sięgnęła do klamki i z rozmachem otworzyła drzwi. Chris poszedł za nią po kilku sekundach wahania. Alison widziała, że jest lekko zestresowany spotkaniem z Drake'iem. To chyba rzeczywiście musiała być ich najpoważniejsza kłótnia.
To przekonanie potwierdziło się jak tylko weszli na samą górę do głównej hali. Drake stał naprzeciwko podpierając się na parapecie i patrzył gdzieś w dal na miasto. Nawet nie drgnął kiedy stanęli w drzwiach. Alison niepewnie spojrzała na brata, który obserwował swojego przyjaciela ze smutkiem.
- Postanowiłeś sobie jeszcze trochę pożyć? - Do ich uszu dobiegł kpiący głos Drake'a.
O tak, nadal był zły.
- Znaleźliśmy inny sposób żeby...
- Uniknąć głupiego rzucenia się na płonący stos? Niemożliwe.
Odwrócił się, z założonymi rękoma świdrując Chrisa ironicznym spojrzeniem.
- Drake, nie zachowujmy się jak dzieci. - zaczął przepraszająco – Wybacz, że podjąłem taką decyzję. Chciałem ratować was wszystkich.
- Bohater się znalazł. - warknął Drake – Chrzanię twój sposób na heroiczne ocalenie świata. Myślę, że nawet skrzydlaki w nieskazitelnych sukniach tam na górze nie pochwaliłyby takiego postępku. Nie trafiłbyś za to do Nieba.
Każde jego słowo było przesiąknięte tłumioną złością zmieszaną z rozbawieniem.
- Kiedy skończysz być takim idiotą? - syknął Chris – Próbuję cię przeprosić.
- Wsadź sobie takie przeprosiny. - burknął – Może i jestem idiotą, ale tym, któremu nie brakuje piątej klepki.
- Nie bądź hipokrytą. Sam nie zachowałeś się lepiej, ratując moje życie lata temu. Może próbuję się w jakimś stopniu za to odwdzięczyć. Nie pomyślałeś o tym?
Rozmowa nabierała coraz gorszego tępa.
- Nie uratowałem cię byś ty później rzucił się dla mnie pod topór. Gdzie tutaj logika?
- Ty byś przeżył. Taka to logika.
- Ja i tak umieram. - stwierdził oschle
Chrisa zamurowało. Głęboko nabrał powietrza i cofnął się o krok.
- Nie wierzę, że tak do tego podchodzisz.
Uniósł ręce w geście poddania i cały w nerwach wyszedł z hali. Drake odprowadził go piorunującym spojrzeniem, po czym jak gdyby nigdy nic powrócił do swojego widoku za oknem. Alison nie potrafiła zdefiniować celu jego zachowania. Najpierw pokłócił się z osobą, która jest dla niego niczym brat, a potem na domiar wszystkiego zignorował jeszcze ją. Dlaczego nie zwrócił na nią uwagi? Wystarczyłoby chociaż przelotne spojrzenie, ale on zachowywał się tak jakby jej tutaj w ogóle nie było. Ranił ją, a ona już zdążyła oddać mu własne serce. Nic nie mogła na to poradzić, że przyciągał ją i pochłaniał nie zostawiając skrawka na duszy.
Wahała się, ale mimo to odważyła się podejść i stanąć obok niego. Nadal nie reagował na jej obecność.
- Gdzie byłeś przez ten czas? - głupie pytanie, ale co innego mogła zrobić by chociaż zerknął w jej stronę. Pokazał, że nie jest mu całkowicie obojętna. On jednak milczał. - Co się dzieje?
- Poza szalejącym Władcą Demonów, nieustannymi zgonami i porwaniami oraz zupełnym rozpadem wszystkich trzech stad w Jacksonville? Całkowicie nic.
- Nie musisz być taki. - odparła – Odpychający dla wszystkich. Chcesz się przekonać jak wiele mogę znieść? Śmiało! Zwyzywaj mnie, powiedz jaki jesteś zły, uwolnij cały swój gniew na mnie, byś potem mógł normalnie porozmawiać z Chrisem. Ten twój kwas, którym plujesz w końcu się skończy.
Po raz pierwszy odwrócił głowę w jej stronę. W jego oczach kryło się coś co zmroziło jej żyły. Pewnego rodzaju dzikość, zupełny brak zahamowań. Ruszył w jej stronę pewnym krokiem, nie spuszczając z niej wzroku. Nie wytrzymała i musiała się cofnąć. Zatrzymała się dopiero kiedy poczuła chłodną powierzchnię za plecami. Zbliżył się do niej i położył dłonie na ścianie po obu stronach jej głowy.
- Chciałbym. - szepnął spokojnie. Jednak w tym spokoju ukryty był gniew, który mógł ujawnić się w każdej chwili. - Chciałbym móc się na ciebie wydrzeć. Sprawić ci przykrość jedynie słowami. Puścić wiązankę obelg, po której nie mogłabyś na mnie patrzeć.
Serce mocniej jej zabiło.
- Więc czemu tego nie zrobisz?- wychrypiała
- Z tego samego powodu, dla którego ty chcesz bym to uczynił. Nie ważne jak bardzo bym tego pragnął, nie potrafię przestać o tobie myśleć. Skradłaś mi serce, Alison Stevenson. Do tego wywierasz większy wpływ na Chrisa, co sprawia, że mam ochotę rozerwać go na strzępy, chociaż to ty jesteś winna. Powiedz mi dlaczego jesteś jedyną osobą, której nie potrafię obwinić? Jedyną, której nie jestem w stanie od siebie odsunąć?
Jakże pragnęła powiedzieć mu to samo. Przyznać się do swoich uczuć co do niego. Jednak jego bliska obecność całkowicie ją onieśmielała. Sprawiał, że zamierała całkowicie pozbawiona rzeczywistości, która ją otacza. Nie była w stanie nic powiedzieć. Uniosła głowę i przywarła do jego ust. Nie czekał na zaproszenie tylko powędrował dłońmi wzdłuż jej tali, palcami ugniatając jej ciało i przyprawiając ją o ciarki. Cicho jęknęła kiedy pogłębił pocałunek, prawie tracąc kontrolę. Czuła jego pożądanie. Słyszała łomotania ich serc. Jej zmysły całkowicie oszalały. Wszystko odczuwała mocniej. Odurzający zapach jego ciała, ciepłe dłonie wędrujące po jej plecach, drżenie jego skóry pod jej palcami. Chciała przyciągnąć go jeszcze bliżej, móc całkowicie przylegać do jego ciała. Pragnęła więcej.
Ku jej rozczarowaniu, gwałtownie się odsunął i spojrzał w stronę drzwi. Nie zdążyła zapytać o co chodzi, bo do środka wszedł Darren.
 - Będziesz się gromko spowiadał, cwaniaczku. - warknął w jego stronę.

3 komentarze:

  1. Sory że tak puźno ale komputer mi szwankował :(. Rozdział jak zwykle super, genialny oraz bosko dopracowany. Pięknie składasz zdania ( nie to co ja :P) i bardzo "wygodnie" się to czyta. Trzymasz w napięciu co lubię i oby więcej takich :)
    Kiedy kolejny ( nie powstrzymam się od zadania tego pytania :P)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam ja cię na prawdę przepraszam ale nie miałam czasu pisać komentarzy raz były świenta a później dwie partie gości ale wiedz przeczytałam wszystkie rozdziały i cały czas uważam że twój blog jest najfajniejszy a karzdy rozdział jest po prostu boski czekam aż wreszcie wydasz książke i czekam na nn i życze weny
    ps przepraszam za błędy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku. Dziękuję za komentarze i wierne śledzenie rozdziałów. Zapraszam również do wzięcia udziału w konkursie.

      Usuń