- Powiedział ci ktoś
kiedyś, że spanie na krawędzi klifu jest niebezpieczne?
Przemądrzały głos
rozbrzmiał w jej głowie, przyprawiając o natarczywe pulsowanie.
Przetarła oczy i przewróciła się na bok.
- Co? - wymamrotała
zmęczona
- Rozumiem, że jak się
jest przemęczonym to się zasypia gdzie popadnie, ale żeby w tak
idiotyczny sposób zakończyć własne życie?
Z trudem otworzyła oczy
nadal niepewna, czy głos jest rzeczywisty, czy tylko jej wyobraźnia
płata jej figle. Obraz był rozmazany i niemiłosiernie wirował.
Ujrzała niewyraźną postać, siedzącą tuż obok.
- Drake? - spytała z
nadzieją
Długie westchnienie.
- Księcia by się
chciało, co? Niestety Pan Gorąca Głowa gdzieś przepadł. Musisz
się zadowolić młodocianym rycerzem.
Złapała się za głowę,
starając się zapanować nad bólem. Ostrożnie podniosła się do
pozycji siedzącej. Naprzeciwko z obojętną miną spoczywał Rusty,
patrząc gdzieś poza nią.
- Co się stało?
Zupełnie jakby ktoś
zalał jej głowę betonem. Nie potrafiła sobie nic przypomnieć, a
niekończący się ból wcale nie pomagał w koncentracji.
- O co konkretnie
pytasz?
Chciała podeprzeć się
z tyłu i wstać, ale jej ręka nie napotkała na żadną
powierzchnie. Przestraszona pochyliła się do przodu i obejrzała za
siebie. Tuż za nią rozpościerał się stromy klif, który znikał
gdzieś nisko w dole pod powierzchnią rzeki.
Wspomnienia zaczęły do
niej powracać. Pamiętała jak tutaj przybiegła i naprawdę
rozważała fakt, czy by nie skoczyć i nie zakończyć swojego
życia.
- O Boże! - przeraziła
się i jak oparzona odsunęła od skalnej pułki
Dziwny chłód przeszył
jej ciało. Żołądek miała ściśnięty i gdyby coś się w nim
znajdowało na pewno by to zwróciła.
- Raczej by ci nie
pomógł jakbyś się roztrzaskała na tych skałach. - stwierdził
Rusty
Gwałtownie na niego
spojrzała, przypominając o jego obecności.
- Co ty właściwie
tutaj robisz? Myślałam, że wszystkich zabrał Juan.
- Zdążyłem uciec.
Nie wiadomo dlaczego, ale
wezbrała w niej złość. Skoczyła na niego, przewracając go i
mocno przygniatając do ziemi.
- Uciec? - warknęła –
Dlaczego nie pomogłeś pozostałym, tchórzu?
Zdawała sobie sprawę,
że gdyby został to na pewno nie zmieniłoby niczego, a lista ofiar
powiększyłaby się o jednego wilkołaka. Mimo wszystko kiedy
wyobrażała sobie rzeź, która miała miejsce w starych magazynach,
nie mogła znieść faktu, że Rusty tak po prostu uciekł, nawet nie
próbując pomóc.
- Tam były małe
dzieci. - syknęła. Patrzył na nią zaskoczony, jakby to on dopiero
co obudził się ze snu. Zupełnie nie wiedział o co chodzi. - Ktoś
jeszcze ocalał? - drążyła
- Nie wiem. - przecząco
pokiwał głową
Wypuściła powietrze
chociaż wcale jej nie ulżyło. To był jakiś koszmar. Nie było
jednak sensu na nikim się wyżywać.
- Przepraszam. -
wydukała, starając się opanować tętno.
- Wiesz, normalnie bym
się cieszył gdyby zaatakowała mnie całkowicie naga kobieta.
Jego palce powędrowały
po jej brzuchu, a na twarzy pojawił się lubieżny uśmiech. Alison
od razu zesztywniała i automatycznie na siebie spojrzała.
Rzeczywiście nie miała na sobie ani skrawka ubrania. Zeszła z
niego i odsunęła się jak najdalej, zakrywając przynajmniej tyle
ile mogła.
- Świnia! - rzuciła,
chowając zażenowanie pod obelgami.
- Wybacz. Zboczenie
zawodowe. - Nagle znieruchomiał po czym wybuchł śmiechem
rozbawiony własnymi słowami.
Niezgrabnie podniósł
się z ziemi, a kiedy już całkowicie się opanował, ściągnął
kurtkę i udając, że zakrywa oczy, podał ją Alison. Szybko ją
wyszarpnęła i ubrała, zapinając zamek pod samą szyję. Na
szczęście narzuta była na tyle długa by zakryć jej pośladki.
- Gdzie jest reszta?
Daleko jesteśmy od magazynów? - spytała, wstając i obciągając
kurtkę w dół na tyle ile pozwalał na to materiał.
- Już dzwoniłem do
Chrisa. Są w drodze. Wiesz jak ciężko było cię dogonić? Kobieto
czego ty się napiłaś?
Nie odpowiedziała.
- W każdym razie jak
pójdziemy na południe to powinniśmy się z nimi spotkać.
Machnął ręką i ruszył
przed siebie w gęsty las.
Alison niczym pokorne
szczenię pomaszerowała za nim. Czuła się beznadziejnie zmieszana
i to nie tylko przez swoją prawie całkowitą goliznę. Nie
dowierzała, że jeszcze nie tak dawno była gotowa popełnić
samobójstwo i tak zwyczajnie się poddać. Ona przecież tak nie
robi! Z drugiej strony jeszcze nigdy nie przetrwała tak długiego
pasma katastrof. Dodatkowo wisiał nad nią stryczek w postaci
natrętnej, zimnej suki zwanej Aeirin oraz szalonego i napalonego
władcy demonów. Tak, jej życie zdecydowanie nabrało tępa.
Pomyśleć, że kiedyś przejmowała się tak błahym faktem jak
niemożność przemiany. Od tego czasu minęło kilkanaście tygodni,
a jej świat zdążył obrócić się o kilkadziesiąt stopni jakieś
trzy razy. Gdyby nie odgłos zbliżających się kroków, na pewno
zaczęłaby analizować wszystkie kataklizmy jakich doświadczyła.
Na szczęście głos brata wybawił ją z tej spirali.
- Alison! - zawołał
Miała wrażenie, że
chciał ją uścisnąć. Z nieznanych jednak powodów powstrzymał
się. Może było to spowodowane jej brakiem ubrania.
- Co za oryginalna
kreacja. - stwierdził Darren, wychodzący z zarośli tuż za
Chrisem.
- Prawda? - dołączył
się Rusty – Ale uwierz, że na poprzedniej też zawiesiłbyś oko.
Szturchnęła go niezbyt
delikatnie i wyszła naprzeciw bratu.
- Przepraszam, że tak
uciekłam. Ja...
Powstrzymał ją gestem
ręki.
- Nie musisz się
tłumaczyć. Od tamtego czasu zyskaliśmy sporo nowych informacji.
- Nie będę tego
powtarzał jeszcze raz. - zaczął Darren
- Nie będzie takiej
potrzeby.
Uśmiech na twarzy Chrisa
lekko ją zaniepokoił.
* * *
Niecałe dwie godziny
później byli już przed starym hotelu. Podczas jazdy samochodem
Alison zdążyła się wszystkiego dowiedzieć. Tak jak wcześniej
wspomniał Chris słowa były zbędne. Informacje przekazał
powołując się na łączącą ich więź, udowadniając, że jednak
nie zniknęła i jednocześnie chwaląc się jaki jest w tym dobry. W
kilka minut Alison miała w głowie wszystkie newsy, które wcześniej
przekazał mu czarownik. Nie wiedziała jednak na ile były one
pocieszające. Z jednej strony teoretycznie mieli broń by zabić
Juana raz na zawsze, ale nie było wiadome, czy wraz z jego śmiercią
przepadną Potępieni. Poza tym trzeba było najpierw się do niego
dostać by go zabić, a to z góry było wiadome, że nie będzie
łatwym zadaniem.
- Zacznę od samego
dołu. - powiedział czarownik – Liczę na to, że będzie to jakiś
przyzwoity sztylet, ale równie dobrze możemy spodziewać się tak
beznadziejnego przedmiotu jak cegła, albo kawałek tynku.
Twarz wykrzywiła mu się
w grymasie niezadowolenia. Spojrzał na ich trójkę i widząc, że
żadne z nich nie ma już nic do powiedzenia, otworzył główne
drzwi i zniknął gdzieś w środku.
- Tynkiem raczej go nie
zabijemy. - westchnął Rusty
- Nie ma co narzekać. -
stwierdził Chris patrząc w górę na budynek w skupieniu. - Drake
jest w środku.
Alison mocniej zabiło
serce. Na szczęście nie była już naga bo czarownik zaszczycił ją
swoimi magicznymi sztuczkami, okradając czyjąś szafę i
przekazując jej czysty T-shirt, powycierane spodenki przed kolano,
nowe czerwone trampki, a nawet świeżą bieliznę. Nie potrafiła
opisać jak była mu za to wdzięczna.
- Gdzie właściwie jest
Aziz? - spytała
Już wcześniej
wiedziała, że kogoś jej tutaj brakuje.
- Wrócił do siebie.
Obiecał, że rozejrzy się po okolicy i wyszuka pozostałych z jego
stada. Może odnajdzie się ktoś gotowy do walki.
- Hej! Nie jest tak źle.
Kilkoro nas jest. - stwierdził jak zawsze rozpromieniony Rusty –
Poza tym powinna ucieszyć cię myśl, że Ricki nie było razem ze
stadem kiedy zaatakował ten Pogromca Dymu.
Chris spojrzał na niego
z zainteresowaniem.
- Gdzie teraz jest?
- Nie wiem. Pewnie u
siebie w domu.
- Świetnie! Idź po
nią.
- Co? - zdziwił się
Rusty
- Dobrze słyszałeś. -
Stanowczość w głosie brata przeraziła samą Alison
- Nie jestem chłopcem
na posyłki. Poza tym nie możesz zadzwonić?
Chris wywrócił oczami i
sięgnął do tylnej kieszeni. Wyciągnął ciemny portfel i wręczył
chłopakowi kilka banknotów.
- Teraz się rozumiemy?
- Jasne, stary.
Ochoczo wyrwał pieniądze
i odmaszerował w stronę ulicy. Chris powędrował za nim wzrokiem,
machając z zażenowania głową.
- Nawet w obliczu wojny
można go przekupić.
- To chyba niedobrze. -
stwierdziła Alison patrząc jak chłopak odchodzi
- Spokojnie. Nie
zdradziłby nas. Zwyczajnie potrzebuje motywacji, a w jego przypadku
najlepiej działa kolejna paczka papierosów, albo jeszcze jakieś
inne świństwo.
Sięgnął po klamkę,
ale odciągnęła go na chwilę na bok. Stanął prosto czekając na
jej słowa. Alison przełknęła ślinę.
- Darrren nie mówił ci
może jak się czuje Kevin? Nie widziałam go od momentu, w którym...
- urwała, nadal przestraszona własnymi wspomnieniami. Chyba już
nigdy całkowicie nie pozbędzie się tego lęku.
- Z nim jest w porządku.
Shilla odprawia na nim jakieś rytuały, aby był odporny na
działania Aeirin. Wkrótce się zobaczycie. - dodał widząc, że to
jej nie przekonuje.
Wydukała coś co
brzmiało jak niepewne potwierdzenie i tym razem to ona sięgnęła
do klamki i z rozmachem otworzyła drzwi. Chris poszedł za nią po
kilku sekundach wahania. Alison widziała, że jest lekko
zestresowany spotkaniem z Drake'iem. To chyba rzeczywiście musiała
być ich najpoważniejsza kłótnia.
To przekonanie
potwierdziło się jak tylko weszli na samą górę do głównej
hali. Drake stał naprzeciwko podpierając się na parapecie i
patrzył gdzieś w dal na miasto. Nawet nie drgnął kiedy stanęli w
drzwiach. Alison niepewnie spojrzała na brata, który obserwował
swojego przyjaciela ze smutkiem.
- Postanowiłeś sobie
jeszcze trochę pożyć? - Do ich uszu dobiegł kpiący głos
Drake'a.
O tak, nadal był zły.
- Znaleźliśmy inny
sposób żeby...
- Uniknąć głupiego
rzucenia się na płonący stos? Niemożliwe.
Odwrócił się, z
założonymi rękoma świdrując Chrisa ironicznym spojrzeniem.
- Drake, nie zachowujmy
się jak dzieci. - zaczął przepraszająco – Wybacz, że podjąłem
taką decyzję. Chciałem ratować was wszystkich.
- Bohater się znalazł.
- warknął Drake – Chrzanię twój sposób na heroiczne ocalenie
świata. Myślę, że nawet skrzydlaki w nieskazitelnych sukniach tam
na górze nie pochwaliłyby takiego postępku. Nie trafiłbyś za to
do Nieba.
Każde jego słowo było
przesiąknięte tłumioną złością zmieszaną z rozbawieniem.
- Kiedy skończysz być
takim idiotą? - syknął Chris – Próbuję cię przeprosić.
- Wsadź sobie takie
przeprosiny. - burknął – Może i jestem idiotą, ale tym, któremu
nie brakuje piątej klepki.
- Nie bądź hipokrytą.
Sam nie zachowałeś się lepiej, ratując moje życie lata temu.
Może próbuję się w jakimś stopniu za to odwdzięczyć. Nie
pomyślałeś o tym?
Rozmowa nabierała coraz
gorszego tępa.
- Nie uratowałem cię
byś ty później rzucił się dla mnie pod topór. Gdzie tutaj
logika?
- Ty byś przeżył.
Taka to logika.
- Ja i tak umieram. -
stwierdził oschle
Chrisa zamurowało.
Głęboko nabrał powietrza i cofnął się o krok.
- Nie wierzę, że tak
do tego podchodzisz.
Uniósł ręce w geście
poddania i cały w nerwach wyszedł z hali. Drake odprowadził go
piorunującym spojrzeniem, po czym jak gdyby nigdy nic powrócił do
swojego widoku za oknem. Alison nie potrafiła zdefiniować celu jego
zachowania. Najpierw pokłócił się z osobą, która jest dla niego
niczym brat, a potem na domiar wszystkiego zignorował jeszcze ją.
Dlaczego nie zwrócił na nią uwagi? Wystarczyłoby chociaż
przelotne spojrzenie, ale on zachowywał się tak jakby jej tutaj w
ogóle nie było. Ranił ją, a ona już zdążyła oddać mu własne
serce. Nic nie mogła na to poradzić, że przyciągał ją i
pochłaniał nie zostawiając skrawka na duszy.
Wahała się, ale mimo
to odważyła się podejść i stanąć obok niego. Nadal nie
reagował na jej obecność.
- Gdzie byłeś przez
ten czas? - głupie pytanie, ale co innego mogła zrobić by chociaż
zerknął w jej stronę. Pokazał, że nie jest mu całkowicie
obojętna. On jednak milczał. - Co się dzieje?
- Poza szalejącym
Władcą Demonów, nieustannymi zgonami i porwaniami oraz zupełnym
rozpadem wszystkich trzech stad w Jacksonville? Całkowicie nic.
- Nie musisz być taki.
- odparła – Odpychający dla wszystkich. Chcesz się przekonać
jak wiele mogę znieść? Śmiało! Zwyzywaj mnie, powiedz jaki
jesteś zły, uwolnij cały swój gniew na mnie, byś potem mógł
normalnie porozmawiać z Chrisem. Ten twój kwas, którym plujesz w
końcu się skończy.
Po raz pierwszy odwrócił
głowę w jej stronę. W jego oczach kryło się coś co zmroziło
jej żyły. Pewnego rodzaju dzikość, zupełny brak zahamowań.
Ruszył w jej stronę pewnym krokiem, nie spuszczając z niej wzroku.
Nie wytrzymała i musiała się cofnąć. Zatrzymała się dopiero
kiedy poczuła chłodną powierzchnię za plecami. Zbliżył się do
niej i położył dłonie na ścianie po obu stronach jej głowy.
- Chciałbym. - szepnął
spokojnie. Jednak w tym spokoju ukryty był gniew, który mógł
ujawnić się w każdej chwili. - Chciałbym móc się na ciebie
wydrzeć. Sprawić ci przykrość jedynie słowami. Puścić wiązankę
obelg, po której nie mogłabyś na mnie patrzeć.
Serce mocniej jej zabiło.
- Więc czemu tego nie
zrobisz?- wychrypiała
- Z tego samego powodu,
dla którego ty chcesz bym to uczynił. Nie ważne jak bardzo bym
tego pragnął, nie potrafię przestać o tobie myśleć. Skradłaś
mi serce, Alison Stevenson. Do tego wywierasz większy wpływ na
Chrisa, co sprawia, że mam ochotę rozerwać go na strzępy, chociaż
to ty jesteś winna. Powiedz mi dlaczego jesteś jedyną osobą,
której nie potrafię obwinić? Jedyną, której nie jestem w stanie
od siebie odsunąć?
Jakże pragnęła
powiedzieć mu to samo. Przyznać się do swoich uczuć co do niego.
Jednak jego bliska obecność całkowicie ją onieśmielała.
Sprawiał, że zamierała całkowicie pozbawiona rzeczywistości,
która ją otacza. Nie była w stanie nic powiedzieć. Uniosła głowę
i przywarła do jego ust. Nie czekał na zaproszenie tylko powędrował
dłońmi wzdłuż jej tali, palcami ugniatając jej ciało i
przyprawiając ją o ciarki. Cicho jęknęła kiedy pogłębił
pocałunek, prawie tracąc kontrolę. Czuła jego pożądanie.
Słyszała łomotania ich serc. Jej zmysły całkowicie oszalały.
Wszystko odczuwała mocniej. Odurzający zapach jego ciała, ciepłe
dłonie wędrujące po jej plecach, drżenie jego skóry pod jej
palcami. Chciała przyciągnąć go jeszcze bliżej, móc całkowicie
przylegać do jego ciała. Pragnęła więcej.
Ku jej rozczarowaniu,
gwałtownie się odsunął i spojrzał w stronę drzwi. Nie zdążyła
zapytać o co chodzi, bo do środka wszedł Darren.
- Będziesz się gromko
spowiadał, cwaniaczku. - warknął w jego stronę.
Sory że tak puźno ale komputer mi szwankował :(. Rozdział jak zwykle super, genialny oraz bosko dopracowany. Pięknie składasz zdania ( nie to co ja :P) i bardzo "wygodnie" się to czyta. Trzymasz w napięciu co lubię i oby więcej takich :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ( nie powstrzymam się od zadania tego pytania :P)
Przepraszam ja cię na prawdę przepraszam ale nie miałam czasu pisać komentarzy raz były świenta a później dwie partie gości ale wiedz przeczytałam wszystkie rozdziały i cały czas uważam że twój blog jest najfajniejszy a karzdy rozdział jest po prostu boski czekam aż wreszcie wydasz książke i czekam na nn i życze weny
OdpowiedzUsuńps przepraszam za błędy
W porządku. Dziękuję za komentarze i wierne śledzenie rozdziałów. Zapraszam również do wzięcia udziału w konkursie.
Usuń