Przekonanie Darrena by
przeniósł Alison i Kevina z powrotem do miasta nie było tak trudne
jak namówienie na to Chrisa. Uporczywie się sprzeciwiał by sami
nie przechadzali się po osiedlu jakby nic się nie stało. Chciał
pójść razem z nimi, ale na to nawet Darren nie wyraził zgody.
Chris może czuł się już lepiej, ale nadal był wyczerpany, a jego
kondycja fizyczna została mocno nadszarpnięta.
Po kilkunastu minutach
spędzonych na bezustannym zrzędzeniu i namawianiu postanowił
ustąpić, jeśli tylko wrócą szybko do hotelu, w którym
mieszkali. Po trzech złożonych obietnicach w końcu mogli zostać w
spokoju przeteleportowani. Było to tak samo nieprzyjemne jak za
pierwszym razem. Żołądek podchodził Alison do gardła i kiedy już
myślała, że zwróci wszystko co dzisiaj zjadła, spotkała się z
chłodną nawierzchnią jezdni. Siła upadku była tak silna, że
przez chwilę musiała walczyć o oddech. Jak już powietrze dostało
się do jej płuc, powoli wstała. Kevin pozbierał się znacznie
szybciej. Kiedy ona gramoliła się z ziemi on już stał
wyprostowany i z dziwnym wyrazem twarzy patrzył na kamienicę.
- Ja tutaj mieszkam? -
zapytał z odrazą
- Wierz lub nie, ale
wolałeś skromne cztery kąty od bogatej rezydencji. - wykaszlała
patrząc na stary budynek. -Chodź. - kiwnęła głową po czym oboje
ruszyli w stronę drzwi.
W kilka minut pokonali
schody i stanęli na klatce tuż przed drzwiami. Ku zaskoczeniu i
uldze Alison nie były oblepione żółtą, policyjną taśmą. Coś
jednak jej nie pasowało. Nie potrafiła określić co dopóki nie
nacisnęła na klamkę.
- Słyszysz to? - spytał
Potwierdziła kiwnięciem
i z rozmachem otworzyła drzwi. Nie byli sami. Była w stanie
usłyszeć szybkie, łomoczące bicie serca. Jedną ręką otworzyła
drzwi sypialni i krótkim spojrzeniem zorientowała się, że jest
pusta. To samo zrobiła z łazienką. Dopiero jak wyszła zza rogu do
salonu coś śmignęło jej przed oczami. Instynktownie uniosła
rękę, chwytając czyiś nadgarstek. Mocno szarpnęła okręcając
napastnika tyłem do siebie i gwałtownym ruchem przygniatając go do
ściany. Sama była zaskoczona swoją szybkością i siłą. Wszystko
to było wzmocnione od czasu przemiany. Nie mogła twierdzić, że
jej się to nie podobało.
- Au! Puść mnie! -
usłyszała piskliwy głos.
- Olivia? Co ty tutaj
robisz? - spytała gniewnie tylko odrobinę poluźniając swój
chwyt. Dziewczyna nie odpowiedział tylko zaczęła się szarpać
próbując uwolnić. - Odpowiedz!
- Puszczaj mnie, Alison!
- zażądała
- Odpowiedz! - syknęła
mocniej przyciskając ją do ściany
- Hej! - zareagował
Kevin – Może powinnaś trochę zluzować.
- Pozwalasz na to Kevin?
- pisnęła szukając u niego ratunku.
- Nie licz na to. -
warknęła Alison. Odsunęła się kilka kroków pociągając
blondynkę za sobą. - Siadaj! - rozkazała popychając ją na fotel.
Pozbawiona równowagi
upadła na siedzenie i lekko drżąc odwróciła się do nich
przodem. Alison omal się nie cofnęła widząc jej bladą twarz.
Wyglądała jakby nie spała od kilku nocy. Oczy miała
zaczerwienione i podkrążone, co było widać mimo warstwy podkładu.
- Co tutaj robiłaś? -
spytała już mniej wrogim tonem
Olivia przez chwilę
wpatrywała się w nią z jawną złością po czym jej twarz się
rozluźniła, a oczy nagle posmutniały.
- Ukrywam się. -
odparła zachrypnięta
- W tym bajzlu? - spytał
Kevin, nadal oszołomiony rozglądając się po zagraconym i
zdemolowanym pomieszczeniu
- Przed Juanem? -
spytała twardo Alison. Była przestraszona własnym chłodem, ale
miała pewne bardzo niemiłe przeczucie co do roli Olivii w tym
wszystkim. - Co robiłaś na zebraniu w Północnym Stadzie? Nie
wykręcaj się bo widziałam cię tam na własne oczy.
- Szukałam pomocy. -
odpowiedziała unikając jej spojrzenia
Alison gwałtownie
ścisnęła obręcze jej fotela przysuwając się do niej bliżej.
Przestraszona Olivia próbowała się cofnąć, ale uniemożliwiało
jej to oparcie.
- Szukałaś pomocy
przed własnym bratem? - drążyła cichym, pełnym furii głosem –
Dziwny zbieg okoliczności, że chwile potem on się tam pojawił,
nie sądzisz?
- Nie miałam pojęcia,
że on tam będzie. - spanikowana zaprzeczyła głową
- Brednie! - krzyknęła
– Wskazałaś mu to miejsce! Byłaś cholernym szczurem! Wiesz, ile
niewinnym osób zginęło?!
- Alison! - Kevin
raptownie złapał ją za ramiona i odciągnął na bok. - Co ty
wyrabiasz? Nie możesz tak na nią naskakiwać. Nie widzisz, że
ledwo trzyma się kupy.
Alison nawet nie patrząc
na dziewczynę głośno westchnęła i uniosła ręce w geście
poddania. Jak tylko upuścił ręce, powoli wyszła do kuchni.
- Wszystko w porządku?
- spytał Olivii
Ta tylko słabo pokiwała
głową. Z jej oczu płynęły łzy. Nadaremnie próbowała je
powstrzymać.
Alison nie miała pojęcia
dlaczego jest taka zła, ale nie kupowała tej gry. Zdeterminowana
chwyciła jeden z kuchennych noży i zanim ktokolwiek zdążył
zareagować doskoczyła do dziewczyny. Fotel się przewrócił, a one
obie poleciały na podłogę. Alison sprawnie przycisnęła kolana do
ramion Olivii i trzymając nóż na jej gardle, warknęła.
- Gadaj, dlaczego to
zrobiłaś?
- Alison... - zaczął
zdumiony Kevin
- Nie wtrącaj się. -
przerwała mu nie odwracając wzroku od przerażonych oczu Olivii –
Nie widziałeś co tam się wydarzyło.
- Zostaw mnie w spokoju.
- poprosiła
- Podobno miałaś nam
pomagać. Zgłosiłaś się do nas jak tylko twój chory braciszek
zaczął świrować, a teraz kiedy on zabija niewinnych ty stoisz u
jego boku? Jesteś tak samo nienormalna jak on.
- To ty masz szaleństwo
w oczach. - odparła – Myślisz, że popieram to co on robi?
Musiałam mu pomóc. Zabił naszego ojca, a teraz grozi matce. Jeśli
bym się mu sprzeciwiła zgładziłby ją, albo zamienił w tego
potwora. Nie miałam wyboru. - głos jej się załamywał.
- Co on planuje?
- Nie wiem. Przysięgam,
że nie wiem.
- Dlaczego tworzy te
demony? - nie ustępowała
- Nie wiem, Alison.
Błagam cię, musisz mi uwierzyć.
- Gówno prawda! Musisz
coś wiedzieć. Myśl! Jaki jest jego cel? Czego się boi? Ma jakiś
słaby punkt?
Łzy spływały
strumieniami z jej oczu. Płakała niczym dziecko, starając się
odwracać wzrok. Nagle zesztywniała i z szeroko otwartymi oczami
spojrzała na Alison.
- Ty. - szepnęła –
Ty jesteś jego jedyną słabością.
Alison z wrażenia
upuściła nóż. Zszokowana wyprostowała się schodząc z Olivii i
zupełnie pozbawiona sił oparła się o ścianę.
- Tylko ty jesteś w
stanie to zakończyć, Alison. - ciągnęła Olivia, nadal
spoczywając na podłodze. Uniosła się do postawy siedzącej i ze
smutkiem na nią spojrzała – Nie wiem dlaczego, ale to ciebie
pragnie najbardziej. Boi się o ciebie bardziej niż o własną
rodzinę.
- Dlaczego? - spytała
bezradnie – Czym różnie się od pozostałych?
- Że niby ten gość
rujnuje świat, bo się w tobie zakochał? - zagaił Kevin lekko
zdezorientowany
- Nie. - zaprzeczyła
twardo Olivia – On nie zna pojęcia miłość. Już nie. Ta
czarownica zabrała wszystko co w nim dobre. On pragnie cię bo wie,
że jesteś inna. - Alison nagle odwróciła głowę w jej stronę –
On wie, że nie jesteś wilkołakiem. Myślę, że wiedział to
jeszcze przed tobą.
- Jak?
Olivia przysunęła się
do niej bliżej i ujęła jej dłoń. To było zachowanie, którego
Alison w ogóle się po niej nie spodziewała i to nie tylko dlatego,
że przed sekundą przykładała nóż do jej gardła. One nigdy za
sobą nie przepadały. To, że teraz patrzyła na nią z niemal
współczuciem świadczyło o tym jak bardzo sytuacja była
beznadziejna.
- Nie wiem co on
planuje, ale ty jesteś ostatnim elementem tej układanki. Gra toczy
się o coś wielkiego, ale nie wiem co to jest. Jest jednak osoba,
która pragnie tego samego, która jest jedyną rywalką Juana.
- Aeirin? - zdziwiła
się Alison.
Olivia smutno skinęła
głową.
- To wszystko jest
jakieś chore. - stwierdził Kevin – Zaczynam się cieszyć, że
nie mam bladego pojęcia o czym mówicie. - Olivia zaskoczona
odwróciła głowę w jego stronę, na co wyjaśnił. - Straciłem
pamięć. - Ostentacyjnie poklepał się po głowie.
- Co? - uszło z niej
powietrze
- Aeirin coś mu
zrobiła. - westchnęła ciężko Alison. - Zamieniła jego
wspomnienia w stertę kurzu po czym wciągnęła je odkurzaczem.
Sytuacja jest, więc tak bardzo do dupy jak wszyscy myślimy.
- Dlaczego? - wzburzyła
się – Nie możemy tak tego zostawić. Musimy działać.
Alison czuła się jakby
ktoś spuścił jej niezły łomot. Nie miała siły, ani ochoty
myśleć o strategii, o Juanie, ani o całej serii złych zdarzeń.
Była wyzuta z energii. Miała dziwne wrażenie, że mają już tak
przesrane, że nic nie da się z tym zrobić. Podpierając się
ściany, mozolnie wstała i lekko przygarbiona ruszyła w stronę
wyjścia.
- Alison? - zawołali ją
oboje w tym samym momencie
- Róbcie co chcecie. Ja
mam kogoś z kim muszę się spotkać.
Nie wiedziała skąd ten
nagły brak przejmowania się czymkolwiek. Było zbyt wiele spraw, o
których trzeba by było pomyśleć, zbyt wiele rzeczy do zrobienia.
Każdy problem zwyczajnie zniknął z jej umysłu, pozostawiając
jeden cel. Kelly.